Forum Dyskusyjne arhn.eu -- Kiedyś mieliśmy tu recki grema™

Pełna wersja: DLC
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
<p class="alert">Poniższy tekst jest tylko i wyłącznie opinią jego autora i nie odzwierciedla poglądów redakcji arhn.eu. Dodatkowo może zawierać słownictwo uważane za wulgarne. Czujcie się ostrzeżeni.</p>

Mógłbym wymieniać i opisywać godzinami takie błahostki jak polityka, krajowa infrastruktura, mentalność społeczeństwa, jednakże kierunkując się w stronę tematyki tejże strony, skupię się na innym, równie irytującym aspekcie, jakim niewątpliwie jest fakt występowania DLC.

By przeczytać cały artykuł, kliknij tutaj: DLC
Na początku napiszę, że zachwyciłeś mnie językiem wypowiedzi. Świetnie napisany tekst, którego czytanie to czysta przyjemność.
W Twoim artykule padło kilka ciekawych wyrażeń, np. zaginiona uczciwość, oszustwo, krojenie z pieniędzy. Czy to aby nie za ostre słowa? Cały czas opisujesz DLC jako coś, co nam, graczom, się prawnie należy. Że sprzedając dodatkową, zróżnicowanej jakości zawartość, za dodatkowe pieniądze, twórcy bezczelnie wydzierają nam ostatnie grosze z portfeli. Sam nie lubię idei DLC i jestem jej przeciwny, lecz twoje oburzenie jest dość dziwne. Jeżeli nie jesteś w stanie tego pojąć, spróbuję Ci to wytłumaczyć. Mamy wolny rynek, każdy robi co chce. A branża elektronicznej rozrywki to poważny biznes. Twórcy, widząc, że dodatkowa zawartość przynosi wymierne zyski, robią jej więcej, aby przyniosła jeszcze więcej kasy. Chcą, mogą, robią. A ktoś to DLC kupuje, bo chce, a nikt go do tego nie zmusza. Jeżeli uważasz, że podstawowa wersja gry, bez DLC, jest zbyt uboga, po prostu jej nie kupuj. Jeżeli jakiś gracz poczuje, że jest dymany, po prostu przestanie kupować gry z dostępnym DLC. A rynek jest pełen konkurencji, nie kupisz tej gry, kup inną, bez DLC. Od uczciwego, w Twoim mniemaniu, wydawcy, który cię nie ograbi, nie wydyma. Ale po co o tym piszę, sam to zaproponowałeś.

Zresztą, informacje o dodatkowej zawartości nie są w żaden sposób zatajane. Przeciwnie, wydawcy bardzo afiszują się z nimi, wszędzie reklamują jeszcze jedną okazję do wydania pieniędzy. O żadnym oszustwie czy niedopowiedzeniu nie może być mowy.

Radzę przygotować smalec, ta sytuacja nie zmieni się w najbliższych latach i trzeba się z nią pogodzić.
Dzięki za aprobatę. Aby nie kończyć wiadomości na trzech słowach, postaram się ustosunkować do tego, co napisałeś.

Zasadniczo się mylisz - nie przedstawiam DLC jako coś, co "nam, graczom, się prawnie należy". Opisuję płatne rozszerzenia jako coś, co w normalnym, alternatywnym świecie nie powinno mieć nigdy miejsca. Nie mam nic przeciwko pełnoprawnym dodatkom do gier takimi jak GTA: the Lost and Damned i GTA: The Ballad of Gay Tony. Tego typu twory są pełnokwristymi pozycjami, za które twórcy mają święte prawo żądać od nas określonej kwoty pieniężnej. Chodzi o stworzenie gry, obcięcie jej z poszczególnych części składowych, po czym sprzedawanie ich graczom w postaci paczek rozszerzających kontent. Jak byś się zachował, gdyby idąc po tort do cukierniczego, otrzymał tylko część owego, a za resztę ekspedientka zażyczyłaby z zachwytem na twarzy dodatkowych pieniędzy? Dla mnie to jedno i to samo.

Owszem, mamy wolny rynek i jeśli zrobię grę, mogę zażyczyć sobie za jej posiadanie pierdyliarda kubańskich pesos. Czym to się jednak będzie różniło od zwyczajnego splunięcia w twarz konsumentom? W większości działów sprzedaży obowiązuje zasada "nasz klient, nasz pan". Poprzez testowanie rynku, o którym napisałem w powyższym tekście, marketingowcy sprawdzają jak mocno mogą nagiąć tę zasadę na swoją korzyść. Dlatego co chwile rzucałem stwierdzenia typu: "nie jestem w stanie zrozumieć", ponieważ zgadzanie się na moczenie naszych twarzy śliną wydawców jest moim zdaniem mocnym zaniechaniem wyżej przytoczonej reguły.

