Liczba postów: 134
Liczba wątków: 9
Dołączył: Dec 2012
Reputacja:
41
Słyszałem od ludzi jak uważają, że to Piromaniaq . Może tym razem przynajmniej wybierzemy właściwie. Dodatkowo jest kilka rzeczy, które ciekawią, a mianowicie jest to człowiek, który zabierał rzeczy z miejsc zbrodni (trochę dziwne, że robił to po zabójstwie, kiedy wszyscy widzieli ) oraz oskarżał Azjatyckikondor bez jakichkolwiek dowodów.
Liczba postów: 103
Liczba wątków: 12
Dołączył: Mar 2014
Reputacja:
13
*Po przebudzeniu dowiedziałem się o kolejnym morderstwie, postanowiłem się przejść, po drodze spotkałem polującego facepalma, postanowiłem z nim porozmawiać*
-facepalm, czekaj!!
-o blebu, dawno nie rozmawialiśmy, kto wg Ciebie zabija?
-trzymałem się na uboczu obserwujac tylko, wydaje mi sie, że to Wojt jest wszystkiemu winny, utwierdził mnie w tym przekonaniu Ozzy przed smiercią, wskazał Wojta, podobno miał dar.
- ja też tak twierdzę, miejmy nadzieję, że dzisiaj wybierzemy dobrze, wracam na polowanie, też powinieneś czymś sie zająć, a nie całymi dniami siedzieć w ukryciu.
Po rozmowie z facepalmem udałem się do obozu, by obserwować sytuację, oraz szukać poszlak.
Liczba postów: 176
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
155
Dzieciaki w trakcie zajęć dawały z siebie wszystko. Starają się coraz bardziej. Po zajęciach podszedł do mnie Sate i Farmaceuta. Rose podbiegła do ojca i pochwaliła się, że zyskała najwięcej plusików. Farma popatrzył na córkę i spytał czy nie miałaby ochoty zostać u mnie na noc. Mnie wyjaśnili, że nie chcą małej budzić, bo zamierzają mieć męskie rozmowy przy piwie. Sate dał mi trochę drewna, byśmy miały zajęcie na wieczór. W sumie przyda mi się, bo chciałam coś z małą porobić, a w domu mam niewiele składników na robótki ręczne
Jaka by nie była, w Kropie drzemie siła =]
Liczba postów: 81
Liczba wątków: 5
Dołączył: Mar 2013
Reputacja:
52
- A więc mówisz, że się udało. Dobrze. Bardzo dobrze. Bueno.
Odesłałem mojego owada szpiegowskiego, po czym wróciłem do swojej kryjówki, której lokalizacji nie podam nawet w swoich myślach - kto wie, może ktoś odczyta i je. Constantin "Mentos" Hohenheim, bo tak nazywano mnie przed pamiętnymi wydarzeniami, nie żyje. Tak myślą ludzie. Jego zwłoki, poćwiartowane, znaleziono gdzieś wśród traw. Tatuaż, choć rzecz wcześniej tajemna, utwierdziła ludzi w tym przekonaniu.
Nie mogło być lepiej.
*Wybiegłem szybko do największego skupiska ludzi, jakie spotkałem, i zacząłem drzeć się w niebogłosy*
- Jestem mesjaszem! Ja żyję! Trzeciego dnia zmartwychwstał, alleluja! Kupujcie eliksiry Mentosa, jak widzicie, działają! "Nieśmiertelnik" jedyne 10kg grzybów za sztukę! Ubezpiecz się w tych niepewnych czasach!
Ten zabity był idealny. Widocznie "Kopiujwklejuj" również działa. Ale nie dopuszczę go do sprzedaży. Ludzie by zwariowali. Ale nie mam pojęcia, kto zabija.
Liczba postów: 311
Liczba wątków: 12
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
117
-Hej, hej, hej! - krzyknął do zebranych yamny. -Coś mi się nie podoba... Pamiętajcie, że poza fanatykami mamy też do czynienia z nawróconymi na ich bezprzyszłościową ideologię. Skąd mam wiedzieć, że każdy z Was, kto nagle sprzeciwił się przeciw Piro sam nie został omamiony przez naszych prawdziwych nemesis?
Potem wyciągnął z kieszeni kilka kapsli po piwiei, które otrzymał pierwszego dnia.
