Mamo, tato jestem Gej… merem
W życiu każdego gracza, który przekroczył już wiek szczenięcy często nadchodzi ten moment, kiedy rodzina zaczyna patrzeć na niego przez pryzmat zwany „Masz już XX lat, a dalej widzę, że siedzisz przed komputerem i grasz w te głupoty”. Wtedy zazwyczaj odwracamy naszą twarz, ogorzałą od promieniowania monitora, zakrapiamy kaprawe oczka i rozpoczynamy żmudną konwersację, której finał łatwy jest do przewidzenia. Być może są wyjątki od tej smutnej reguły, ale to zaledwie łyżka miodu w beczce dziegciu. I teraz pojawia się pytanie – dlaczego nie są w stanie zrozumieć naszej pasji w graniu, kolekcjonowaniu kolejnych pudełek, w zaczytywaniu się w tematycznej prasie czy oglądaniu youtubowych letsplayerów? Skoro dla kogoś interesujące może być oglądanie porannych programów dla nierobów, piorących mózgi telenowel czy kolejnych idiotycznych wariacji zagranicznych teleturniejów, gdzie spotkać można imbecyli nie z tej ziemi, co złego jest w rozwijających horyzonty grach, skoro i tak sprowadza się to do siedzenia przed odbiornikiem? Można by spróbować odpowiedzieć w ten sposób – za ich ( rodziców ) czasów, komputerów albo nie było wcale, bądź pojawiały się u bogatego sąsiada. Ale nie było też tysiącodcinkowych „Klanów”, „Na wspólnych” czy innych „Plebanii”. Zazwyczaj pranie mózgu próbowało uprawiać państwo. Co takiego jest więc w grach, i dlaczego stwierdzenie „jestem graczem” dla niejednych tatusiowych uszu brzmi jak uprawianie sodomii? Oto kilka grzechów głównych gier, oraz sposoby jak wypracować sobie rozgrzeszenie.„W tych grach to tylko przemoc, flaki i rzeźnia”
Oczywiście! Każdy z nas grał w coś, co pozwalało bezstresowo pozbawiać różne rodzaje istnień życia, w mniej bądź bardziej spektakularny sposób. Każdy w GTA wklepywał kody na wszystkie bronie, czołg i full health, tylko po to by urządzić masakrę niewiniątek w mieście. Starsi gracze wyrywali sobie wzajemnie kręgosłupy przy automatach z Mortal Kombat. Urywaliśmy głowy łopatami w Postalu. Wycieraliśmy monitor z litrów krwi grając w Blood. Z takiego powierzchownego stwierdzenia o „flakach” wynika jedno – gry robią z ludzi psychopatów, zamieniają ich w żądne krwi potwory, szukających uciech w najniższych sferach dostępnej rozrywki. W tym momencie możemy zripostować wspomnianym wcześniej tematem telewizji. Siedząc przed odbiornikiem, oglądając dowolny film akcji, dostajemy porównywalną dawkę odciętych kończyn, odebranych żyć i małych hekatomb. Tutaj dostajemy w ręce mocny argument, jakim jest bierność. Samemu uprawiając rzeź, jesteśmy w stanie w każdym momencie przerwać, ba, mimo że twórcy dają nam możliwość rozwałki nie musimy wcale nikogo krzywdzić! Vide, chociażby wspomniany Postal. Film takiej propozycji nie daje, od końca do samego początku jesteśmy niemymi świadkami poczynań bohatera, dając przyzwolenie na to, co widzimy. Jeden, jedyny raz udało mi się obejrzeć film, który dawał wybór, czy chcemy kontynuować, czy ocalić ofiary, po prostu wyłączając telewizor. Mowa o Funny Games, gdzie morderca zwraca się z taką propozycją do widza. Podsumowując – mimo krwi i flaków, mamy nad ich ilością kontrolę, jak i możliwość uniknięcia przemocy.