Nie jestem sędzią i nie bawię się w oskarżanie graczy w związku ze wspieraniem procederu wydawania DLC. Wystarczy mi świadomość, że nie daję się dymać w kakao i nikt póki co nie jest w stanie wmówić mi, że inwestycja w coś, co powinienem dostać od początku (obciętą treść, gwoli przypomnienia) jest inwestycją słuszną.

Zbyt dosłownie podszedłeś do słowa "oszustwo". Oszustwem nie jest to, że wydawcy pokazują swój tupet trąbiąc na prawo i lewo, z czego okroili grę i który z kontentu będzie można nabyć za daną kwotę, tylko fakt sprzedawania niepełnej gry za pełną cenę. Przed oczami nadal mam zakończenie sequela do mojej ulubionej gry wszechczasów: Mafii II. Jeśli nie wiesz o czym mówię - zagraj/obejrzyj gejmplej. Zrozumiesz.

Nie należę do waginosceptyków, więc smarowanie jakichkolwiek części ciała smalcem mi niegroźne. Tekst ten był bardziej ku przestrodze. Nie pokornym biciem się w pierś. Nie zakupiłem nigdy bezpodstawnego DLC i zakupić nie mam zamiaru, więc o mój tyłek jestem spokojny.

I odbijając piłeczkę - założyłem, że nie byłeś w stanie pojąć tego tekstu, więc spróbowałem Ci go wytłumaczyć Winking Mam nadzieję, że się udało.


Trzymaj się, pozdrowionka.
A ja się z tekstem nie do końca zgadzam.

Właściwie dlaczego DLC są aż takie złe? Jeżeli komuś podoba się tytuł w który gra i chce dodatkowo rozszerzyć sobie kontakt z takową produkcją to dodatki tego typu są ciekawym rozwiązaniem. Nie dość, że wspiera twórcę dodatkowymi środkami to jeszcze otrzymuje coś co pozwoli cieszyć się grą na dłużej. Oczywiście nie mówię, że każdy dodatek jest dobry, bo zbijanie kasy na skinach czy pojedynczych przedmiotach mija się z celem ( spójrzmy chociaż na gry ze stajni Square Enix - Slepping Dogs, Hitman: Rozgrzeszenie i Just Cause 2 są niestety niechlubnymi przykładami na niezbyt wyrafinowane dodatki DLC...)

Gdyby DLC nie powstało, nie mielibyśmy dzisiaj takich świetnych rozszerzeń jak "The Missing Link" do najnowszego Deus Exa, albo Ballady o Geju Tonym do czwartej części GTA. Nie można zapomnieć również o "Unded Nightmare" który pojawił się w felietonie nawet za sprawą dołączonej grafiki. Lepiej byłoby gdyby te wszytek treści nie powstały? Czy może lepiej, żeby twórcy rozdali je za darmo lub olali sprawę, pozostawiając grę jako skończony produkt, bez możliwości rozszerzania danej gry.

Mógłbym jeszcze pisać i pisać, ale na sercu leży mi jeszcze jedna sprawa związana z tekstem. Wspomniałeś, że dodatki do topowych FPS-ów są czym co jest doskonałym przykładem na DLC - zapowiadany jeszcze przed premierą gry, drogi, wprowadzający do gry za każdym razem podobną treść. I tutaj stawiam pytanie, jednocześnie wystawiając się na pewną krytykę. Miałeś kiedykolwiek kontakt z dodatkami tego typu? Z tekstu wynika, że najbardziej gardzisz dodatkami włąśnie tego typu, ale ja, będąc właśnie graczem głównie FPS-owym nie mam "bólu dupy" o to, że ktoś gra sobie na dodatkowych mapkach, albo używa dodatkowego sprzętu. Gra mu się podoba, lubi rywalizację, wie że pogra jeszcze długo lub po prostu ma z kim prowadzić rozgrywkę, a więc w to inwestuje, by gra byłą dla niego przyjemnością jak najdłużej. Miałem napisać jeszcze jeden przykład, ale chyba się jednak wstrzymam Winking

Niemniej tekst jest bardzo dobrym bardzo fajnie się czytało.
Pozdrawiam!
Osobiście nie mam nic przeciwko DLC i nie przeszkadza mi wcale fakt istnienia np. paczki map i broni do nowego Battlefielda, a nawet się tym faktem cieszę. Nie lubię natomiast, gdy ktoś mi taką samą paczkę wciska za połowę ceny gry, bo to już jest ostre przegięcie.
Oczywiście istnieje też "pozytywne DLC". I istniało nawet 20 lat temu w postaci expansion packów na płytach.

