20-08-2016, 22:13
Pomyślałem że spędzę jakoś moje inaczej-bezproduktywne popołudnie i napiszę swoją recenzję NMS.
Także ten, jak kogoś to obchodzi to smacznego
No Man’s Sky
Budzę się na dziwnej planecie. Spoglądam na swój statek, z którego napędu dym wznosi się w krwistoczerwoną atmosferę. Do mojej głowy przychodzą różne scenariusze, ale jedno jest pewne - utknąłem i nie mam co liczyć na pomoc. Czujniki egzokombinezonu wskazują na wysoką toksyczność powietrza, a z głośnika w hełmie wydobywa się niepokojący komunikat o zbliżającej się burzy. Jeśli chcę mieć szansę na przeżycie, muszę szybko znaleźć schronienie i materiały do naprawy statku.
Tak wyglądał początek mojej przygody z No Man’s Sky wydanego w sierpniu sandboxa stworzonego przez Hello Games. Podobnie zapewne wyglądał też Wasz - no, z kilkoma zmiennymi w nielicznych miejscach. Czy symulator kosmicznego podróżnika sprostał wielkim wymaganiom graczy? Rozważę to w tej recenzji.
Zacznijmy od warstwy audiowizualnej. Dźwięk jest w większości bardzo poprawny, choć dobrze by było usłyszeć trochę bardziej urozmaicone odgłosy statków i fauny planetarnej. Na uwagę zasługuje genialny soundtrack, który jest niebywale klimatyczny. Przed premierą gry już sama ścieżka dźwiękowa sprawiała, że wybijałem się z orbity ziemskiej w odległą galaktykę. Podczas rozgrywki nie słyszymy jej jednak często, a cisza zwiedzania planet przerywana jest dość rzadko.
Graficznie również jest poprawnie. Uwagę należy zwrócić na naganne doczytywanie tekstur. Podczas lotu w kosmosie, asteroidy wyskakują dosłownie kilka metrów przed nami. Artystycznie projekty nawet się bronią, choć(tak jak wszystko) są dosyć wtórne - nie jest trudno o ładne widoczki, jednak w galerii zrzutów konsoli wszystko zlewa się w jedną masę.
Sam design planet jest ciekawy, ale po kilku godzinach staje się bardzo odtwórczy. Każdy kolejny glob jest tylko lekką wariacją kolorystyczno-architektoniczną. Tak samo jest z fauną i florą. Można tę grę przyrównać do budowania z klocków Lego, posiadając tylko kilkanaście ich sztuk - może nam coś ładnego z tego wyjść, ale większość budowli siłą rzeczy jest wtórna. Technicznie jest się tu do czego przyczepić: wspomniany wcześniej pop-up obiektów, sporadyczne przycięcia w trzydziestu klatkach animacji oferowanych przez PS4, a także nierzadkie zwiechy wyrzucające nas do menu konsoli lub nawet zamrażające nam kompletnie system. Twórcy obiecują, że skupiają się teraz na naprawie błędów, ale nie zmienia to faktu, że premiera gry miała już miejsce i „finalny” produkt jest niedopracowany.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, również mamy do czynienia z powtarzalnością. Schemat z reguły wygląda tak: lądujemy na planecie, zbieramy surowce/rozmawiamy z przedstawicielami różnych ras(spotkałem trzy)/szukamy starożytnych monumentów, odlatujemy z planety, dokujemy do stacji kosmicznej. I tak w kółko, ze sporadycznymi przerwami na losowe zdarzenia. Przykładowym może być zaatakowanie w kosmosie przez piratów. Na początkowym etapie gry walki w przestrzeni są wyjątkowo irytujące za sprawą małej zwrotności i niskiej siły ognia naszego statku, dopiero po kilku ulepszeniach da się odczuć jakąkolwiek frajdę z niszczenia przeważających nas liczebnością wrogich sił.
