19-04-2013, 06:24
Witam serdecznie.
Od miesiąca borykam sie z problemem i spostrzeżeniami które opanowują moją łepetynę. Otóż chodzi mi o coś co mi nie daje spokoju jeśli chodzi o grę ni no kuni. Po przejściu całej gry w jednym tygodniu i spędzeniu przy niej ok. 80 godzin myślałem, że kończąc ją będę się czuł tak samo jak przy przejściu każdej innej japońskiej produkcji np. Pokemony , Finale (te starsze), Golden suny itd. ... chodzi mi o grindowanie.
Rozumiem ciekawe pokemonowe podejście do trenowania familiara ale jaki jest sens obniżać poziom do pierwszego po digimorfowaniu w następną formę? Ja uwielbiam grindować w "krzakach" i nieraz sie lapie na tym, że w jakiejś grze spędzam dwa dni po 10 godzin w jednym i tym samym miejscu i w trybie zombie mashuje jedynie x :-) a w ni no kuni spędzanie czasu na grindzie(który jest konieczny) następnie ewolucja jak już gra da nam możliwość nie przynosi nam najwiekszego sensu, ponieważ ataki fizyczne moim zdaniem rosną podobnie jak w pierwszej formie. Jednak żeby posiadać lepsze ataki specjalne to niestety jestesmy wręcz zmuszeni do ewolucji.
Zmierzam po prostu do tego, że albo po prostu pierwszy raz zauważyłem jak się stosuje sztuczny irytujący zapychacz czasu w grze albo po prostu z racji wieku(24 wiosny) zauważam to... heh... masakra. A w tytule napisałem archonowy problem, ponieważ po przejściu gry przejrzałem Twoje live'y Archonie z ni no kuni i cala gra jest dokladnie przegadana i przeciągana bezsensownym grindem. Smutne to
bo hype na grę był MEGA. Studio ghibli... jak myślę o tym studiu to ciągłe przed oczami widzę Naushikę , Szept serca, Grobowiec świetlików czy Księżniczkę Mononoke... na szczęście fabularnie gra się obroniła i trzeba przemęczyć grind który miał tu być przyjemnością (w koncu polaczenie systemu walki final + pokemon) a pod koniec nasze męki zostaną nagrodzone przynajmniej nie doskonalym a dobrym finałem. Przepraszam za wszelakie błędy i postaram się poprawić. Pozdrawiam i czekam na wiadro zimnej wody do ochłody od was bo aż się we mnie zagotowało.
Od miesiąca borykam sie z problemem i spostrzeżeniami które opanowują moją łepetynę. Otóż chodzi mi o coś co mi nie daje spokoju jeśli chodzi o grę ni no kuni. Po przejściu całej gry w jednym tygodniu i spędzeniu przy niej ok. 80 godzin myślałem, że kończąc ją będę się czuł tak samo jak przy przejściu każdej innej japońskiej produkcji np. Pokemony , Finale (te starsze), Golden suny itd. ... chodzi mi o grindowanie.
Rozumiem ciekawe pokemonowe podejście do trenowania familiara ale jaki jest sens obniżać poziom do pierwszego po digimorfowaniu w następną formę? Ja uwielbiam grindować w "krzakach" i nieraz sie lapie na tym, że w jakiejś grze spędzam dwa dni po 10 godzin w jednym i tym samym miejscu i w trybie zombie mashuje jedynie x :-) a w ni no kuni spędzanie czasu na grindzie(który jest konieczny) następnie ewolucja jak już gra da nam możliwość nie przynosi nam najwiekszego sensu, ponieważ ataki fizyczne moim zdaniem rosną podobnie jak w pierwszej formie. Jednak żeby posiadać lepsze ataki specjalne to niestety jestesmy wręcz zmuszeni do ewolucji.
Zmierzam po prostu do tego, że albo po prostu pierwszy raz zauważyłem jak się stosuje sztuczny irytujący zapychacz czasu w grze albo po prostu z racji wieku(24 wiosny) zauważam to... heh... masakra. A w tytule napisałem archonowy problem, ponieważ po przejściu gry przejrzałem Twoje live'y Archonie z ni no kuni i cala gra jest dokladnie przegadana i przeciągana bezsensownym grindem. Smutne to