Dziś "pozytywnym DLC" jest na przykład katalog dodatkowej muzyki do Rock Band. Nie wiem co trzeba by zrobić, żeby zaoferować 5000 licencjonowanych utworów muzycznych na jednej płycie z grą. DLC rozwiązuje ten problem. Płyta z podstawką i kilkudziesięcioma utworami i możliwość dokupienia pojedynczych utworów dodatkowych (a nawet całych albumów) w cenie zwykłem empetrójki.

Lubię też pełnoprawne gry Free 2 Play pokroju Plants vs. Zombies 2 na komórki czy League of Legends na PC. Darmowa gra za którą po 50 godzinach zabawy być może bedę musiał zapłacić parę dolców (jeśli uznam, że warto), bo przyda mi się jakiś booster? Genialnie z ekonomicznego punktu widzenia dla obu stron. Ja już swoją frajdę z tego wyciągnąłem. I to za darmo. Teraz kupno "bonusów" to już tylko szacunek dla developera.

DLC nie jest złe z definicji. Po prostu jak w każdej dziedzinie nad jakością góruje "cwaniactwo".
Dobry tekst, składnie napisany, ale sądzę że fragment "Z roku na rok jakość prezentowanych gier spada na łeb, na szyję, zaś konsumenci ze ślinotokiem wypatrują na horyzoncie pozycji pełniących funkcje perełek wśród elektronicznej kupy, które najczęściej z góry są skazane na niespełnienie oczekiwań." jest zbyt daleko idący. Fakt, gry są łatwiejsze, ale i dawniej były słabe produkcje. Znanym przypadkiem jest "E.T", gra na Atari 2600, która miała wyciągnąć kasę od naiwnych klientów zafascynowanych filmem. W moim mniemaniu, gry najzwyczajniej stały się przystępniejsze, a powodem twierdzenia, że dawniej były lepsze jest sentyment.
@Twixes - Ale ciągnąc dalej dyskusję o rzeczonym Battlefieldzie - nikt nie każe kupować dodatku na premierę, zawsze można poczekać aż stanieje, tak jak było i jest w przypadku BF3 ( wręcz teraz niektóre dodatki można zgarnąć za darmo, albo znaleźć pudełkowe odpowiedniki w cenie ~15 zł). Gry przy premierze też są drogie, a później ich cena zazwyczaj gwałtownie spada. To samo tyczy się konsol. Chcesz zagrać pierwszy - musisz zapłacić więcej. Przecież gra mimo dodatków pozostaje całością, a więc nic nie stoi na przeszkodzie by grać na tym co mamy w podstawowej wersji gry Winking

A nawet w przypadku Battlefielda 4 twórcy wyszli na przeciwko fanom i stworzyli Premium, dzięki czemu nie dość, że dostajemy wszystkie dodatki ( 130 zł : 5 = około 25zł ) to jeszcze co tydzień dostajemy dodatkową zawartość.
Wojtek. Mam nadzieję, że wybaczysz moje lenistwo w postaci cytowania samego siebie i braku chęci na przepisywanie po raz trzeci tego samego. A więc lecimy:

(22-01-2014, 00:49)Wojtex28 napisał(a): [ -> ]Właściwie dlaczego DLC są aż takie złe? Jeżeli komuś podoba się tytuł w który gra i chce dodatkowo rozszerzyć sobie kontakt z takową produkcją to dodatki tego typu są ciekawym rozwiązaniem. Nie dość, że wspiera twórcę dodatkowymi środkami to jeszcze otrzymuje coś co pozwoli cieszyć się grą na dłużej.
(...)
Gdyby DLC nie powstało, nie mielibyśmy dzisiaj takich świetnych rozszerzeń jak "The Missing Link" do najnowszego Deus Exa, albo Ballady o Geju Tonym do czwartej części GTA. Nie można zapomnieć również o "Unded Nightmare" który pojawił się w felietonie nawet za sprawą dołączonej grafiki. Lepiej byłoby gdyby te wszytek treści nie powstały? Czy może lepiej, żeby twórcy rozdali je za darmo lub olali sprawę, pozostawiając grę jako skończony produkt, bez możliwości rozszerzania danej gry.


