Forum Dyskusyjne arhn.eu -- Kiedyś mieliśmy tu recki grema™

Pełna wersja: Morderca – Fanatyk
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Morderca – Fanatyk
1.Fabuła gry.
Czasy: Rok 2056
Miejsce: Ostatnia znana ludzka osada "Hope"

W roku 2050 wybuchła III Wojna Światowa. Atomowe mocarstwa użyły całego swojego uzbrojenia przeciwko sobie. Skutek ich działań był opłakany dla naszej planety... Ziemia zamieniła się w pustkowie, ludzka populacja została zdziesiątkowana już w pierwszych miesiącach wojny. Kolejne miesiące przyniosły jedynie chorobę popromienną i wymarcie większości flory i fauny. Jedynym ratunkiem były najgłębsze jaskinie, w których skryła garstka ocalałych.
Ich życie w jaskini nie było kolorowe, skryci w mroku, żywiący się grzybami i liżący wilgotne ściany by zaspokoić pragnienie, byli na skraju szaleństwa. Jednak po 5 latach od zakończenia wojny byli gotowi by wyjść ze swoich kryjówek i z sercami pełnymi nadziei wziąć udział w odrodzeniu świata. Jednak części z nich pasował aktualna kolej rzeczy... Ekoterroryści, w których umysłach ludzkość była tylko zarazą na pięknie matki Ziemi, postanowili dokończyć dzieła wielkiej wojny...

Osada "Hope" jest ostatnią znaną ludzką osadą, która nie została jeszcze wyczyszczona przez fanatyków idei ziemskiej czystości. Ostatnie ludzkie jednostki postanowiły walczyć o siebie... Czy wola życia człowieka i tym razem zwycięży?


UWAGA!
Każdy z graczy może w swoich postach dopisywać własne historie dotyczące miasta, fabuły czy też swojej postaci.
2.Cel gry.
Mieszkańcy:
Zabicie fanatyków. W wyniku głosowania lub za pomocą umiejętności specjalnych.
Fanatyk:
Zabicie tylu mieszkańców by głosowanie było niemożliwe.
- Liczba mieszkańców równa liczbie fanatyków+zaślepionych
- Poniżej 5 graczy wystarczy jeden fanatyk + 4 mieszkańców
Zaślepiony:
Wsparcie fanatyków w ich dziele.
3. Zasady gry
- Podawanie publicznie informacji o roli którą się odgrywa jest zabronione(kara -> ostrzeżenie/ban),
- Martwi nie mogą pisać postów(kara -> ostrzeżenie/ban),
- Łamanie zasad określonych w roli gracza jest zabronione(kara -> ostrzeżenie/ban),
- Wykonywanie akcji przez graczy z rolami odbywa się za pomocą PW do mistrza gry,
- Posty graczy mogą dotyczyć jedynie aktualnej rozgrywki,
- Mistrz gry za pomocą adnotacji może w postach przekazywać informacje służące usprawnieniu przebiegu gry(uwagi, komentarze, upomnienia),
- Osoby nieaktywne/starające się zepsuć zabawę będą mordowane(w grze) i/lub karane ostrzeżeniem/banem,
- Psucie klimatu gry poprzez wymyślanie jakiś pistoletów, mieczy świetlnych lub innych całkiem niepotrzebnych i niepasujących rzeczy będą mordowane i/lub karane ostrzeżeniem/banem,
- Mistrz gry decyduje o wszystkich sprawach nie ujętych w niniejszym regulaminie,
- Podczas trwania gry możliwe są zmiany w zasadach jej przebiegu(zezwolenie na jakąś zabronioną akcję itp),
- Obowiązują ogólne zasady Forum Arhn.eu.
4. Przebieg gry
Gra podzielona jest na dwie fazy, a kilku graczy ma przydzielone role specjalne!
a) Faza dnia
- Faza rozpoczyna się między godziną 6:00* a 12:00* czasu polskiego, a kończy się wraz z ogłoszeniem nocy,
- Początek/koniec fazy ogłaszany jest przez mistrza gry,
- W tej fazie mieszkańcy mogą porozumiewać się ze sobą,
- Podczas rozmów gracze mogą rzucać podejrzenia, snuć domysły - które ograniczone są jedynie waszą wyobraźnią i realiami w których odbywa się zabawa,
- Na końcu tej fazy jedna z osób ginie jako domniemany morderca,
- Domniemany morderca wybierany jest za pomocą głosowania
• Głosowanie odbywa się w temacie, obok innych rozmów,
• Każdy głos MUSI być poparty argumentami (mogą być wymyślone),
• Nick gracza na którego głosujemy zapisujemy kolorem czerwonym
• Jeśli chcemy zmienić głos, zapisujemy tą informację kolorem niebieskim
• Jeśli chcemy zrezygnować z oskarżania kogokolwiek, zapisujemy tę informację kolorem zielonym
• Możliwe jest wstrzymanie się od głosu, należy to zapisać kolorem zielonym
• Podczas remisu w głosach mistrz gry może zarządzić przedłużenie fazy dnia lub odstąpić od zabicia gracza
b) Faza nocy
- Faza rozpoczyna się między godziną 20:00* a 24:00* czasu polskiego, a kończy się wraz z ogłoszeniem dnia,
- Początek/koniec fazy ogłaszany jest przez mistrza gry,
- W tej fazie mieszkańcy NIE mogą porozumiewać się ze sobą,
- Wszyscy gracze posiadający role w tej fazie wysyłają PW do mistrza gry z informacją o wykonywanej akcji,
- Po końcu tej fazy(rozpoczęciu fazy dnia) morderca może zabić któregoś z graczy.
*-czasy mogą się zmieniać, jestem zarobiony
c) Role
ZDRADZENIE swojej roli innym graczom będzie karane. O rolach informować będzie mistrz gry po śmierci danego gracza.

