06-06-2016, 14:34
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-06-2016, 00:51 przez brother2335.)
Witajcie, to mój pierwszy tego typu wywód, może nie jest jakiś szczególnie super, ale starałem się jak mogłem.
Przy okazji jako nowy witam wszystkich na forum.
Patrząc na współczesne tytuły aż trudno uwierzyć jak przez ostatnie kilkanaście lat wyewoluowała komputerowa rozrywka. Niektóre wyglądają tak dobrze, że patrząc na gameplay ciężko powiedzieć czy to gra czy film. Jednak nie o tym ten artykuł. Nie jestem może najodpowiedniejszą osobą, do mówienia o starych grach z Atari czy Commodore64, nie grałem w nie nigdy więc nie będę o nich wspominał. Ale moje dzieciństwo mijało w chyba ostatnim okresie, gdzie 8-bitowe gry mogły jeszcze istnieć. Wspomnę tylko, że jestem z 1993 roku więc „rozumne” że tak o określę dzieciństwo, przypada mi gdzieś na okres od 1998. Nie będzie to również artykuł o jakichś zaskakujących faktach, po prostu chcę się podzielić swoimi przemyśleniami na temat gier retro.
Kiedy w 1999 moi rodzice kupili komputer, w zasadzie używał go najczęściej mój starszy brat więc mi zostawał jego stary Pegasus (albo zabawa na dworze
). Oznaczało to, że sporą część mojego dzieciństwa wypełniały 8-bitowe gry od Nintendo, które mieliśmy w naszym kraju dzięki firmie BobMark. Nigdy nie miałem jakiejś dużej kolekcji, większość była składankami typu 99999…, 68 in 1 i tego typu. Mimo to pamiętam dobrze jak się świetnie przy nich bawiłem. Pamiętam jak dziś, kiedy odkrywałem kolejne poziomy Super Mario Bros, pokonywałem kolejnych bossów w Contrze ginąc przy tym niezliczoną ilość razy, jak zasypałem całą planszę klockami w oczekiwaniu na długi klocek w Tetrisie czy wreszcie jak po raz kolejny nie przeskoczyłem z piłki na piłkę w trzecim poziomie Circus Charlie. Co było w tym świetne? A no to, że mimo ciągłych porażek jako dziecko wcale nie zniechęcało mnie to do gry, wręcz przeciwnie, chciałem próbować kolejny i kolejny raz ale obierając inną taktykę. W ten sposób moje rozgrywki przerywane były przez mamę, która czasami gdy już naprawdę długo siedziałem, wyganiała mnie na dwór. Fakt, czasem miałem dość gdy po raz n-ty nie udało mi się przejść poziomu i sam wychodziłem z kumplem żeby przewietrzyć umysł i pomyśleć jak można inaczej spróbować.
Później przyszły czasy gimnazjalne, Pegasus przestał działać a ja przerzuciłem się na komputer, ale tylko teoretycznie bo w praktyce nie oszukujmy się, komputer z 1999 roku w 2006 nie był już demonem prędkości. Kiedy inni zagrywali się w NFSy, GTA, Postale czy Heroes’ów, ja miałem problem z uruchomieniem jakiejkolwiek. Zostawały mi proste gry typu Icy Tower, Happyland Adventures, DSJ(klasyk), czy Wormsy. Nie oznaczało to jednak, że porzuciłem gry 8-bitowe. Kupiłem na targu od ruska Terminatora, kolejną klasyczną konsolę. Kumpel oddał mi swoje stare gry bo stwierdził, że już nie będzie w nie grał bo ma kompa a ja byłem z tego faktu zadowolony, bo rozbudowałem swoją kolekcję o kilka fajnych tytułów m.in. Teenage Mutant Ninja Turtles The Manhattan Project.
Kiedyś szperając w Internecie natrafiłem na emulator FCE Ultra i pamiętam jaki byłem zachwycony wiadomością, że mogę sobie w gry z Pegasusa pograć na kompie. Czego ja wtedy nie przeszedłem z zapisywaniem co planszę ach… Chip&Dale, Tiny Toon Adventures, Mario 3. Dzisiaj nie jestem z tego dumny ani trochę bo zapisywanie niestety zabija urok tych gier ale wtedy mnie to nie obchodziło bo chciałem przejść.
Patrząc z perspektywy czasu jeju jakie te gry kiedyś były trudne. Zaczynałem pomału rozumieć dlaczego jako dziecko nie potrafiłem przejść większości tytułów które miałem, właśnie dlatego że niektóre były cholernie trudne. Przykład? Kuyykyoku Tiger. To były właśnie elementy za które wtedy pokochałem 8-bitówki – poziom trudności i brak opcji zapisu, który powodował, że trzeba było przejść całą grę w jednym posiedzeniu, a w przypadku porażki trzeba zaczynać od nowa. To jednocześnie stałą się moją późniejszą przeszkodą do ogrywania niektórych tytułów, zwyczajnie nie miałem czasu na czasem kilkugodzinne maratony przy grze. W końcu Terminator się spalił, w 2008 kupiłem nowy komputer i zapomniałem o 8-bitach…
Aż do dziś, kiedy to mój Pegasus wreszcie znów działa a ja znów powiększam swoją kolekcję kartridży, chodź teraz to już chyba bardziej żeby po prostu je mieć i od czasu do czasu w wolnych chwilach pograć. Oglądając ARHN.EU dowiedziałem się też sporo więcej na temat retro niż do tej pory wiedziałem. Ciągle tęsknię za beztroskimi czasami, kiedy byłem dzieciakiem i można było grać nie martwiąc się o nic. Podoba mi się również, że nawet dzisiaj wychodzą nowe gry w stylu retro, np. Freedom Planet czy Super Cyborg. Widać w pikselach do dzisiaj tkwi siła.
