08-12-2014, 20:13
Moje życie przed wybuchem III wojny światowej nie było niczym wyjątkowym. Z zawodu byłem ekonomistą. Średnio mi się to podobało, lecz teraz nie żałuję tej decyzji. Planowanie i myślenie na wielu horyzontach jest w dzisiejszych czasach bardzo ważne. Do tego od małego interesowałem się sztuką przetrwania. Czytałem książki na ten temat, oglądałem filmy, jeździłem na obozy itp. Dzięki tej wiedzy i nabytym umiejętnością potrafię teraz jako tako odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości.
W zasadzie to teraz jest nawet lepiej, niż przed wojną. Mieszkam sobie spokojnie w wiosce „Hope” i zarabiam na życie dzięki handlowi. Skupuje, sprzedaje, pożyczam. Jednoosobowy lombard. Jedynie raz na kilka dni robię wypad, aby poszukać gratów, które ludzie zamówili u mnie. W końcu „klient nasz pan”. A zwłaszcza klient z kieszenią wypchaną kapslami.
*Ze snu wyrwał mnie czyjś krzyk. Wyszedłem z mojego sklepu (czyli dość głębokiej dziury przykrytej deskami, z klapą w suficie jako drzwiami), żeby obadać sytuację i zobaczyłem wszystkich mieszkańców wioski (czyli raptem 20 osób) krzątających się, jak mrówki, gdy wsadzisz kij w nich mrowisko.
Następnie spostrzegłem czerwoną posokę otaczającą całą osadę i coś wyglądającego jak kawałki ciała porozrzucane w jej obrębie. Ktoś mówi, że to pozostałości po Mentosie.
Rozglądnąłem się i rzeczywiście nie było go nigdzie obok.
Szybko pobiegłem do swojej nory po worek i poleciałem do miejsca gdzie spał zamordowany.*
Tobie już się raczej to nie przyda, mój kolego.
*Po zebraniu wszystkich wartościowych przedmiotów nieboszczyka schowałem je w szczelinie obok wyjścia z jaskini.*
Przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, lecz gdy się odwracałem nikogo nie widziałem.
Jak tylko wszystko się uspokoi, dodam to do asortymentu w moim sklepie.
Pytanie tylko kto to zrobił? Choć w sumie co za różnica, dla mnie to tylko lepiej.
Nikogo nie podejrzewam.
W zasadzie to teraz jest nawet lepiej, niż przed wojną. Mieszkam sobie spokojnie w wiosce „Hope” i zarabiam na życie dzięki handlowi. Skupuje, sprzedaje, pożyczam. Jednoosobowy lombard. Jedynie raz na kilka dni robię wypad, aby poszukać gratów, które ludzie zamówili u mnie. W końcu „klient nasz pan”. A zwłaszcza klient z kieszenią wypchaną kapslami.
*Ze snu wyrwał mnie czyjś krzyk. Wyszedłem z mojego sklepu (czyli dość głębokiej dziury przykrytej deskami, z klapą w suficie jako drzwiami), żeby obadać sytuację i zobaczyłem wszystkich mieszkańców wioski (czyli raptem 20 osób) krzątających się, jak mrówki, gdy wsadzisz kij w nich mrowisko.
Następnie spostrzegłem czerwoną posokę otaczającą całą osadę i coś wyglądającego jak kawałki ciała porozrzucane w jej obrębie. Ktoś mówi, że to pozostałości po Mentosie.
Rozglądnąłem się i rzeczywiście nie było go nigdzie obok.
Szybko pobiegłem do swojej nory po worek i poleciałem do miejsca gdzie spał zamordowany.*
Tobie już się raczej to nie przyda, mój kolego.
*Po zebraniu wszystkich wartościowych przedmiotów nieboszczyka schowałem je w szczelinie obok wyjścia z jaskini.*
Przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, lecz gdy się odwracałem nikogo nie widziałem.
Jak tylko wszystko się uspokoi, dodam to do asortymentu w moim sklepie.
Pytanie tylko kto to zrobił? Choć w sumie co za różnica, dla mnie to tylko lepiej.
Nikogo nie podejrzewam.
![[Obrazek: nmgWjNn.png]](http://i.imgur.com/nmgWjNn.png)