09-01-2012, 18:14
Dawno, dawno temu jak byłem na koloniach pewnego dnia wpadliśmy na ekstra pomysł, żeby pójść spać do lasu. Zbudowaliśmy szałas wzięliśmy śpiwory, rozłożyliśmy się w szałasie który był o wymiarach około 3x3x3 dzień był piękny, wydawało mi się, że to najlepszy dzień z tych kolonii ale czekała mnie nieciekawa niespodzianka... Wieczorem zrobiliśmy ognisko i najedzeni przekąskami z ogniska poszliśmy spać. Rano obudziłem się totalnie niewyspany była z 6:00 rano czułem się strasznie nieswoją a coś mnie łaskotało w nogi, gdy chciałem zobaczyć co to poczułem ukłucie podniosłem szybko śpiwór a na nogach miałem z 6 os zacząłem krzyczeć budząc innych wszyscy inni też byli w osach gdy zacząłem drzeć się zaczęły mnie bardziej żądlić próbowałem wybiec z lasu (mimo tego, że byłem w samych majtkach) całe szczęście, że las był niedaleko naszego miejsca pobytu. Jednak gdy wybiegłem z szałasu było jeszcze więcej os, na jedną nawet nadepnąłem a jeszcze inna ugryzła mnie w wargę a na dokładkę nie miałem nic na nogach każdy postawiony krok sprawiał u mnie ból. Gdy już dotarłem na miejsce próbowałem powiedzieć ludziom którzy nie poszli do lasu co się stało ale cały się trząsłem i z opuchniętą wargą nic co mówiłem nie miało najmniejszego sensu, po jakimś czasie uspokoili mnie i później przynieśli moje rzeczy z lasu miałem chyba z 14 bąbli i opuchniętą wargę, do dziś boję się wszystkiego co bzyczy i ma żądło.