O.K. Connery/Operation Kid Brother/Operation Double 007 - przez wielki sukces filmów z Bondem, lata 60. w europejskiej kinematografii to ogromny wysyp niskobudżetowych produkcji szpiegowskich. Nie ma pewności jaka jest geneza opisywanego przeze mnie filmu, ale podobno było tak: pewnego razu (jakoś w 1967 roku) włoski producent filmowy Dario Sabatello usłyszał zupełnie przypadkowo w radiu wywiad z bratem Seana Connery'ego, Neilem. Nie ma pewności czego dotyczył ten wywiad, bo Neil był z zawodu tynkarzem i nie pchał się do bycia gwiazdą. W każdym razie okazało się, że młodszy z Connerych ma głos bardzo podobny do starszego brata.
Niewiele myśląc, Dario skontaktował się z Neilem i zaproponował mu udział w filmie, nie zważając na zupełny brak doświadczenia aktorskiego. Liczyło się nazwisko i podobieństwo. Jakimś cudem zdołał go namówić. Ale to nie wszystko, udało mu się jeszcze zaangażować innych aktorów znanych z serii filmów o Bondzie:
Adolfo Celiego (Emilio Largo z "Operacja Piorun"),
Danielę Bianchi (Tatiana Romanova z "Pozdrowienia z Rosji") i
Anthony'ego Dawsona (Professor Dent z "Doktor No" i Ernst Stavro Blofeld z "Pozdrowienia z Rosji" i "Operacja Piorun"). Wisienką na torcie byli
Bernard Lee i
Lois Maxwell, czyli M i Moneypenny. Z taką obsadą nawet brak praw do wykorzystania jakichkolwiek elementów z powieści Iana Fleminga nie mógł stanąć na drodze produkcji.
Powstał film naprawdę interesujący. Neil Connery gra tutaj chirurga plastycznego, który jest młodszym bratem brytyjskiego agenta. Do tego zna sztukę czytania z ruchu warg, potrafi hipnotyzować ludzi i jest wyśmienitym łucznikiem. Z braku laku (starszy brat akurat jest na innej misji i nie ma czasu), to właśnie takie zdolności idealnie przydają się podczas krzyżowania planów organizacji terrorystycznej.
Chociaż zarys może się wydać śmieszny, wyszedł z tego naprawdę warty obejrzenia film. Wcale nie sili się na bycie chamską podróbą Bondów - dzięki takiej obsadzie może sobie pozwolić na jedynie delikatne nawiązania. Przez to właśnie ogląda się go całkiem przyjemnie. Można go potraktować jako spin-off.
Aha, no i pamiętacie, że Neil dostał rolę dzięki swojemu głosowi? No to sorry, ale włoskie filmy były w latach 60. kręcone bez dźwięku, czyli wszystkie efekty tła oraz dialogi dogrywało się potem w studiu. No ale Neil akurat był chory jak dogrywali, więc jest dubbingowany przez jakiegoś niepasującego Amerykanina. Trochę przykre, bo pewnie film by sporo zyskał na tym głosie.
jeśli chcecie zerknąć na fotosy z filmu, to polecam
tę stronkę. Jeżeli chcecie obejrzeć, to jedynym źródłem cyfrowym jest
Amazon Video (na początku nie pozwalało mi kupić, bo twierdziło, że nie jestem Amerykaninem. Ale pewnego dnia odpuściło i mam przypisane do konta
Nie wiem jak to działa.). Ja dodatkowo sprawiłem sobie jeszcze
bootlegowe DVD, ale ja serio lubię Bondy
EDIT:
Zapomniałbym - muzykę do tego filmu komponował Ennio Morricone, zdobywca Oscara.