(21-01-2014, 18:19)van Radwan napisał(a): [ -> ]Zasadniczo się mylisz - nie przedstawiam DLC jako coś, co "nam, graczom, się prawnie należy". Opisuję płatne rozszerzenia jako coś, co w normalnym, alternatywnym świecie nie powinno mieć nigdy miejsca. Nie mam nic przeciwko pełnoprawnym dodatkom do gier takimi jak GTA: the Lost and Damned i GTA: The Ballad of Gay Tony. Tego typu twory są pełnokwristymi pozycjami, za które twórcy mają święte prawo żądać od nas określonej kwoty pieniężnej. Chodzi o stworzenie gry, obcięcie jej z poszczególnych części składowych, po czym sprzedawanie ich graczom w postaci paczek rozszerzających kontent. Jak byś się zachował, gdyby idąc po tort do cukierniczego, otrzymał tylko część owego, a za resztę ekspedientka zażyczyłaby z zachwytem na twarzy dodatkowych pieniędzy? Dla mnie to jedno i to samo.

Lecąc dalej...


(22-01-2014, 00:49)Wojtex28 napisał(a): [ -> ](...) Wspomniałeś, że dodatki do topowych FPS-ów są czym co jest doskonałym przykładem na DLC - zapowiadany jeszcze przed premierą gry, drogi, wprowadzający do gry za każdym razem podobną treść.

Jeżeli dobrze zrozumiałem kontekst (choć nie jestem w stu procentach pewien), to nie wspomniałem o tym ja, tylko kolega Doktor Wiosna. Ale pomijając nawet to, nikt nie pisał o "za każdym razem podobnej treści".

(22-01-2014, 00:49)Wojtex28 napisał(a): [ -> ]Miałeś kiedykolwiek kontakt z dodatkami tego typu? Z tekstu wynika, że najbardziej gardzisz dodatkami włąśnie tego typu, ale ja, będąc właśnie graczem głównie FPS-owym nie mam "bólu dupy" o to, że ktoś gra sobie na dodatkowych mapkach, albo używa dodatkowego sprzętu.

Z tekstu wynika, że nie pojmuję faktu wspierania takich działań. Nie wspomniałem nic o pogardzie. W każdym razie nie miałem zamiaru. A czy miałem kontakt z takimi dodatkami?

(21-01-2014, 18:19)van Radwan napisał(a): [ -> ]Nie jestem sędzią i nie bawię się w oskarżanie graczy w związku ze wspieraniem procederu wydawania DLC. Wystarczy mi świadomość, że nie daję się dymać w kakao i nikt póki co nie jest w stanie wmówić mi, że inwestycja w coś, co powinienem dostać od początku (obciętą treść, gwoli przypomnienia) jest inwestycją słuszną.
(...)
Tekst ten był bardziej ku przestrodze. Nie pokornym biciem się w pierś. Nie zakupiłem nigdy bezpodstawnego DLC i zakupić nie mam zamiaru, więc o mój tyłek jestem spokojny.


No to tyle z cytowania. Nie musisz się hamować, więc śmiało przytaczaj jakiekolwiek przykłady tylko chcesz. Problem polega na tym, że na moje dywagacje i rozterki wewnętrzne wytaczasz argumenty ciężkiego kalibru jak na przykład: "(...) więc w to inwestuje, by gra byłą dla niego przyjemnością jak najdłużej." Podoba Ci się? Płać. Na zdrowie i miłej zabawy. Nie mniej jednak nijak ma się to do wydźwięku moich smutów.

Co do kolegi Twixesa, to nie będę niegrzeczny i nie postąpię tak jak z Wojtkiem, czyli nie przytoczę odpowiedniego fragmentu z mojego tekstu Winking Nie chciałbym nikogo obrazić.

I tak, owszem Archon. Pisząc wczoraj wieczorem tekst "na gorąco", nie spojrzałem pod takim szerokim kątem na wszystkie gatunki gier. Wiem, że tekst jest bardzo ogólnikowy i pominąłem parę istotnych przykładów (Rock Band jest jednym z nich). Wszystko posiada dwie strony. Dobrą i złą. Być może idea powstania DLC była szlachetna, lecz idealnie tutaj pasuje stary ciąg zdarzeń po wynalezieniu dynamitu - miało pomagać gawiedzi, a wyszło jak zwykle.


Pozdrowionka.
Nie mam nic przeciwko DLC, nawet tym błahym, jak zlepek z blenderowanych plansz. Są perełki, są i zapychacze, ale chyba wszystko opiewa się w kół gustu.

A najnowsze gry lecą na łeb na szyje? Zgadzam się w stu procentach. Prawie wszystko nowo powstałe wyglądają jak przełożona kalka.
Dobrze gada, polac mu ;-)

DLC było by genialne jeżeli było by tworzone już po wydaniu gry. Wtedy mamy pewność, ze produkt który otrzymaliśmy przy kupnie jest w 100% skończonym dziełem (a nie okrojonym półśrodkiem) a ewentualne rozszerzenia zostały napisane po czasie uwzględniając to co było najbardziej cenione i wyczekiwane przez graczy w pełnej wersji gry (np. dopowiedzenie historii jakiś drugoplanowych bohaterów). A nie opierało się na dodaniu nowych map w fpsach.

