Rozkładałem właśnie towary na swoim skromnym bazarku. Łeb mnie bolał niemiłosiernie. Wieczoru poprzedniego strasznie popiłem
pod obżartym smokiem. Nagle słyszę krzyk kobiety. Darła się tak głośno, że zwróciła na siebie uwagę wszystkich. *Czym prędzej pobiegłem w stronę jej głosu* Ludzi było już całkiem sporo. -Co się stało? -Ktoś zasłabł? - On nie żyje! - To trucizna? -...trucizna? pomyślałem.
Tłum był tak gęsty, że nie byłem w stanie nawet dojść do denata. *Oddaliłem się niewiele* W głowie kłębiły się myśli, jednak ból nie pozwalał się skupić. Ten człowiek w karczmie... Dziwnie się zachowywał... Ta butelka w jego ręku, czy to mogła być trucizna? *Popędziłem zamknąć bazarek i udałem się do izby* Sen, to pomoże. Gdy się obudzę wszystko przemyślę na spokojnie.
pod obżartym smokiem. Nagle słyszę krzyk kobiety. Darła się tak głośno, że zwróciła na siebie uwagę wszystkich. *Czym prędzej pobiegłem w stronę jej głosu* Ludzi było już całkiem sporo. -Co się stało? -Ktoś zasłabł? - On nie żyje! - To trucizna? -...trucizna? pomyślałem.
Tłum był tak gęsty, że nie byłem w stanie nawet dojść do denata. *Oddaliłem się niewiele* W głowie kłębiły się myśli, jednak ból nie pozwalał się skupić. Ten człowiek w karczmie... Dziwnie się zachowywał... Ta butelka w jego ręku, czy to mogła być trucizna? *Popędziłem zamknąć bazarek i udałem się do izby* Sen, to pomoże. Gdy się obudzę wszystko przemyślę na spokojnie.