Seriale, które oglądam regularnie:
1. Doctor Who - chyba nie trzeba przedstawiać. Preferuję 11. Doktora, nienawidzę Rose - oglądający na pewno skojarzą Warto sprawdzić, żaden serial mnie tak nie wciągnął - dłuuuuga historia, ogromne uniwersum, różnorodność scenariuszy i świetnie skonstruowana tytułowa postać.
2. Sherlock - najciekawsze ostatnio wcielenie słynnego detektywa i choć akcja dzieje się współcześnie, to zaskakująco wierne. Do tej pory wyszły 2 sezony, każdy po 3 odcinki długości pełnometrażowego filmu. Pierwsza seria była ok, ale druga to już czysty geniusz
3. The Clone Wars - no, tu już się chyba nagadałem, dlaczego śledzę
4. Futurama - cieszę się, że wróciła i choć może nie jest to już tak błyskotliwy humor jak kiedyś, to wciąż ma momenty. Trudno nie lubić bohaterów (ostatnio robiących karierę jako memy), a wręcz trudno nie traktować Bendera jako idola i wzoru
5. The Big Bang Theory - całkiem zabawny serial o grupie geeków. Masa nerdowych nawiązań, ciekawi bohaterowie i nieskomplikowany humor, co imo zdaje egzamin.
6. Two and a Half Men - tutaj mamy humor jeszcze prostszy i typowo amerykański, ale bardzo lubię od czasu do czasu odprężyć się przy czymś takim. Niedawno Charliego Sheena zastąpił Ashton Kutcher i spisuje się zaskakująco dobrze
7. Anger Management - a Charlie poszedł do innego sitcomu, który póki co nie jest najwyższych lotów, ale cóż, jak ktoś lubi Sheena, to nie ma wyboru
8. Merlin - luźno bazowany na legendach arturiańskich serial o młodym Merlinie, gdzie akcja rozgrywa się w bardzo fajnie pomyślanym świecie - magia jest zakazana i karana (i słusznie, bo niemal każdy używa jej tu do złych celów, każdy prócz... Merlina), z kolei przeznaczeniem naszego czarodzieja jest chronić młodego Artura, na którego czyha niemal każdy zbir w okolicy
9. How I Met Your Mother - Oglądam z przyzwyczajenia. Gdzieś w okolicach 4. sezonu poziom zaczął lecieć w dół w zastraszającym tempie i od dawna co sezon obiecuję sobie, że już wystarczy. Ale jakoś oglądam dalej, bo łudzę się, że autorzy wreszcie to skończą.
10. Family Guy - no, chyba nie trzeba przedstawiać. Najbardziej prymitywny, prostacki, nieskomplikowany, absurdalny i kontrowersyjny serial animowany w tv, a przy okazji zdecydowanie najzabawniejszy. Niestety, spin-off w postaci Cleveland Show jakoś mi nie podszedł.
Teraz seriale, których oglądanie porzuciłem z jakiegoś powodu:
1. The Walking Dead - bohaterowie tego serialu to skrajni idioci, scenariusz nie trzymał się kupy, kompleta strata czasu.
2. Torchwood - spin-off Doctor Who, którego oglądanie sobie darowałem, bo ten serial był tak idiotyczny, że czułem się zażenowany. Poza tym, Torchwood to grupa dziwnych ludzi siedząca w piwnicy, od czasu do czasu wychodząca na powierzchnię i nie ratująca nikogo.
3. Firefly - zawsze chciałem obejrzeć ten serial, ale jak już się porwę na jakiś odcinek, to potem mam dłuuugą przerwę i muszę się zmuszać do kolejnego. Nie mam pojęcia czemu mi nie idzie, niedługo podejmę kolejne próby
4. Californication - dojechałem do drugiego sezonu, a uświadomiłem sobie, że główny bohater jest bucem i nie chcę oglądać jego mordy
5. 30 Rock - początkowo nawet mnie wciągnęło, a potem chyba podświadomie uznałem, że nie ma tu żadnego bohatera, którego bym naprawdę lubił i zwyczajnie mnie ich losy przestały obchodzić.
6. Modern Family - serial komediowy, który jest zupełnie nieśmieszny. Albo tylko dla mnie.
7. Glee - oglądałem, bo choć głupiutkie, miało momenty i sporo fajnych piosenek. Niestety potem stężenie teen dramy i recyklingu pomysłów stało się zbyt niestrawne i dałem sobie spokój.
Na koniec kilka seriali, które już nie są produkowane, ale które bardzo lubię i polecam:
1. Father Ted - serial o dwóch księżach żyjących na irlandzkiej wysepce. Absurdalne do bólu i choć pierwsze odcinki były "meh", to potem się rozkręciło.
2. Black Books - Bernard Black, zapijaczony, wiecznie naburmuszony Irnaldczyk prowadzi księgarnię i nienawidzi tego zajęcia całym sercem. Nie można nie kochać tej postaci. I znowu, sporo absurdalnego, angielskiego humoru.
3. IT Crowd - tym razem mamy 2 pracowników w dziale IT pracujących w piwnicy korporacyjnego budynku, który przy okazji jest niezłym domem wariatów. Humor - jak wyżej.
