Moja pierwsza recka od jakichś 5 lat, pierwsza na poważnie. Już teraz widzę, że jest słaba. Wszystkie uwagi i krytykę biorę na klatę.
Święci z Trzeciej Ulicy nie mają łatwego życia. Najpierw zdrada ich założyciela i przywódcy potem konflikt z Ultorem by następnie nadepnąć na odcisk Syndykatowi. Plaga zombie i organizacja paramilitarna też się przewinęła, no ale co to jest? Nic specjalnego. Wszystko zaczynało wyglądać dobrze. Niczym nieskrępowana sielanka miała trwać w nieskończoność, Święci mieli wreszcie zaznać trochę spokoju. Jednak studio Volition miało dla nich inne plany...
![[Obrazek: 1(1).jpg]](http://ja.gram.pl/upl/blogi/827699/img_wpisy/2013_31/1(1).jpg)
Saints Row to stosunkowo popularna seria sandboxowych gier akcji od studia Volition. Początkowo seria miała stawać w szranki w bezpośrednim starciu z Grand Theft Auto. Jednak na tle dużo bardziej znanego GTA, pierwsze dwie odsłony Saints Row wypadały co najwyżej mocno średnio. Twórcy widząc, że nie mają wielkich szans w starciu z utytułowanym konkurentem postanowili obrać inną ścieżkę, ścieżkę której nie obrał nikt inny na rynku. Ścieżka, która niśmiało została już zapoczątkowana w SR2, doprowadziła do powstania Saints Row: The Third czyli najbardziej szalonej i odjechanej gry ostatnich lat. Odejście od bardziej poważnych klimatów gangsterów spowodowało, że seria odżyła, znacząco oddalając się od porównań do GTA. W chwili obecnej nie ma na rynku sandbosów innej gry, w której wszystkie środki kładzione są na zwykłą radość z gry. Trzecia część serii była jedną z tych gier, które przypominają nam po co gramy w gry, aby dobrze się bawić. Jednak Saints Row IV robi to nawet jeszcze lepiej.
Wszystko zaczęło się od pomysłu na DLC Enter The Dominatrix do trzeciej części. Z czasem projekt rozrósł się do takich rozmiarów, że ówczesny wydawca THQ (R.I.P.) postanowił zrobić zrobić z tego pełnoprawną czwartą część, co najprawdopodobniej miało pomóc formie odbić się od dna. THQ jednak upadło, a prawa do marki przejęło Deep Silver, które nie chcą nic mieszać w projekcie pozwoliło studiu Volition pracował bez przeszkód. Aż wreszcie...
![[Obrazek: saints-row-4-review.jpg]](https://1.bp.blogspot.com/-ooYYzud1M18/UgYIqovFG_I/AAAAAAAAOHw/zFJ2cwmppKw/s640/saints-row-4-review.jpg)
W SRIV wcielamy się w dobrze znanego nam z poprzednich części przywódcę Świętych. Powraca tutaj znany z poprzednich odsłon kreator postaci, z którym można robić dziwne rzeczy... Po heroicznym "uratowaniu świata" zostaje on wybrany na urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jedną z jego pierwszych decyzji było zmienienie nazwy Białego Domu na... Białą Chatę.... Prezydent USA nie może przecież zajmować się walką z ulicznymi gangami (zresztą, czy jakieś gangi jeszcze nie zostały zlikwidowane przez Świętych?) więc gra potrzebowała nowych przeciwników. I nie, nie są nimi członkowie Kongresu... Ziemia została najechana przez obcych, akurat w trakcie zwyczajowej konferencji prasowej Białej Chaty. Przypadek? Nie sądzę. Imperium Zin wraz ze swoim przywódcą Zinyakiem atakuje Waszyngton i porywa całą śmietankę narodu, czyli Pana Prezydenta i jego dzielnych towarzyszy. Bohater trafia najpierw do zwariowanej symulacji spokoju z lat 60 XX wieku. Jednak Zinyak nie przewidział, że taki socjopata jak lider Świętych nie będzie spokojnie siedział i nic nie robił. Ostatecznie Boss trafia do wirtualnego odpowiednika miasta Steelport, gdzie toczy się właściwa akcja gry. Niedługo potem jednak uwalnia się z symulacji i z pomocą Kinzie i Kitha Davida ucieka ze statku-matki Zinów i trafia na Normandię... znaczy się na statek kosmicznych Świętych, ich nową bazą wypadową. Nawiązanie do Mass Effecta jak najbardziej na miejscu.
