Po kilku godzinach snu obudziłem się. Głowa już nie boli. Co tak właściwie się stało? Kogoś zabili, otruli! *Udałem się na bazar by dowiedzieć się czegoś więcej* Cóż to za dziwne dźwięki słyszą moje uszy? Pisk, skrzekot? Jak to określić. Wycie kota z mocnym zatwardzeniem... Gurgie przestań! Nie wiem czym jest to co trzymasz w dłoniach, ale na pewno jest to narzędzie szatana. Przestań proszę! Mój wrażliwy słuch tego nie wytrzyma. Gurgie opuszcza głowę i chowając swój sprzęt mruczy "jeszcze zobaczymy ty ..."
-Co on tam mruczy? Ktoś słyszał? On mnie straszy? Pijaczyna.
Cały bazar aż huczał od plotek. Oskarżenia, każdy patrzy na każdego podejrzliwym wzrokiem. *Otwieram swój kramik i nasłuchuję* Słyszę jak mieszkańcy oskarżają Stivi, Cornel i Manga Ryu. To tylko głupie domysły - pomyślałem. Mam nadzieję że ludzie nie będą oskarżali mnie, przecież handluję miksturami.
-Niee to nie możliwe, od lat się u mnie zaopatrują i mają do mnie zaufanie. Dalej jednak nie wiem kto dokonał żywota. Po chwili podchodzi do mnie arkhadius. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się od niego że to Dorczenzo został otruty? Jak to Dorczenzo?! Jeden z moich najlepszych klientów. arkhadius kupił dzisiaj wyjątkowo mało... a to skąpiec.
-Kto mógł chcieć śmierci Dorczenzo. Ten człowiek wczoraj w karczmie. Nie mogę sobie przypomnieć jego twarzy. Czy naprawdę byłby tak głupi żeby wymachiwać trucizną w karczmie, a później jej na kimś użyć?
-Witaj Kozoji..-słyszę. To Stivi. Dziwnie szczęśliwy. Czyżby to miało coś wspólnego ze śmiercią Dorczenzo? Strasznie mu się plącze język. Jego oczy są jakieś dziwne. Czyżby kupił gdzieś nowy specyfik? Nie będę z nim teraz rozmawiał. Niech kupi co potrzebuje i nie zawraca mi zamyślonej głowy swoim bełkotem.
-Co on tam mruczy? Ktoś słyszał? On mnie straszy? Pijaczyna.
Cały bazar aż huczał od plotek. Oskarżenia, każdy patrzy na każdego podejrzliwym wzrokiem. *Otwieram swój kramik i nasłuchuję* Słyszę jak mieszkańcy oskarżają Stivi, Cornel i Manga Ryu. To tylko głupie domysły - pomyślałem. Mam nadzieję że ludzie nie będą oskarżali mnie, przecież handluję miksturami.
-Niee to nie możliwe, od lat się u mnie zaopatrują i mają do mnie zaufanie. Dalej jednak nie wiem kto dokonał żywota. Po chwili podchodzi do mnie arkhadius. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się od niego że to Dorczenzo został otruty? Jak to Dorczenzo?! Jeden z moich najlepszych klientów. arkhadius kupił dzisiaj wyjątkowo mało... a to skąpiec.
-Kto mógł chcieć śmierci Dorczenzo. Ten człowiek wczoraj w karczmie. Nie mogę sobie przypomnieć jego twarzy. Czy naprawdę byłby tak głupi żeby wymachiwać trucizną w karczmie, a później jej na kimś użyć?
-Witaj Kozoji..-słyszę. To Stivi. Dziwnie szczęśliwy. Czyżby to miało coś wspólnego ze śmiercią Dorczenzo? Strasznie mu się plącze język. Jego oczy są jakieś dziwne. Czyżby kupił gdzieś nowy specyfik? Nie będę z nim teraz rozmawiał. Niech kupi co potrzebuje i nie zawraca mi zamyślonej głowy swoim bełkotem.