ZDRADZENIE bezpośrednio informacji uzyskanych po wykonaniu akcji będzie karane. Takie informacje można jedynie przekazywać pośrednio poprzez domysły/spekulacje/oskarżenia - tak jak to robią inni gracze.

Role zostaną rozdzielone przez mistrza gry przed rozpoczęciem gry, a po zakończeniu zapisów.


Akcje specjalne wykonywane są za pomocą PW do mistrza gry!
- Fanatyk:
  • Podczas każdej fazy nocy może wybrać jednego gracza, którego zabije (przy większej liczbie fanatyków wybierają na zmianę)
  • Nie zna tożsamości zaślepionych
  • Wszyscy fanatycy znają swoje role
- Zaślepiony:
  • Podczas każdej fazy nocy może wybrać jednego gracza. Jeżeli fanatyk tej nocy wybrał tę samą osobę to zostaje ona zaślepiona. Możliwe dopóki liczba fanatyków i zaślepionych jest mniejsza od 1/3 liczby żywych graczy (przy większej liczbie zaślepionych wybierają na zmianę)
  • Zwolennik filozofii ekoterrorystów
  • Wie kim są fanatycy i inni zaślepieni, dyskretnie wspomaga ich akcje
  • Jeżeli wszyscy fanatycy zostaną zabici to zajmuje ich miejsce
- Wieszcz - podczas każdej fazy nocy może sprawdzić czy dany gracz nie jest fanatykiem
- Ochroniarz - podczas każdej fazy nocy może dać ochronę jednej osoby przed fanatykiem. Nie może użyć umiejętności na sobie.
- Kochanek - może spędzić upojną noc z jednym z graczy zapewniając temu graczowi alibi. Nie będzie można na niego głosować podczas fazy dnia. Nie może użyć umiejętności na sobie.
- Złodziej tożsamości - podczas każdej fazy nocy może wskazać gracza. Jeżeli wybrana osoba posiada rolę inną niż mieszkaniec to złodziej tożsamości ją otrzymuje. Po zmianie roli dalsze zmiany są niemożliwe.
- Mściciel - jeżeli zostanie zabity w wyniku głosowania, może zabić wybranego gracza
- Mieszkaniec - cała reszta

5. Lista graczy.
1. AzjatyckiKondor - Mieszkaniec
2. yamny - Kochanek - Zabity w wyniku głosowania
3. pojler - Mieszkaniec - samobójstwo
4. Piro - Mściciel - Zabity w wyniku głosowania
5. KDMentos (zamiast Wielkimati)
6. Ymir (zamiast Chmurowaty)
7. Lecter - Zaślepiony/Fanatyk
8. blebu - Mieszkaniec - Zabity przez fanatyka
9. Micvhu - Mieszkaniec
10. SzamanPL - Ochroniarz - Zabity przez fanatyka
11. Kacpei - Mieszkaniec
12. Kropcia - Fanatyk - Zabita przez mściciela
13. facepalm - Mieszkaniec - Zabity przez fanatyka
14. Ozzy - Wieszcz - Zabity w wyniku głosowania
15. BigRedChick - Mieszkaniec - Zabity przez fanatyka
16. Sate - Mieszkaniec - Zabity przez fanatyka
17. Wojtex28 - Mieszkaniec
18. Wojt - Fanatyk - Zabity w wyniku głosowania
19. Sora - Mieszkaniec - Zabity przez fanatyka
20. PanDorian - Mieszkaniec - Samobójstwo
21. farmaceuta - Złodziej tożsamości / Ochroniarz

Na początek link do pierwszej edycji mordercy, aby ktoś nowy mógł dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi:
http://arhn.eu/forum/Temat-GRA-Morderca-...a-mordercy
Polecam też lekturę FAQ: http://arhn.eu/forum/Temat-FaKjU-Jak-gra...derc%C4%99

Jak pisać kolorami

Wpisanie
Kod:
[color=red]czerwony[/color]
[color=blue]niebieski[/color]
[color=green]zielony[/color]
[i]kursywa[/i]

Da efekt
czerwony
niebieski
zielony
kursywa

Prosiłbym też o trzymanie się konwencji zaproponowanej w FAQ:
Cytat:9. Czy mogę tylko pisać to co wypowiada moja postać?
Nie! Możesz pisać to co myśli, to co robi, możesz opisywać jej przeszłość. Przyjęło się, że myśli zapisujemy kursywą, a akcje wpisujemy między gwiazdki.
Byłem bardzo zamyślony
*Zbiegłem szybko ze schodów*

Jeśli macie jakieś uwagi - piszcie, możliwe, że przed startem gry jeszcze coś zmienimy!

Zaczynamy grę. Jako, że startujemy troszkę wcześniej to pierwszy dzień zakończony dopiero jutro(w poniedziałek).
Kto ma rolę - dostał PW. Wszyscy pozostali są mieszkańcami.
W grze jest dwóch fanatyków!