Gra pełna jest nawiązań do innych gier, filmów i czego tylko się da. Żeby nie wymieniać wszystkich i zostawić coś dla was, oprócz wspomnianego Mass Effecta (nie tylko sam statek, ale także parodia romansów oraz sama postać Kitha Davida, aktora który w serii Mass Effect dubbingował Kapitana Andersona. Jego występ w SRIV można więc nazwać parodią Andersona ale także byłego przywódcy Świętych z SR1 Julius Little, którego także on dubbingował. Trzeba powiedzieć, że panowie mają coś wspólnego oprócz głosu) mamy na przykład bardzo zabawne nawiązanie do Metal Gear Solid. W pewnej misji "skradankowej" skradamy się będąc schowanym w... kartonowym pudle oczywiście.
Po raz pierwszy w serii dostajemy możliwość używania supermocy. W grze występują dwa typy tych mocy, pasywne i aktywowane ręcznie. Do tych pierwszych należy chociażby super sprint i super skok. Do drugich należy np. telekineza. Dodanie do gry supermocy powoduje lekkie zmiany w gameplayu. Teraz zamiast "nudnego" jeżdżenia samochodami biegamy po całym mieście jak wariat z zawrotną prędkości albo szybujemy w powietrzu. W trakcie walki mamy także oprócz broni palnej do dyspozycji nasz moce. Używanie telekinezy i rzucanie przeciwnikami w różnych kierunkach czy "mrożenie i wykruszanie" działają bardzo dobrze. Oczywiście bronie palne nie zostały przez to potraktowane po macoszemu. Możemy je modyfikować i wykupywać standardowe ulepszenia typu poprawa celności, szybkostrzelności czy ilości amunicji w magazynku. Jednak największa frajda to możliwość całkowitego zmienienia skórki danej broni, tak aby wyrzutnia rakiet zamieniła się np. w... wyrzutnię ziemniaków. Sławny Dubstep Gun także można zmodyfikować by grał różne utwory i był np. różowy... Strzelanie nawet pomimo obecności supermocy dalej może dostarczać masę frajdy i jest naprawdę bardzo dobrze zrealizowane.
![[Obrazek: udu6.jpg]](http://img5.imageshack.us/img5/3641/udu6.jpg)
Głównym miejscem akcji jest znane z poprzedniej części miasto Steelport, a raczej jego wirtualny odpowiednik. Miasto jest praktycznie nie zmienione w porównaniu do jego oryginału przez co z jednej strony można poczuć się jak w domu, a z drugiej można kręcić nosem, że nic się nie zmieniło, że to to samo miasto... Oczywiście miasto dostało trochę obcej architektury i budynków (nasze stare kryjówki z The Third są zniszczone) ale dla niektórych może to być za mało. W trakcie gry przenosimy się także na nasz statek, oraz na statek-matkę Zinów, gdzie będziemy toczyć boje w potężnym mechu (pancerzu wspomaganym według Kinzie).
