Mała grupka ocalałych zdecydowała, że nożownikiem jest Wojtex. Kropcia, Lecter, Piromaniaq i Mentos udali się do chatki zbieracza kamieni. Kiedy otworzyli drzwi, zastali go uśmiechniętego i siedzącego na łóżku. Jak tylko weszli Wojtex od razu powiedział:
-A więc w końcu dotarliście do tego, że to ja jestem drugim nożownikiem. Długo wam to zajęło. Zabiliście więcej niewinnych ludzi niż ja, a to ja niby jestem tutaj psychopatą. Nie róbcie takich min, taka jest prawda. Mam dla was list, ale najpierw chcę wam coś powiedzieć. To wszystko co robiłem wraz z Farmaceutą było tylko dla jednego celu. Nie zaspokojenie własnych potrzeb, nie jakieś głupoty w stylu oczyszczenia z nieludzi, czy tam z ludzi. To wszystko było dla dobra drzewa! Wielki Benio jest jednym z ostatnich starożytnych drzew. To z tych drzew powstały pierwsze enty, które teraz wymierają. Dlatego chcę ożywić te drzewo. Brakuje już tylko jednego, poświęcenia. Muszę sam się poświęcić dla wyższego celu.
Powiedziawszy to wyciągnął z pod poduszki drewniany kołek.
-To jest kołek z gałęzi Benia. Muszę go sobie wbić w serce.
To powiedziawszy wbił sobie ten korek w serce, zanim ktokolwiek zdołał zareagować. Wszyscy spojrzeli po sobie. Przerażeni pobiegli stołu i przeczytali list.
"Niebywałe, po prostu nieprawdopodobne. Wy, zwykli ludzie tak długo mnie szukaliście, zabijając waszych braci, lecz ja tak bardzo przebiegle wam umykałem. Nie potrafiliście wykorzystać poszlak które dawał wam los. Oczywiście wy nie byliście moimi jedynymi celami, w międzyczasie uśmierciłem też jubilera, ale jako że żył samotnie nikt nawet nie zauważył jego śmierci, a ja spokojnie mogłem wynieść jego ciało na przełęcz, by zrzucić je z wysokości i w ten sposób uniknąć kolejnych konsekwencji. Niezwykła była również każda z moich ofiar, najpierw Stivi, pół-elf w którego tak spokojnie wbiłem swój nóż, Crix który był tak pewny siebie, aż do spotkania ze mną i mimo jego zdolności wciąż zdołałem go pokonać! Jednak mimo tych wszystkich ofiar najlepszą był on, bard który zachowywał się w tak cwaniacki i bezczelny sposób, że nad nim pastwiłem się wyjątkowo długo, ćwiekowanym butem łamiąc mu żebro po żebrze i patrząc jak zdycha! I mimo tego, że nie udało mi się wybić was w pień czuję pełną satysfakcję, gdyż sam byłem przez miesiące trawiony chorobą, więc przynajmniej przed śmiercią udało mi się osiągnąć coś, co ludzie zapamiętają na lata! I nie. Nie jest mi nawet was żal!"
Potem pobiegli do jedynego drzewa w okolicy. Benio już nie miał na sobie ciała barda, i nie miał korzeni wbitych w ziemie. Ent spojrzał po zebranych ludziach, podniósł Kropcię i Piromaniaqa mówiąc:
-Wy, dzieci natury, jesteście jedynymi istotami, które szanują drzewa i żyjecie z nimi w zgodzie. Was oszczędzę.
To powiedziawszy, położył elfy (elfkę i pół-elfa) na swojej gałęzi, a resztę ludzi zmiażdżył swoimi korzeniami. Odszedł w stronę wschodu, pradawny instynkt wiódł go w stronę prastarego zagajnika, gdzie spotykały się wszystkie enty i drzewce. Idąc przed siebie rozwalał wszystkie budynki, które stały mu na drodze. Kiedy już rozwalił mury miasta i wyszedł na polanę, z wielkiej dziupli wyjrzał Johnny. Zaskoczony widokiem nędznik powiedział:
-Co tu się dzieje? Cz-cz-czemu te drzewo się rusza?
-Co tu robisz mały ludziku? - Spytał wielki Benio.
-Chciałem uniknąć całego tego głosowania, nie chciałem już nikogo zranić. Wolałem się schować, a wiedziałem, że nikt mnie tu nie będzie szukał.
-Skoro już przeżyłeś, to oszczędzę cię człowieczku.
I ent ruszył ponownie, a co będzie dalej, dowiecie się kiedy indziej...