-Udław się, farmaceuta! Nie nabierzesz mnie na tanie sztuczki! - po tych słowach rzucił heinekenikami w stronę oskarżonego - Zwiedziłem kontynent wzdłuż i wszerz, widziałem jak ludzie cierpili i ciężko pracowali, ale dali radę. Widziałem też londyńskie schrony, w których jeszcze są zapasy normalnego jedzenie i nieskażonej wody. Mogłem tam zostać i cieszyć się spokojnie przed swoją śmiercią, ale wolałem jednak iść dalej i pomóc swoim. K&$#a mać, weźcie się ogarnijcie i przystąpmy do działania!
Liczba postów: 194
Liczba wątków: 4
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
69
11-12-2014, 21:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-12-2014, 21:56 przez Piromaniaq.)
Coraz więcej ludzi myśli, że to ja stoję za tymi wszystkimi morderstwami.
Są przerażeni i przez to zabijają każdego kto choć trochę wyda się podejrzany.
Muszę przemówić im do rozsądku...
*Zwołałem wszystkich, pozostałych przy życiu mieszkańców, przed jedną z głównych jaskiń.
Stanąłem naprzeciwko nich i wziąłem głęboki oddech*
To moja ostatnia deska ratunku.
-Witajcie!
Sądzę, że wiecie dlaczego was tu zwołałem i świadom jestem, że niektórzy z was nie darzą mnie zaufaniem po ostatnich wydarzeniach w naszej osadzie.
Lecz zwracam się do was z prośbą!
Nie kierujcie się w swoich osądach gniewem lub strachem.
Przeanalizujcie spokojnie, raz jeszcze wszystkie fakty oraz wszystkie poszlaki jakie zostawił morderca i dopiero wtedy zdecydujcie.
A co ja mam na swoją obronę?
Pierwszej nocy zginął WielkiMati. Jego ciało, jak dobrze pamiętacie zostało brutalnie poćwiartowane na dziesiątki kawałków.
Zaraz po tym jak dowiedziałem się, że do niego należą te szczątki poszedłem ukraść jego prywatne rzeczy.
Pewnie większość z was myśli, że zrobiłem to ze zwykłego skur*ysyństwa lub z chęci zarobku.
I tu macie racje.
Chciałem zarobić i nie jestem zbytnio empatycznym człowiekiem.
Ale nie byłbym tak głupi, żeby w środku nocy wywlec swoją ofiarę z łóżka, następnie zabić ją, poćwiartować i rozrzucić jej szczątki wokół obozu, a z zabraniem jej rzeczy i tak czekać do rana.
Przecież gdybym zrobił to wszystko w nocy, nikt by mnie nie widział, a ukradzione rzeczy bym gdzieś schował lub zakopał i nikomu nie przyszłoby nawet do głowy mnie podejrzewać.
Po prostu zbrodnia doskonała.
A wy myślicie "O! On jest handlarzem! Pewnie oszukuje wszystkich! To znaczy, że on jest mordercą!"
Tylko, że ja potrzebuje klientów, aby zarobić. Jaki byłby sens zabijać was skoro to właśnie dzięki wam prowadzę ten interes i jestem w stanie uciągnąć koniec z końcem.
Widać tu wyraźnie, że ktoś chce mnie w to wszystko wkopać i moim zdaniem tą osobą jest Wojt.
To on pobił śmiertelnie Ozzy'ego i teraz zgrywa pijane, cierpiące, niewiniątko.
Powinniśmy posłuchać rad Ozzy'ego, a on mówił, że Wojt jest winny.
Miał jakiś dar, którego nie możemy zrozumieć, lecz z którym musimy się liczyć.
To wszystko co mam do powiedzenia. Mam nadzieję, że da to wam do myślenia.
Żegnam.
*Przepchałem się przez tłum i udałem do swojej nory."
Liczba postów: 70
Liczba wątków: 5
Dołączył: May 2012
Reputacja:
114
Drugi dzień bez alkoholu, czuję się jak szmata. Czuję żal po śmierci tak wielu ludzi. Chociaż ich nie znałem, ta redukcja naszej społeczności może się źle skończyć. Będziemy wtedy zdani na matkę naturę, a tylko nieliczni z nas potrafią samemu przetrwać w dziczy. Nasze społeczeństwo potrzebuje lidera... kogoś kto weźmie na siebie ciężar i porwie masy. Muszę dojść do siebie, odrzucić tą truciznę i wspiąć się na wyżyny mojego intelektu.