Dzisiaj mam 23 lata, studiuję, mam Nintendo 3DS i trochę gierek na niego, ale odpalając Pegasusa znowu jestem jak mały dzieciak, który zdenerwowany rzucał padem gdy dowiedział się, że Księżniczka jest w innym zamku.
Pozdro dla wszystkich retro maniaków
Przy okazji jako nowy witam wszystkich na forum.
Cholera jak ten boss mnie wkurza! – Czyli za co kocham stare gry wideo.
Patrząc na współczesne tytuły aż trudno uwierzyć jak przez ostatnie kilkanaście lat wyewoluowała komputerowa rozrywka. Niektóre wyglądają tak dobrze, że patrząc na gameplay ciężko powiedzieć czy to gra czy film. Jednak nie o tym ten artykuł. Nie jestem może najodpowiedniejszą osobą, do mówienia o starych grach z Atari czy Commodore64, nie grałem w nie nigdy więc nie będę o nich wspominał. Ale moje dzieciństwo mijało w chyba ostatnim okresie, gdzie 8-bitowe gry mogły jeszcze istnieć. Wspomnę tylko, że jestem z 1993 roku więc „rozumne” że tak o określę dzieciństwo, przypada mi gdzieś na okres od 1998. Nie będzie to również artykuł o jakichś zaskakujących faktach, po prostu chcę się podzielić swoimi przemyśleniami na temat gier retro.
Kiedy w 1999 moi rodzice kupili komputer, w zasadzie używał go najczęściej mój starszy brat więc mi zostawał jego stary Pegasus (albo zabawa na dworze

Później przyszły czasy gimnazjalne, Pegasus przestał działać a ja przerzuciłem się na komputer, ale tylko teoretycznie bo w praktyce nie oszukujmy się, komputer z 1999 roku w 2006 nie był już demonem prędkości. Kiedy inni zagrywali się w NFSy, GTA, Postale czy Heroes’ów, ja miałem problem z uruchomieniem jakiejkolwiek. Zostawały mi proste gry typu Icy Tower, Happyland Adventures, DSJ(klasyk), czy Wormsy. Nie oznaczało to jednak, że porzuciłem gry 8-bitowe. Kupiłem na targu od ruska Terminatora, kolejną klasyczną konsolę. Kumpel oddał mi swoje stare gry bo stwierdził, że już nie będzie w nie grał bo ma kompa a ja byłem z tego faktu zadowolony, bo rozbudowałem swoją kolekcję o kilka fajnych tytułów m.in. Teenage Mutant Ninja Turtles The Manhattan Project.
Kiedyś szperając w Internecie natrafiłem na emulator FCE Ultra i pamiętam jaki byłem zachwycony wiadomością, że mogę sobie w gry z Pegasusa pograć na kompie. Czego ja wtedy nie przeszedłem z zapisywaniem co planszę ach… Chip&Dale, Tiny Toon Adventures, Mario 3. Dzisiaj nie jestem z tego dumny ani trochę bo zapisywanie niestety zabija urok tych gier ale wtedy mnie to nie obchodziło bo chciałem przejść.
Patrząc z perspektywy czasu jeju jakie te gry kiedyś były trudne. Zaczynałem pomału rozumieć dlaczego jako dziecko nie potrafiłem przejść większości tytułów które miałem, właśnie dlatego że niektóre były cholernie trudne. Przykład? Kuyykyoku Tiger. To były właśnie elementy za które wtedy pokochałem 8-bitówki – poziom trudności i brak opcji zapisu, który powodował, że trzeba było przejść całą grę w jednym posiedzeniu, a w przypadku porażki trzeba zaczynać od nowa. To jednocześnie stałą się moją późniejszą przeszkodą do ogrywania niektórych tytułów, zwyczajnie nie miałem czasu na czasem kilkugodzinne maratony przy grze. W końcu Terminator się spalił, w 2008 kupiłem nowy komputer i zapomniałem o 8-bitach…
Aż do dziś, kiedy to mój Pegasus wreszcie znów działa a ja znów powiększam swoją kolekcję kartridży, chodź teraz to już chyba bardziej żeby po prostu je mieć i od czasu do czasu w wolnych chwilach pograć. Oglądając ARHN.EU dowiedziałem się też sporo więcej na temat retro niż do tej pory wiedziałem. Ciągle tęsknię za beztroskimi czasami, kiedy byłem dzieciakiem i można było grać nie martwiąc się o nic. Podoba mi się również, że nawet dzisiaj wychodzą nowe gry w stylu retro, np. Freedom Planet czy Super Cyborg. Widać w pikselach do dzisiaj tkwi siła.
Dzisiaj mam 23 lata, studiuję, mam Nintendo 3DS i trochę gierek na niego, ale odpalając Pegasusa znowu jestem jak mały dzieciak, który zdenerwowany rzucał padem gdy dowiedział się, że Księżniczka jest w innym zamku.
Pozdro dla wszystkich retro maniaków
