Cóż, jeśli udaje, to my to na pewno wykryjemy w najbliższym czasie. A tymczasem krzyżyk na drogę, panie knopers.
Ocena wątku:
GRA Morderca III: Ostateczne starcie - Zakończona - Zwycięstwo graczy
|
15-10-2012, 22:01
Dla mnie wy wszyscy jesteście zabójcami bez serca, jak można oskarżyć mnie młodego człowieka miałem całe życie przed sobą, a teraz moje życie wisi na włosku.No cóż widzę że nic nie wskóram idę lepiej napisać testament.
Faza nocy
Knopers nie przyjął najlepiej wyroku. Wiedział, że ma takie samo słabe alibi, jak i reszta grupy, a więc podejrzenie rzucone w jego stronę równało się w zasadzie wyrokowi smierci. O ile on sam właśnie cały trząsł się i zastanawiał, co zrobić, tak jego współtowarzysze postanowili uczcić ten prawie jednogłośny wybór hurtową ilością alkoholu, jaki znaleźli rano oraz kilkoma cygarami. Po kilku godzinach, paru chóralnych śpiewach ku pokrzepieniu serc i narastających okrzykach życzacym śmierci mordercy, kompletnie pijani biesiadnicy wreszcie wytoczyli się z chatki, by poszukać domniemanego mordercy. Knopers spanikowany ukrywał się w lesie, jednocześnie bojąc się zapuszczać dalej. Grupa pościgowa wyciągnęła wcześniej przygotowane prowizoryczne pochodnie, niektórzy zaopatrzyli się też w zardzewiałe narzędzia ogrodowe, walające sie w okolicy. Tłum pijanych, głodnych krwi, zdesperowanych ludzi, głośno i w niewybrednych słowach domagających pokazania się mordercy, oświetlony nielicznymi słabymi płomieniami pochodni, wyglądał niepokojąco i złowieszczo - na jego widok, knopersowi aż podskoczyło serce do gardła. Zrobił krok do tyłu, potykając się o korzeń drzewa i wylądował na ziemi z łoskotem, co natychmiast zwróciło uwagę grupy. Najszybciej jak tylko potrafił, podniósł się z ziemi i zaczął uciekać przez las, potykając się o gałęzie i zrywając pod drodze twarzą wszystkie pajęczyny z drzew. Z kolei tłum za nim parł niewzruszenie do przodu, nie bacząc na jakiekolwiek przeszkody terenowe i trudności związane z zachowaniem pionu po spożyciu takich ilości alkoholu. Zastraszona ofiara w końcu dotarła do kresu swojej drogi. Ogromne połacie zdradliwych bagien rozpościerały się przed nim, zamykając jego mozliwości ucieczki do samotnego drzewa rosnącego w pobliżu. Knopers nie zastanawiając sie długo i przy okazji słysząc coraz głośniejsze oblegi pod swoim imieniem dobiegajace z lasu, zaczął wdrapywać sie na drzewo i zanim wściekła grupa dotarła na miejsce, był już prawie na samym jego szczycie. Wiedział, że nie zostanie tu na zawsze, ale w takiej sytuacji nie miał wątpliwości, że zachowanie życia przez choćby kolejne pół godziny to sprawa warta walki. Kto wie, może uda się wykombinować jakieś wyjście z tego potrzasku? Niestety, juz się tego nie dowiedział. Supaplex ze złowieszczym błyskiem w oku zaproponował grupie subtelne i niebrudzące rąk wyjście z sytuacji, na co wszyscy natychmiast przystali. Tłum ruszył w kierunku drzewa, napierając na nie z całej siły. Knopers poczuł, jak gałąź, na której siedział, zaczyna drzeć. Czas zrobić rachunek sumienia... W końcu grupa dopięła swego - korzenie drzewa były zbyt słabo osadzone w mało stabilnym gruncie i knopers już czuł, jak jego jedyna nadzieja na ucieczkę powoli przechyla się w stronę bagna, aż w końcu w całości, przy głuchym odgłosie uderzenia, upada na powierzchnię bagnistego miejsca spoczynku dziesiątek nieszczęśników. Teraz jednym z nich miał być knopers. Ostatkiem sił trzymał się gałęzi, która jako jedyna powstrzymywała go przed wciągnięciem pod powierzchnię. Może znalazłby jeszcze siły, by wdrapać się na pień i doczołgać do brzegu, ale tam czekała na niego gorsza śmierć. Tłum tylko czekał by rozpalić jakiś stos, rozczłonkować jakieś ciało albo przygotowac stryczek na jednym z okolicznych drzew. Knopers miał wybór i patrząc w oczy supapleksowi, odepchnął się od gałęzi i pozwolił, aż jego ciało powoli zatopi sie w bagnie. Grupa obserwowała ten moment z poczuciem dobrze wykonaniej roboty, powoli zbierając siły na powrót do chatki i kontynuowanie świętowania pochwycenia drugiego mordercy. Jak się jednak miało okazać, ich radość była zdecydowanie przedwczesna... Wynikiem głosowania, zginął knopers - gracz
Faza dnia
