07-07-2014, 23:50
Szeregowy Bąbel biegł ile sił w nogach i powietrza w płucach. Biegł niezmordowany, jak gdyby ogary piekielne za nim gnały. Biegł nie oglądając się za siebie. Nowinka, o której usłyszał, miała zaszokować wszystkich.
- Panie poruczniku, panie poruczniku, wieść przynoszę!
Porucznik, osoba starszej daty, zasiedziały na trzynożnym taborecie odwrócił swój brzydki ryj w stronę szeregowego Bąbla.
- Czego.
- Straszne rzeczy, naprawdę straszne rzeczy.
- Mów. Albo wyjdziesz stąd nogami do przodu za przeszkadzanie mi w obiedzie. - po czym porucznik wpakował kolejnego pieroga prosto między swoje spróchniałe zęby.
- Całe królestwo mówi o tym, co tutaj się dzieje, bijo, mordujo! Mają magów, handlarzy, innych takich. Spotkać się za trzy dni i gadać. Jakieś Ociężałe Narady, czy coooo.
Porucznik uśmiechnął się od ucha do ucha i odpowiedział.
- Drogi chłopcze, opowiem ci jak się politykę robi. Jest źle, kiedy jest źle, to politycy kłamią. Robią to też gdy nie jest źle, a przede wszystkim ich zadaniem jest to, żeby nie było dobrze. Ale wracając, kłamią, bo inaczej pokazaliby swoją niemoc.
- Ale oni wszyscy, na raz!
- Oni wszyscy na raz to mogą wódkę chlać. Albo ladacznice chędożyć, jeżeli szkoda im pieniędzy. Spotkają się, spokojna twoja głowa, a w konsekwencji przyjdzie do nas parobek przepasany fioletową szarfą, że niby królewski posłaniec ubrany w szafran, i bąknie coś o tym, że jest delegatem. Coś tam powie, ale naszym zadaniem będzie kompletnie go zignorować, bo jeszcze się zaczniemy tym przejmować. Oni w którymś kajeciku odhaczą, że sprawa załatwiona i na tym się skończy.
- Ale... panie poruczniku... co w takim razie?
- Ty? Gówno mnie obchodzi. Ja jutro rzucam tę robotę i jadę na ryby.
Lecter na kolejnym nadzwyczajnym zebraniu w głosowaniu zanotował imię Szamana.
- Panie poruczniku, panie poruczniku, wieść przynoszę!
Porucznik, osoba starszej daty, zasiedziały na trzynożnym taborecie odwrócił swój brzydki ryj w stronę szeregowego Bąbla.
- Czego.
- Straszne rzeczy, naprawdę straszne rzeczy.
- Mów. Albo wyjdziesz stąd nogami do przodu za przeszkadzanie mi w obiedzie. - po czym porucznik wpakował kolejnego pieroga prosto między swoje spróchniałe zęby.
- Całe królestwo mówi o tym, co tutaj się dzieje, bijo, mordujo! Mają magów, handlarzy, innych takich. Spotkać się za trzy dni i gadać. Jakieś Ociężałe Narady, czy coooo.
Porucznik uśmiechnął się od ucha do ucha i odpowiedział.
- Drogi chłopcze, opowiem ci jak się politykę robi. Jest źle, kiedy jest źle, to politycy kłamią. Robią to też gdy nie jest źle, a przede wszystkim ich zadaniem jest to, żeby nie było dobrze. Ale wracając, kłamią, bo inaczej pokazaliby swoją niemoc.
- Ale oni wszyscy, na raz!
- Oni wszyscy na raz to mogą wódkę chlać. Albo ladacznice chędożyć, jeżeli szkoda im pieniędzy. Spotkają się, spokojna twoja głowa, a w konsekwencji przyjdzie do nas parobek przepasany fioletową szarfą, że niby królewski posłaniec ubrany w szafran, i bąknie coś o tym, że jest delegatem. Coś tam powie, ale naszym zadaniem będzie kompletnie go zignorować, bo jeszcze się zaczniemy tym przejmować. Oni w którymś kajeciku odhaczą, że sprawa załatwiona i na tym się skończy.
- Ale... panie poruczniku... co w takim razie?
- Ty? Gówno mnie obchodzi. Ja jutro rzucam tę robotę i jadę na ryby.
Lecter na kolejnym nadzwyczajnym zebraniu w głosowaniu zanotował imię Szamana.