Liczba postów: 316
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2012
Reputacja:
223
Wracając z kolejnej, tym razem bardzo mrocznej, bo nocnej podróży po przełęczy postanowiłem udać się do karczmy, gdyż słyszałem, że dzisiaj w nocy znów kogoś zabito. Nie dotarłem jednak do jej bram, ponieważ dziwna siła zmusiła mnie, bym przycupną na chwilę pod drzewem. W momencie moje myśli zwrócone były tylko na nie, a nogi uginając się odmówiły posłuszeństwa. Zupełnie tak, jak ktoś by mnie nagle zawołał.
W sumie całą noc grzebałem się w kamieniach, mogę zrobić sobie chwilę przerwy...
I przeszedłem te kilkanaście metrów, usiadłem pod konarami i wyciągnąłem nogi. Oczywiście na drzewie siedział dzięcioł którego odgoniłem rzucając w niego kamieniem.
Wstrętne ptaszyska, już nie mogę z nimi!
Położyłem się i zacząłem odpoczywać, po chili podszedł do mnie bard i zaczął opowiadać o tym, co wydarzyło się zeszłej nocy...
Liczba postów: 440
Liczba wątków: 12
Dołączył: Sep 2012
Reputacja:
38
NO cóż Mati, twoje podejrzenia są dobre, ale nie trafne. Fakt, słyszałem waszą konwersację, ale wychodząc natknąłem się na Mentosa, który zastanawiał się nas skutkami ubocznymi mikstury, którą wynalazł Stivi, a on dostarcza ją facepalmowi. A ten gapił się jak kretyn na Johnnego. Nie widzieliście obłędu w jego oczach, jak do mnie podbiegł i gadał o liście naszego barda? Widziałem, jak ma za pazuchą 2 sztylety. Mkali mi je kiedyś pokazał. I mówił, że jeden sprzedał Stiviemu, a drugi nosił ze sobą Crix, sami przecież widzieliście jak się nim chwalił. Poza tym, zastanawialiśmy się z Mentosem, kiedy nam na głowę zwalą się siepacze z innych miast, rozprowadzający te mikstury Stiviego. Jakby Crix żył, to może byśmy sobie z nimi poradzili. Skończyło się na tym, że mieliśmy poprosić Kamilo1000, żeby użył swoich wpływów. Ale zanim się ruszyliśmy, był już dzień, ja leżałem pod stołem a Johnny pukał do naszych drzwi. Mentos się jakoś trzymał więc poszedł zobaczyć co się stało i gdy wrócił, powiedział, że zmarnowaliśmy tylko czas.
Liczba postów: 176
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
155
Ludzie w mieście są coraz bardziej milczący, coraz mniej skorzy do rozmowy. W południe opuściłam karczmę i udałam się do domu. Po drodze wstępując do jubilera i odbierając oszlifowany szmaragd. Muszę przyznać, że jubilerowi udał się ten liść dębu.
Zaczęłam przygotowania do urodzin Avelyn, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. To był facepalm. Przyszedł poprosić o zioła. Zrobiłam mu napar na przeczyszczenie i odtrucie organizmu. Zanim wypił, spędziliśmy trochę czasu na rozmowie. Zwierzył mi się, że wszystkie mikstury odda Mentosowi, bo nie chce kusić losu. Znając życie, Mentos i tak mu coś wciśnie. Zapewne kokoszkorost... Ale jak ma dobrze wyglądać na rozmowie, niech wypije mały flakonik.
gdy już zrobiłam wszystko, co sobie zaplanowałam, wyszłam do ogrodu pomedytować. Dawno tego nie robiłam. Może Matka Natura coś mi podpowie. Może wiatr przyniesie mi jakieś informacje od drzewa Benia. Wszak ono stoi i wszystko widzi. Jest niemym strażnikiem i obserwatorem naszego miasta... pogrążona w medytacji nie zwróciłam uwagi jak do domu wrócił Kaer z Matim, który już od progu zaczął wołać, że ma piosenkę.
Jaka by nie była, w Kropie drzemie siła =]
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Jun 2012
Reputacja:
78
Rozjuszony tłum podjął decyzję. Farmaceuta musi zginąć. Na czele pochodu dumnie kroczył Wielkimati. Zastali farmaceutę siedzącego na ławce przed domem. Na ich widok podniósł się, podszedł kilkanaście kroków, stanął prosto i wykonał dziwny gest dotykając dłonią głowy.