No nic może jest to okres przejściowy (przesycenie rynku w pewnym momencie wymusi na autorach skupienie się na jakości całej gry a nie tylko grafice), któremu nam Polakom po prostu bardzo ciężko sprostać z uwagi na niesamowicie drogie gry względem zarobków.

A i przy okazji van Radwan mam nadzieję, ze to nie ostatni felieton napisany przez Ciebie ;-)
Od razu powiem, ze ja tam nigdy DLC nie kupowalem, i kupowac nie zamierzam. Co najwyzej dodatki, ktore nie wymagaja podstawki, jak np. Episodes of Liberty City (poprawcie, jezeli sknocilem nazwe) i far cry: blood dragon, ale to tak na prawde sa oddzielne gry, a zreszta nawet podstawki nie kupywalem ;p. Co prawda, niektore DLC fajnie wygladaja, jak np. obydwa fabularne do dishonored, albo fabularne do mafii 2, ale w tym czasie tyle innych gier ogrywalem, ze mi sie po prostu wrecz nie chcialo.
Drogi autorze,

Kontynuując naszą dyskusję, z pierwszym argumentem się rzeczywiście trochę zagalopowałem, gdyż nie przeczytałem wcześniejszych postów. Tutaj, mimo wszystko, miałeś rację...

Cytat:która moczyłaby się na myśl, że właśnie wrzucono odpłatną paczkę z dwiema nowymi mapami i czterema karabinami do ich ukochanego Call of Battlefield (#musthave, #omujborze, #mamodajhajs, #idealbonieide)

Z tekstu jasno wynika, że te "dwie mapy i cztery karabiny" to jest właśnie ta podobna treść, podobnie z późniejszymi hasztagami z których jasno wynika, że takowe dodatki dlc ujmujesz, drogi autorze, z mniejszym szacunkiem niżeli cokolwiek innego Winking

Pozdrawiam!
Nie mam nic przeciwko dlc do puki nie wycinają całych zakończeń tak jak w asura's wrath nie mając dlc gra się po prostu urywa to samo prince of persia z 2008 inny przykład mass effect 3 i dodatek from ashes widać że zawartość była wycięta z gotowego projektu szczytem złodziejstwa jest blokowanie zawartości na płycie i sprzedawanie ich osobno.
Nie cierpię DLC. Jestem w stanie zaakceptować spore rozszerzenia typu Dragonborna do Skyrima, lub Blood Dragon do Far Cry'a(choć to jest raczej oddzielna gra), ale nie trawię pakietów map, serii krótkich zadań sprzedawanych za połowę ceny pełnej gry, lub skrawków fabuły wyciętych z gry i zapowiadanych miesiąc przed premierą podstawki.
Fajny felietonik i świetnie się go czyta. Według mnie jednak istnieją dwie strony DLC. Jeżeli developerzy tworzą cały czas jakąś zawartość do gry i dają ją za marne pieniądze (nie mówię tu o sytuacjach, gdzie DLC składające się z paru broni i mapek kosztuje fortunę). W końcu o takim DLC nie było mowy podczas premiery gry, a ty podczas jej kupna nic nie wiedziałeś. Grę kupiłeś i masz, możesz jednakże kupić DLC. W końcu złym czynem nie jest kupić dodatku do jakiejś dobrej gry, która nam się spodobała i tym samym nie wesprzeć developera za świetnie wykonaną pracę.

Druga strona medalu związanego z DLC jest jednak już gorsza, gdy za DLC musimy płacić sumy nie z tej planety lub - co było zresztą szczegółowo opisane w powyższym tekście - dodatki były zaplanowane podczas tworzenia gry i wrzucono je na płytę, wrzucając jedynie do jednego, czy innego systemu dystrybucji cyfrowej klucze licencji, które daną zawartość nam w grze odblokują, jak to było w przypadku Star Wars: The Force Unleashed II czy Street Fighter X Tekken. Z jednej strony, co prawda developerzy mogą to zrobić i my nie powinniśmy się do ich decyzji mieszać.. z drugiej jednak, mamy prawo do użycia całej zawartości z naszej płyty, bo to nasza płyta i dane na niej też są nasze. Denerwującym jest jednak to, że twórcy umywają ręce, wymyślając niestworzone historie, że przynajmniej taki konsument musi pobrać 200 KB, a nie 200 MB danych, by z danego dodatku korzystać i pomimo, że jest to prawda, to jednak jest to tylko wymówka, by aferę związaną z danym DLC lub z daną grą skończyć.