Gra oferuje rozbudowaną główną kampanię na którą składają się w większości szalone i totalnie odjechanie misje. Ale czym było by Saints Row bez dodatkowych aktywności. Każda uratowana postać z naszego gangu ma dla nas misję lojalnościową, których poziom nie odbiega od głównych zadań a po jej wykonaniu postać ta otrzymuje supermoce. Oprócz typowych zadań pobocznych czekają na nas w otwartym świecie aktywności zarówno powracające z poprzednich części jak i zupełnie nowe. Wraca np. Chaos (jak nazwa wskazuje musimy zrobić chaos na ulicach Steelport, pieszo lub czołgiem) oraz Przekręt z ubezpieczaniem (musimy rzucać się pod koła samochodów, aby naciągnąć ubezpieczyciela
). Nowymi aktywnościami są np. nowa wersja Chaosu tym razem przy użyciu naszego mecha jak i wyścigi wykorzystujące super sprint i super skok. Powraca także polowanie na konkretne cele i dostawa konkretnych samochodów. Powraca także znany i lubiany Profesor Genki z jego programem "Mind Over Murder". Jakby nie było już tego dość, to w świecie gry mamy do zebrania całą masę znajdziek. Są to klastery, których używamy do kupowania ulepszeń dla naszych mocy, audio logi z których można się dowiedzieć czegoś nowego i ciekawego i poznać punkt widzenia innych postaci, posągi Zinyaka do zniszczenia i (uwaga) 8 części gry tekstowej, dzięki której poznajemy przeszłość wrogiego wodza.
Czym byłoby Saints Row bez swojego specyficznego klimatu i humoru. Czasami absurdalny, humor ciągle zdaje egzamin i zdecydowanie wyróżnia tę serię na tle innych. Klimat typowej gangsterki gdzieś przepadł z oczywistych powodów, ale to wcale nie musi przeszkadzać. Klimat w tej grze "robią" dialogi i znane i lubiane postaci ze świata Saints Row. Wracają takie postaci jak Pierce, Kinzie, Gat czy Shaundi (stara i nowa). Natomiast z dalekiem przeszłości, z czasów pierwszego Saints Row twórcy wrzucili do gry Bena Kinga, byłego lidera gangu Vice Kings, z który Święci walczyli w SR1. W grze znajduje się całkiem sporo nawiązań do poprzednich części, w szczególności do SR1 i SR2. Epizodyczne występy zaliczają postacie z tamtych gier, których potem może wykorzystać w formie pomocników w walce. W misji związanej z wyżej wspomnianym Benem Kingiem na chwilę wracamy nawet do Stilwater czyli miasta, w którym dzieje się akcja SR1 i SR2.
![[Obrazek: tlyh.jpg]](http://img843.imageshack.us/img843/7813/tlyh.jpg)
Oprawa graficzna niczym nie różni się od tego co widzieliśmy w SRTT, gra więc pod względem technologicznym nie może walczyć z najnowszymi tytułami. Gra nie wygląda oczywiście brzydko, ale zawsze mogło być lepiej. Dużo lepiej wypada oprawa audio. Voice-acting stoi na bardzo wysokim poziomie, każda z postaci brzmi naprawdę bardzo dobrze. Aktorzy tacy jak Troy Baker, Nolan North, Keith David, Daniel Dae Kim czy J. B. Blanc wypadli świetnie. Soundtrack także trzyma bardzo wysoki poziom. W grze znajdziemy 7 różnych stacji radiowych co daje 109 piosenek, w których znajdziemy takie hity jak chociażby: What Is Love by Haddaway czy I Don't Wanna Miss a Thing od Aerosmith. Po raz pierwszy mamy także możliwość słuchania radia poza autem co sprawdza się bardzo dobrze.
Reasumując, Saints Row IV to sandbox z prawdziwego zdarzenia, oferujący tonę contentu, który spokojnie zapewni około 20h-30h rozgrywki w otwartym świecie. Jeżeli tylko absurdalny humor nie jest przeszkodą i chcecie znowu poczuć tę niepohamowaną radość z grania to ta gra jest dla was. W grze znajduje się tryb kooperacji więc całą grę można przejść wspólnie ze znajomym, dzięki czemu jest jeszcze ciekawiej.