-Świetna dedukcja panowie i panie. Niestety, cierpimy na poważne braki kadrowe, dodatkowo ta misja była praktycznie samobójcza. Ale za cenę mojego życia, jest 5 nowych, więc można powiedzieć, że misja zakończyła się sukcesem. Nie musicie się martwić o moją rodzinę, są daleko stąd. Nie podchodźcie bliżej, strzelajcie do mnie z łuku. Podrzućcie mi tylko sztylet Crixa. Dajcie mi zginąć z bronią w ręku. Pojler, widziałeś jak z zimną krwią zabiłem. Obyś nigdy nie musiał tkwić w dole wykopanym własnoręcznie, opanowany strachem, gdy wokół ciebie rozgrywa się istne pandemonium i co jakiś czas, któryś z twoich ludzi jest wyrzucany w górę i jednocześnie rozrywany na strzępy. Po czymś takim i kilku innych rzeczach, nikt nie jest tym kim był. No już, na co czekacie? Strzelajcie! A ty Głupibardzie, ugryzłeś właśnie więcej niż możesz przełknąć. Obyś się nie dowiedział jaka tajemnica się za tym wszystkim kryje. ONI też będą zadowoleni, że umrę. Już nie raz próbowali mnie zabić.
W chwili gdy padał przeszyty strzałami, jego dom przemienił się w słup ognia. Towarzyszył temu dźwięk jakby grzmotu. Zatrzęsła się ziemia. Gdy wszyscy zaczęli dochodzić do siebie, Wielkimati podszedł do miejsca, gdzie stała chata farmaceuty. Zobaczył ogromny dół. Kropcia w tym czasie podniosła dziwny kawałek metalu, który trzymał zmarły i zobaczyła, że coś jest na nim napisane. Imię było nieczytelne, ale resztę dało się odczytać. „Ps. Farmaceuta. Podporucznik 3 brygady Piechoty Górskiej”. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, co to może oznaczać.
Jest noc, wysyłać akcje.
Zabity został farmaceuta - nożownik.
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Jun 2012
Reputacja:
78
Wszyscy świętowali znalezienie jednego nożownika. Pili całą noc w karczmie u Pojlera. To jakaś para wyszła z karczmy inni wchodzili, za chwilę ktoś wyszedł na fajkę po czym wracał do picia i tak w kółko. W końcu w płucach zaswędziało i WielkiegoBarda, który przygrywał cały czas świętującym, a przy tym sam wypił tyle, że zaczynał nie trafiać w struny. Bard wyszedł z lokalu, naładował fajkę tytoniem, oparł się o stare drzewo i zapalił. Ktoś właśnie wchodzący do lokalu, pozdrowił go machnięciem ręki. Był to Mentos, który od razu zawołał
-Kiedy nam coś zagrasz?
-Wypalę mą fajeczkę, wypiję mą flaszeczkę, zjem trochę mej szyneczki, to zaśpiewam pioseneczki!
Zadowolony tą odpowiedzią, Mentos postanowił wrócić do zabawy.
Tłum czekał na barda 10 minut, potem 30, minęła godzina, a barda jak nie było tak nie ma.
"Może zasną przy tym drzewie?" - ktoś powiedział. Także wyszła grupka najbardziej trzeźwych osób. Lecter, Piromaniaq, Kropcia i Mentos wyszli przed bar, aby zobaczyć ciało WielkiegoMatiego przybite za szyję do drzewa. Na nożu znowu był liścik.
"Za dużo planowałeś mój wspaniały...
PS.Jeszcze zostałem ja, a wy coraz mniej czasu macie."
Wszyscy przestraszeni wrócili do karczmy i powiedzieli smutną nowinę. Wszyscy w przeciągu 10 minut byli już w domu.
Jest dzień piszta co chceta.
Zginął WielkiMati - kochanek
Liczba postów: 176
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
155
No to już po urodzinach Avelyn. Główna atrakcja wieczoru wyzionęłam ducha, a w zasadzie została zabita przez nożownika. Ostatnią myślą, jaką usłyszałam od Matiego był: Wojtex. Pojawił się na chwilę w karczmie, ale ulotnił się gdzieś niepostrzeżenie.