*Wstałem i poszedłem poszukać Kropci i Sate.*
-Witajcie moi drodzy. Mam dla was dobre wiadomości *trzęsą mi się głos i ręce*, zamierzam rzucić chlanie i poprowadzić nas do lepszego jutra.
-Ehh.. no dobra, ale jak chcesz to zrobić? Chyba mi nie wierzą, ale postaram się przekonać ich, że dam radę.
-Chce oczyścić swoje imię, udowodnić że Ozzy był winny swoich zbrodni. Nasza społeczność jest zastraszona, a niektórzy chcą to wykorzystać aby wyeliminować słabsze jednostki albo żeby się wzbogacić. Po pierwsze musimy powstrzymać Piromaniaqa. Zarobił już sporo pieniędzy na fantach po zmarłych, a do tego zawsze chciał posiąść moje książki, zna ich wartość. Po drugie, musimy zadbać o straże i przede wszystkim pilnować słabszych, tych którzy sami się nie obronią. Nawet, jeśli to nie Piromaniaq zabijał, to niszczy nasze, społeczeństwo od środka, grabi naszych zmarłych i bliskich. Nie możemy patrzeć na to obojętnie. Musimy być dzielni i stanowczy, ale przede wszystkim pozostać ludźmi.*W oczach pojawia mi się błysk, taki sam jak parę lat temu, gdy byłem trzeźwy, a umysł był bez dziur*. Razem damy radę to przetrwać.
Widzę, że zaczynają we mnie wierzyć, muszę podtrzymać tą iskierkę wiary. Muszę to zrobić bo inaczej, kto weźmie na siebie ten krzyż?
Liczba postów: 61
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
87
11-12-2014, 23:23
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-12-2014, 00:09 przez Lecter.)
- Będziemy połować na kłóliki - Powiedziałem do Yamnego, kiedy naoliwiałem łożysko w dwururcę.
- No ja myślę. - Splunął na bok. Siedzieliśmy na kamieniach znajdujących się na obrzeżu obozowiska. - A Ty, co myślisz o Piromaniaqu?
- Niebezpieczny element, szkoda, że nie mamy czasu na sprawiedliwy osąd. - Zamarkowałem ładowanie amunicji i wymierzyłem w niebo.
- Gówniane czasy, gówniane miejsce.
- Co masz na myśli?
- Rozejrzyj się po okolicy, zapomniana przez boga kupa gówna.
- Myślę, że wygląd naszego kempingu to mało, by mówić o tym, że nam się nie powodzi. Opowiem ci coś.
- O kurwa, zaczyna się...
- Wychowywałem się w Morgantown. Mieścinka w Pensylwanii, zupełnie po środku niczego, urocze miejsce. Niemal jak z filmu obyczajowego puszczanego po południu dla samotnych matek, ulica pełna tak samo wyglądających burych domków, z deptakami prowadzącymi do drzwi frontowych, ładną, czerwoną skrzynką na listy. Mój sąsiad, pan Johnson, przeuroczy starszy człowiek, wiecznie chodził w swojej czapce bejsbolówce, zawsze oferował podwiezienie do szkoły swoim cadillakiem. Żyć nie umierać, nie? Pomyślałbyś, że coś mogło pójść nie tak? Kiedy miałem około dziesięciu lat, w gazetach i telewizji rozgrzmiał temat morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, właśnie u mnie, w tej bajecznie spokojnej mieścince! Okazało się, że jakiś szatan rozpruł facetowi w wieku lat trzydziestu całą klatkę piersiową i serce i jedno płuco. W komisariacie podobno przez następne parę tygodni wrzało, ale cisza jak makiem zasiał. Trzy miesiące od tamtego wydarzenia znowu to samo, tylko, że tym razem kobieta. W ciemnej alejce, pozbawiona organów wewnętrznych. Zero śladów gwałtu, czy nawet szarpaniny. Jak się federalni u nas zjawili, to wszyscy w zachwyt. Koniec świata, ludzi mordują, a tutaj okaz szczęścia, bo prawie jak w serialu o policjantach i złodziejach. Po raz trzeci już przyłapano mordercę, mniej więcej pół roku po pierwszym wydarzeniu. Na nieszczęście już zdążył się uporać z ofiarą, ale nie uciec. Teraz na chwilę zboczę z tematu.
