12-12-2014, 21:26
Oj, dzisiaj zabalowałem... Już od rana przygnębiony sytuacją w wiosce postanowiłem iść rozsądnie roztrwonić pieniądze, które wczoraj uczciwie zarobiłem. Trochę szkoda było mi facepalma, kolejny mieszkaniec znikną na zawsze, a do tego pogląd na sytuację w żadne sposób się nie rozjaśnia.
*Wszedłem do karczmy niewiele po trzynastej, w całym pomieszczeniu unosił się swąd spalenizny, ludzi było niewiele, ale rozmowy trwały w najlepsze. Każdy wyraźnie obawiał się każdej kolejnej godziny, jeden z gości wpisywał ludi na jakąś listę, reszta mówiła o jakimś wspólnym noclegu, by było bezpieczniej. Przepchałem się przez tą grupę, wyglądałem totalnie obco, nie chciałem się z nimi organizować, bo w jakiś dziwny sposób czułem się bezpiecznie. Usiadłem obok Micvha i nawet chwilę porozmawialiśmy, jednak po pewnej chwili on odszedł, a ja ponownie zostałem sam...*
Zbyt pochopnie się nawzajem obwiniają, to nie powinno tak wyglądać. Jeżeli wśród nas jest morderca to powinniśmy się zorganizować i działać, całą noc czuwać by nikomu w wiosce nic się nie stało, poustawiać straż, a nawet przeszukać część mieszkańców. To jest właśnie najgorsze w mentalności ludzi po wojnie, każdy myśli tylko o sobie, nikt nie chce się w nic angażować. Jeżeli ktoś nie podejmie żadnej inicjatywy, to z każdym z osobna może być kłopot, gdyż przyjdzie i na niego pora...
*Kiedy to tak dokładnie przemyślałem wypiłem chyba z 3-4 piwa, nie mam nie wiadomo jakiej głowy, ale wielkiego wrażenia one na mnie nie zrobiły. Powojenne piwo jest raczej bardzo słabe, w końcu swoje przeleżało.*
No cóż, chyba czas zabrać się i wrócić do domciu, dzisiaj ponownie nie oskarżam nikogo, ale jeżeli sytuacja sie nie zmieni, to będzie trzeba wziąć sprawę w swoje ręce....
*Wszedłem do karczmy niewiele po trzynastej, w całym pomieszczeniu unosił się swąd spalenizny, ludzi było niewiele, ale rozmowy trwały w najlepsze. Każdy wyraźnie obawiał się każdej kolejnej godziny, jeden z gości wpisywał ludi na jakąś listę, reszta mówiła o jakimś wspólnym noclegu, by było bezpieczniej. Przepchałem się przez tą grupę, wyglądałem totalnie obco, nie chciałem się z nimi organizować, bo w jakiś dziwny sposób czułem się bezpiecznie. Usiadłem obok Micvha i nawet chwilę porozmawialiśmy, jednak po pewnej chwili on odszedł, a ja ponownie zostałem sam...*
Zbyt pochopnie się nawzajem obwiniają, to nie powinno tak wyglądać. Jeżeli wśród nas jest morderca to powinniśmy się zorganizować i działać, całą noc czuwać by nikomu w wiosce nic się nie stało, poustawiać straż, a nawet przeszukać część mieszkańców. To jest właśnie najgorsze w mentalności ludzi po wojnie, każdy myśli tylko o sobie, nikt nie chce się w nic angażować. Jeżeli ktoś nie podejmie żadnej inicjatywy, to z każdym z osobna może być kłopot, gdyż przyjdzie i na niego pora...
*Kiedy to tak dokładnie przemyślałem wypiłem chyba z 3-4 piwa, nie mam nie wiadomo jakiej głowy, ale wielkiego wrażenia one na mnie nie zrobiły. Powojenne piwo jest raczej bardzo słabe, w końcu swoje przeleżało.*
No cóż, chyba czas zabrać się i wrócić do domciu, dzisiaj ponownie nie oskarżam nikogo, ale jeżeli sytuacja sie nie zmieni, to będzie trzeba wziąć sprawę w swoje ręce....