Nastał kolejny dzień w osadzie "Hope". Już sam wschód słońca przyniósł wiele wątpliwości... Oczom ostatnich ludzi ukazał się zakrwawiony piasek wokół ich schronienia. Pomiędzy kałużami krwi można było zauważyć poćwiartowane kawałki ciał, z których wystawały drobne listki i kapelusze grzybów rosnących w jaskini. Wiedzieli, że mogą to być ostatnie chwile ich życia... dlatego też nie myśląc za wiele postanowili podjąć radykalne kroki. Skazani na swoje pierwotne instynkty postanowili zabić nim staną się nawozem...
Kolejny dzień... Ekoterroryści nie dają nam spokoju. Jeszcze te morderstwo... Jakbyśmy już nie mieli trudnych warunków do życia. Ale od początku. Jak co rano, wstałem z "łóżka" i rozprostowałem kości.
Wyszedłem z jaskini i zobaczyłem grupkę ludzi stojącą na środku wioski. Podszedłem do nich. To co zobaczyłem bardzo mnie przeraziło. Zakrwawiony piasek, szczątki mięsa i kości. Kto to do cholery zrobił?! . Teraz nikogo nie podejrzewam.
Jestem weteranem wojennym, który służył jako szpieg w szeregach wroga, dopóty, dopóki nie straciłem ręki przez silny wybuch. Starałem się żyć spokojnie, jednak, koszmary po wojnie towarzyszą mi co noc, zakrwawiony piach wzbudził we mnie taki strach że z męskości został mi tylko wygląd, straciłem przez to także zaufanie do bliźnich. Stojąc w grupie osób na środku wioski, zauważyłem iż każdy jest przerażony, przez to nikogo nie mogę podejrzewać Pozostaje mi tylko czekać i obserwować- pomyślałem.
No nie, nie, nie nie. Wielki kruk sięga po ofiary. Miał tego nie robić, mówiłem im, mówiłem, nie słuchali!
Młody, przestraszony chłopak siedział w rogu jaskini i wzdrygał się nieco co jakiś czas, jakby był przestraszony. Obserwował wszystko co działo się teraz na zewnątrz.
- T-to kruk. M-m-mówił mi, że to zrobi, n-n-n-nie słuchaliście, teraz jest ze-ze-zezłoszczony.
Mówił jakby bardziej do siebie, pod nosem, jąkając się co chwila. Nawet tak naprawdę nie wiedział czym jest ten domniemany "kruk", tak przedstawiła mu się sylwetka w jego śnie i tyle mu wystarczyło, by w jego małym niewinnym umyśle zapanował terror.
yamny wyszedł ze swojej nory i zaczął patrolować okolicę. Huh, kolejny cichy dzień... Aż zbyt cichy... Za długo nie słyszeliśmy niczego o fanatykach, boję się, że niedługo nastąpi burza, która zmyje osadę - powiedział do siebie odosobieniec, który był znany ze swoich dziennych przechadzek po Hope.
Po kilku minutach stanął przy Chmurowatym, który mamrotał chaotycznie. W końcu yamny zaczepił spanikowanego chłopaka - Widziałeś kruka we śnie? To chyba ładny widok, mimo symboliki tego ptaka... - próbował uspokoić młodzika.
Spoglądał tylko na nieznajomego jednym okiem, cały czas się trzęsąc i mamrocząc coś raz za razem, łapiąc przy tym głębsze wdechy by jednak nie zapomnieć o oddychaniu, w końcu zwrócił się ku yamnemu
- K-k-kruk jest zły, ch-ch-chyba, nie wiem, chce nas za-za-zabić za to, że nie s-s-składamy mu ofiar.
Ciągle się jąkał, chociaż wyraz przerażenia powoli znikał z jego twarzy.
*W ten piękny i słoneczny dzień, gdzie krew na piasku odbija się na rdzawy kolor wyszłam ze swojej jaskini. Dziwnie roześmiana udałam się w stronę grupki ludzi zgromadzonych na placu. Zobaczyłam makabryczną scenę, ale jakoś nie wpłynęło to na mój nastrój. Odwróciłam się, by wrócić do swoich zajęć nucąc pod nosem znaną każdemu piosenkę Fanatycy na ulicy, fanatycy na ulicy lalalalalala.... A potem zaczęłam wyrabiać swoje ozdóbki, obserwując zachowania ludzi.
Przed wojną byłem osobistym ochroniarzem, typowym byczkiem(choć, w odróżnieniu od większości współpracowników byłem całkiem inteligenty, miałem nawet tytuł lekarza, po prostu ta praca była lepiej płatna i ciekawsza) właściciela klubu nocnego, dzięki czemu częstym dodatkiem do mojej pensji były różnego rodzaju ciekawe substancje...
Właśnie przebywałem w pobliżu aktualnego Hope, w czasie podróży służbowej szefa, gdy rozpoczęła się wojna. Chciał uciec pierwszym samolotem na biegun, odmówiłem dołączenia do niego, a sam zacząłem przygotowywać zapasy i szukać schronienia. Moja jaskinia była nie do końca szczelna(a moje miejsce było przy jednej z dziur), przez co promieniowanie oddziaływało na mój umysł, bolał mnie też brak narkotyków. Obie te rzeczy sprawiły że nie jestem już całkiem zdrowy psychicznie, ale przynajmniej zachowałem siłę fizyczną(mam nawet wrażenie że na skutek promieniowania zaczęły się pozytywne zmiany w moich mięśniach, jestem teraz niemal nadludzko silny)

Jak co dzień wyszedłem jako pierwszy z jaskini, by... poszczać na kamienie, ale to nie są zwykłe kamienie, to błyszczące, zielone kamienie, które pod wpływem płynów świecą na kolorowo! Wyszedłem zrobić to rano, bo gdy robię to podczas dnia pozostali ludzie dziwnie się na mnie patrzą...(i starają zagonić do pracy, ale mniejsza z tym) podczas oddawania się tej przyjemności nagle oberwałem w głowę. Na szczęście spanikowałem i zacząłem czołgać się w kierunku najbliższej, innej niż nasza jaskini(a raczej jamy w ziemi(która swoją drogą jest też moim domem, kiedy nie mam ochoty integrować się z resztą społeczności)) przesiedziałem parę godzin, rano zauważyłem yamnego, w szoku przyglądającemu się masakrze.