- Jezus...
- Nieprzypadkowo wspomniałem o moim przeuroczym sąsiedzie, panu Johnsonie. Kiedy miał dwadzieścia coś lat, pracował w tartaku na przedmieściach. Pewnego pochmurnego dnia, pod koniec swojej pracy, mój przeuroczy sąsiad, pan Johnson, przysiadł, żeby spakować swoje rzeczy. Nagle jakiś szmer zwrócił jego uwagę. Podniósł głowę, by zobaczyć co się dzieje, a tu bum! Szlifierka mu spadła na czoło, a w wyniku uderzenia włączyła się. Jak mu się wkręciła w głowę, to zrobiła mu kisiel z płatu czołowego. Jako, że ostatnio były zwolnienia, to nim ktokolwiek to zauważył minęło kawałek. I tak mijały dni i noce, aż do momentu kryzysu i cięć budżetowych w branży medycznej. Jako, że nie przysługiwało mu ubezpieczenie, bo nie było go na nie stać, leki, które przyjmował od czasu wypadku, zostały mu przyznawane coraz rzadziej. Tak mniej więcej co kwartał.
Yamny wypuścił powoli powietrze - No dobra, chwytam. Ładna historyjka.
- Chcesz usłyszeć kolejną?
- Może kiedy indziej, wracam do obozu, idziesz?
Sprawdziłem jeszcze raz jak obrzyn się sprawuje.
- Idę, ten Piromaniaq może coś głupiego kombinować.
Pełniąc obowiązki Stiviego.
- Żywcem mnie nie weźmiecie! - Wrzasnął Piromaniaq, kiedy tłum ludzi z pochodniami zmierzał w jego stronę. W prawej ręce trzymał improwizowaną maczetę. Kiedy się zbliżyli na parę metrów, oskarżony przyjął pozycję bojową i wbił wzrok w oprawców. Jak już zbliżyli się na odległość wyciągniętej ręki, zaczął ciąć jak oszalały, nie patrząc kogo i w co celuje, ale nie trwało to długo. Furiat szybko oberwał czymś ciężkim w głowę i zwalił się na ziemie. Rozszalała grupa zaczęła go kopać i sponiewierać. Dopiero na długo po tym, jak wyzionął ducha, zostawili go samego, na pożarcie przez sępy i wilki.
Jest noc.
Umarł Piromaniaq.
Aktualizacja Piromaniaqa (był Mścicielem)
- Żywcem mnie nie weźmiecie! - Wrzasnął Piromaniaq, kiedy tłum ludzi z pochodniami zmierzał w jego stronę. W prawej ręce trzymał improwizowaną kuszę. Kiedy się zbliżyli na parę metrów, oskarżony przyjął pozycję bojową i skierował załadowaną broń w Wojta. –Wiem, że to ty jesteś mordercą – mruknął osaczony – ale są w tej wiosce inni, którzy Cię zabiją. Szaleniec szybkim ruchem nadgarstka obrócił broń wystrzelił. Kropcia z przerażeniem w oczach spojrzała na bełt wbity w swoje serce. Facepalm rzucił się na pomoc kobiecie, a cała reszta ruszyła na Piromaniaqa, który ten już nawet nie próbował się bronił. Rozszalała grupa zaczęła go kopać i sponiewierać. Dopiero na długo po tym, jak wyzionął ducha, zostawili go samego, na pożarcie przez sępy i wilki.
W wyniku zemsty Piromaniaqa umiera Kropcia - morderczyni.
Liczba postów: 739
Liczba wątków: 60
Dołączył: Jan 2012
Reputacja:
171
Facepalm wyruszył na polowanie jak każdej nocy. Wszystko przebiegało tak jak zwykle... do czasu gdy usłyszał łagodny i delikatny gwizd, który był zwiastunem bliskiego spotkania z kopytami kolcobyków. Stworzenia zadały bardzo duże obrażenia, ale mógł się jeszcze ruszać. Ostatkiem sił spróbował przeczołgać się do wioski.