Tak czy inaczej, pozdrawiam i cześć! ^^
Nie spodziewałem się takiego odzewu. Spróbuję w miarę przestępny sposób odnieść się do niektórych sensowniejszych fragmentów.

(22-01-2014, 00:59)Arcel napisał(a): [ -> ]Fakt, gry są łatwiejsze, ale i dawniej były słabe produkcje. Znanym przypadkiem jest "E.T", gra na Atari 2600, która miała wyciągnąć kasę od naiwnych klientów zafascynowanych filmem. W moim mniemaniu, gry najzwyczajniej stały się przystępniejsze, a powodem twierdzenia, że dawniej były lepsze jest sentyment.

Owszem, dawniej też wydawane były elektroniczne kiszki. Warto jednak dodać, że wraz z upływem lat oczekiwania graczy rosną, zaś twórcy idą po najmniejszej linii oporu. Wydawane są setne gry serii, której przesyt nastąpił przy części trzeciej, bądź też takie, które zgodnie z uproszczeniami, o których wspomniałeś, tracą mocno na jakości stając się szarymi brejami. Stawianie gracza przed wymagającymi wyzwaniami idzie ściśle w parze z podniesieniem standardów. Na tym koniec, bo jest to materiał na inną dyskusję. I sentyment nie ma tu nic do rzeczy.

(22-01-2014, 03:06)Wojtex28 napisał(a): [ -> ]Z tekstu jasno wynika, że te "dwie mapy i cztery karabiny" to jest właśnie ta podobna treść, podobnie z późniejszymi hasztagami z których jasno wynika, że takowe dodatki dlc ujmujesz, drogi autorze, z mniejszym szacunkiem niżeli cokolwiek innego Winking

Hasztagi zastosowałem bardziej do wyłuszczenia komizmu sytuacji, niż do protekcjonalnego łechtania własnego ego po wzgardzeniu ludźmi kupujących tego typu dodatki. Kwestia interpretacji, więc poniekąd rozumiem Twoje słowa. Co zaś sądzę o samych tego typu rozszerzeniach, napisałem parokrotnie wyżej.

(22-01-2014, 17:15)szezjo napisał(a): [ -> ]Jeżeli developerzy tworzą cały czas jakąś zawartość do gry i dają ją za marne pieniądze (nie mówię tu o sytuacjach, gdzie DLC składające się z paru broni i mapek kosztuje fortunę). W końcu o takim DLC nie było mowy podczas premiery gry, a ty podczas jej kupna nic nie wiedziałeś. Grę kupiłeś i masz, możesz jednakże kupić DLC.

Brak wspominania o DLC przed premierą podstawki nie jest żadnym wytłumaczeniem. Gdyby ludzie wybaczali tylko taki proceder, nie wiedziałbyś o żadnym rozszerzeniu przed wydaniem oficjalnej gry. Proste jak konstrukcja cepa.


Pozdrowionka.
Dobrze mówi.Ale najbardziej denerwujący jest Battlefield.Dlaczego do grę która kosztowała mnie stówę mam dokupywać jakieś PREMIUM albo DLC?
oczywiste EA wyda np.4 dodatki za za które przyjdzie nam zapłacić 60 zł(oczywi$cie za jeden)co daje nam sumę ok.230 zł,podczas gdy premium kosztuje 199,99 i jest w nim wszystko. Jaki sens wydawania premium?(pomijając tych którzy mają za dużo hajsu i te wszystkie bonusy x2 Winking Gdy ktoś kupi jeden dodatek,nie kupi 3-ech następnych i przyniesie firmie mniejszy zysk,a gdy ktoś kupi premium,kupi tak jakby wszystkie dodatki. Smiling
@up

Pragnę zacytować to, co pisałem wcześniej...

Cytat:nikt nie każe kupować dodatku na premierę, zawsze można poczekać aż stanieje, tak jak było i jest w przypadku BF3 ( wręcz teraz niektóre dodatki można zgarnąć za darmo, albo znaleźć pudełkowe odpowiedniki w cenie ~15 zł). Gry przy premierze też są drogie, a później ich cena zazwyczaj gwałtownie spada. To samo tyczy się konsol. Chcesz zagrać pierwszy - musisz zapłacić więcej. Przecież gra mimo dodatków pozostaje całością, a więc nic nie stoi na przeszkodzie by grać na tym co mamy w podstawowej wersji gry Winking

A nawet w przypadku Battlefielda 4 twórcy wyszli na przeciwko fanom i stworzyli Premium, dzięki czemu nie dość, że dostajemy wszystkie dodatki ( 130 zł : 5 = około 25zł ) to jeszcze co tydzień dostajemy dodatkową zawartość.