-Gdybym nie uciekł, byłbym jednym z nich
*Wcisnąłem yamnemu garść kapsli po piwie, o których przeczytałem gdzieś że w razie apokalipsy będą walutą*
Po czym oddaliłem się opowiedzieć o dzisiejszych wydarzeniach mojemu jedynemu naprawdę bliskiemu przyjacielowi.
-Filusiu, gdzie jesteś?!
Przeszukiwałem płaszcz, jedyną pamiątkę po dawnych czasach, nadal w niezłym stanie, bo wykonany z najlepszych dostepnych materiałów. Za jego cenę nawet w taki stanie możnaby karmić kilka rodzin przez rok.
W końcu znalazłem czaszkę kota, której opowiedziałem dzisiejsze zdarzenia.
Byłem złym człowiekiem... ale tylko wykonywałem rozkazy... w głębi duszy chciałem tylko pomóc mojemu kraju,... nie. Chciałem po prostu zapewnić bezpieczeństwo najbliższym. Byłem żołnierzem, który jako jeden z nielicznych przeżył ten Armagedon. Cierpienie ludzi, których przez rozkaz musiałem zabić, cały czas jest wyryte w moim umyśle, zżyłem się z nim, więc dzisiejsza masakryczna zbrodnia była dla mnie niczym strasznym, w końcu widziałem gorsze rzeczy. Jednak muszę chronić tę wioskę, moich bliskich nie udało mi się uchronić. Ale jednak ludzi z wioski... ich traktuje jak rodzinę. Porozmawiam z Ozzym, on mnie najlepiej zrozumie.
*rozmawia z Ozzym*

-Witam kaprala - Mówi Ozzy
-Ozzy, proszę cię. Mówiłem żebyś tak na mnie nie mówił. Chciałbym z tobą porozmawiać o tej masakrycznej zbrodni.
-Nie przypominaj mi o niej, nadal nie daje mi spokoju.
-Wiem, jednak musimy coś z tym zrobić. Boje się że to nie pierwsza zbrodnia jaka wydarzy się w Hope, musimy coś z tym zrobić, nie możemy zostawić tak tej wioski. Tylko oni nas przyjęli po wojnie. Musimy się im odwdzięczyć. Ozzy, wiesz cokolwiek?
-Nie wiem nic...
Przed wybuchem wojny byłem księciem małego regionu na północy Austrii. Moja rodzina zginęła kiedy to wszystko się zaczęło. Jeden ze służących uratował mnie i siebie. W sumie to nie byłem jak moi bracia, zawsze byłem ciekawy świata. Uczyłem się rolnictwa, pomagałem w warsztacie, nawet nauczyłem się rzeźbić w drewnie czy kamieniu. Jedynie kilka osób wie kim naprawdę jestem. Chcę zapomnieć o przeszłości. Teraz znowu się to powtarza. Śmierć przyszła zebrać swoje żniwa, ponownie. Jak by jej jeszcze było mało.

Podszedłem do grupki ludzi, wszyscy byli przerażeni. Cholerni ekoterroryści. Jak by mało krwi zostało już przelane... No cóż, nie jestem tutaj żeby osądzać, więc nikogo nie będę osądzał. Poczekam, posłucham, zdecyduję.

*Kieruje się w stronę jaskini*
Idę rzeźbić, to mnie uspokoi
*Szedłem w stronę Hope z przerzuconym przez prawe ramię Kolcobykiem. Już z odległości kilometra widziałem, że coś się dzieje.*

W końcu to pustkowie, nic dziwnego, że coś tam widzę. Racja, racja. Ciężki ten byczek.. I czemu wyłażą tylko w nocy? Bo się boją, bo się boją. Ale czego się boją? Nas, nas. Przecież są wielkie i silne, mają te cholerne kolce. My też, my też. Gdybym tylko był wyższy. Sama siła to mało. Ale wystarcza, ale wystarcza. No wystarcza.. Na razie. A co będzie jeśli Kolcobyki się skończą, albo przybędzie nas w osadzie? Co jeśli zaczniemy się rozmarzać i braknie Kolcobyków? ZGINIEMY, ZGINIEMY!

- MILCZ CHOLERO!!

*Wrzasnąłem na całe gardło. Z tej odległości mnie nie usłyszą.*

Nie usłyszą nas, nie usłyszą. Dlaczego mnie męczysz? Dlaczego nie mogę być wreszcie sam. Jesteśmy sami, jesteśmy. Ale JA chcę być sam, nie chcę ciebie. Sami wśród ludzi, sami wśród ludzi. Miałem nadzieję, że inni cię zagłuszą, że mnie zostawisz gdy będę wśród innych.. Mógłbym być wtedy wreszcie sam. Jesteśmy sami, jesteśmy.