Dwie godziny później mieszkańcy zaczęli się budzić razem ze wschodzącym słońcem. Czekało ich wielkie zaskoczenie. Pojler i PanDorian leżeli przed jaskinia martwi. Trzymali się za ręce w sposób jaki trzymają się kochankowie, obok nich był list oznajmujący, że zdecydowali nie czekać i już teraz udać się do wieczności, w której będą już na zawsze razem.
W tym samym czasie facepalm doczołgał się do jaskini. Inni mieszkańcy szybko do niego podbiegli. Udało mu się wydać ostatnie słowa:
- Gwizd.. usłyszałem tylko gwizd...
Jest dzień.
Został zabity facepalm - Mieszkaniec.
Z gry zrezygnowali PanDorian i pojler.
AzjatyckiKondor ma alibi i nie można na niego glosować.
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
Liczba postów: 440
Liczba wątków: 12
Dołączył: Sep 2012
Reputacja:
38
Stałem z Mentosem i Sate pod drzewem, na którym powiesili się pojler i PanDorian. Rose przysypiała mi na biodrze (jakby ktoś nie wiedział to tak się nosi dzieci).
- Fajnie sobie żeśmy popili, nie ma co. A ci dwaj najwyraźniej nie wytrzymali nerwowo. - Powiedziałem.
- Farma, jak tam Rose?
- Po tym co się wczoraj stało, poleciałem ją zabrać z jaskini Kropci. Nie mogła zasnąć ze strachu oraz przez tych kretynów co świętowali zabicie fanatyka. Teraz, jak widać nie odstaje ode mnie nawet na krok. A ja nawet nie zdążyłem wypić cokolwiek.
Oho, więcej ludu się zbiera, trzeba również im powiedzieć o moich spostrzeżeniach
-Słuchajcie mnie ludzie. - Zwróciłem się do reszty - Kropcia nie działała sama, pośród nas jest drugi fanatyk. I nawet on nie działa sam. Są wśród nas osoby, które popierają ideologię fanatyków. Jeśli fanatycy zginą, to najprawdopodobniej oni zajmą ich miejsce. Niestety nie wiem ilu ich jest. I to działa na ich korzyść. Kontynuując Wojt pił z Kropcią tej nocy kiedy zamordowano Szamana, więc ten alkoholik jest naszym głównym podejrzanym.
Liczba postów: 134
Liczba wątków: 9
Dołączył: Dec 2012
Reputacja:
41
Już po 14.00. Cholera, *otwiera szafkę z fajkami* wszystkie się skończyły, z tej "radości" chyba wszystkie wypaliłem w nocy. Chyba pójdę się napić.
- Witam, co mogę podać.
- Poproszę kufel piwa. Jak tam atmosfera po wczorajszym "zwycięstwie".
- Kolejne ofiary...
- CO?
- Facepalm został znaleziony przed jaskinią, jego twarz była cała obita kopytami kolcobyków, a pojler wraz z PanemDorianem powiesili się.
- Cholera musi być bardzo źle.
*Dosiada się do mnie Wojtex*
- Słyszałeś?
- O zabójstwie? Tak przed chwilą dowiedziałem się od barmana.
- Masz jakieś propozycje kto może za tym stać?
- Myślę, że to Wojt. Na początku uważał tak Ozzy, potem Facepalm, reszta jednak głosowała na Piro. No cóż chyba jestem im to winien...
Liczba postów: 291
Liczba wątków: 15
Dołączył: Feb 2013
Reputacja:
187
Po wydarzeniach z wczorajszej nocy nie ma możliwości pomyłki. Rozzłoszczona gawiedź błędnie wzięła na cel Piromaniaqa, podczas gdy był to Wojt.
Liczba postów: 332
Liczba wątków: 16
Dołączył: Dec 2012
Reputacja:
262
Zaufałem kropie która okazała się morderczynią. Możliwe że to wójt jest drugim mordercą ale nie chcę nikogo dzisiaj oskarżać. Za dużo osób zginęło zeszłej nocy.
Liczba postów: 93
Liczba wątków: 52
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
44
12-12-2014, 19:09
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-12-2014, 19:11 przez Ymir.)