PS. Pała dla ludzi, którzy odpowiadali za tłumaczenie gry na nasz język. Za polskie tłumaczenie SRIV odpowiada QLOC (ten sam zespół, który tłumaczy GTA V) Niestety tłumacze zdecydowanie nie dali sobie rady. Kwiatki w stylu tłumaczenia określenia "The Boss" odnoszącego się do naszej postaci jako "szefostwo" to jakiś żart. Ksywka (która w SR2 nie była tłumaczona) "Veteran Child" tłumaczona jako "Dziecko po Przejściach"? Nazwa gangu Vice Kings jako "Królowie Podziemia"? Już się boję jak będzie wyglądać tłumaczenie GTA V...
Święci z Trzeciej Ulicy nie mają łatwego życia. Najpierw zdrada ich założyciela i przywódcy potem konflikt z Ultorem by następnie nadepnąć na odcisk Syndykatowi. Plaga zombie i organizacja paramilitarna też się przewinęła, no ale co to jest? Nic specjalnego. Wszystko zaczynało wyglądać dobrze. Niczym nieskrępowana sielanka miała trwać w nieskończoność, Święci mieli wreszcie zaznać trochę spokoju. Jednak studio Volition miało dla nich inne plany...
![[Obrazek: 1(1).jpg]](http://ja.gram.pl/upl/blogi/827699/img_wpisy/2013_31/1(1).jpg)
Saints Row to stosunkowo popularna seria sandboxowych gier akcji od studia Volition. Początkowo seria miała stawać w szranki w bezpośrednim starciu z Grand Theft Auto. Jednak na tle dużo bardziej znanego GTA, pierwsze dwie odsłony Saints Row wypadały co najwyżej mocno średnio. Twórcy widząc, że nie mają wielkich szans w starciu z utytułowanym konkurentem postanowili obrać inną ścieżkę, ścieżkę której nie obrał nikt inny na rynku. Ścieżka, która niśmiało została już zapoczątkowana w SR2, doprowadziła do powstania Saints Row: The Third czyli najbardziej szalonej i odjechanej gry ostatnich lat. Odejście od bardziej poważnych klimatów gangsterów spowodowało, że seria odżyła, znacząco oddalając się od porównań do GTA. W chwili obecnej nie ma na rynku sandbosów innej gry, w której wszystkie środki kładzione są na zwykłą radość z gry. Trzecia część serii była jedną z tych gier, które przypominają nam po co gramy w gry, aby dobrze się bawić. Jednak Saints Row IV robi to nawet jeszcze lepiej.
Wszystko zaczęło się od pomysłu na DLC Enter The Dominatrix do trzeciej części. Z czasem projekt rozrósł się do takich rozmiarów, że ówczesny wydawca THQ (R.I.P.) postanowił zrobić zrobić z tego pełnoprawną czwartą część, co najprawdopodobniej miało pomóc formie odbić się od dna. THQ jednak upadło, a prawa do marki przejęło Deep Silver, które nie chcą nic mieszać w projekcie pozwoliło studiu Volition pracował bez przeszkód. Aż wreszcie...
![[Obrazek: saints-row-4-review.jpg]](https://1.bp.blogspot.com/-ooYYzud1M18/UgYIqovFG_I/AAAAAAAAOHw/zFJ2cwmppKw/s640/saints-row-4-review.jpg)
W SRIV wcielamy się w dobrze znanego nam z poprzednich części przywódcę Świętych. Powraca tutaj znany z poprzednich odsłon kreator postaci, z którym można robić dziwne rzeczy... Po heroicznym "uratowaniu świata" zostaje on wybrany na urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jedną z jego pierwszych decyzji było zmienienie nazwy Białego Domu na... Białą Chatę.... Prezydent USA nie może przecież zajmować się walką z ulicznymi gangami (zresztą, czy jakieś gangi jeszcze nie zostały zlikwidowane przez Świętych?) więc gra potrzebowała nowych przeciwników. I nie, nie są nimi członkowie Kongresu... Ziemia została najechana przez obcych, akurat w trakcie zwyczajowej konferencji prasowej Białej Chaty. Przypadek? Nie sądzę. Imperium Zin wraz ze swoim przywódcą Zinyakiem atakuje Waszyngton i porywa całą śmietankę narodu, czyli Pana Prezydenta i jego dzielnych towarzyszy. Bohater trafia najpierw do zwariowanej symulacji spokoju z lat 60 XX wieku. Jednak Zinyak nie przewidział, że taki socjopata jak lider Świętych nie będzie spokojnie siedział i nic nie robił. Ostatecznie Boss trafia do wirtualnego odpowiednika miasta Steelport, gdzie toczy się właściwa akcja gry. Niedługo potem jednak uwalnia się z symulacji i z pomocą Kinzie i Kitha Davida ucieka ze statku-matki Zinów i trafia na Normandię... znaczy się na statek kosmicznych Świętych, ich nową bazą wypadową. Nawiązanie do Mass Effecta jak najbardziej na miejscu.
