Forum Dyskusyjne arhn.eu -- Kiedyś mieliśmy tu recki grema™
Archiwalne recenzje Shorty'ego - Wersja do druku

+- Forum Dyskusyjne arhn.eu -- Kiedyś mieliśmy tu recki grema™ (https://forum.arhn.eu)
+-- Dział: Allschool... (https://forum.arhn.eu/forumdisplay.php?fid=22)
+--- Dział: Gracze - Graczom (https://forum.arhn.eu/forumdisplay.php?fid=77)
+--- Wątek: Archiwalne recenzje Shorty'ego (/showthread.php?tid=4097)



Archiwalne recenzje Shorty'ego - Shorty - 07-04-2013

Postanowiłem zrobić reup moich starych recek stworzonych w latach 2009-2011 na pewnych forach warezowych (już się nawróciłem). Może kogoś zainteresują. Jak się mocno nie wczytywać, to przy odrobinie szczęścia nawet zęby nie zgrzytają.

[Obrazek: fS5P3.png]

W końcu, po roku oczekiwań i niedowierzań wychodzi kolejna część Zombie Infection ze stajni Gameloftu. Ta niegdyś zachwycała nas swoją ciekawą fabułą, mrocznym klimatem oraz piękną grafiką. Obawiam się, że ZI przeszło rewolucję i niewiele pozostało z pierwowzoru.

Gra rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z "jedynki". Amatorski filmik o inwazji zombie na Nowy Jork bije rekordy oglądalności w internecie, a Anderson i jego dwójka przyjaciół zyskali międzynarodową sławę. W międzyczasie wybiera się on z dwoma reporterami i asystentką opisującą jego przygody - Keyshą - do Ameryki Południowej, a dokładnie na wyspę Isla Paola. Dlaczego? Tego nikt nam nie wyjaśnia. Jadąc sobie w czwórkę, terenówką przez dżunglę, Keysha się zamyśla i uderza w grupkę zombie stojącą na drodze. Rozbijamy się i przymusowo rozdzielamy. Dostajemy kontrolę nad Andersonem (który na swoim avatarze wygląda jak Chuck Norris w latach świetności) i przedzieramy się przez gąszcza mordując po drodze naszych bezmózgich kolegów. Po chwili odnajdujemy piękną przyjaciółkę i od tej pory podróżujemy razem. Panna posiada niezwykłą zdolność trzymania broni w obu rękach, co wyrządza nieco większe szkody, ale niestety nie będzie nam dane długo nią kierować. Później dołącza do nas jeszcze tubylec, Jeremi, walczący bronią białą, który jest zastępstwem dla Mike'a (walczył samurajskim mieczem w pierwszej części), ale niestety się do niego nie umywa. Atakuje powoli, strasznie chaotycznie i jakby na oślep. Wracając do fabuły, fajnie jest zobaczyć co się działo dalej, co się stało jak już było prawie po wszystkim, ale można to było zrobić ciekawiej i mimo zmiany miejsca akcji, można było chociaż spróbować zachować ten pełen grozy klimat znany z poprzedniczki.

[Obrazek: 1.gif] [Obrazek: 2.gif]

Teraz wszystko dzieje się szybko, krwawo i bezmyślnie. To już nie jest Egzorcysta, tylko słabszy Grindhouse. Nie FEAR, tylko Serious Sam. Wielka szkoda, bo był to jeden z atutów tego tytułu, który intrygował i jednocześnie nie pozwalał zostawić go nieskończonego. Zombie Infection 2 jest tropikalne i dzikie, przypomina mi to sytuację z Resident Evil 4 i 5, twórcy zastosowali podobny zabieg. Nie tylko pozbyto się całej grozy, ale również dodano masę niedoróbek i bugów oraz nieprzemyślanych rozwiązań. Teraz dostęp do sklepu ma się w dowolnym miejscu w grze, wystarczy wejść do menu, a nie tak jak wcześniej przy checkpointach. Tak właściwie to nie ma tu nawet checkpointów. SI jest beznadziejne. Najbardziej da się to zauważyć w misjach "ratowania wieśniaków", kiedy eskortujesz jednego z nich, a ten blokuje się na ścianie na zakręcie i nie wie co robić dalej, dopóki nie zrobisz ładnego kółka i go nie wyprowadzisz. Zresztą tak samo bywa z twoją partnerką - Keyshą, ale na szczęście potrafi się błyskawicznie teleportować, więc nie sprawia to takiego problemu. Teleportacja to nie jej jedyna cudowna umiejętność, potrafi także przenikać wielkie kłody płynące z prądem (zombie też znają tę technikę), które tobie normalnie zadają obrażenia. Mimo wszystko i tak nie jest za bardzo pomocna, strzela raz na 10 sekund. Wracając do wieśniaków (tak nazwano tubylców) i ich ratowania, czasem jeden z nich może być okrążony przez grupkę bezmózgich mutantów, a ci mogą naparzać w niego w nieskończoność i tak będzie cały i zdrów. Najlepszą taktyką jest to co pierwsze przyjdzie graczowi na myśl, czyli likwidowanie każdego przeciwnika po kolei, ponieważ gdy zajmujesz się jednym - reszta stoi i się przygląda (działa to tylko z tymi okrążającymi bezbronnego człowieka). Inną dość nieprzemyślaną rzeczą była niemożność wchodzenia przez niektóre otwarte drzwi. Grałem na najwyższym poziomie trudności i faktycznie nie było łatwo, a to głównie przez brak amunicji, którą trzeba po prostu oszczędzać. Jeśli nie ma się już czym strzelać to jedynym wyjściem jest próbować przebiec obok zombie albo uderzać je z rozbiegu. Gdy to nie poskutkuje, trzeba dawać się złapać i ugryźć, przewrócić napastnika (5 albo 0) i zmiażdżyć mu głowę nogą, niestety ten sposób grozi utratą sporej ilości życia. Oczywiście, produkcja ta jest liniowa, jak większość na javę, więc nie jest to poważny zarzut. Walki z bossami są banalne. Pojawiają się pewnie tylko dlatego, żeby pokazać jak kurwa wyglądają (np. wielki plujący kwasem zombie-mutant o trzech głowach). Infekcja Zombie 2 stawia głównie na radochę z mielenia kolejnych hord żywych trupów i nie zawraca sobie głowy dobrą historią albo skomplikowaną rozgrywką. Najlepiej przedstawia to etap z motorówką, w którym roz... pływamy(?) całe rzędy znanych już przeciwników albo inny z karabinem przymocowanym na rozbitym Jeepie, którego potencjał, moim zdaniem, nie został wykorzystany. Gra ma tzw. syndrom emo i potrafi bardzo często się ciąć, co naturalnie utrudnia rozgrywkę.

