10-09-2012, 15:53
Idąc ulicą dopalam papierosa nieznanego pochodzenia, który ostał mi się w kieszeni mojego jaskrawo zielonego płaszcza. Nagle słyszę krzyk i chmarę ludzi, którzy stoją wokół jakiegoś miejsca. Podchodzę bliżej. Na ulicy leży trup. Sam już nie wiem czemu mnie to nie dziwi. Przy budynku obok widzę cień oddalającej się postaci, instynkt gliniarza podpowiada mi, że powinienem pójść w tym kierunku. Gdy dochodzę do uliczki nie ma już nikogo, jednak czuję specyficzną woń kadzidała, który jednoznacznie kojarzy mi się z... Avril, jednym z wielu religijnych fanatyków w tym zasranym mieście. Być może ofiara wykryła jakiś spisek w okolicznym kościele, tego już się nie dowiem, jednak nie mam zamiaru przestać tropić. Coś czuję, że ta sprawa, będzie moją ostatnią, ale kolejny mach pozwala mi o tym z łatwością zapomnieć.