Rano wyszłam na rynek i oderwałam z Benia dwa kawałki kory- jeden z krwią Matiego, drugi w niedalekiej odległości. Zaciekawiony Mentos zapytał dlaczego to robię. Odpowiedziałam mu, że może uda mi się jakimś cudem dotrzeć jeszcze do ducha Matiego, by mi cokolwiek zdradził. Zdumiony i zaskoczony stwierdził, że mogłam to zrobić za każdym morderstwem. W odpowiedzi odrzekłam, że mogę jedynie to zrobić, gdy zostaje ślad na dzieciach Matki Natury, czyli na drzewach.
Mentos mruknął coś pod nosem i odszedł, a ja zaczęłam zbierać powoli składniki do rytuału. Jeśli mi się uda, jutro rano być może ogłoszę kto jest mordercą.
Jaka by nie była, w Kropie drzemie siła =]
Liczba postów: 64
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
99
Otaczają mnie kretyni. Gdybym nie był drzewem, albo przynajmniej byłbym entem już dawno bym brał korzenie za pas i się stąd wyniósł. Najpierw dzięcioł, później Wojtex. Ok, doceniam to, że chciał przegonić ptaszysko ale na litość Wielkiego Drzewa Yggdrasil, czy on jest opóźniony?! Napie***lać we mnie kamieniami wielkości pięści!!! Jedyną chwilę wytchnienia miałem kiedy wszyscy wbili do karczmy świętować pozbycie się jednego z nożowników. Ale nic nie może przecież wiecznie trwać. Te głupki zapomniały o tym, że został jeszcze jeden. Wszyscy bawili się w karczmie a pod moimi konarami ginie ten wielki bard. Szkoda, bo całkiem ładnie grał. Pewnie bym się nim nie przejął gdyby nie fakt iż został on przybity do mnie przez jakąś zakapturzoną postać!!! Zbrodnia!!! Skandal!!! Wezwijcie pogotowie drzewne elfów!!! Nawet drzewa nie są bezpieczne w tym wariatkowie!!! Te ludki niszczą wszystko i wszystkich szybciej niż opadają mi liście jesienią, a jestem już bardzo starym drzewem. I jeszcze ta elfka, Kropcia. Zostaw to cholero!!! Jakbyś się czuła gdybym to ja obdzierał Cię ze skóry?! Co? Że niby do rytuału? Taaaa, a następnie odetniesz mi gałęzie i zrobisz z nich te swoje cholerne łuki?!
[url=http://facebook.com/TypowySnorlax][/url]
Liczba postów: 265
Liczba wątków: 108
Dołączył: Jan 2012
Reputacja:
225
Nożownik nie żyje. Opiekun listy nie żyje. Ale lista przetrwała w naszych sercach!
facepalm - morderca
facepalm - morderca
facepalm - morderca
Próbował odwrócić naszą uwagę, głosował na farmaceutę. Ale my nie damy się zmylić. Facepalm - morderca.
Liczba postów: 276
Liczba wątków: 14
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
130
09-07-2014, 15:20
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2014, 20:30 przez facepalm.)
Położyłem Johnnemu rękę na ramieniu, jednak on natychmiast ją odtrącił. W jego oczach widać było obłęd
-Johnny, lepiej odpocznij, zanim wydasz wyrok, bo możesz tego później żałował.
Mówiąc to wskazałem na Dom który należał do BigRedChicka.
-Wyglądasz na bardzo potrzebującego snu.
To smutne, że przyjaciele oskarżają mnie o takie rzeczy. Rozglądając się po mieście zauważyłem kilka kropel krwi niedaleko domu Wojtexa, nie chcę mówić że to krew naszego barda bo nie mam pewności (może gdzieś się zranił? )ale Mati posiadał na niego dowody - zaufam mu ten ostatni raz. Mimo że nie byłem z nim w dobrych stosunkach, szkoda chłopa (i jego pieśni). Umiejętności w posługiwaniu się mieczem (nabyte, cóż... dla zdobywania serc niewiast, nie samoobrony) pozwoliły mi tymczasowo dołączyć do straży. Może pierwszy raz w życiu się na coś przydam(status żywej tarczy to zawsze awans).