Gra pełna jest nawiązań do innych gier, filmów i czego tylko się da. Żeby nie wymieniać wszystkich i zostawić coś dla was, oprócz wspomnianego Mass Effecta (nie tylko sam statek, ale także parodia romansów oraz sama postać Kitha Davida, aktora który w serii Mass Effect dubbingował Kapitana Andersona. Jego występ w SRIV można więc nazwać parodią Andersona ale także byłego przywódcy Świętych z SR1 Julius Little, którego także on dubbingował. Trzeba powiedzieć, że panowie mają coś wspólnego oprócz głosu) mamy na przykład bardzo zabawne nawiązanie do Metal Gear Solid. W pewnej misji "skradankowej" skradamy się będąc schowanym w... kartonowym pudle oczywiście.
Po raz pierwszy w serii dostajemy możliwość używania supermocy. W grze występują dwa typy tych mocy, pasywne i aktywowane ręcznie. Do tych pierwszych należy chociażby super sprint i super skok. Do drugich należy np. telekineza. Dodanie do gry supermocy powoduje lekkie zmiany w gameplayu. Teraz zamiast "nudnego" jeżdżenia samochodami biegamy po całym mieście jak wariat z zawrotną prędkości albo szybujemy w powietrzu. W trakcie walki mamy także oprócz broni palnej do dyspozycji nasz moce. Używanie telekinezy i rzucanie przeciwnikami w różnych kierunkach czy "mrożenie i wykruszanie" działają bardzo dobrze. Oczywiście bronie palne nie zostały przez to potraktowane po macoszemu. Możemy je modyfikować i wykupywać standardowe ulepszenia typu poprawa celności, szybkostrzelności czy ilości amunicji w magazynku. Jednak największa frajda to możliwość całkowitego zmienienia skórki danej broni, tak aby wyrzutnia rakiet zamieniła się np. w... wyrzutnię ziemniaków. Sławny Dubstep Gun także można zmodyfikować by grał różne utwory i był np. różowy... Strzelanie nawet pomimo obecności supermocy dalej może dostarczać masę frajdy i jest naprawdę bardzo dobrze zrealizowane.
![[Obrazek: udu6.jpg]](http://img5.imageshack.us/img5/3641/udu6.jpg)
Głównym miejscem akcji jest znane z poprzedniej części miasto Steelport, a raczej jego wirtualny odpowiednik. Miasto jest praktycznie nie zmienione w porównaniu do jego oryginału przez co z jednej strony można poczuć się jak w domu, a z drugiej można kręcić nosem, że nic się nie zmieniło, że to to samo miasto... Oczywiście miasto dostało trochę obcej architektury i budynków (nasze stare kryjówki z The Third są zniszczone) ale dla niektórych może to być za mało. W trakcie gry przenosimy się także na nasz statek, oraz na statek-matkę Zinów, gdzie będziemy toczyć boje w potężnym mechu (pancerzu wspomaganym według Kinzie).
