10-09-2012, 21:18
Stwierdziłem, że dzisiaj już żadnych poszlak nie znajdę. Poszedłem więc do oberży należącej do bleuba. Jak zwykle wypiłem za dużo i nieświadomy tego, że jestem obserwowany piłem dalej. W końcu jak zabrakło mi kasy na tani trunek miałem się zbierać do domu, ale barman bleub dał mi flaszkę. Kiedy powiedziałem, że nie mam już kasy uspokoił mnie, że to pan siedzący w ciemnym rogu kazał mi to dać. Nie widziałem go dobrze ponieważ trochę już wypiłem i było ciemno. Byłem już tak spity, że nie umiałem odczytać napisu ale wciąż mogłem chodzić o własnych nogach. Poprosiłem barmana aby mi przeczytał co to za trunek. Powiedział, że to piwo "Konami". Jeszcze nigdy o nim nie słyszałem więc postanowiłem skosztować. Wróciłem tak do swojego stolika i wypiłem je jednym tchem. Sprawiało wrażenie smaku tęczy. Było wyśmienite. Po chwili przed oczami ukazały mnie się małe różowe konie i znalazłem się w baśniowej krainie z gadającymi kucykami...