-Jeżeli zadecydujecie że to ja jestem mordercą, bądź będę jego kolejnym celem, przekażcie moją najcenniejszą rzecz - mój miecz Kropci. A moją trumnę i grób zróbcie z drzewa pod którym znaleziono Wielkiegomatiego.
Liczba postów: 316
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2012
Reputacja:
223
Zmęczony wstałem znów około południa i już wczoraj, jeszcze będąc w karczmie słyszałem co się wydarzyło. Wcale mnie to nie dziwiło, ale byłem zaskoczony, że morderca wciąż nie wybrał mnie. Na pewno się nie bał, skoro był w stanie zabić tak dużą ilość ludzi. Albo był po prostu głupi i zabijał najpierw tych, któzy nie umieli myśleć.
No cóż, znów wybrałem się do karczmy aby sprawdzić jak trzyma się reszta. Zdążyłem się z nimi trochę zżyć przez ten czas, mimo tego, że na pewno część mi nie ufa, a nawet niektórzy chcą mnie osądzić.
Podczas drogi zobaczyłem facepalma i Johnnego. Stali w dużej odległości od Siebie i facepalm coś krzyczał do Johnnego:
Johnny, lepiej odpocznij, zanim wydasz wyrok, bo możesz tego później żałował.
Kompletnie przerażony tymi słowami szybko pobiegłem do Johnnego spytać co się stało. W końcu takie groźby w naszym miasteczku, gdzie codziennie ginie ktoś inny to nie przelewki! Johnny powiedział, że przygląda się facepalmowi od pewnego czasu i ma co do niego duże wątpliwości, bo postanowił go nawet oskarżyć. Ja nie chciałem jeszcze decydować, ale jak usłyszałem o jego niezwykłych zdolnościach w posługiwaniu się bronią białą - nie miałem wątpliwości - Facepalm niewątpliwie może być mordercą, dlatego dzisiaj on powinien zostać wybrańcem tłumu.
Tymczasem pożegnałem się z z Johnnym słowami:
facepalm - morderca
facepalm - morderca
facepalm - morderca
i poszedłem w kierunku karczmy...
Liczba postów: 194
Liczba wątków: 4
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
69
Zabiliśmy nożownika, a to oznacza, że lista świętej pamięci WielkiegoMatiego, ma w sobie jednak trochę prawdy.
Jeszcze te wiadomości zostawione przez wspólnika naszego mordercy.
Wszystko powoli układa się w spójną całość.
Będę podążał za listą Barda i dziś nominuję Facepalma.
Obym nie miał na rękach krwi niewinnego człowieka...
Liczba postów: 501
Liczba wątków: 29
Dołączył: Dec 2012
Reputacja:
146
Wiedziałem że to będzie farmaceuta, ilu ludzi musiało zginąć zanim udało nam się zdemaskować kolejnego morderce. Idąc tropem list matiego następnym na liście będzie Facepalm. Często widziałem go rozmawiającego z Farmaceutą w mojej karczmie, nie były to głośne pijackie krzyki. Zawsze byli cicho. On musi mieć coś z farmą wspólnego!
Liczba postów: 276
Liczba wątków: 14
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
130
09-07-2014, 20:41
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2014, 21:54 przez facepalm.)
Widząc że moje życie chyli się ku zachodow poszedłem do karczmy wypić piwo na uspokojenie. Po jednym kuflu. Podszedłem do grupki osób, którzy dyskutowali jakim to ja jestem okropnym mordercą.
-Przykro mi, że musi się to tak kończyć, nie obwiniam was i wy siebie nie obwiniajcie. Obwiniajcie mordercę. Moją ostatnią wolę znacie, będę czekał na was w domu.
Nim zdążyli cokolwiek powiedzieć skierowałem kroki do domu, odłożyłem miecz na stolik nocny, na którym jeszcze przedwczoraj leżało moje zniewolenie. Dzisiaj spotkam Stiviego. Rozpocząłem medytację, by pogodzić się z tym, co dzisiaj nastąpi.
-Może gdyby znaliby moją przeszłość, obejrzałbym jutrzejszy wschód.
Moje szare szaty nadal tkwiły w ukrytej skrytce szafki nocnej, pod mieczem.
Pogrążyłem się w modlitwie.
Liczba postów: 61
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
87
09-07-2014, 21:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2014, 21:54 przez Lecter.)