Gra oferuje rozbudowaną główną kampanię na którą składają się w większości szalone i totalnie odjechanie misje. Ale czym było by Saints Row bez dodatkowych aktywności. Każda uratowana postać z naszego gangu ma dla nas misję lojalnościową, których poziom nie odbiega od głównych zadań a po jej wykonaniu postać ta otrzymuje supermoce. Oprócz typowych zadań pobocznych czekają na nas w otwartym świecie aktywności zarówno powracające z poprzednich części jak i zupełnie nowe. Wraca np. Chaos (jak nazwa wskazuje musimy zrobić chaos na ulicach Steelport, pieszo lub czołgiem) oraz Przekręt z ubezpieczaniem (musimy rzucać się pod koła samochodów, aby naciągnąć ubezpieczyciela

Czym byłoby Saints Row bez swojego specyficznego klimatu i humoru. Czasami absurdalny, humor ciągle zdaje egzamin i zdecydowanie wyróżnia tę serię na tle innych. Klimat typowej gangsterki gdzieś przepadł z oczywistych powodów, ale to wcale nie musi przeszkadzać. Klimat w tej grze "robią" dialogi i znane i lubiane postaci ze świata Saints Row. Wracają takie postaci jak Pierce, Kinzie, Gat czy Shaundi (stara i nowa). Natomiast z dalekiem przeszłości, z czasów pierwszego Saints Row twórcy wrzucili do gry Bena Kinga, byłego lidera gangu Vice Kings, z który Święci walczyli w SR1. W grze znajduje się całkiem sporo nawiązań do poprzednich części, w szczególności do SR1 i SR2. Epizodyczne występy zaliczają postacie z tamtych gier, których potem może wykorzystać w formie pomocników w walce. W misji związanej z wyżej wspomnianym Benem Kingiem na chwilę wracamy nawet do Stilwater czyli miasta, w którym dzieje się akcja SR1 i SR2.
![[Obrazek: tlyh.jpg]](http://img843.imageshack.us/img843/7813/tlyh.jpg)
Oprawa graficzna niczym nie różni się od tego co widzieliśmy w SRTT, gra więc pod względem technologicznym nie może walczyć z najnowszymi tytułami. Gra nie wygląda oczywiście brzydko, ale zawsze mogło być lepiej. Dużo lepiej wypada oprawa audio. Voice-acting stoi na bardzo wysokim poziomie, każda z postaci brzmi naprawdę bardzo dobrze. Aktorzy tacy jak Troy Baker, Nolan North, Keith David, Daniel Dae Kim czy J. B. Blanc wypadli świetnie. Soundtrack także trzyma bardzo wysoki poziom. W grze znajdziemy 7 różnych stacji radiowych co daje 109 piosenek, w których znajdziemy takie hity jak chociażby: What Is Love by Haddaway czy I Don't Wanna Miss a Thing od Aerosmith. Po raz pierwszy mamy także możliwość słuchania radia poza autem co sprawdza się bardzo dobrze.
Reasumując, Saints Row IV to sandbox z prawdziwego zdarzenia, oferujący tonę contentu, który spokojnie zapewni około 20h-30h rozgrywki w otwartym świecie. Jeżeli tylko absurdalny humor nie jest przeszkodą i chcecie znowu poczuć tę niepohamowaną radość z grania to ta gra jest dla was. W grze znajduje się tryb kooperacji więc całą grę można przejść wspólnie ze znajomym, dzięki czemu jest jeszcze ciekawiej.
PS. Pała dla ludzi, którzy odpowiadali za tłumaczenie gry na nasz język. Za polskie tłumaczenie SRIV odpowiada QLOC (ten sam zespół, który tłumaczy GTA V) Niestety tłumacze zdecydowanie nie dali sobie rady. Kwiatki w stylu tłumaczenia określenia "The Boss" odnoszącego się do naszej postaci jako "szefostwo" to jakiś żart. Ksywka (która w SR2 nie była tłumaczona) "Veteran Child" tłumaczona jako "Dziecko po Przejściach"? Nazwa gangu Vice Kings jako "Królowie Podziemia"? Już się boję jak będzie wyglądać tłumaczenie GTA V...