[Obrazek: 3.gif] [Obrazek: 4.gif]

Na szczęście nie z samych wad składa się ta produkcja. Grafika jest piękna. Cudowna scenografia, kolorowe i jasne dżungle. Wszystko ma taki tropikalny klimat. Najbardziej widowiskowe są eksplozje, po prostu majstersztyk. Anderson dysponuje trzema brońmi - pistoletem, strzelbą i wyrzutnią rakiet. Oczywiście ta ostatnia tworzy najlepsze wybuchy. Szkoda, że oprawa audio nie dorównuje grafice. Muzyka nie buduje napięcia, jest głośna, dzika i chaotyczna. Nie da się jej ściszyć, więc jedyną opcją pozostaje wyłączenie jej. Efekty dźwiękowe także są nieciekawe. Denerwujące, powtarzające się okrzyki, jęki zombie i strzały skłonią nas jeszcze szybciej do wyłączenia nich niż sama muzyka. Wróćmy jednak do zalet, bo mimo, że nie ma ich dużo wypadałoby je opisać. Tytuł ten jest dosyć wymagający (pamiętając, że recenzuję najwyższy poziom trudności), bez oszczędzania amunicji i apteczek daleko nie zajdziemy. Tych ostatnich jest stosunkowo mało i głównie są to pigułki przywracające minimalną ilość zdrowia. Dlatego właśnie, twórcy postanowili stworzyć system łączenia przedmiotów, w ten sposób możemy połączyć jedną pigułkę z drugą (innego rodzaju), dzięki czemu ma ona większą "moc". Szkoda, że oprócz tego i paru "przedmiotów misji" nic innego nie da się łączyć. Chętnie pokombinowałbym z arsenałem. Ostatnią i chyba najważniejszą zaletą jest to, że jest dosyć długa jak na dzisiejsze standardy. Ukończyłem ją w ok. dwie godziny, co aktualnie rzadko się zdarza, a tym bardziej u Gameloftu.
Zawsze mogło być gorzej. Pamiętajmy o tym. Być może niedługo pójdzie nam grać tylko w jeszcze gorsze produkcje. Mimo wszystko nie podoba mi się zmiana "stylu" gry z mrocznego na nie-mroczny-ale-pełen-rozpierduchy. Nie polecam jeśli szukacie survival horroru, lepiej przejdźcie jeszcze raz pierwsze Zombie Infection albo Nowhere. Jeśli jednak nie wymagacie zbyt wiele i chcecie tylko porozpieprzać watachy nienażartych, bezmózgich zombie to tytuł dla was.

Plusy:
Wysoki poziom trudności
Radość z wszechobecnej masakry
WYRZUTNIA RAKIET!!!!!!111one1oneone
Dosyć długa


Minusy:
Beznadziejna oprawa dźwiękowa
Pozbawienie serii mroczności
Masa niedoróbek i bugów
Debilne SI
Słaba postać Jeremiego
Mało broni
Sporo nieprzemyślanych rozwiązań
Sklep dostępny w dowolnym miejscu


Wideo: 8/10
Audio: 2/10
Grywalność: 4/10
Ocena ogólna: 3.5/10