08-07-2014, 23:15
Rozjuszony tłum podjął decyzję. Farmaceuta musi zginąć. Na czele pochodu dumnie kroczył Wielkimati. Zastali farmaceutę siedzącego na ławce przed domem. Na ich widok podniósł się, podszedł kilkanaście kroków, stanął prosto i wykonał dziwny gest dotykając dłonią głowy.
-Świetna dedukcja panowie i panie. Niestety, cierpimy na poważne braki kadrowe, dodatkowo ta misja była praktycznie samobójcza. Ale za cenę mojego życia, jest 5 nowych, więc można powiedzieć, że misja zakończyła się sukcesem. Nie musicie się martwić o moją rodzinę, są daleko stąd. Nie podchodźcie bliżej, strzelajcie do mnie z łuku. Podrzućcie mi tylko sztylet Crixa. Dajcie mi zginąć z bronią w ręku. Pojler, widziałeś jak z zimną krwią zabiłem. Obyś nigdy nie musiał tkwić w dole wykopanym własnoręcznie, opanowany strachem, gdy wokół ciebie rozgrywa się istne pandemonium i co jakiś czas, któryś z twoich ludzi jest wyrzucany w górę i jednocześnie rozrywany na strzępy. Po czymś takim i kilku innych rzeczach, nikt nie jest tym kim był. No już, na co czekacie? Strzelajcie! A ty Głupibardzie, ugryzłeś właśnie więcej niż możesz przełknąć. Obyś się nie dowiedział jaka tajemnica się za tym wszystkim kryje. ONI też będą zadowoleni, że umrę. Już nie raz próbowali mnie zabić.
W chwili gdy padał przeszyty strzałami, jego dom przemienił się w słup ognia. Towarzyszył temu dźwięk jakby grzmotu. Zatrzęsła się ziemia. Gdy wszyscy zaczęli dochodzić do siebie, Wielkimati podszedł do miejsca, gdzie stała chata farmaceuty. Zobaczył ogromny dół. Kropcia w tym czasie podniosła dziwny kawałek metalu, który trzymał zmarły i zobaczyła, że coś jest na nim napisane. Imię było nieczytelne, ale resztę dało się odczytać. „Ps. Farmaceuta. Podporucznik 3 brygady Piechoty Górskiej”. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, co to może oznaczać.
-Świetna dedukcja panowie i panie. Niestety, cierpimy na poważne braki kadrowe, dodatkowo ta misja była praktycznie samobójcza. Ale za cenę mojego życia, jest 5 nowych, więc można powiedzieć, że misja zakończyła się sukcesem. Nie musicie się martwić o moją rodzinę, są daleko stąd. Nie podchodźcie bliżej, strzelajcie do mnie z łuku. Podrzućcie mi tylko sztylet Crixa. Dajcie mi zginąć z bronią w ręku. Pojler, widziałeś jak z zimną krwią zabiłem. Obyś nigdy nie musiał tkwić w dole wykopanym własnoręcznie, opanowany strachem, gdy wokół ciebie rozgrywa się istne pandemonium i co jakiś czas, któryś z twoich ludzi jest wyrzucany w górę i jednocześnie rozrywany na strzępy. Po czymś takim i kilku innych rzeczach, nikt nie jest tym kim był. No już, na co czekacie? Strzelajcie! A ty Głupibardzie, ugryzłeś właśnie więcej niż możesz przełknąć. Obyś się nie dowiedział jaka tajemnica się za tym wszystkim kryje. ONI też będą zadowoleni, że umrę. Już nie raz próbowali mnie zabić.
W chwili gdy padał przeszyty strzałami, jego dom przemienił się w słup ognia. Towarzyszył temu dźwięk jakby grzmotu. Zatrzęsła się ziemia. Gdy wszyscy zaczęli dochodzić do siebie, Wielkimati podszedł do miejsca, gdzie stała chata farmaceuty. Zobaczył ogromny dół. Kropcia w tym czasie podniosła dziwny kawałek metalu, który trzymał zmarły i zobaczyła, że coś jest na nim napisane. Imię było nieczytelne, ale resztę dało się odczytać. „Ps. Farmaceuta. Podporucznik 3 brygady Piechoty Górskiej”. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, co to może oznaczać.
Jest noc, wysyłać akcje.
Zabity został farmaceuta - nożownik.