23-07-2012, 13:12
Pod postem Archona się podpisuje.
W tej całej nieustającej debacie, która trwa od 100 lat właściwie jest tylko jedna rzecz, którą zawsze dopisuje bo uważam, że ludzie o niej zapominają, albo nie dopowiadają. W moim odczuciu głównym problemem jest fakt, dostosowania się do nowej rzeczywistości. Kiedy ja byłem w podstawówce Atari było szczytem marzeń, mineło 20 lat a grafika z pikselozy przeobraziła się w foto-realistyczną. Niestety w takim samym tempie nie przeobraziło się rozumienie własności intelektualnej.
Ludzią trudno jest ogarnąć, że jak ktoś siedzi i klepie kod to też wykonuje prace, a program komputerowy czy gra ma realną wartość którą da się przeliczyć na roboczo-godziny. Działa tu zasada, że skoro nie moge czegoś dotknąć palcem to znaczy, że nie istnieje jako takie, a to znaczy, że nie ukradłem.
Przerażającym jest fakt, że rodzice wychowując dziecko zabraniają mu kraść lizaka ze sklepu a z drugiej strony pozwalają na kradzierz contentu z netu. Tu jest najwięcej do zrobienia w kwestii uświadomienia.
Wydaje mi się, że cała dyskusja jest mocno jałowa, bo wszystko zostało już milion razy przegadane. Jeżeli niechcemy, żeby piractwo się szerzyło to trzeba poprostu dawać przykład. Nie będziesz sam kradł - a zakładam, że tego nie robisz - to w końcu któryś z Twoich znajomych uzna, że może coś w tym jest i też przestanie.
No chyba, że to same gimbusy...
W tej całej nieustającej debacie, która trwa od 100 lat właściwie jest tylko jedna rzecz, którą zawsze dopisuje bo uważam, że ludzie o niej zapominają, albo nie dopowiadają. W moim odczuciu głównym problemem jest fakt, dostosowania się do nowej rzeczywistości. Kiedy ja byłem w podstawówce Atari było szczytem marzeń, mineło 20 lat a grafika z pikselozy przeobraziła się w foto-realistyczną. Niestety w takim samym tempie nie przeobraziło się rozumienie własności intelektualnej.
Ludzią trudno jest ogarnąć, że jak ktoś siedzi i klepie kod to też wykonuje prace, a program komputerowy czy gra ma realną wartość którą da się przeliczyć na roboczo-godziny. Działa tu zasada, że skoro nie moge czegoś dotknąć palcem to znaczy, że nie istnieje jako takie, a to znaczy, że nie ukradłem.
Przerażającym jest fakt, że rodzice wychowując dziecko zabraniają mu kraść lizaka ze sklepu a z drugiej strony pozwalają na kradzierz contentu z netu. Tu jest najwięcej do zrobienia w kwestii uświadomienia.
Wydaje mi się, że cała dyskusja jest mocno jałowa, bo wszystko zostało już milion razy przegadane. Jeżeli niechcemy, żeby piractwo się szerzyło to trzeba poprostu dawać przykład. Nie będziesz sam kradł - a zakładam, że tego nie robisz - to w końcu któryś z Twoich znajomych uzna, że może coś w tym jest i też przestanie.
No chyba, że to same gimbusy...