04-07-2014, 14:34
Dzisiejszy poranek był dla mnie wyjątkowo ciężki i toporny, wstałem okropnie późno co jest dla mnie rzadkością. Ubrałem swój skórzany płaszcz, ubrałem ciężkie ćwiekowane buty ( stworzone specjalnie dla mnie, metalowe podeszwy idealnie gładzą kamienie które kiedyś były moim największym utrapieniem) i wyszedłem. Ruszyłem w stronę przełęczy, ale coś mnie podkusiło żeby sprawdzić jeszcze co się dzieję w mieście. Szczerze mówiąc bardzo rzadko bywałem na głównym placu oraz w okolicznych karczmach czy domach, bo bardzo długo stroniłem od ludzkiej obecności. Nie chodzi nawet o to, że nie byłem lubiany - większość ludzie po prostu mnie nie znała, ale mimo tego prawie wszyscy byli dla mnie mili.
Wyszedłem na coś w rodzaju głównego placu, było wyjątkowo cicho i spokojnie, dochodziły do mnie tylko lekko słyszalne płacze i lamenty z niedalekiej uliczki. Idąc tam już podejrzewałem o co chodzi. Ominąłem nieznane mi osoby, od razu udając się do strażnika, by zapytać się co się wydarzyło. Wracał on właśnie z klasztoru i wcale nie wyglądał na za bardzo strapionego. Wywiązał się miedzy nami dialog...
-Witaj strażniku, możesz opowiedzieć mi co wydarzyło się tej nocy? - powiedziałem spokojnym, niezbyt podniosłym głosem.
I nagle strażnik spoważniał, kątem oka dając mi do zrozumienia, że w tym momencie nie uzyskam od niego odpowiedzi.
-Nie twój interes, dlaczego zawracasz nam teraz głowę, gdy widzisz, że stoimy w obliczu tragedii? Byłem zaskoczony, nigdy bym się tego po nim nie spodziewał, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jest jednym z najbardziej uczciwych i uprzejmych obywateli!
-W takim układzie już pójdę, może kościelny powie mi co dokładnie miało miejsce tamtej nocy
Odchodząc strażnik burkną tylko...
Będę miał Cię na oku...
To już mi się kompletnie nie spodobało, zachowywał się jakby był do mnie konkretnie uprzedzony. No cóż, nigdy nie byłem rasistowsko nastawiony i wszystkich traktowałem równo, tym bardziej, że bardzo często nie uczestniczyłem w życiu miasta.
Mimo tego zaglądnąłem do kościelnego i on już bardzo szczegółowo opowiedział mi o wszystkim, a nawet
pokazał mi narzędzie zbrodni z listem. To się kompletnie nie trzymało kupy, gdyż wszelkie poszlaki wskazywały na to, że właśnie elf miałby zabić Stiviego który był przecież Pół-Elfem. W takim układzie Stivi albo był dla kogoś niewygodny, a ktoś kompletnie nie przemyślał tego co robi. Albo przemyślał aż za dobrze.
Właśnie w tym momencie lekko mnie olśniło. Paladyn mógł być niewygodny dla strażnika, gdyż bądź co bądź Crix piastuje swoje stanowisko już długie lata i pewnie chciał awansu. Dodatkowo jest człowiekiem, więc list o treści "Wolność dla Elfów" dałby my wystarczające alibi. No i był ze Stivim wystarczająco blisko, by raczej nikt go o to nie podejrzewał. Nie zapominajmy również, że Doomsday jest fachowym katem - bardzo długo interesuje się tym zawodem i doskonale wie gdzie skierować nóż by uśmiercić ofiarę jednym celnym ciosem. Właśnie dzięki tym poszlakom byłem przekonany, że to właśnie Crix Doomsday jest mordercą i to on zabił Palladyna.