*Postarałem się nie zwracać na niego uwagi i wytężyłem nieco wzrok.*

Jakieś zbiegowisko w Hope. Ciekawe co się stało.. Mam nadzieję, że coś co go zagłuszy. Co mi przyszło na stare lata. Wojna, śmierć, skarlenie, ból, obcy wokoło, te zielone plamy i.. on. Dlaczego mnie spotkało!? Byłem zwykłym stolarzem, miałem spory zakład, dobrze prosperował. Potem przyszła wojna, a ze względu, że dość silny był ze mnie facet to z całej okolicy jako pierwszego wcielono mnie do tej przeklętej armii. Co mnie obchodziły te konflikty na najwyższych szczeblach..? Ja chciałem tylko spokojnie żyć i spokojnie umrzeć. Z całej jednostki jako jedyny przeżyłem wybuch. Był całkiem blisko. Nie wiedziałem jak długo leżałem próbując zwijać się z ból, ale nie mogłem ani myśleć, ani zwijać się z bólu. Ból był tak ogromny, że nie pozwalał mi nawet otworzyć oczu. Wiedziałem jedynie, że czas mijał - czasem padał zimny, kojący deszcz, czasem niemiłosiernie paliło słońce, czasem nie działo się nic. Gdy wreszcie mogłem otworzyć oczy zobaczyłem krwisto czerwone niebo. Cały czas czułem piekielny dotyk słońca na skórze. Spróbowałem wstać i po wielu próbach udało mi się, ale naraz się zachwiałem. Wszystko było jakby większe. Nigdy nie byłem zbyt wysoki, ale niskim bym się nie nazwał. Popatrzyłem na ręce, nogi, tors. Skarlałem. Nie wiedziałem jak i dlaczego, ale skarlałem. Zobaczyłem też spore, zielone plamy na skórze. Gdy dotknąłem jednej z nich całe me ciało przeszył ból, który mogłem porównać jedynie z tym, który towarzyszył mi ten cały czas po wybuchu. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wiedziałem jedynie, że muszę gdzieś iść, zrobić coś ze sobą. Nie po to zniosłem tyle bólu by teraz zagłodzić się czy dać się zeżreć.. czemuś co teraz chodzi po tej spalonej skorupie. Gdy tylko ruszyłem w drogę, poczułem, że jednak nie jestem sam. Był ze mną on.. Ale nie wiedziałem czy chcę jego towarzystwa. Po kilku dniach wędrówki znalazłem jaskinię. Niebywale zaskoczył mnie widok wychodzących z niej ludzi. Ich ruchy były powolne, niepewne, rozglądali się wokoło jak dzieci, które po raz pierwszy wyszły na świat. Poczułem nadzieję, że jednak nie wszystko zniszczono, że ktoś pozostał, że będę miał miejsce dla siebie. Miałem też nadzieję, że on odejdzie. Razem, razem.

- POWIEDZIAŁEM MILCZ!

*Powtórnie wrzasnąłem. Nadal byłem spory kawałek od Hope.*

Wspomnienia.. On nie odszedł, ale ci ludzie trochę do zagłuszają. Niestety to nie wystarcza. Ciekawym było, że od mojego przebudzenia nie czułem głodu. Nie wiedziałem czemu tak jest, ale w jakiś sposób mnie to uspokajało. Widziałem jednak, że ludzie z którymi teraz żyłem nie radzili sobie i wnet by pomarli z głodu. Chciałem im pomóc i zacząłem polować. Mały, silny, poznaczony plamami starzec starał się wyżywić całą osadę. Głupota czy chore poczucie obowiązku - tego nie wiedziałem, ale chciałem to robić.

*Wreszcie dotarłem do osady i wszedłem między ludzi. Zobaczyłem wielkie poruszenie.*

- Co tu się..

*Słowa zamarły mi w gardle.*

Krew.. Pełno krwi.. W Hope.
Przed wojną byłem zatrudniony w pewnej dużej firmie tworzącej jedne z najlepszych gier komputerowych. Zarobki były świetne, roboty mało - praca marzeń. Niestety, pewnego dnia rozpętało się to piekło. Do teraz pamiętam ludzi umierających na chorobę popromienną.

Dzisiaj jestem praktycznie bezużyteczny. Jedyne co potrafiłem robić to pisać dobre programy, grać w gry (ogólnie wszystko sprowadzało się do użycia nowoczesnych technologii). Niestety po wybuchach nuklearnych wszystko zostało zniszczone. Teraz muszę jakoś sobie radzić. Na co dzień zajmuję się zbieraniem grzybów.


Dzisiaj rano, wychodząc ze swojej jaskini w celu wypróżnienia się, natrafiłem na grupkę ludzi. Wszyscy stali wokół resztek ciał. Byli zdruzgotani tym co się stało. Pomyślałem, że czas stąd uciekać - widać, że ekoterroryści zaczęli "czyścić" ten świat. Niestety, nie było dokąd.

*Podszedłem do Wojtexa i spytałem się: *
-Wojtex, co tu się dzieje ?
Nie otrzymałem odpowiedzi. Wszyscy byli wstrząśnięci tą sytuacją. Prawie nikt nic nie mówił. W tle słyszałem rozmowę Pojlera i Ozzy'iego.
*Nagle poczułem niesamowitą potrzebę skorzystania z "jaskini odpoczynku" - to zupa grzybowa upominała się o wyjście na zewnątrz.*
*Przechadzałem się po mieście bez szczególnego celu, widziałem dookoła pełno ludzi*

Przed wybuchem byłem tym szczęściarzem, który jako jeden z nielicznych został zgarnięty do swego rodzaju "Prywatnych Armii", a raczej oddziałów pilnujących obleśnych bogaczy wtedy zwanych VIP'ami. Nawet podczas wojny moje życie wyglądało dosyć normalnie, zamożni ludzie posiadali swoje własne bardzo dobrze zaopatrzone schrony, a do tego nas potrzebowali, więc egzystowaliśmy w sielance. Niestety jeden felerny dzień zniszczył wszystko, gdyż arsenał jakim dysponowaliśmy był potrzebny terrorystom, a Ci chcieli go zdobyć wszelkim kosztem. Nasza "forteca" nawet się nie broniła, była zaprojektowana beznadziejnie, dosłownie poddaliśmy się bez walki. Ja jednak przeżyłem, postrzelony, bez świadomości, leżący między trupami. I tak trafiłem do "Hope". Terroryści chcąc chociaż trochę uprzątnąć nowo zdobytą posiadłość postanowili wywieźć ciała na pustkowie, gdzie się ocknąłem. Tak rzekomo ktoś mnie znalazł i chciało mu się mnie uratować. Oto cała historia

*Idąc spokojnie zauważam pojlera rozmawiającego z Ozzym, postanowiłem usiąść nieopodal by podsłuchać ich rozmowę*

