18-05-2015, 19:11
Delikatny deszcz zacinał ostro swym zimnem uderzając w twarz zebranych na murze. Widać było na nich głównie trwogę, kiedy spoglądali z obawą w ciemność, gdzieś poza horyzont pochodni, ognisk czy nawet trawionej w tym momencie przez ogień farmy jednego z właścicieli ziemskich. Na skraju tejże widocznej linii można było dostrzec ruch jakichś postaci, a sądząc po liczbie tego nienamacalnego ruchu i wrażenia- był to spory oddział żołnierzy.
Syn-Cienia-Drzew stał nieruchomo, niczym pradawny posąg jakby ignorując to, co działo się tam dalej, poniżej murów, na skraju widoczności. Zajmująca cisza była tylko przerywana hukiem i wyciem wiatru- jednego z wielu jakie występowały w tej porze roku. Stał tak i spoglądał w głąb mroku, jako jedyny chyba, przebijając ten całun nieprzebytej ciemności. Deszcz który zacinał, choć drobny, dawał mu się we znaki swym lodowym dotykiem niczym delikatne szpilki wbijane wprost pod jego skórę czy raczej płytki pancerza. Stał dumnie, jakby pogrążony w modlitwie w zupełnej ciszy. Tylko nieznaczny szept dobiegł go z lewej strony. Głos należał do mężczyzny, jednego z wielu obrońców miasta
-Dlaczego stoisz tutaj?- To był strwożony szept- Wszyscy wiedzą, że twoja reputacja...jest jaka jest, cieniołuski- To ostatnie słowo było powiedziane niemal z pogardą. Argonianin wzdrygnął się, bo niewiele osób miało świadomość istnienia takich jak on, jego rodzaju. Wywnioskować można było, że mężczyzna, kimkolwiek był, wiedział znaczenie więcej o kulturze i historii jego rodzaju. W Skyrim było to dziwne, spoglądając na Nordów, którzy mogli wymieniać przymioty Jarlów do dziesiątego pokolenia wstecz, ale nie byli w stanie powiedzieć co było ciekawego za granicą i najczęściej tylko pobieżnie kojarzyli coś poza swoimi górami oraz Cesarskim Miastem. Syn-Cienia-Drzew wciągnął powietrze, rozkoszując się jego rześkością i odpowiedział tak samo cicho
-Widzisz Nordzie. Teraz to nie tylko ja ale i niebo opłakuje mych towarzyszy, którzy przypuszczą niebawem szturm. Walczyłem z nimi pod Haajelrskim, odparliśmy zasadzkę przy Sosnowym Stawie, ubiliśmy kilkoro bandytów, którzy okazali się być dzikimi wilkołakami. - Teraz dopiero jaszczur obrócił głowę w stronę pytającego i któremu udzielił odpowiedzi- Jednak nie znasz całej historii, prawda? Jesteś Nordem, więc odpuszczę gadania o honorze bo to na pewno zrozumiesz...- Zrobił pauzę podczas której Norski mężczyzna skinął powoli głową- Widzisz. Gdy przybyłem tutaj, byłem nikim. Byłem zwykłym obywatelem świata, utęsknionym Argonii, Czarnych Mokradeł. Pochwycony zostałem przez Thalmor i posłany na ścięcie, jednak...zdarzył się cud lub jak wolisz przekleństwo. Khajit, który wypalił za dużo skoomy uznałby, że to słońce, które umarło pożarte przez ziemię, odrodziło się ponownie. Ilereth potwierdzi też, że sama chciała mnie zabić, bo byłem...dość podejrzany. Jarl jednak dostrzegł we mnie kogoś więcej jak tylko "jakiegoś argoniańskiego żebraka". Dał mi szansę się wykazać i pomóc społeczności. Pomogłem Ysoldzie, tej szemranej sprzedawczyni, pomogłem kapłance Kynareth i wspólnie sprawiliśmy, że drzewo ponownie zakwitło. Tak, pomagałem towarzyszom, pomagałem w kuźni. Zostałem Tanem i jest tutaj mój Huskarla.- Argonianin dał kilka chwil na przetworzenie tej wiadomości i potoków słów, opisując część swojego żywota- Ale nie wybaczyłem nigdy Cesarstwu tego, co mi zrobiło, dlaczego miałem zostać ścięty. To moja zemsta...
- To czemu bronisz Białej Grani? Przecież Jarl jest po stronie cesarstwa, a Gromowładni...