Nie wiem już sam czy to jedzenie jest obrzydliwe, czy mój nastrój pogarsza jego smak. A może to obie te rzeczy na raz. Łapię się na tym, że nie mam już nawet co powiedzieć zatracając się w swoim marazmie. Co jeżeli ludzie już kompletnie sfiksowali i zabijają nieświadomie, dopiero nad ranem wracając do siebie... Rzucam miską na ziemie i opieram się o ścianę. Osuwam się po niej i zapalam papierosa. Smakuje jeszcze gorzej niż jedzenie, ale... ale może przynajmniej da mi niewielkiego kopa adrenaliny, a dołek stresu który ten papieros utworzy, zapełni się na chwile i pozwoli mi uciszyć myśli... Kogo ja chcę oszukać? Nie widzę dla nas przyszłości, nie jestem jednak na tyle zdesperowany by się zabić. Ludziom wkrótce doszczętnie odpierdoli. Wszyscy łypią ostatnio na Wójta, sam prawdę mówiąc nie bardzo się im dziwię. Zawsze uważałem, że ludzie skorzy do nałogów są nie tylko zdolni do wszystkiego. Tacy nie raz coś odwalą by tylko zagłuszyć zew krzyczący o dopełnienie organizmu jakąś używką. Przecież sam czuję się jeszcze gorzej kiedy nie mam papierosów. Ponownie wzdycham.
-K k kurwa - Przeklinam irytując się w swoim dzisiejszym, nowo powstającym tikiem. Nie powinniśmy się narażać na towarzystwo uzależnionych, takim jak Wojt nie można ufać. Prawda?
Death is nothing to us, since when we are, death has not come, and when death has come, we are not. - Epicurus
Liczba postów: 70
Liczba wątków: 5
Dołączył: May 2012
Reputacja:
114
Boże, zabili Kropcię. Tak po prostu, przecież nikomu nie zrobiła krzywdy. Teraz wszyscy patrzą na mnie w ten ohydny sposób, to chyba mój koniec. *Idę do swojej nory, szukam jakieś niedopitej flaszki i oddaję się pijaństwu*
Chyba zaraz się porzygam. *Jak mówił, tak zrobił.*
Liczba postów: 316
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2012
Reputacja:
223
Oj, dzisiaj zabalowałem... Już od rana przygnębiony sytuacją w wiosce postanowiłem iść rozsądnie roztrwonić pieniądze, które wczoraj uczciwie zarobiłem. Trochę szkoda było mi facepalma, kolejny mieszkaniec znikną na zawsze, a do tego pogląd na sytuację w żadne sposób się nie rozjaśnia.
*Wszedłem do karczmy niewiele po trzynastej, w całym pomieszczeniu unosił się swąd spalenizny, ludzi było niewiele, ale rozmowy trwały w najlepsze. Każdy wyraźnie obawiał się każdej kolejnej godziny, jeden z gości wpisywał ludi na jakąś listę, reszta mówiła o jakimś wspólnym noclegu, by było bezpieczniej. Przepchałem się przez tą grupę, wyglądałem totalnie obco, nie chciałem się z nimi organizować, bo w jakiś dziwny sposób czułem się bezpiecznie. Usiadłem obok Micvha i nawet chwilę porozmawialiśmy, jednak po pewnej chwili on odszedł, a ja ponownie zostałem sam...*
Zbyt pochopnie się nawzajem obwiniają, to nie powinno tak wyglądać. Jeżeli wśród nas jest morderca to powinniśmy się zorganizować i działać, całą noc czuwać by nikomu w wiosce nic się nie stało, poustawiać straż, a nawet przeszukać część mieszkańców. To jest właśnie najgorsze w mentalności ludzi po wojnie, każdy myśli tylko o sobie, nikt nie chce się w nic angażować. Jeżeli ktoś nie podejmie żadnej inicjatywy, to z każdym z osobna może być kłopot, gdyż przyjdzie i na niego pora...
*Kiedy to tak dokładnie przemyślałem wypiłem chyba z 3-4 piwa, nie mam nie wiadomo jakiej głowy, ale wielkiego wrażenia one na mnie nie zrobiły. Powojenne piwo jest raczej bardzo słabe, w końcu swoje przeleżało.*
No cóż, chyba czas zabrać się i wrócić do domciu, dzisiaj ponownie nie oskarżam nikogo, ale jeżeli sytuacja sie nie zmieni, to będzie trzeba wziąć sprawę w swoje ręce....