4. Blackadder - cykl 4 seriali, gdzie akcja każdego rozgrywa się w innej epoce historycznej, a Rowan Atkinson gra innego przedstawiciela rodu Blackadder. Pierwszy sezon można ominąć, prawdziwa zabawa zaczyna się od drugiego. Rola życia pana Rowana
1. Doctor Who - chyba nie trzeba przedstawiać. Preferuję 11. Doktora, nienawidzę Rose - oglądający na pewno skojarzą Warto sprawdzić, żaden serial mnie tak nie wciągnął - dłuuuuga historia, ogromne uniwersum, różnorodność scenariuszy i świetnie skonstruowana tytułowa postać.
2. Sherlock - najciekawsze ostatnio wcielenie słynnego detektywa i choć akcja dzieje się współcześnie, to zaskakująco wierne. Do tej pory wyszły 2 sezony, każdy po 3 odcinki długości pełnometrażowego filmu. Pierwsza seria była ok, ale druga to już czysty geniusz
3. The Clone Wars - no, tu już się chyba nagadałem, dlaczego śledzę
4. Futurama - cieszę się, że wróciła i choć może nie jest to już tak błyskotliwy humor jak kiedyś, to wciąż ma momenty. Trudno nie lubić bohaterów (ostatnio robiących karierę jako memy), a wręcz trudno nie traktować Bendera jako idola i wzoru
5. The Big Bang Theory - całkiem zabawny serial o grupie geeków. Masa nerdowych nawiązań, ciekawi bohaterowie i nieskomplikowany humor, co imo zdaje egzamin.
6. Two and a Half Men - tutaj mamy humor jeszcze prostszy i typowo amerykański, ale bardzo lubię od czasu do czasu odprężyć się przy czymś takim. Niedawno Charliego Sheena zastąpił Ashton Kutcher i spisuje się zaskakująco dobrze
7. Anger Management - a Charlie poszedł do innego sitcomu, który póki co nie jest najwyższych lotów, ale cóż, jak ktoś lubi Sheena, to nie ma wyboru
8. Merlin - luźno bazowany na legendach arturiańskich serial o młodym Merlinie, gdzie akcja rozgrywa się w bardzo fajnie pomyślanym świecie - magia jest zakazana i karana (i słusznie, bo niemal każdy używa jej tu do złych celów, każdy prócz... Merlina), z kolei przeznaczeniem naszego czarodzieja jest chronić młodego Artura, na którego czyha niemal każdy zbir w okolicy
9. How I Met Your Mother - Oglądam z przyzwyczajenia. Gdzieś w okolicach 4. sezonu poziom zaczął lecieć w dół w zastraszającym tempie i od dawna co sezon obiecuję sobie, że już wystarczy. Ale jakoś oglądam dalej, bo łudzę się, że autorzy wreszcie to skończą.
10. Family Guy - no, chyba nie trzeba przedstawiać. Najbardziej prymitywny, prostacki, nieskomplikowany, absurdalny i kontrowersyjny serial animowany w tv, a przy okazji zdecydowanie najzabawniejszy. Niestety, spin-off w postaci Cleveland Show jakoś mi nie podszedł.
Teraz seriale, których oglądanie porzuciłem z jakiegoś powodu:
1. The Walking Dead - bohaterowie tego serialu to skrajni idioci, scenariusz nie trzymał się kupy, kompleta strata czasu.
2. Torchwood - spin-off Doctor Who, którego oglądanie sobie darowałem, bo ten serial był tak idiotyczny, że czułem się zażenowany. Poza tym, Torchwood to grupa dziwnych ludzi siedząca w piwnicy, od czasu do czasu wychodząca na powierzchnię i nie ratująca nikogo.
3. Firefly - zawsze chciałem obejrzeć ten serial, ale jak już się porwę na jakiś odcinek, to potem mam dłuuugą przerwę i muszę się zmuszać do kolejnego. Nie mam pojęcia czemu mi nie idzie, niedługo podejmę kolejne próby
4. Californication - dojechałem do drugiego sezonu, a uświadomiłem sobie, że główny bohater jest bucem i nie chcę oglądać jego mordy
5. 30 Rock - początkowo nawet mnie wciągnęło, a potem chyba podświadomie uznałem, że nie ma tu żadnego bohatera, którego bym naprawdę lubił i zwyczajnie mnie ich losy przestały obchodzić.
6. Modern Family - serial komediowy, który jest zupełnie nieśmieszny. Albo tylko dla mnie.
7. Glee - oglądałem, bo choć głupiutkie, miało momenty i sporo fajnych piosenek. Niestety potem stężenie teen dramy i recyklingu pomysłów stało się zbyt niestrawne i dałem sobie spokój.
Na koniec kilka seriali, które już nie są produkowane, ale które bardzo lubię i polecam:
1. Father Ted - serial o dwóch księżach żyjących na irlandzkiej wysepce. Absurdalne do bólu i choć pierwsze odcinki były "meh", to potem się rozkręciło.
2. Black Books - Bernard Black, zapijaczony, wiecznie naburmuszony Irnaldczyk prowadzi księgarnię i nienawidzi tego zajęcia całym sercem. Nie można nie kochać tej postaci. I znowu, sporo absurdalnego, angielskiego humoru.
3. IT Crowd - tym razem mamy 2 pracowników w dziale IT pracujących w piwnicy korporacyjnego budynku, który przy okazji jest niezłym domem wariatów. Humor - jak wyżej.
4. Blackadder - cykl 4 seriali, gdzie akcja każdego rozgrywa się w innej epoce historycznej, a Rowan Atkinson gra innego przedstawiciela rodu Blackadder. Pierwszy sezon można ominąć, prawdziwa zabawa zaczyna się od drugiego. Rola życia pana Rowana