Nie skupiając się już nad tym dłużej zawróciłem i poszedłem w kierunku rynku, by stamtąd po raz kolejny wyruszyć po klejnoty. Będąc na rynku opowiedział Sorze o moich podejrzeniach, on rzeczywiście tez zaczął nad tym poważnie myśleć, a wchodząc co karczmy również podyskutowałem z pojlerem, który przyjął wszelkie informacje do wiadomości, ale widać było, że nie jest teraz w stanie o tym trzeźwo myśleć.
Coraz intensywniej o tym rozmyślając oddaliłem się w kierunku przełęczy.
Wyszedłem na coś w rodzaju głównego placu, było wyjątkowo cicho i spokojnie, dochodziły do mnie tylko lekko słyszalne płacze i lamenty z niedalekiej uliczki. Idąc tam już podejrzewałem o co chodzi. Ominąłem nieznane mi osoby, od razu udając się do strażnika, by zapytać się co się wydarzyło. Wracał on właśnie z klasztoru i wcale nie wyglądał na za bardzo strapionego. Wywiązał się miedzy nami dialog...
-Witaj strażniku, możesz opowiedzieć mi co wydarzyło się tej nocy? - powiedziałem spokojnym, niezbyt podniosłym głosem.
I nagle strażnik spoważniał, kątem oka dając mi do zrozumienia, że w tym momencie nie uzyskam od niego odpowiedzi.
-Nie twój interes, dlaczego zawracasz nam teraz głowę, gdy widzisz, że stoimy w obliczu tragedii? Byłem zaskoczony, nigdy bym się tego po nim nie spodziewał, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jest jednym z najbardziej uczciwych i uprzejmych obywateli!
-W takim układzie już pójdę, może kościelny powie mi co dokładnie miało miejsce tamtej nocy
Odchodząc strażnik burkną tylko...
Będę miał Cię na oku...
To już mi się kompletnie nie spodobało, zachowywał się jakby był do mnie konkretnie uprzedzony. No cóż, nigdy nie byłem rasistowsko nastawiony i wszystkich traktowałem równo, tym bardziej, że bardzo często nie uczestniczyłem w życiu miasta.
Mimo tego zaglądnąłem do kościelnego i on już bardzo szczegółowo opowiedział mi o wszystkim, a nawet
pokazał mi narzędzie zbrodni z listem. To się kompletnie nie trzymało kupy, gdyż wszelkie poszlaki wskazywały na to, że właśnie elf miałby zabić Stiviego który był przecież Pół-Elfem. W takim układzie Stivi albo był dla kogoś niewygodny, a ktoś kompletnie nie przemyślał tego co robi. Albo przemyślał aż za dobrze.
Właśnie w tym momencie lekko mnie olśniło. Paladyn mógł być niewygodny dla strażnika, gdyż bądź co bądź Crix piastuje swoje stanowisko już długie lata i pewnie chciał awansu. Dodatkowo jest człowiekiem, więc list o treści "Wolność dla Elfów" dałby my wystarczające alibi. No i był ze Stivim wystarczająco blisko, by raczej nikt go o to nie podejrzewał. Nie zapominajmy również, że Doomsday jest fachowym katem - bardzo długo interesuje się tym zawodem i doskonale wie gdzie skierować nóż by uśmiercić ofiarę jednym celnym ciosem. Właśnie dzięki tym poszlakom byłem przekonany, że to właśnie Crix Doomsday jest mordercą i to on zabił Palladyna.
Nie skupiając się już nad tym dłużej zawróciłem i poszedłem w kierunku rynku, by stamtąd po raz kolejny wyruszyć po klejnoty. Będąc na rynku opowiedział Sorze o moich podejrzeniach, on rzeczywiście tez zaczął nad tym poważnie myśleć, a wchodząc co karczmy również podyskutowałem z pojlerem, który przyjął wszelkie informacje do wiadomości, ale widać było, że nie jest teraz w stanie o tym trzeźwo myśleć.
Coraz intensywniej o tym rozmyślając oddaliłem się w kierunku przełęczy.