Na posiedzeniu rady trwała wrzawa. Jeden urzędnik próbował przekrzyczeć kolejnego. Trwały przepychanki i obrzucanie się wyzwiskami. Gdy emocje opadły powrócono do rozmowy:
- Mamy mordercę.
- Oraz wiemy gdzie znajduje się drugi! - Zakrzyczał za nim.
- Wyślijmy straż po niego!
Przewodniczący spotkania zdecydował się przemówić.
- Zaczekajmy do południa, nie my musimy się tym przejmować.
Na sali zapadła cisza.
- To jak teraz będzie, po staremu?
- Niezupełnie. W oficjalnym liście do stolicy napisałem, że sytuacja staje się coraz trudniejsza do opanowania.
- Ale... jak to, przecież dzieje się...
W tym momencie przewodniczący zaczął mówić dalej.
- W odpowiedzi dostałem, że jeżeli sytuacja wygląda jak wygląda, zostaną przysłane posiłki oraz fundusze, które mają nam pomóc wspomóc w rozwiązaniu tej sprawy.
- Ale to co się stanie jak przyjadą i zobaczą, że jednak niczego tu nie ma.
- Nie zobaczą.
Ponownie zapadła cisza.
- A teraz proszę chwilę skupienia, przekażę wam jaka wersja wydarzeń od teraz jest oficjalna. Nożowników nie było dwóch, tylko pięciu, więc oficjalne wsparcie ostatecznie będzie nam niezbędne do zażegnania konfliktu.
- Ale... ale jak? Skąd ich weźmiemy?
- Bez obaw, już jadą.
Rada jednogłośnie oddała głos na facepalma.
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Jun 2012
Reputacja:
78
Facepalm - nożownik!
Facepalm - nożownik!
Facepalm - nożownik!
Tłum krzyczał te słowa po drodze do domu Facepalma. Zastali go ubranego w odświętny strój i ze sznurem w dłoni. Jak ich zobaczył to powiedział tylko:
"Ja wiem, że to Wojtex, Kropcia też to wie, ale wy uparliście się na mnie. Bard uważał mnie za wspólnika Wojtexa, a nie za wspólnika Farmaceuty! Ja wam nie przemówię do rozsądku, więc nie chcę, aby ktoś z was mnie zabił. Nie chcę, aby ktoś miał mnie na sumieniu. Chcę się powiesić."
Po tych słowach tłum podszedł do największego (i jedynego) drzewa w okolicy. Facepalm wszedł na Benia, przywiązał jeden koniec do swojej szyi, a drugi do jakiejś grubej gałęzi. Na szczęscie dla Facepalma skacząc skręcił sobie kark, przez co jego cierpienia nie trwały długo. Wszyscy w milczeniu poszli do domu.
Jest noc, piszcie akcje.
Tak zginął Facepalm zwykły człowiek
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Jun 2012
Reputacja:
78
10-07-2014, 11:00
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-07-2014, 11:01 przez Kacpei.)
Noc minęła bez żadnych udziwnień, wszyscy siedzieli w domu czekając na śmierć. No prawie wszyscy. Kropcia odprawiła swój rytuał, którego przebieg opisuje tak:
"Wszystkie składniki, wraz z dwoma kawałkami kory ułożyłam na ogrodzie za domem. Tworzenie magicznej runy zajęło mi trochę czasu, ale przed północą udało mi się wszystko przygotować. Zapadłam w trans i zaczęłam inkantację. Światło księżyca padło najpierw na korę z krwią. Z niej zaczął się materializować obraz Matiego. Był trochę zdezorientowany i zagubiony, jakby do końca nie wiedział jeszcze co się z nim dzieje. Na moje nieszczęście duch Matiego był w stanie takim, jakim go zastała śmierć. Błądził rozbieganymi oczami, chwiał się.