Dzisiaj w mieście rzeczywiście ktoś został zamordowany, a oni rozmawiają o zbrodni? Że co? I dlaczego tak się z tym kryją, mówią dosłownie szeptem... to nie wygląda dobrze, lepiej będę się trzymał z dala od tych typów

*I w tym momencie spontanicznie spojrzeliśmy na siebie i natychmiastowo obruszając się odwróciliśmy wzrok*

Lepiej pójdę poszukać czegoś do jedzenia, bo jeszcze spotka mnie jakieś nieszczęście...
Zauważyłem, że sporo osób zjawiło się przed schronieniami i obserwowali to wydarzenie, przełykając ślinę i opanowując ostatecznie emocje powoli wstałem, mimo że młode, wychudzone i spieczone chorobą popromienną ciało ledwo wykonywało rozkazy, wziąłem więc prowizoryczną laskę wytworzoną z grubszego patyka i wyszedłem na zewnątrz powoli, podpierając się na kawałku drewna.
- Nowe ciała, nowe ofiary. Ale to jeszcze nie koniec, nie, na pewno nie. Czuję to w moich przeżartych k-kościach, coś złego znowu się stanie.
Podobno Hope było naszym ostatnim bastionem, skoro nawet tu nie jest bezpiecznie, to ten świat nie ma przyszłości. Nic nas już nie odróżnia od padliny poza tym, że potrafimy się poruszać, prawie
Mimowolnie spojrzałem na swoje podparcie a później na dłoń, która powoli przechodziła w stadium podobne do gnicia.
*Wychylam się zza skały i obserwuję zgromadzonych ludzi*

Przed wojną byłem sławnym gitarzystą, moje życie opływało luksusem. Drogie auta, najdroższe alkohole, fanki które dla chwili ze mną były gotowe zrobić wszystko, te rzeczy były na porządku dziennym. Nagle wszystko się zmieniło. Byłem tak zwanym Vipem, teraz jestem nikim. W Hope znalazłem się dzięki pojlerowi, którego kiedyś spotkałem przypadkiem. Wydawał sie być osoba godna zaufania, opiekuńczą, więc postanowiłem za nim podążyć, ale juz nie jestem tym samym blebu co kiedyś. Przez wojnę całkowicie straciłem pewność siebie, zamknąłem się w sobie, całe dnie spędzałem sam za ta skałą unikając kontaktu z innymi. Nawet tej nocy... siedziałem w tym samym miejscu, wszystko słyszałem, ale brakowało mi odwagi aby wychylić się zza skały i zobaczyć, co tam sie dzieję.... teraz nie mam odwagi by spojrzeć innym w oczy. Może gdybym zareagował to dzisiejszy ranek wyglądał by inaczej...

*W tym momencie spojrzał na mnie Sate idący w stronę swojej jaskini, szybko sie schowałem znów za skałę unikając kontaktu*
nikogo nie podejrzewam
Przed wojną pracowałem w wywiadzie, zajmowałem się akurat sprawą pewnej mafii, a dokładniej ich siatką wpływów z hazardu. W trakcie wojennej paniki straciłem praktycznie całą rodzinę poza roczną córką, to właśnie wtedy uratował mnie Sate i pomógł dotrzeć tutaj.

Po wyjściu z korytarza głównej jaskini, zauważyłem zbiorowisko. Córka od razu pobiegła do Kropci, aby przyglądać się jej pracy. Ja w tym czasie wpadłem na Sate.
-Wnioskując po twojej minie, wiesz tyle samo co ja.
-Taa, co powinniśmy zrobić? - Spytał się mnie.
-Ja bym zaczął od dowiedzenia się kim jest ten nieszczęśnik, bądź nieszczęśnicy, których poćwiartowano. - Przykucam nad zwłokami - Na moje oko to nie była robota jednej osoby, mój znajomy miał kiedyś z czymś podobnym do czynienia, potem połowa z nas zajmowała się tą sprawą. Jedna osoba nie zrobiła by takiego bałaganu, byłaby bardziej dokładna.
-No to zajmijmy się identyfikacją - Odparł Sate.
Zauważyłem, że ludzie zaczęli podsłuchiwać, o czym rozmawiamy.
-Ej wy, czy ktokolwiek z was może zidentyfikować zwłoki? - Zwróciłem się do tłumu gapiów.
Uklęknąłem przy nieszczęśniku, pobrałem na palec odrobinę krwi i potarłem palce, zastanowiłem się chwile i uśmiechnąłem się .
-A co za to będę miał?
Farmaceuta ku mojemu szczęściu wyciągnął bardzo suchy, nadpalony kawałek pewnej rośliny zawinietętej w papier. Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
-To Mentos, nie poznaliśmy, bo miał iść na polowanie dzisiaj z Sorą.
Farmaceuta rzucił szybko w moją stronę zawiniątko i podbiegł do Sory a następnie skoczył mu do gardła. Gdy udało się go odciągnąć Sora dał radę wytłumaczyć że nie mógł go znaleźć, więc poszedł sam.
Po chwili Chmurowaty zapytał jak poznałem ofiarę.
-Pamietasz jak wyglądał Mentos?
-...
-To kawałek jego tatuażu
Wskazałem na jedyny malutki kawałek skóry przy mięsie, a potem poszedłem oddać się przyjemności.
To jednak mentos stał się ofiarą żniwiarza... Szkoda chłopa, dobry kumpel z niego był™.
Dziwi mnie tylko jedno. Przecież mentos nie pokazywał tatuażu innym. Wiedziały o nim może 3-4 osoby, ale żeby facepalm o nim wiedział, dziwne...
Czarek wyjrzał z jaskini jak zwykle później, by nie spiec się za bardzo na słońcu.
Przed wojną był szanowanym naukowcem, wiedział co się święci na długo przed wojną, zgromadził zapasy w schronie i dzięki temu przetrwał bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Zużycie większości zapasów i obecność ekoterrorystów w jego poprzednim mieście zmusiła go do przeniesienia się do Hope. Mieszkał teraz w grocie.
Jako jeden z niewielu osadników znał się na wielu rzeczach i nie został napromieniowany, dlatego zajmuje się różną pracą dla mieszkańców Hope. Oprócz tego dba o to, żeby nie rozwinęły się jakieś choroby zakaźne, dlatego stwierdza zgony i zakopuje ludzi. Nie na rękę nikomu jest epidemia, która w takich warunkach mogłaby się bardzo rozwinąć. Gdy wyszedł z jaskini zauważył zbiorowisko ludzi, a w środku trupy.
Ech, znowu upośledzeni znaleźli sobie zabawę, zabawę trupami. Tyle razy im mówiłem, żeby od razu szli po mnie... - pomyślał.
Lecz zobaczył, że ktoś "normalniejszy", jeśli można tak mówić w tym pokręconym świecie, zidentyfikował zwłoki.
Dobrze, część roboty z głowy. Te zwłoki smażą się na słońcu, szybko muszę je zakopać.
Wyjął łopatę, wykopał grób jak najdalej od siedzib i z pomocą reszty przetransportował tam zwłoki. Wystarczyło je tylko zakopać i wykonać znak krzyża.
Hm, ten jąkający się chłopak musiał otrzymać dużą dawkę promieniowania, zachowuje się bardzo dziwnie, nie zdziwiłbym się, gdyby był zabójcą. Wynyślił sobie dziwne imię, lecz to jest akurat stantardowe dla większości bardziej upośledzonych przez wojnę mieszkańców miasta.
Po wszystkim wrócił do groty, gdzie kontynuował badania nad tym, jak zasiać na tej wyjałowionej ziemi większą liczbę żywności.
Does death come alone or with eager reinforcements?
Death is centrifugal
Solar and logical
Decadent and symmetrical
Angels are mathematical
Angels are bestial
Man is the animal