Liczba postów: 103
Liczba wątków: 12
Dołączył: Mar 2014
Reputacja:
13
Nowy dzień nowe trupy... Ciekawe ile jeszcze mi przyjdzie pożyć, powoli już tego nie wytrzymuję. Wczpraj jeszcze rozmawialem z facepalmem, a dziś.... Od dawna miałem wrażenie, że zamieszani są w to Kropcia i Wojt. Tym razem również zaufam intuicji i podtrzymuje moje wczorajsze zdanie. muszę sie przejść ukoić nerwy.
*Wyciągam butelke whisky z mojej kryjówki i idę się poszwędać*
Liczba postów: 61
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
87
Mój przyjaciel miał kiedyś psa. Ładny, duży, biały owczarek niemiecki. Jako, że mieszkał w domku jednorodzinnym, pies biegał swobodnie po podwórku bez jakiejkolwiek uprzęży, czy łańcucha. Każdorazowo na widok swojego pana gnał ile sił w łapach, skakał na niebo i zaczynał go oblizywać. To był piękny widok, widzieć tak rozradowane zwierzę. Był dumą i oczkiem w głowie kumpla, czasem odnosiłem wrażenie, że prędzej własne dzieci by posłał do piachu niż psa. Pewnego felernego wieczoru zorientował się, że pies zniknął, więc rozpoczął poszukiwania zakrojone na szeroką skalę. Postawił na nogi całe sąsiedztwo, zaczął wydzwaniać na policję, do hycli, od razu wydrukował z setkę ogłoszeń o rozpaczliwej treści i kazał całej rodzinie rozklejać po mieście, mimo, że było już bardzo ciemno. I czekał, czekał z utęsknieniem i nadzieją, ale też pełen obaw. Dni mijały, a informacji o miejscu pobytu psa nie było. Po miesiącu od tego wydarzenia dostał telefon, z komendy miejskiej. Dowiedział się, że w wyniku innego prowadzonego śledztwa, w ich ręce weszło nagranie z monitoringu, na którym został uchwycony pies o wyglądzie zgodnym z opisem. Na przedstawionym nagraniu było uchwycone jak grupka ludzi polewa psa benzyną z kanistra, a następnie go podpala. Jako, że dźwięk był wyłączony, to nie było słychać wycia, ale widać było jak biega rozszalały dookoła. Mój przyjaciel długo nie mógł się z tego otrząsnąć, dopiero po tygodniu od zobaczenia nagrania mógł wrócić do pracy, a do końca swojego życia brał udział w terapii.
Ludzie zdziczeli. W wyniku zmian społeczno-politycznych na świecie zaczęto masowo pozbawiać domów i przenosić do budowanych pośpiesznie mieszkań w wielkich blokowiskach. Ściśnięci całą rodziną na parudziesięciu metrach kwadratowych, z paroma setkami innych osób mieszkających w tym samym budynku, częste awarie kanalizacji i braku dostaw prądu mogące trwać godzinami sprawiały, że ludzie przestali myśleć racjonalnie, a zaczęli zachowywać się jak zwierzęta. Do tego dochodziło bezrobocie sięgające trzydziestu procent oraz utrudniony dostęp do służby medycznej. Przestępczość kwitła w najlepsze, morderstwo na ulicy nie było jakimkolwiek zaskoczeniem, a za tydzień udany można było uznać jak udało się dorwać świeże mięso albo alkohol, który nie był robiony z metanolu. Na ten widok sam Lucyfer bił brawa z podziwu.
Piromaniaqa oskarżyliśmy bezpodstawnie, co jest moją osobistą porażką, jednak jego trop okazał się słuszny co do morderczyni. Wojcie, czas nadszedł.
Liczba postów: 311
Liczba wątków: 12
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
117
-Nie chcę, żeby Hope uległo zagładzie, dlatego musimy zabić farmaceutę jak najszybciej - stwierdził pewnym tonem yamny.
Usłyszał kolejną opowieść od Lectera. Pełen gniewu wziął bajkopisarza za płaszcz, patrząsnął i rzucił na ziemię. -Ciebie też mam dosyć! Chyba się spakuję i wrócę do Edenu! - stwierdził rozzłoszczony dziwak.
