30-07-2014, 19:38
- Prosiiimy... Dziadku, opowiedz - dwie dziewczynki wbiły w twarz starszego mężczyzny swe błagające spojrzenie. Nie musiały robić tego długo. Staruszek uśmiechnął się po chwili, co oznaczało, że wnuczki osiągnęły swój cel.
- No dobrze. Ale potem biegniecie do łóżek, zgoda? - Alice i Lily pokiwały główkami z aprobatą. Już chciał zacząć opowieść, gdy przerwała mu młodsza siostra.
- Ale... Ale... Nie będzie tam duchów ani potworów? Proszę - zrobiła lekko zawstydzoną minę. Dziadek uśmiechnął się i zaczął swoją opowieść.
- W pewnym mieście żył pewien chłopak. Gracz, tak jak wy. Łowca przygód, tak jak wy. Światy wypełnione wspaniałymi widokami i stworzeniami napełniały jego duszę radością. Łączył się z nimi, jakby były jego własnymi. Przeżywał to, co przeżywali bohaterowie. Grał i grał, ale nie dajmy się zwieść. Nie tylko gry były tym co dawało mu szczęście. Kochał muzykę, która sprawiała, że dawał ponieść się emocjom. Uwielbiał filmy, które dawały mu wiarę w swoje możliwości. Miał przyjaciół i rodzinę, których kochał najbardziej na świecie. Ale pomimo to... Wciąż mu czegoś brakowało. Nie wiedział czego, co bolało go najbardziej. Zaczynał doznawać tego, co od wieków napędzało wojny, wprawiało w strach... Nieznanego. Nieznajomość tego, co go pożera dała mu do myślenia. Po wielu tygodniach, ba! Nawet miesiącach doszedł do pewnego wniosku... Był graczem... I graczem był tylko on. To co kochał najbardziej wylewało się z niego, nie dając mu spokojnie żyć. Brakowało mu ludzi, z którymi mógł dzielić się tym, co kochał. Chcąc to zmienić, wyruszył w podróż, by odnaleźć ludzi, którzy będą mu przyjaciółmi. Ludzi, którzy razem będą mogli zrobić wszystko. Zapewne teraz, gdy opowiadam wam tę opowieść, on rozmawia, przekracza nieskończone równiny tego świata, by odnaleźć to miejsce. A może już teraz bawi się, rozmawia i pije z tymi wspaniałymi osobami w jednej z karczm Imperium. Kto wie... - twarze sióstr zrobiły się czerwone z braku oddychania. Wraz z ostatnim słowem wypowiedzianym przez ich kochanego dziadka, wypuściły powietrze.
- Wow - to jedno słowo było jedynym na co było je stać. Po chwili jednak spojrzały uśmiechnięte na siebie i przytuliły się. - Na szczęście my mamy siebie! - uśmiechnęły się do dziadka po raz ostatni tego dnia i pobiegły do swojego pokoju.
~~~~~~~
Oto pierwsza opowieść.
- No dobrze. Ale potem biegniecie do łóżek, zgoda? - Alice i Lily pokiwały główkami z aprobatą. Już chciał zacząć opowieść, gdy przerwała mu młodsza siostra.
- Ale... Ale... Nie będzie tam duchów ani potworów? Proszę - zrobiła lekko zawstydzoną minę. Dziadek uśmiechnął się i zaczął swoją opowieść.
- W pewnym mieście żył pewien chłopak. Gracz, tak jak wy. Łowca przygód, tak jak wy. Światy wypełnione wspaniałymi widokami i stworzeniami napełniały jego duszę radością. Łączył się z nimi, jakby były jego własnymi. Przeżywał to, co przeżywali bohaterowie. Grał i grał, ale nie dajmy się zwieść. Nie tylko gry były tym co dawało mu szczęście. Kochał muzykę, która sprawiała, że dawał ponieść się emocjom. Uwielbiał filmy, które dawały mu wiarę w swoje możliwości. Miał przyjaciół i rodzinę, których kochał najbardziej na świecie. Ale pomimo to... Wciąż mu czegoś brakowało. Nie wiedział czego, co bolało go najbardziej. Zaczynał doznawać tego, co od wieków napędzało wojny, wprawiało w strach... Nieznanego. Nieznajomość tego, co go pożera dała mu do myślenia. Po wielu tygodniach, ba! Nawet miesiącach doszedł do pewnego wniosku... Był graczem... I graczem był tylko on. To co kochał najbardziej wylewało się z niego, nie dając mu spokojnie żyć. Brakowało mu ludzi, z którymi mógł dzielić się tym, co kochał. Chcąc to zmienić, wyruszył w podróż, by odnaleźć ludzi, którzy będą mu przyjaciółmi. Ludzi, którzy razem będą mogli zrobić wszystko. Zapewne teraz, gdy opowiadam wam tę opowieść, on rozmawia, przekracza nieskończone równiny tego świata, by odnaleźć to miejsce. A może już teraz bawi się, rozmawia i pije z tymi wspaniałymi osobami w jednej z karczm Imperium. Kto wie... - twarze sióstr zrobiły się czerwone z braku oddychania. Wraz z ostatnim słowem wypowiedzianym przez ich kochanego dziadka, wypuściły powietrze.
- Wow - to jedno słowo było jedynym na co było je stać. Po chwili jednak spojrzały uśmiechnięte na siebie i przytuliły się. - Na szczęście my mamy siebie! - uśmiechnęły się do dziadka po raz ostatni tego dnia i pobiegły do swojego pokoju.
~~~~~~~
Oto pierwsza opowieść.