Coil - Fire Of The Mind


W ostatecznym rozrachunku, wszyscy wiedzieli, że taki będzie koniec. Ponadnarodowi oligarchowie wespół zespół ze skorumpowanymi politykami, licząc się tylko z własnymi interesami, doprowadzili do skrajnych nierówności społecznych, gdzie nie należąc od urodzenia do sitwy trzymającej władzę, jesteś dożywotnio skazany na życie w nędzy i upokorzeniu. Kto w takim razie miał powstrzymać przed ostatecznym rozwiązaniem chcąc chronić wpływy? Jedynie ludzie, którzy woleli zamykać oczy na otaczającą ich rzeczywistość, mogli żyć w przekonaniu, że najbardziej zaciemnione karty naszej historii są dawno za nami. Jedna z niepopularnych teorii głosi, że pomimo powszechnego zniszczenia oraz unicestwienia wielu przedwojennych środków niezbędnych do życia, procentowo więcej społeczeństwa życie w dostatku, niż przed wojną. Chociaż to może być jedynie wina śmierci większości z nas, a ci, którzy przeżyli - wykluczając margines, który miał szczęście tego czasu - wcześniej byli na tyle zamożnymi ludźmi, że przełożyło się to na obecne życie. Doprowadzono nas do sytuacji, w której wszystko zaczynamy od nowa. Pytanie jakie wnioski z tego wyciągniemy.

Zarówno przed wojną, jak i podczas jej trwania pracowałem jako naukowiec w Massachusetts Institute of Technology na stanowisku badacza fizyki molekularnej. Żyliśmy w znacznie lepszych warunkach, niż zdecydowana większość społeczeństwa. Tak dobrych, że gdyby nie gazety i telewizja, to nie wiedzielibyśmy o trwającej wokoło nas wojnie. Kiedy otrzymaliśmy depeszę z instytutu naukowego na drugim końcu Stanów Zjednoczonych, która informowała nas o ogromnym postępie badań nad wzmocnionym strumieniem promieniowania słonecznego, co umożliwiłaby skrócenie czasu hodowania roślin z tygodni, na godziny, od razu zdecydowaliśmy się rozpisać plan wysłania grupy od nas, byśmy mogli naocznie to zaobserwować. Wiedzieliśmy, że kolej podziemna, mimo wybuchających bomb w pobliżu jej trasy w przeszłości, jest obecnie najszybszym i najbezpieczniejszym środkiem transportu. Jednak nasze oszacowania nie uwzględniły osłabionego gruntu. W czasie trasy, na wskutek drgań wywołanych przez rozpędzony pociąg, ziemia dookoła nas zaczęła się zapadać, co doprowadziło do zawalenia się terenu i zniszczenia dużej części kolei oraz śmierci jej pasażerów. Przed tymi z nas, którym udało się przeżyć, stało nie tylko wyzwanie wydostania się na powierzchnię, ale też odnalezienia się w nowej rzeczywistości.

Kiedy wychodziłem z zagrody świń, które skończyłem karmić, dobiegł mnie krzyk od strony schronienia. Pośpiesznie odłożyłem paszę oraz zdjąłem ubranie ochronne i pobiegłem z powrotem do jaskini. Widok był niecodzienny. Nie mam pojęcia, kto mógłby dopuścić się aktu takiego bestialstwa. Cokolwiek lub ktokolwiek to był, trzeba mieć się na baczności, jeżeli samemu następnym razem nie chce się zostać pożywką dla grzybów.
Nastał nowy dzień i nowe miasto. Ja, kiedyś kapitan wyspecjalizowanego oddziału do walki z terrorystami, teraz zwykły łowca nagród, stałem się takim człowiekiem, jakim nie chciałem być. Właśnie dotarłem do ostatniej wioski, gdzie ci pieprzeni ekoterroryści jeszcze nie są u władzy. Tutaj zazwyczaj nie mam po co przychodzić. Chociaż może będzie jakieś dobre zlecenie na okolicznych bandytów, albo zechcą kupić jakieś towary, które znalazłem, albo dostałem jako gratis za szybkie wykonanie mojej roboty.