Nie jesteśmy też przygotowani na niegościnność niektórych planet. Może się zdarzyć, że poziom radiacji jest zbyt wysoki, aby przeżyć na powierzchni dwie minuty, lub Strażnicy - drony egzaminujące nasze poczynania - są nastawieni do nas dość nieprzychylnie. Z pomocą przychodzą różne modyfikacje egzokombinezonu, multinarzędzia(służącego do wydobywania materiałów i walki z fauną) i statku, które możemy zdobyć z opuszczonych placówek lub od obcych form życia. Zainstalowanie modyfikacji pozbawia nas jednak pola w ekwipunku, musimy zatem mądrze wybierać czy potrzebna nam ochrona, czy dodatkowe minerały do odsprzedania w plecaku.
Nadrzędnym celem gry jest dotarcie do centrum Galaktyki Euklidesa. Nie jest to jednak zadanie proste, bowiem odległość od tegoż punktu liczymy w setkach tysięcy lat świetlnych(w zależności od miejsca startowego). Możemy się wspomagać skrótami w postaci czarnych dziur, aczkolwiek żeby się do takowej dostać musimy poznać jej koordynaty, a sama podróż przez osobliwość nie odbywa się bez szwanku na naszym statku. Ważną częścią rozgrywki, a jednocześnie jej jedynym aspektem multiplayerowym jest możliwość nazywania swoich odkryć. Dostajemy w zamian określoną ilość kosmicznej waluty, a inni gracze mogą zobaczyć nadane przez nas nazwy, oczywiście pod warunkiem że ktokolwiek na nie trafi.
Widać zatem, że No Man’s Sky to nie gra idealna - jestem pewien, że dla wielu jest ona wielkim zawodem. Za sprawą złotoustego Petera Moly Seana Murray’a u niektórych wysnuła się wizja niemożliwie perfekcyjna, oczekiwania wraz z każdym materiałem rosły, a tu powstała gra indie, która ambitnie przeciera szlaki dla większych graczy, ale sama w sobie pozostaje właśnie tym - grą indie(sprzedawaną co prawda w cenie gry AAA). Osobiście jednak lubię się czasem na kilka godzin zagłębić się w ogrom tego fikcyjnego świata i poczuć się jak odkrywca, przed którym czekają zastępy niezbadanej i dzikiej dla człowieka galaktyki. Jeśli wiesz na co się piszesz - polecam(ewentualnie jak stanieje, bo cena w tym momencie jest o wiele za wysoka).
Także ten, jak kogoś to obchodzi to smacznego

No Man’s Sky
Budzę się na dziwnej planecie. Spoglądam na swój statek, z którego napędu dym wznosi się w krwistoczerwoną atmosferę. Do mojej głowy przychodzą różne scenariusze, ale jedno jest pewne - utknąłem i nie mam co liczyć na pomoc. Czujniki egzokombinezonu wskazują na wysoką toksyczność powietrza, a z głośnika w hełmie wydobywa się niepokojący komunikat o zbliżającej się burzy. Jeśli chcę mieć szansę na przeżycie, muszę szybko znaleźć schronienie i materiały do naprawy statku.
Tak wyglądał początek mojej przygody z No Man’s Sky wydanego w sierpniu sandboxa stworzonego przez Hello Games. Podobnie zapewne wyglądał też Wasz - no, z kilkoma zmiennymi w nielicznych miejscach. Czy symulator kosmicznego podróżnika sprostał wielkim wymaganiom graczy? Rozważę to w tej recenzji.
Zacznijmy od warstwy audiowizualnej. Dźwięk jest w większości bardzo poprawny, choć dobrze by było usłyszeć trochę bardziej urozmaicone odgłosy statków i fauny planetarnej. Na uwagę zasługuje genialny soundtrack, który jest niebywale klimatyczny. Przed premierą gry już sama ścieżka dźwiękowa sprawiała, że wybijałem się z orbity ziemskiej w odległą galaktykę. Podczas rozgrywki nie słyszymy jej jednak często, a cisza zwiedzania planet przerywana jest dość rzadko.
Graficznie również jest poprawnie. Uwagę należy zwrócić na naganne doczytywanie tekstur. Podczas lotu w kosmosie, asteroidy wyskakują dosłownie kilka metrów przed nami. Artystycznie projekty nawet się bronią, choć(tak jak wszystko) są dosyć wtórne - nie jest trudno o ładne widoczki, jednak w galerii zrzutów konsoli wszystko zlewa się w jedną masę.