A cenę premium ty chyba z Origin wziąłeś, bo na allegro normalne sklepy mają pakiet już za 130 zł Winking
Cartman, pisał ten tekst? Ale, tak na serio, istnieją jednak jeszcze dobre DLC, np. do Borderlands. Wszystkie razem DLC wydłużają rozgrywkę 2 razy. Nie przeciągając niepotrzebnie.
Postawmy sprawę jasno: tworzenie pełnoprawnych rozszerzeń (które czasami można by wydawać jako osobne gry), takie jak np. The Ballad of Gay Tony albo Blood Dragon, jest pozytywnym zjawiskiem, wydaje mi się nawet, że pożądanym. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, niech się wytłumaczy.

DLC takie jak dodatkowe bronie do Battlefielda, czy ciuchy dla magów w Magicka, nie są czymś, z czym należy walczyć. Powtórzę się: wolny rynek, nie chcesz - nie kupuj. "Podstawowe" (nierozszerzone?) wersje gier są całkowicie grywalne, DLC tylko dodatkowo wzbogacają zabawę dla fanów. Czy takie płatne rozszerzonka mają jakikolwiek zły wpływ na branżę lub zadowolenie graczy?

Jeżeli coś już jest problemem, to jest to wspomniane już kilkakrotnie obcinanie zakończeń gier i wydawanie ich jako DLC, oraz blokowanie dostępu do treści zawartych na płycie z grą (na uboczu dodam, że mogłeś o tym napisać w swoim felietonie...). Na ten temat powinna się toczyć ta dyskusja.
I aż dziwię się, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem. Przecież takie dodatkowo płatne prawdziwe zakończenie gry rzeczywiście można by traktować jako zagranie niezbyt czyste. Kupując grę oczekuję, że twórcy poprowadzą rozpoczętą historię do końca. Oczekuję historii kompletnej.
Choć z drugiej strony... jeżeli przyjemnie spędziłem przy grze kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt(?) godzin, jeżeli chciało mi się dotrzeć do momentu przedwczesnego zakończenia produkcji, czy nie mógłbym wysupłać z kieszeni jeszcze kilka złotych, by poznać definitywny finał fabuły i przy okazji wesprzeć twórców, dać im swojego rodzaju napiwek? A może tylko ulegam propagandzie wielkich koncernów i zaczynam myśleć tak, jak chcą?
A blokowanie pewnych zawartości z płyty? Cóż, chyba musimy się zadowolić wyjaśnieniami wydawców, że wielkomyślnie troszczą się o nasze łącza internetowe.
Cóż. Jak już tak dobrze idzie mi cytowanie samego siebie, nie powinienem spocząć na laurach.
(22-01-2014, 22:30)stasiek19 napisał(a): [ -> ]Cartman, pisał ten tekst?

Z całej czwórki najbardziej lubię tę postać, więc dzięki wielkie. Mimo wszystko uważam się za odrobinę wyższego (wzrostem).

(23-01-2014, 02:58)Doktor Wiosna napisał(a): [ -> ]DLC takie jak dodatkowe bronie do Battlefielda, czy ciuchy dla magów w Magicka, nie są czymś, z czym należy walczyć. Powtórzę się: wolny rynek, nie chcesz - nie kupuj. "Podstawowe" (nierozszerzone?) wersje gier są całkowicie grywalne, DLC tylko dodatkowo wzbogacają zabawę dla fanów. Czy takie płatne rozszerzonka mają jakikolwiek zły wpływ na branżę lub zadowolenie graczy?

(21-01-2014, 18:19)van Radwan napisał(a): [ -> ]Owszem, mamy wolny rynek i jeśli zrobię grę, mogę zażyczyć sobie za jej posiadanie pierdyliarda kubańskich pesos. Czym to się jednak będzie różniło od zwyczajnego splunięcia w twarz konsumentom? W większości działów sprzedaży obowiązuje zasada "nasz klient, nasz pan". Poprzez testowanie rynku, o którym napisałem w powyższym tekście, marketingowcy sprawdzają jak mocno mogą nagiąć tę zasadę na swoją korzyść. Dlatego co chwile rzucałem stwierdzenia typu: "nie jestem w stanie zrozumieć", ponieważ zgadzanie się na moczenie naszych twarzy śliną wydawców jest moim zdaniem mocnym zaniechaniem wyżej przytoczonej reguły.
+
(22-01-2014, 01:25)van Radwan napisał(a): [ -> ]Podoba Ci się? Płać. Na zdrowie i miłej zabawy. Nie mniej jednak nijak ma się to do wydźwięku moich smutów.