Ja z moją bronią przewieszoną na plecach wchodzimy na tamtejszy "plac", o ile tam można nazwać przestrzeń pomiędzy jaskiniami, wykopanymi norami i kilku kramami. Zauważyłem stoisko z robótkami ręcznymi, uśmiechnąłem się. Dobrze, że jest jeszcze ta wolna osada, moja córka lubiła rozmaite ozdoby robione ręcznie. Łezka w oku się zakręciła, więc spojrzałem na pozostałe stoiska. Jakieś strzępki materiałów na jednym stoisku, na drugim mięso świeże, tylko małe kawałki się sprzedały, zaraz obok sprzedaje chyba syn, który jest strasznie podobny do sprzedawcy świeżego mięsa. Różnica na tych stoiskach jest znacząca, jeden sprzedaje droższe i świeże mięso, a drugi już prawie zepsute. Od razu widać w jakim opłakanym stanie jest społeczeństwo, kiedyś nikt by nie kupił takiego mięsa, a dzisiaj to największy rarytas. Jeszcze stoisko z "bronią". Kilka pistoletów, z których przy odrobinie szczęścia da się poskładać w jeden, który może by wystrzelił dobrze pocisk, jakieś stare zardzewiałe noże i metalowe rury. Nic nadzwyczajnego, pewnie strażnicy miejscy mają najlepszą broń. Ciekawe, czy tutaj, w Hope, "policja" również konfiskuje najlepsze towary dla siebie. Spojrzałem jeszcze raz po mieście, ale nie było za bogate, nie miało żadnego skarbca. Ehh, tu nie ma dla mnie procy. Postanowiłem odejść już z tego miasta, gdy przez megafon dotarł mnie głos:
"Drodzy obywatele, z powodu nocnego morderstwa miasto zostanie zamknięte na czas wyjaśnienia sprawy. Nikt nie ma prawa wejść do miasta, czy wyjść poza teren miasta bez upoważniającego dokumentu. Za utrudnienia przepraszamy."

Kurwa mać, utknąłem tutaj przez jakiś czas. Nikogo nie znam, więc nikogo nie podejrzewam, ale wkrótce zacznę. Muszę znaleźć jakieś schronienie na ten czas.
Sympatyczne to dziewczątko farmaceuty. Taka ciekawska, wesoła. No i szybko się uczy. Dobrze, że mogę jej przekazać część swojej wiedzy. Przed wojną byłam doktorem nauk ścisłych, ale po godzinach dorabiałam sobie robiąc ozdoby. Takie zrób to sam z niczego. Teraz staram się wykorzystywać znalezione rzeczy. Tak powstają świeczniki, naszyjniki, bransoletki czy naszyjniki.

*Popatrzyłam na młodą, uśmiechnęłam się i dalej dłubałam w lekko pordzewiałym kawałku metalu.*
Nie widziałam dziś Mentosa. Czyżby to jego znaleźli? Cóż, trzeba w przerwie ruszyć swoje dupsko i pogadać z ludźmi
Widząc że Sate wymownie się na mnie patrzy powiedziałem:
-Panie Sate, jako człowiek pracujący w "domu" mógł pan nie zauważyć, że to ja mam wątpliwą(i realną, w przypadkach dotyczących Kropci) przyjemność oglądania i opatrzania pocharatanych i napromieniowanych ciał, więc wiem o niektórych mieszkańcach więcej, niż oni o sobie samych. A teraz przepraszam, idę zrobić coś pożytecznego.
Postanowiłem dołączyć dzisiaj do Sory(jako że on jest jedyną osobą, która w miarę nas rozumie a także jego napromieniowanie wygląda fajnie), zmierzającego właśnie na polowanie. Po drodze zauważyłem Chmurowatego, robiącego coś z mięsem na uboczu wioski, na piasku
-Nie stać nas na składanie ofiar czyjejś wyobraźni
*wskazałem na Chmurowatego*
-Rozumiem że jest w szoku, ale jeśli to się powtórzy, będziemy musieli coś w tym zrobić. Jedzenie nie jest nieograniczone. - dokończyłem
Na razie jednak większym zagrożeniem wydaje się blebu - siedzi na uboczu, na nikim mu nie zależy, więc równie dobrze mógłby zacząć zabijać. Jeśli to nie on jest mordercą, strata dla wioski jest bliska zeru.
Gdzie ja jestem? Co ja piłem? Z kim się rżnąłem?

Chyba znowu się upodliłem, sądząc po flaszkach na około, w końcu pękło 15 butelek. Co za ból głowy i duszy. Ja człowiek wykształcony, znający języki i myśli najjaśniejszych umysłów XX i XXI wieku, leży tu w kałuży własnych wymiocin. Student historii i filozofii, przyszły adiunkt, którego plany i karierę zniszczyła wojna.

A teraz muszę męczyć się z mięśniakami i doktorami nauk ścisłych. W tych ludziach nie ma nic z humanisty. Do tego jeszcze te gnoje, które muszę uczyć pisać i czytać. Przynajmniej płacą mi na tyle, aby wystarczyło na książki i picie.


*Wstaję, przewracając butelki*
-A co to za poruszenie...? *pytam sam siebie*

Nie wiem o co chodzi, dlatego nie będę się wtrącał.
Stron: 1 2 3 4 5