*Przechadzałem się po mieście bez szczególnego celu, widziałem dookoła pełno ludzi*
Przed wybuchem byłem tym szczęściarzem, który jako jeden z nielicznych został zgarnięty do swego rodzaju "Prywatnych Armii", a raczej oddziałów pilnujących obleśnych bogaczy wtedy zwanych VIP'ami. Nawet podczas wojny moje życie wyglądało dosyć normalnie, zamożni ludzie posiadali swoje własne bardzo dobrze zaopatrzone schrony, a do tego nas potrzebowali, więc egzystowaliśmy w sielance. Niestety jeden felerny dzień zniszczył wszystko, gdyż arsenał jakim dysponowaliśmy był potrzebny terrorystom, a Ci chcieli go zdobyć wszelkim kosztem. Nasza "forteca" nawet się nie broniła, była zaprojektowana beznadziejnie, dosłownie poddaliśmy się bez walki. Ja jednak przeżyłem, postrzelony, bez świadomości, leżący między trupami. I tak trafiłem do "Hope". Terroryści chcąc chociaż trochę uprzątnąć nowo zdobytą posiadłość postanowili wywieźć ciała na pustkowie, gdzie się ocknąłem. Tak rzekomo ktoś mnie znalazł i chciało mu się mnie uratować. Oto cała historia
*Idąc spokojnie zauważam pojlera rozmawiającego z Ozzym, postanowiłem usiąść nieopodal by podsłuchać ich rozmowę*
Dzisiaj w mieście rzeczywiście ktoś został zamordowany, a oni rozmawiają o zbrodni? Że co? I dlaczego tak się z tym kryją, mówią dosłownie szeptem... to nie wygląda dobrze, lepiej będę się trzymał z dala od tych typów
*I w tym momencie spontanicznie spojrzeliśmy na siebie i natychmiastowo obruszając się odwróciliśmy wzrok*
Lepiej pójdę poszukać czegoś do jedzenia, bo jeszcze spotka mnie jakieś nieszczęście...
Przed wybuchem byłem tym szczęściarzem, który jako jeden z nielicznych został zgarnięty do swego rodzaju "Prywatnych Armii", a raczej oddziałów pilnujących obleśnych bogaczy wtedy zwanych VIP'ami. Nawet podczas wojny moje życie wyglądało dosyć normalnie, zamożni ludzie posiadali swoje własne bardzo dobrze zaopatrzone schrony, a do tego nas potrzebowali, więc egzystowaliśmy w sielance. Niestety jeden felerny dzień zniszczył wszystko, gdyż arsenał jakim dysponowaliśmy był potrzebny terrorystom, a Ci chcieli go zdobyć wszelkim kosztem. Nasza "forteca" nawet się nie broniła, była zaprojektowana beznadziejnie, dosłownie poddaliśmy się bez walki. Ja jednak przeżyłem, postrzelony, bez świadomości, leżący między trupami. I tak trafiłem do "Hope". Terroryści chcąc chociaż trochę uprzątnąć nowo zdobytą posiadłość postanowili wywieźć ciała na pustkowie, gdzie się ocknąłem. Tak rzekomo ktoś mnie znalazł i chciało mu się mnie uratować. Oto cała historia
*Idąc spokojnie zauważam pojlera rozmawiającego z Ozzym, postanowiłem usiąść nieopodal by podsłuchać ich rozmowę*
Dzisiaj w mieście rzeczywiście ktoś został zamordowany, a oni rozmawiają o zbrodni? Że co? I dlaczego tak się z tym kryją, mówią dosłownie szeptem... to nie wygląda dobrze, lepiej będę się trzymał z dala od tych typów
*I w tym momencie spontanicznie spojrzeliśmy na siebie i natychmiastowo obruszając się odwróciliśmy wzrok*
Lepiej pójdę poszukać czegoś do jedzenia, bo jeszcze spotka mnie jakieś nieszczęście...