18-04-2013, 18:26
Wracając z pracy byłem świadkiem całego zajścia pod posiadłością Stiviego. Nie tracąc czasu pobiegłem po naszego kopalnianego medyka i silnych chłopów, którzy towarzyszą mi w robocie.
Wszyscy biegiem wróciliśmy do posiadłości Stiviego, w tłumie dało się słyszeć coraz głośniejsze krzyki.
- Bunt! Bunt!
Kilku silnych mężczyzn odciągnęło strażników od Stiviego, zaś medyk zajął się Wielkimatim. Zaprowadził go do swojej chaty, skąd słychać było przeraźliwe krzyki. Niestety, nawet doświadczenie przy złamaniach nie pomogło mu ocalić obu rąk chłopa. Prawą rękę trzeba było amputować, zaś lewą unieruchomić na 2 miesiące.
W tym czasie podszedłem do Stiviego, patrząc mu głęboko w oczy.
- Koniec z tym, morderco. Zginiesz w męczarniach, ser Stivi - mówię, po czym spluwam mu pod nogi i odchodzę wraz z innymi chłopami.
Wszyscy biegiem wróciliśmy do posiadłości Stiviego, w tłumie dało się słyszeć coraz głośniejsze krzyki.
- Bunt! Bunt!
Kilku silnych mężczyzn odciągnęło strażników od Stiviego, zaś medyk zajął się Wielkimatim. Zaprowadził go do swojej chaty, skąd słychać było przeraźliwe krzyki. Niestety, nawet doświadczenie przy złamaniach nie pomogło mu ocalić obu rąk chłopa. Prawą rękę trzeba było amputować, zaś lewą unieruchomić na 2 miesiące.
W tym czasie podszedłem do Stiviego, patrząc mu głęboko w oczy.
- Koniec z tym, morderco. Zginiesz w męczarniach, ser Stivi - mówię, po czym spluwam mu pod nogi i odchodzę wraz z innymi chłopami.