Ech, coś czuję, że nie dowiem się zbyt wiele od tego zapijaczonego barda
Zaczęłam go pytać o to, co się stało po odejściu Mentosa. Ciekawa byłam kogo zobaczył i czy to naprawdę był Wojtex. Język Matiego plątał się niemiłosiernie. Bełkotał coś o zakapturzonej postaci, która podeszła do niego od boku w momencie, w którym oddawał swój mocz. Dołączyłam do światła księżyca korę bez krwi w nadziei, że ukaże mi postać nożownika. Zobaczyłam postać ubraną na czarno, osłoniętą czarnym dużym kapturem. Rzeczywiście ciężko było rozpoznać twarz. Gdy już pojawiały mi się pierwsze rysy nożownika, wielka chmura zasłoniła księżyc i wszystko poszło się paść. "
Natomiast morderca znowu uderzył. Znaleziony trup Pojlera już nikogo nie zbrzydził, w końcu to tylko kolejny dzień bliżej śmierci.
Jest dzień, można pisać.
Umarł Pojler, zwykły człowiek.
Liczba postów: 176
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
155
Zanim rozstawiłam się ze straganem, postanowiłam zajrzeć do pojlera do karczmy. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zastałam knajpę zamkniętą na cztery spusty. Ale gdy spojrzałam pod nogi i zobaczyłam ślady krwi, zrozumiałam od razu.
Teraz to nie mam wątpliwości, że Mati, chociaż pijany, dobrze mi powiedział o Wojtexie. Brałam pod uwagę również facepalma, ale to nie było aż tak silne przeczucie, co do jego osoby.
Muszę jakoś przekonać mieszkańców, byśmy dorwali tego skurczybyka. Pędem pognałam do Johnnego, zgarniając po drodze Mentosa. Johnny, nie do końca jeszcze rozbudzony, z początku chciał krzyczeć, ale szybko zdał sobie sprawę, że nic mu nie grozi.
-To Wojtex, to na pewno Wojtex. Mati, chociaż pijany, dobrze go rozpoznał. Dorwijmy tego drania wieczorem.
Jaka by nie była, w Kropie drzemie siła =]
Liczba postów: 316
Liczba wątków: 18
Dołączył: Aug 2012
Reputacja:
223
Od samego rana doskonalę widziałem co się szykuję i kompletnie mi się to nie podobało, ale chyba i tak wszyscy pójdą za Kropicią, która na końcu może okazać się Mordercą. Zniesmaczony postawą barda w świecie mordercy, jak i poza nim jednak pewnie nie mam wyboru i muszę szykować się na śmierć... Chciałbym jednak by wszyscy Ci, którzy mają jeszcze prawo głosu przejrzeli na oczy, ponieważ gdy uśmiercicie mnie, a ja nożownikiem nie będę morderca zwycięży, gdyż po prostu nie będzie na kogo głosować, a morderca w ten sposób będzie święcił swój tryumf. Ja zagłosuję na L3ctera, gdyż jest równie niewinny co tajemniczy i przebiegły, nie uczestniczy w życiu miasta i rzadko zdarza mu się kiedykolwiek rozmawiać. Skupiając na mnie swoją uwagę możecie przyprawić się o śmierć kolejnych niewinnych osób, ale to już wasz wybór.
Powiedziałem to i odszedłem w kierunku swojego mieszkania, aby powoli żegnać się z nadzieją o jutrzejszym dniu.
Liczba postów: 81
Liczba wątków: 5
Dołączył: Mar 2013
Reputacja:
52
Wysłuchawszy Kropci, wciąż nie miałem zbytniej ochoty na obstawianie któregokolwiek z pozostałych. Jednak byłem już zmęczony tym całym zamieszaniem. Wszystko mi jedno.
Wyjąłem zza pazuchy sporą flaszeczkę wypełnioną złotym, pieniącym się płynem. Wypiłem zawartość, po czym podjąłem decyzję.
-Wojtex jest ostatnim ogniwem. Obym i tym razem sie nie mylił...
Sięgnąłem po drugie piwo. Na szczęście w chacie miałem spory zapas. U pojlera już się raczej nie napijemy...
-Ktoś chętny? - wtrąciłem, między łykami płynu - Zapraszam do mnie, chętnie się podzielę, a i strawę jakąś zaserwuję.
Nie ma drogi do pokoju. To pokój jest drogą.
Liczba postów: 194
Liczba wątków: 4
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
69
Nasze małe miasteczko coraz bardziej się przerzedza, ale też liczba podejrzanych o te wszystkie morderstwa zmniejsza się.
Będę dalej podążał listą barda i dziś nominuję Wojtexa.
Zobaczymy czy Bogowie w końcu uwolnią nas z tego obłędu...