Tego typu DLC "wzbogacają" to, co powinno być wzbogacone w momencie zakupu nośnika/ściągnięciu gry ze sklepu na dysk. A "urozmaicenie" to główne, jeśli nie jedyne zadanie kontentu w grze. Niezależnie, czy wyciętego, czy nie. Nie dziwota więc, że zakup takich składników spełnia swoje pierwotne założenie PC Has No Game

(23-01-2014, 02:58)Doktor Wiosna napisał(a): [ -> ]Jeżeli coś już jest problemem, to jest to wspomniane już kilkakrotnie obcinanie zakończeń gier i wydawanie ich jako DLC, oraz blokowanie dostępu do treści zawartych na płycie z grą (na uboczu dodam, że mogłeś o tym napisać w swoim felietonie...).

(21-01-2014, 00:23)van Radwan napisał(a): [ -> ]Nie będę wspominał tutaj o konkretnych przykładach tworzenia pełnoprawnych tytułów, by na końcu poblokować niektóre ich części składowe, po czym wszystko, na jednym nośniku, rzucić do ogólnoświatowego obiegu. Nie. Jeśli to wy jesteście tym jednym procentem zagrywającym się na Pegasusie i nie macie pojęcia o co chodzi, zapraszam do kopalni wiedzy wujka G.



(23-01-2014, 02:58)Doktor Wiosna napisał(a): [ -> ]Choć z drugiej strony... jeżeli przyjemnie spędziłem przy grze kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt(?) godzin, jeżeli chciało mi się dotrzeć do momentu przedwczesnego zakończenia produkcji, czy nie mógłbym wysupłać z kieszeni jeszcze kilka złotych, by poznać definitywny finał fabuły i przy okazji wesprzeć twórców, dać im swojego rodzaju napiwek? A może tylko ulegam propagandzie wielkich koncernów i zaczynam myśleć tak, jak chcą?

Jeżeli jakakolwiek z opcji, to ta druga, choć też nie do końca. To już Twoja decyzja, co robisz ze swoimi pieniędzmi. Mam jednak nadzieję, że masz świadomość, iż "przedwczesne zakończenie produkcji" przez twórcę jest niczym więcej, niż kopnięciem Cię w dupę w ramach wdzięczności za zakup ich gry. Według mnie wsparłeś ekipę tworzącą grę w momencie, w którym nabyłeś ich twór i zgodnie z prawem równej wymiany, powinieneś dostać kompletny produkt. No ale mogę się w końcu mylić - może jestem po prostu głupi PC Has No Game

I między innymi przez powyższy cytat naszła mnie refleksja, że "świat graczy zgłupiał."



Pozdrowionka.
Ja tam osobiście się wkurzyłem jak w Risenie 2 chamsko było widać powycinane fragmenty gry. I za taką jedna wyspę, którą kurde widzę na mapie, i przejście jej zajmie mi może z godzinę, bo mało się na niej robi, mam zapłacić 40 złotych? Już wolałem stare DLC pokroju pełnoprawnych dodatków, jak np. Noc Kruka, czyli dodatek do Gothica II, który nie tylko rozbudowywał historię dodając kilka godzin rozrywki, to jeszcze usprawniał grę, utrudniając ją i dodając nowe możliwości. The Last Remnant, mimo, że było crapem, zawierało kilka darmowych DLC, dzięki którym dostawało się np. nowy Dungeon, bądź funkcjonalność z wersji PC.

Dlatego ja prawie wcale nie kupuje DLC, a jak już to robię, to najczęściej w ramach osobnych płyt.
Hah, pamiętam jak do obliviona na Xbox live był (moze nadal jest) dodatek ze zbrojami dla koni (tylko) za niebotyczna cenę. Oczywiście wśród gier można wyróżnić twórców którzy robią "dobre DLC" jak rockstar i "złe DLC" jak thq, czy ea
Kupowanie tylko po to aby przez 2h pograć dłużej jest bez sensu gdyż za tą samą cenę możemy kupić osobną produkcje jak naprzykład Assasins creed liberation HD, oczywiście możemy powiedzieć że to jest rozserzenie do czarnej flagi ale wprowadza wiele nowych usprawnień i osobnego bohatera.
Kontynułując możemy się kłócić czy osobna historia na bazie gry jest dlcekiem czy nie, Liberation dodaje nową fabułe a dodatki jak na przykład Skyrim Heartfire dodają dodatkową zabawe z tym samym.