- A Gromowładni są mymi towarzyszami i honorem dla nas będzie skrzyżować miecze! Ulric, najwyższy król wie, że jestem tutaj i gdzie stoję, wiedział od początku. Jarlowi Białej Grani przysięgałem wierność w pierwszej kolejności i dlatego stoję tutaj, z wami. Tutaj jest mój dom i będą go nie zdobywać, lecz bronić. Tęsknię za domem i widokiem bagien! Jednak... - Tutaj przerwał. Nie chciał przyczyniać się do plotek, które na pewno niebawem wyjdą na jaw. Muri, jego małżonka była bertonką. Wiedział dlaczego za niego wyszła- o ile tak można to nazwać. O ile kapłani Mary nie mieli z tym problemu, by zaślubin udzielić, o tyle wzbudzało to niemałą sensację. Już raz przepędzono ich z Falkret oraz z Zimowej Twierdzy, gdzie próbowali osiąść. On, poszukiwacz przygód korzystał na bogatej wiedzy alchemicznej Muri, ta zaś w zamian oferowała mu swoje mikstury, swoją wiedzę alchemiczną i...nocami czasem coś więcej. Może też go kochała?
-Jednak?- Żołnierz nie chciał odpuścić. Argonian go w końcu rozpoznał! To był Lars Dziecię-Wojny
- Czujesz ten słodki zapach rześkiej wilgoci, wymieszany z palonym drewnem?- Zadał pytanie zamiast odpowiadać. Gdy Nord potwierdził skinieniem głowy, Syn-Cienia-Drzew dobył dwóch sztyletów. Można było zauważyć, że same sztylety były dopasowane do jego łuskowatych dłoni, posiadały dość długie ostrza i cienkie oraz zakrzywione. W ciemności delikatnie połyskiwały delikatne runy sugerujące nałożenie na nich zaklęć. W tych runach jednak było coś złowrogiego, ale Lars nie był w stanie powiedzieć co
- Zaraz rozpocznie się bitwa. Deszcz zacina coraz mocniej. Nasze oddechy będą ogrzewać naszych poległych towarzyszy. Część z nas nie przeżyje nocy, jednak miasto nie padnie. Po bitwie...może po bitwie odpowiem na twoje pytania, Larsie. Tutaj pozwolił sobie na drobny uśmiech i...zeskoczył z blank na ziemię poniżej i niczym cień ruszył w kłębiący się mrok. Poza Larsem nikt chyba nie zauważył, że cokolwiek się zmieniło na tych murach Białej Grani...
[Koniec Części 1-wszej]
[Retoryka +1
]
Syn-Cienia-Drzew stał nieruchomo, niczym pradawny posąg jakby ignorując to, co działo się tam dalej, poniżej murów, na skraju widoczności. Zajmująca cisza była tylko przerywana hukiem i wyciem wiatru- jednego z wielu jakie występowały w tej porze roku. Stał tak i spoglądał w głąb mroku, jako jedyny chyba, przebijając ten całun nieprzebytej ciemności. Deszcz który zacinał, choć drobny, dawał mu się we znaki swym lodowym dotykiem niczym delikatne szpilki wbijane wprost pod jego skórę czy raczej płytki pancerza. Stał dumnie, jakby pogrążony w modlitwie w zupełnej ciszy. Tylko nieznaczny szept dobiegł go z lewej strony. Głos należał do mężczyzny, jednego z wielu obrońców miasta
-Dlaczego stoisz tutaj?- To był strwożony szept- Wszyscy wiedzą, że twoja reputacja...jest jaka jest, cieniołuski- To ostatnie słowo było powiedziane niemal z pogardą. Argonianin wzdrygnął się, bo niewiele osób miało świadomość istnienia takich jak on, jego rodzaju. Wywnioskować można było, że mężczyzna, kimkolwiek był, wiedział znaczenie więcej o kulturze i historii jego rodzaju. W Skyrim było to dziwne, spoglądając na Nordów, którzy mogli wymieniać przymioty Jarlów do dziesiątego pokolenia wstecz, ale nie byli w stanie powiedzieć co było ciekawego za granicą i najczęściej tylko pobieżnie kojarzyli coś poza swoimi górami oraz Cesarskim Miastem. Syn-Cienia-Drzew wciągnął powietrze, rozkoszując się jego rześkością i odpowiedział tak samo cicho