Liczba postów: 739
Liczba wątków: 60
Dołączył: Jan 2012
Reputacja:
171
Wojt już wiedział. Przyszła jego kolej. Wszystkie jego plany miały się zakończyć... nie był jednak z tego powodu smutny. Był gotowy na śmierć, był gotowy zjednać się jako pył z matką ziemią. Gdy mieszkańcy chcieli wykonać na nim wyrok, wstrzymał ich i rozpoczął przemowę.
"Jeszcze tego nie pojmujecie, ale wraz z moją śmiercią nasze szczytne idee nie zginą. Między wami są ci, którzy potrafią zrozumieć piękno naszej planety i będą kontynuować moje dzieło."
Po tych słowach szybkim ruchem wyciągnął nóż i podciął sobie gardło. Mieszkańcy spojrzeli po sobie, byli przekonani, że to już koniec.
Jest Noc.
Zginął Wojt - Fanatyk.
Zaślepieni stają się fanatykami!
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
Liczba postów: 739
Liczba wątków: 60
Dołączył: Jan 2012
Reputacja:
171
13-12-2014, 11:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-12-2014, 11:40 przez Stivi.)
Nogi Seta wystawały ziemi. Kolejny wyznawca szczytnych idei zakopał go po pas niczym sadzonkę. Sate zmarł z niedotleniane.
"To jest już koniec. Nie damy rady" - mówili niektórzy. Część chciała uciec, ale nie miała już gdzie...
Jest dzień.
Zginął Sate - Mieszkaniec.
Lecter ma alibi i nie można na niego glosować.
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
Liczba postów: 440
Liczba wątków: 12
Dołączył: Sep 2012
Reputacja:
38
No cóż, Sate zginął. Muszę wyłożyć większość kart na stół, bowiem to ja będę następny
- Słuchajcie mnie wszyscy. Po przeanalizowaniu tego co wszyscy mówiliśmy spośród nas najbardziej prawdopodobny jest fakt, że to Yamny jest nowym fanatykiem. Najprawdopodobniej ma jeszcze kompana. Zauważyliście, że nigdy nie głosował, a jak już głosował to oddawał głosy na mnie, ponieważ wie, że pracowałem w wywiadzie. I chce mnie z tego powodu wyeliminować, żeby mógł wymordować nas wszystkich.
Liczba postów: 134
Liczba wątków: 9
Dołączył: Dec 2012
Reputacja:
41
Śmierć Sate wstrząsnęła wszystkich, żaden nie miał odwagi wyjść z domu i powiedzieć kto stoi za tym okropnym morderstwem.
Farmaceuta coś tam wspominał że to Yamny jest fanatykiem, niestety to Farma wg. mnie wydaje się być podejrzanym. Przed wojną pracował w wywiadzie, a przed wydarzeniami z ostatnich nocy trzymał się z Kropcią, niestety ma córkę więc w pewnym sensie ma alibi, a Sate.. też był jego dobrym znajomym. Irytuje mnie też zachowanie Wojtexa, nie chce na nikogo głosować, z drugiej zaś strony chce z resztą osady połączyć siły.
Przez brak fajek chyba zaczynam gadać bez sensu. Dlatego dzisiaj wstrzymuje się od głosu .
Liczba postów: 93
Liczba wątków: 52
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
44
13-12-2014, 21:13
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-12-2014, 21:13 przez Ymir.)
Raz po razie i od nowa. My im jednego, oni nam trzech. Nawet już nie wzdycham, ani nie jem, nie ma nawet siły by palić. Od rana leżę tylko na łóżku, pozwalając mym rękom opaść bezwiednie. Już pojawiły się pierwsze oskarżenia, myślę ocierając chudą ręką równie wychudzoną twarz. Ludzie bez oskarżeń też wydają się mi być dziwni. Fakt faktem, jednak że to ci co nie głosują od dłuższego czasu są problemem. Tacy jak Yamny i tak nic nie wnoszą, więc po co w ogóle się wśród nich otaczać. Niedobrze mi.
Death is nothing to us, since when we are, death has not come, and when death has come, we are not. - Epicurus
Liczba postów: 291
Liczba wątków: 15
Dołączył: Feb 2013
Reputacja:
187
Miałem rację. Wojt był fanatykiem. Lecz nie jest tu sam. Dorobiłem się bąbli na rękach od grzebania ludzi, lecz trzeba pozbyć się wszystoich ekoterrorystów. Farmaceuta może mieć rację, też sądzę, że to yamny.
|