Liczba postów: 64
Liczba wątków: 2
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
99
Jak na stary dąb Benio był dzisiaj w całkiem dobrym humorze. Oczywiście na tyle na ile drzewo może mieć dobry humor.
"A moją trumnę i grób zróbcie z drzewa pod którym znaleziono Wielkiegomatiego. " Ech nędzny truposzu, pragnę Ci przypomnieć, że przez te wszystkie lata ostałem się w tym miejscu gdzie obecnie stoję. Ty zaś od ostatniej nocy jesteś tylko pokarmem dla wron, wesoło dyndającym na jednej z moich gałęzi. Choć jakby się tak chwilę zastanowić to w sumie cieszę się, że tu jesteś. Przynajmniej będziesz odstraszał ptactwo dobierające się do moich korników. A nawet jeśli nie to więcej pożytku będą miały z Ciebie niż ze mnie. Dobrze wiedzieć iż przydajesz się do czegoś nawet w życiu po życiu. Od dzisiaj będziesz się nazywał Bob, a może lepszy będzie Herbert? Co Ty na to? Rozumiem, że to milczenie oznacza zgodę? he he he. Ludki wybrały Wojtexa, ciekawe co z tego wyniknie? Może powieszą go obok Ciebie, Bob? czemu nie, w kupie raźniej. he he he
[url=http://facebook.com/TypowySnorlax][/url]
Liczba postów: 265
Liczba wątków: 108
Dołączył: Jan 2012
Reputacja:
225
Nie chcę już zabijania. Chcę z powrotem być nędzarzem i siedzieć sobie pod pręgierzem. Może i bywało ciężko, ale to były dobre czasy.
Dzisiaj nie chcę, żeby umierał ktokolwiek. Wybraliście już Wojteksa, ale ja do tego ręki nie będę przykładał.
Liczba postów: 61
Liczba wątków: 5
Dołączył: Jan 2013
Reputacja:
87
10-07-2014, 23:48
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-07-2014, 00:03 przez Lecter.)
Pierwszy raz od wielu tygodni było chłodne popołudnie. Ludzie powyciągali z szaf grube płaszcze oraz wysokie buty. Lecter o tej porze już był po pracy i właśnie wracał z targowiska, gdzie kupił wszystko, co niezbędne na obiad. Z przewieszoną przez ramię skórzaną torbą szedł w stronę swojego domu. Przechodząc obok wielkiego drzewa Benia dostrzegł Wojtexa. Stanął i zaczął się mu przyglądać. Gdy ten odwzajemnił wzrok, Lecter zaczął się szeroko uśmiechać, a zaraz potem pomachał do niego po przyjacielsku ręką. Następnie ponownie ruszył w stronę swojego domu.
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Jun 2012
Reputacja:
78
11-07-2014, 00:21
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-07-2014, 00:28 przez Kacpei.)
Mała grupka ocalałych zdecydowała, że nożownikiem jest Wojtex. Kropcia, Lecter, Piromaniaq i Mentos udali się do chatki zbieracza kamieni. Kiedy otworzyli drzwi, zastali go uśmiechniętego i siedzącego na łóżku. Jak tylko weszli Wojtex od razu powiedział:
-A więc w końcu dotarliście do tego, że to ja jestem drugim nożownikiem. Długo wam to zajęło. Zabiliście więcej niewinnych ludzi niż ja, a to ja niby jestem tutaj psychopatą. Nie róbcie takich min, taka jest prawda. Mam dla was list, ale najpierw chcę wam coś powiedzieć. To wszystko co robiłem wraz z Farmaceutą było tylko dla jednego celu. Nie zaspokojenie własnych potrzeb, nie jakieś głupoty w stylu oczyszczenia z nieludzi, czy tam z ludzi. To wszystko było dla dobra drzewa! Wielki Benio jest jednym z ostatnich starożytnych drzew. To z tych drzew powstały pierwsze enty, które teraz wymierają. Dlatego chcę ożywić te drzewo. Brakuje już tylko jednego, poświęcenia. Muszę sam się poświęcić dla wyższego celu.
Powiedziawszy to wyciągnął z pod poduszki drewniany kołek.
-To jest kołek z gałęzi Benia. Muszę go sobie wbić w serce.