-A więc w końcu dotarliście do tego, że to ja jestem drugim nożownikiem. Długo wam to zajęło. Zabiliście więcej niewinnych ludzi niż ja, a to ja niby jestem tutaj psychopatą. Nie róbcie takich min, taka jest prawda. Mam dla was list, ale najpierw chcę wam coś powiedzieć. To wszystko co robiłem wraz z Farmaceutą było tylko dla jednego celu. Nie zaspokojenie własnych potrzeb, nie jakieś głupoty w stylu oczyszczenia z nieludzi, czy tam z ludzi. To wszystko było dla dobra drzewa! Wielki Benio jest jednym z ostatnich starożytnych drzew. To z tych drzew powstały pierwsze enty, które teraz wymierają. Dlatego chcę ożywić te drzewo. Brakuje już tylko jednego, poświęcenia. Muszę sam się poświęcić dla wyższego celu.
Powiedziawszy to wyciągnął z pod poduszki drewniany kołek.
-To jest kołek z gałęzi Benia. Muszę go sobie wbić w serce.
To powiedziawszy wbił sobie ten korek w serce, zanim ktokolwiek zdołał zareagować. Wszyscy spojrzeli po sobie. Przerażeni pobiegli stołu i przeczytali list.
"Niebywałe, po prostu nieprawdopodobne. Wy, zwykli ludzie tak długo mnie szukaliście, zabijając waszych braci, lecz ja tak bardzo przebiegle wam umykałem. Nie potrafiliście wykorzystać poszlak które dawał wam los. Oczywiście wy nie byliście moimi jedynymi celami, w międzyczasie uśmierciłem też jubilera, ale jako że żył samotnie nikt nawet nie zauważył jego śmierci, a ja spokojnie mogłem wynieść jego ciało na przełęcz, by zrzucić je z wysokości i w ten sposób uniknąć kolejnych konsekwencji. Niezwykła była również każda z moich ofiar, najpierw Stivi, pół-elf w którego tak spokojnie wbiłem swój nóż, Crix który był tak pewny siebie, aż do spotkania ze mną i mimo jego zdolności wciąż zdołałem go pokonać! Jednak mimo tych wszystkich ofiar najlepszą był on, bard który zachowywał się w tak cwaniacki i bezczelny sposób, że nad nim pastwiłem się wyjątkowo długo, ćwiekowanym butem łamiąc mu żebro po żebrze i patrząc jak zdycha! I mimo tego, że nie udało mi się wybić was w pień czuję pełną satysfakcję, gdyż sam byłem przez miesiące trawiony chorobą, więc przynajmniej przed śmiercią udało mi się osiągnąć coś, co ludzie zapamiętają na lata! I nie. Nie jest mi nawet was żal!"
Potem pobiegli do jedynego drzewa w okolicy. Benio już nie miał na sobie ciała barda, i nie miał korzeni wbitych w ziemie. Ent spojrzał po zebranych ludziach, podniósł Kropcię i Piromaniaqa mówiąc:
-Wy, dzieci natury, jesteście jedynymi istotami, które szanują drzewa i żyjecie z nimi w zgodzie. Was oszczędzę.
To powiedziawszy, położył elfy (elfkę i pół-elfa) na swojej gałęzi, a resztę ludzi zmiażdżył swoimi korzeniami. Odszedł w stronę wschodu, pradawny instynkt wiódł go w stronę prastarego zagajnika, gdzie spotykały się wszystkie enty i drzewce. Idąc przed siebie rozwalał wszystkie budynki, które stały mu na drodze. Kiedy już rozwalił mury miasta i wyszedł na polanę, z wielkiej dziupli wyjrzał Johnny. Zaskoczony widokiem nędznik powiedział:
-Co tu się dzieje? Cz-cz-czemu te drzewo się rusza?
-Co tu robisz mały ludziku? - Spytał wielki Benio.
-Chciałem uniknąć całego tego głosowania, nie chciałem już nikogo zranić. Wolałem się schować, a wiedziałem, że nikt mnie tu nie będzie szukał.
-Skoro już przeżyłeś, to oszczędzę cię człowieczku.
I ent ruszył ponownie, a co będzie dalej, dowiecie się kiedy indziej...
The End?
Zabiliście Wojtexa, nożownika.
Wygrał Benio - drzewo.
Dziękuję wszystkim za aktywną grę, świetnie się z wami bawiłem i mam nadzieję, że w następnej edycji również będą tak aktywne osoby. Jeśli w ogóle ktoś zechce zagrać w kolejną edycję.
Piszcie jak wam się podobało.
PS. Wojtex spieprzył, bo został zabity, a miał skrzynkę ze złotem dającą mu alibi na jeden dzień. Tyle potrzebował, aby wygrać.