Sam design planet jest ciekawy, ale po kilku godzinach staje się bardzo odtwórczy. Każdy kolejny glob jest tylko lekką wariacją kolorystyczno-architektoniczną. Tak samo jest z fauną i florą. Można tę grę przyrównać do budowania z klocków Lego, posiadając tylko kilkanaście ich sztuk - może nam coś ładnego z tego wyjść, ale większość budowli siłą rzeczy jest wtórna. Technicznie jest się tu do czego przyczepić: wspomniany wcześniej pop-up obiektów, sporadyczne przycięcia w trzydziestu klatkach animacji oferowanych przez PS4, a także nierzadkie zwiechy wyrzucające nas do menu konsoli lub nawet zamrażające nam kompletnie system. Twórcy obiecują, że skupiają się teraz na naprawie błędów, ale nie zmienia to faktu, że premiera gry miała już miejsce i „finalny” produkt jest niedopracowany.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, również mamy do czynienia z powtarzalnością. Schemat z reguły wygląda tak: lądujemy na planecie, zbieramy surowce/rozmawiamy z przedstawicielami różnych ras(spotkałem trzy)/szukamy starożytnych monumentów, odlatujemy z planety, dokujemy do stacji kosmicznej. I tak w kółko, ze sporadycznymi przerwami na losowe zdarzenia. Przykładowym może być zaatakowanie w kosmosie przez piratów. Na początkowym etapie gry walki w przestrzeni są wyjątkowo irytujące za sprawą małej zwrotności i niskiej siły ognia naszego statku, dopiero po kilku ulepszeniach da się odczuć jakąkolwiek frajdę z niszczenia przeważających nas liczebnością wrogich sił.
Nie jesteśmy też przygotowani na niegościnność niektórych planet. Może się zdarzyć, że poziom radiacji jest zbyt wysoki, aby przeżyć na powierzchni dwie minuty, lub Strażnicy - drony egzaminujące nasze poczynania - są nastawieni do nas dość nieprzychylnie. Z pomocą przychodzą różne modyfikacje egzokombinezonu, multinarzędzia(służącego do wydobywania materiałów i walki z fauną) i statku, które możemy zdobyć z opuszczonych placówek lub od obcych form życia. Zainstalowanie modyfikacji pozbawia nas jednak pola w ekwipunku, musimy zatem mądrze wybierać czy potrzebna nam ochrona, czy dodatkowe minerały do odsprzedania w plecaku.
Nadrzędnym celem gry jest dotarcie do centrum Galaktyki Euklidesa. Nie jest to jednak zadanie proste, bowiem odległość od tegoż punktu liczymy w setkach tysięcy lat świetlnych(w zależności od miejsca startowego). Możemy się wspomagać skrótami w postaci czarnych dziur, aczkolwiek żeby się do takowej dostać musimy poznać jej koordynaty, a sama podróż przez osobliwość nie odbywa się bez szwanku na naszym statku. Ważną częścią rozgrywki, a jednocześnie jej jedynym aspektem multiplayerowym jest możliwość nazywania swoich odkryć. Dostajemy w zamian określoną ilość kosmicznej waluty, a inni gracze mogą zobaczyć nadane przez nas nazwy, oczywiście pod warunkiem że ktokolwiek na nie trafi.
Widać zatem, że No Man’s Sky to nie gra idealna - jestem pewien, że dla wielu jest ona wielkim zawodem. Za sprawą złotoustego Petera Moly Seana Murray’a u niektórych wysnuła się wizja niemożliwie perfekcyjna, oczekiwania wraz z każdym materiałem rosły, a tu powstała gra indie, która ambitnie przeciera szlaki dla większych graczy, ale sama w sobie pozostaje właśnie tym - grą indie(sprzedawaną co prawda w cenie gry AAA). Osobiście jednak lubię się czasem na kilka godzin zagłębić się w ogrom tego fikcyjnego świata i poczuć się jak odkrywca, przed którym czekają zastępy niezbadanej i dzikiej dla człowieka galaktyki. Jeśli wiesz na co się piszesz - polecam(ewentualnie jak stanieje, bo cena w tym momencie jest o wiele za wysoka).