To powiedziawszy wbił sobie ten korek w serce, zanim ktokolwiek zdołał zareagować. Wszyscy spojrzeli po sobie. Przerażeni pobiegli stołu i przeczytali list.
"Niebywałe, po prostu nieprawdopodobne. Wy, zwykli ludzie tak długo mnie szukaliście, zabijając waszych braci, lecz ja tak bardzo przebiegle wam umykałem. Nie potrafiliście wykorzystać poszlak które dawał wam los. Oczywiście wy nie byliście moimi jedynymi celami, w międzyczasie uśmierciłem też jubilera, ale jako że żył samotnie nikt nawet nie zauważył jego śmierci, a ja spokojnie mogłem wynieść jego ciało na przełęcz, by zrzucić je z wysokości i w ten sposób uniknąć kolejnych konsekwencji. Niezwykła była również każda z moich ofiar, najpierw Stivi, pół-elf w którego tak spokojnie wbiłem swój nóż, Crix który był tak pewny siebie, aż do spotkania ze mną i mimo jego zdolności wciąż zdołałem go pokonać! Jednak mimo tych wszystkich ofiar najlepszą był on, bard który zachowywał się w tak cwaniacki i bezczelny sposób, że nad nim pastwiłem się wyjątkowo długo, ćwiekowanym butem łamiąc mu żebro po żebrze i patrząc jak zdycha! I mimo tego, że nie udało mi się wybić was w pień czuję pełną satysfakcję, gdyż sam byłem przez miesiące trawiony chorobą, więc przynajmniej przed śmiercią udało mi się osiągnąć coś, co ludzie zapamiętają na lata! I nie. Nie jest mi nawet was żal!"
Potem pobiegli do jedynego drzewa w okolicy. Benio już nie miał na sobie ciała barda, i nie miał korzeni wbitych w ziemie. Ent spojrzał po zebranych ludziach, podniósł Kropcię i Piromaniaqa mówiąc:
-Wy, dzieci natury, jesteście jedynymi istotami, które szanują drzewa i żyjecie z nimi w zgodzie. Was oszczędzę.
To powiedziawszy, położył elfy (elfkę i pół-elfa) na swojej gałęzi, a resztę ludzi zmiażdżył swoimi korzeniami. Odszedł w stronę wschodu, pradawny instynkt wiódł go w stronę prastarego zagajnika, gdzie spotykały się wszystkie enty i drzewce. Idąc przed siebie rozwalał wszystkie budynki, które stały mu na drodze. Kiedy już rozwalił mury miasta i wyszedł na polanę, z wielkiej dziupli wyjrzał Johnny. Zaskoczony widokiem nędznik powiedział:
-Co tu się dzieje? Cz-cz-czemu te drzewo się rusza?
-Co tu robisz mały ludziku? - Spytał wielki Benio.
-Chciałem uniknąć całego tego głosowania, nie chciałem już nikogo zranić. Wolałem się schować, a wiedziałem, że nikt mnie tu nie będzie szukał.
-Skoro już przeżyłeś, to oszczędzę cię człowieczku.
I ent ruszył ponownie, a co będzie dalej, dowiecie się kiedy indziej...
The End?
Zabiliście Wojtexa, nożownika.
Wygrał Benio - drzewo. 
Dziękuję wszystkim za aktywną grę, świetnie się z wami bawiłem i mam nadzieję, że w następnej edycji również będą tak aktywne osoby. Jeśli w ogóle ktoś zechce zagrać w kolejną edycję. 
Piszcie jak wam się podobało.
PS. Wojtex spieprzył, bo został zabity, a miał skrzynkę ze złotem dającą mu alibi na jeden dzień. Tyle potrzebował, aby wygrać. 
Liczba postów: 276
Liczba wątków: 14
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
130
[To się nie zalicza do kanonu(™, pozdro dla qmatych) ale nie mogłem się powstrzymać, przepraszam.]
- Całkiem mocny ten rytuał
Pomyślał wciąż wiszący (teraz również pomiędzy śmiercią a życiem) na Beniu trup facepalma po czym zobaczył prawie nieistniejącymi już oczami(gałki oczne zawierają dużo białka więc są zjadane jako pierwsze przez robaki) krajobraz wokół, następnie charakterystycznie dla niego uderzył w twarz dłonią i powrócił do bycia martwym.
Chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom za świetnie spędzony czas
|