„Te całe gry Cię niczego nie nauczą, same pierdoły Ci w głowie”
Ała. Jeśli po usłyszeniu takiego stwierdzenia też zaczynają boleć was zęby, jelita się skręcają a paznokcie kaleczą zaciśnięte w pięści dłonie, to dobrze trafiliście. Pomijam już fakt istnienia gier edukacyjnych, które same w sobie produktami rozrywkowymi zazwyczaj nie są. Każdy z nas może przytoczyć przykłady gier, które zostawiły w naszych mózgach i zachowaniach spory ślad. Nawet najbanalniejszy FPS wymusza w nas wykształcenie jakiejkolwiek taktyki i podstaw strategii. Metodą „na Rambo” niczego nie osiągniemy, co najwyżej na krótką metę. Później i tak dostajemy po uszach, bo to amunicji brakuje, pasek zdrowia spadł prawie do zera albo wchodzimy w sam środek krzyżowego ognia. Brzmi znajomo? Pozostając w temacie strzelanek – rozgrywka sieciowa. Bez współdziałania z resztą drużyny nie osiągniemy niczego, bardziej zorganizowany przeciwnik rozniesie nas na butach, a baty zbierze ramboid wpychający się prosto pod lufy wrogich sołdatów. Kolejny punkt dla gier – uczą współpracy, wypracowywania kompromisów, zdecydowanego działania, czasami też poświęcenia. Ba, czasami czas osadzenia gry wzbudza zainteresowanie czy to Drugą Wojną, jednostkami wojskowymi a nawet rozwija się jeszcze bardziej, przechodząc na przykład w uczestniczenie w rozgrywkach typu ASG czy paintball. Kolejny gatunek – strategie. Wymuszają patrzenie w odległą przyszłość, drobiazgowe planowanie każdej czynności, czy chodzi o aspekt ekonomiczny, militarny bądź dyplomatyczny! Jedna zła decyzja podjęta na początku rozgrywki może zniweczyć nasze plany podczas decydującego starcia. Dążymy przy tym do perfekcyjności w każdym calu, nauki na własnych oraz cudzych błędach, ćwiczymy cierpliwość oraz poszerzamy horyzont myślenia. Niekiedy znajdziemy też wątki edukacyjne, grając na przykład w Civilization, gdzie znajdziemy garść ciekawych, historycznych informacji. Jeszcze krótko o przygodówkach – Zmuszają nasze zasoby szarych komórek do wytężonej pracy, rozgrzewają je do czerwoności, ćwiczą umiejętność kojarzenia, kombinowania ( w pozytywnym sensie ), stają się bardziej chłonne i otwarte na niekonwencjonalne pomysły. Powiedzmy wprost – specyficzna siłownia dla mózgu Z doświadczenia wiem, że nawet jeśli ktoś jest na takie podejście ( jako gracz ) bardzo odporny, to nawet nie wiedząc o tym, gry są w stanie czegoś go nauczyć. I tutaj chwała niektórym wydawcom za spolszczenia kinowe, gdzie nawet największy mózgosceptyk przynajmniej osłucha się z językiem, czy chociażby bijąc strzygi w Wiedźminie zainteresuje się prozą Sapkowskiego.
„To niczego nie wnosi do twojego życia”
No tak, każdy szanujący się rodzic musi coś takiego powiedzieć. Poza oczywistą wartością rozrywkową, odstresowującą i hobbystyczną, gry w wielu przypadkach poza samą rozgrywką przynoszą nam całe mnóstwo zasobów kulturalnych. Nie szukając daleko – seria GTA słynie ze wspaniałej ścieżki dźwiękowej. Nie znam nikogo, kto grając w którąkolwiek z części nie miał swojej ulubionej stacji radiowej, przy dźwiękach której przemierzał mapę. Idąc tym tropem – soundtracki z wielu produkcji przytłaczają swoim poziomem. Niespokojna, lekko szalona muzyka z Silent Hill, pełna emocji ścieżka z serii Mass Effect, można by wymieniać w nieskończoność, każdy ma melodię, która nieodmiennie będzie mu się już kojarzyć z daną grą, a niejednemu łza zakręci się w oku. Takie to z nas bezduszne bestie. Wielu po zagraniu w Mafię, sięgnęło po filmy w tym klimacie, zapewne jak sporo osób po przejściu Red Dead Redemption szukało ukojenia w produkcjach z Clintem Eastwoodem. Niejeden sięgnął po gitarę sprawdzając czy jest w stanie wymiatać tak jak w Guitar Hero, bądź w Rocksmith. Gry poszerzają horyzonty, nieważne, że ktoś nie chce tego widzieć. Ba, na graniu da się nawet zarabiać, czego przykładami są wspominani już letsplayerzy, niezależni twórcy, którzy pasję potrafili przekuć w kod, wszelakiej maści testerzy, redaktorzy pism o grach i okołogrowych, cosplayerzy ( w większości cosplayerki, ciekawe dlaczego ) a nawet zwykli gracze, którym z pomocą przychodzą inicjatywy takie jak Gamegen ( nie płacą mi za reklamę ).
Reasumując - gry są czymś wyjątkowym. Niektórzy, zaślepieni przez swoje dantejskie wizje lub przez media szkalujące zazwyczaj ten model rozrywki nie chcą dostrzec ich potencjału i kunsztu. Codzienne małe radości z pokonywania kolejnych poziomów, wbijania nowych leveli i wsłuchiwanie się w niesamowite historie towarzyszy nam od wielu już lat. Nikt nie powinien być poniżany tylko dlatego, że w jego sercu pojawiło się zamiłowanie do wirtualnej rozrywki, a kto wie, może pewnego dnia pasja przerodzi się w coś większego i poważniejszego? Czas rozpocząć poważny dialog ze sceptykami.Nie wstydźmy się walczyć o swoje naturalne prawo do grania, gejmerzy wszystkich narodów łączcie się. Podnieście głowy z nad klawiatury i powstańcie przeciw systemowi!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zdaję sobie sprawę że to tylko wierzchołek góry lodowej, wielu z was zapewne też ma (bądź jak ja – miało) podobne doświadczenia, podzielcie się swoimi spostrzeżeniami i pomysłami jak objawić prawdę nieoświeconym w tym temacie

Pozdrawiam i dzięki za uwagę, P.