-Widzisz Nordzie. Teraz to nie tylko ja ale i niebo opłakuje mych towarzyszy, którzy przypuszczą niebawem szturm. Walczyłem z nimi pod Haajelrskim, odparliśmy zasadzkę przy Sosnowym Stawie, ubiliśmy kilkoro bandytów, którzy okazali się być dzikimi wilkołakami. - Teraz dopiero jaszczur obrócił głowę w stronę pytającego i któremu udzielił odpowiedzi- Jednak nie znasz całej historii, prawda? Jesteś Nordem, więc odpuszczę gadania o honorze bo to na pewno zrozumiesz...- Zrobił pauzę podczas której Norski mężczyzna skinął powoli głową- Widzisz. Gdy przybyłem tutaj, byłem nikim. Byłem zwykłym obywatelem świata, utęsknionym Argonii, Czarnych Mokradeł. Pochwycony zostałem przez Thalmor i posłany na ścięcie, jednak...zdarzył się cud lub jak wolisz przekleństwo. Khajit, który wypalił za dużo skoomy uznałby, że to słońce, które umarło pożarte przez ziemię, odrodziło się ponownie. Ilereth potwierdzi też, że sama chciała mnie zabić, bo byłem...dość podejrzany. Jarl jednak dostrzegł we mnie kogoś więcej jak tylko "jakiegoś argoniańskiego żebraka". Dał mi szansę się wykazać i pomóc społeczności. Pomogłem Ysoldzie, tej szemranej sprzedawczyni, pomogłem kapłance Kynareth i wspólnie sprawiliśmy, że drzewo ponownie zakwitło. Tak, pomagałem towarzyszom, pomagałem w kuźni. Zostałem Tanem i jest tutaj mój Huskarla.- Argonianin dał kilka chwil na przetworzenie tej wiadomości i potoków słów, opisując część swojego żywota- Ale nie wybaczyłem nigdy Cesarstwu tego, co mi zrobiło, dlaczego miałem zostać ścięty. To moja zemsta...
- To czemu bronisz Białej Grani? Przecież Jarl jest po stronie cesarstwa, a Gromowładni...
- A Gromowładni są mymi towarzyszami i honorem dla nas będzie skrzyżować miecze! Ulric, najwyższy król wie, że jestem tutaj i gdzie stoję, wiedział od początku. Jarlowi Białej Grani przysięgałem wierność w pierwszej kolejności i dlatego stoję tutaj, z wami. Tutaj jest mój dom i będą go nie zdobywać, lecz bronić. Tęsknię za domem i widokiem bagien! Jednak... - Tutaj przerwał. Nie chciał przyczyniać się do plotek, które na pewno niebawem wyjdą na jaw. Muri, jego małżonka była bertonką. Wiedział dlaczego za niego wyszła- o ile tak można to nazwać. O ile kapłani Mary nie mieli z tym problemu, by zaślubin udzielić, o tyle wzbudzało to niemałą sensację. Już raz przepędzono ich z Falkret oraz z Zimowej Twierdzy, gdzie próbowali osiąść. On, poszukiwacz przygód korzystał na bogatej wiedzy alchemicznej Muri, ta zaś w zamian oferowała mu swoje mikstury, swoją wiedzę alchemiczną i...nocami czasem coś więcej. Może też go kochała?
-Jednak?- Żołnierz nie chciał odpuścić. Argonian go w końcu rozpoznał! To był Lars Dziecię-Wojny
- Czujesz ten słodki zapach rześkiej wilgoci, wymieszany z palonym drewnem?- Zadał pytanie zamiast odpowiadać. Gdy Nord potwierdził skinieniem głowy, Syn-Cienia-Drzew dobył dwóch sztyletów. Można było zauważyć, że same sztylety były dopasowane do jego łuskowatych dłoni, posiadały dość długie ostrza i cienkie oraz zakrzywione. W ciemności delikatnie połyskiwały delikatne runy sugerujące nałożenie na nich zaklęć. W tych runach jednak było coś złowrogiego, ale Lars nie był w stanie powiedzieć co
- Zaraz rozpocznie się bitwa. Deszcz zacina coraz mocniej. Nasze oddechy będą ogrzewać naszych poległych towarzyszy. Część z nas nie przeżyje nocy, jednak miasto nie padnie. Po bitwie...może po bitwie odpowiem na twoje pytania, Larsie. Tutaj pozwolił sobie na drobny uśmiech i...zeskoczył z blank na ziemię poniżej i niczym cień ruszył w kłębiący się mrok. Poza Larsem nikt chyba nie zauważył, że cokolwiek się zmieniło na tych murach Białej Grani...
[Koniec Części 1-wszej]
[Retoryka +1
