10-12-2014, 21:48
*Dzień chylił się ku upadkowi, a ja wracałem z lokacji oddalonej niedaleko "Hope". Nie miała ona nazwy, przed wojną najprawdopodobniej była to oczyszczalnia ścieków z naprawdę pokaźnym zestawem rur i podziemnych ścieków, gdyż odprowadzały one nieczystości z pobliskich miast, które dzisiaj maksymalnie napromieniowane świecą pustkami. Jednak to co mnie tam ciągnie, to głównie rzeczy które są potrzebne w Hope, takie jak materiały płócienne, metal, grzyby, a zdarza się czasem natrafić nawet na coś bardziej wartościowego, gdyż ludzie uciekający z miast starali się chować gdzie się tylko da, a zazwyczaj Ci głupsi brali ze sobą właśnie takie błyskotki... nawet dzisiaj dobre buty czy pokaźny posiłek potrafi być lepszy niż garść diamentów, ale człowiek który prowadzi lombard skupuje je za nawet pokaźne sumy, więc nie narzekam. Denerwują mnie tylko inne osoby, które zwęszyły interes i często przychodzą tylko po to, żeby zobaczyć co robię. Kręci się tutaj także ostatnio jeden osadnik, który nic nie zbiera, po prostu pałęta się baz celu tak jakby cały czas o czymś myślał.*
Czas wrócić do domu, bo jeszcze się ten koleś przyczepi...
*Co najlepsze sprawia wrażenie obcego, unika mnie, nie chce widocznie żebym go rozpoznał... dziwne... Po powrocie do hope usłyszałem o zabójstwach, od raz przypomniałem sobie o moim jegomościu, jednak z racji tego, że nie byłem w stanie go rozpoznać, raczej nie byłem w stanie nikogo osądzić, ale muszę zacząć baczniej przypatrywać się osadnikom, gdyż z tego o widzę, nie są oni tani niewinni na jakich wyglądają. Następnie poszedłem sprzedać dzisiejsze fanty i udałem się do domu, na spoczynek...*
Czas wrócić do domu, bo jeszcze się ten koleś przyczepi...
*Co najlepsze sprawia wrażenie obcego, unika mnie, nie chce widocznie żebym go rozpoznał... dziwne... Po powrocie do hope usłyszałem o zabójstwach, od raz przypomniałem sobie o moim jegomościu, jednak z racji tego, że nie byłem w stanie go rozpoznać, raczej nie byłem w stanie nikogo osądzić, ale muszę zacząć baczniej przypatrywać się osadnikom, gdyż z tego o widzę, nie są oni tani niewinni na jakich wyglądają. Następnie poszedłem sprzedać dzisiejsze fanty i udałem się do domu, na spoczynek...*