Przymusowi mieszkańcy domu spali jak zabici (see what I did here?), trawiąc litry alkoholu, jakie wlali w siebie tej nocy. Myśląc, że pozbyli się mordercy, mogli sobie pozwolić na ten komfort. Około jedenastej rano, walcząc z sennością i morderczym bólem głowy, zaczęli wstawać pierwsi, najbardziej obowiązkowi członkowie grupy, którzy pamiętali, że póki nie pada deszcz, wypada nazbierać trochę suchego drewna i leśnych owoców. Stivi, jak na samozwańczego przywódcę przystało, zaczął poganiać resztę, by łaskawie ruszyli tyłki, o ile nie chcą umrzeć z głodu lub zimna wieczorem. W końcu udało się podnieść na nogi prawie wszystkich, poza Berornem i Dorczenzo. Porządnie trząchanie nie pomagało, najwyraźniej był to najtwardszy sen w ich życiu. W końcu chluśnięcie w twarz zimną wodą podziałało na Dorczenzo, który zerwał się na równe nogi. Jeszcze nie do końca przytomny, poczuł, że ma za pazuchą coś obłego, mięsistego i mokrego. Sięgnął po ów przedmiot z niepokojem w oczach, który jednak nie mógł się równać przerażeniu malującemu się na twarzach obserwujących go współtowarzyszy, kiedy ci wreszcie spostrzegli, co miał za koszulą. W dłoni Dorczenzo spoczywało niedbale wycięte, sine i martwe od jakiegoś już czasu ludzkie serce. Szok spowodował, że szybko wylądowało na podłodze, a główny zainteresowany odskoczył o parę kroków do tyłu, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczył. - To... to nie ja - wymamrotał. Zapadła głucha cisza i każdy odruchowo złapał się za własną klatkę piersiową, jakby chciał upewnić się, czy aby wszystko jest na swoim miejscu. Owe kilka sekund ciągnęło się niczym kilka godzin, aż w końcu wzrok grupy z bladego jak ściana Dorczenzo przeniósł sie na leżącego na ziemi Berorna. Ktoś odważny podszedł do śpiącego i zaciskając zęby oraz zamykając oczy, przewrócił go na drugą stronę, na plecy. Berorn był obficie ubroczony krwią, a ze środka jego klatki piersiowej straszyła wielka dziura, otoczona zakrzepłą krwią. Nieopodal leżała pusta fiolka, w której zapewne znajdowała się substancja powodująca tak mocny sen u ofiary. Nikt jednak nie miał teraz ochoty na domysły, bowiem szok, jaki wywołała ta makabryczna scena spowodował, że wszyscy stali w milczeniu jeszcze dobre kilkanaście minut. Potem ktoś zaproponował, że trzeba oddać honory i zapewnić pochówek Berornowi. Kiedy przerażona grupa powoli wracała do domu, pojawiały się pierwsze próby poskładania tego do kupy. Podejrzenia natychmiast padły na Dorczenzo, ale podniosły się też głosy, że tymi chudymi łapkami nie byłby w stanie nawet podnieść noża, a co dopiero przebijać się przez mostek. On sam jednak nie był w stanie nic wydusić z siebie. Morale grupy opadało coraz bardziej... Tej nocy zginął Berorn - gracz
16-10-2012, 17:06
Sam już nie wiem co robić.. nie możemy się poddać.. nie możemy..
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
16-10-2012, 17:12
Nic juz nie rozumiem, myslalem, ze zlapalismy tego degenerata a tu okazuje sie, ze ktos na wycina niezly dowcip wycianajac berornowi serce... Przemyslmy to, musi to byc ktos aktywny w glosowaniach, ktos zabierajacy glos w dyskusji. Hmm...
Ja dzisiaj zaglosuje na garbatego sprzedawce butow - niech sie wypowie, moze da rade sie wybronic, ja udaje sie w koncu wyspac, dwie noce na nogach daly sie we znaki. Stivi rzuc okiem na kanape w salonie czasami, bede tam spac. Grajek44, twoja kolej!
16-10-2012, 17:17
Spoko supaplex, rzucę oko. I przy okazji przemyślę twoją teorię.
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
16-10-2012, 18:39
Knopers nie był mordercą, a my mamy jeszcze jednego niewinnego człowieka martwego. Proponuję przeszukać rzeczy Grajka44. W przypadku ExE znaleźliśmy noże i on okazał się być zabójcą. Może to naprowadzi nas na jakiś trop.
16-10-2012, 19:39
Znowu chcecie zabić niewinnego człowieka... jak wczoraj Knopersa, bez dowodów, bez niczego. Wiecie drodzy ludzie kto tu jest prawdziwym mordercą? Wy, wy wszyscy.
*Otwierając stary plecak na środku pokoju* Proszę bardzo, wszystkie moje rzeczy, kilka par butów - tego chyba nie muszę tłumaczyć, zawsze mam moje skarby ze sobą, do tego ubrania, ręcznik i butelka wody. Jeszcze coś chcecie wiedzieć?
16-10-2012, 20:03
Tego dnia Gurgie był opanowany, już przyzwyczaił się do sytuacji.
- Grajek44 - zrobiłeś to? Zrobiłeś to ty? A może... Jezioro jest mordercą? Od niego się umiera. w smutku że my nie kąpiemy się w nim zabija nas z dystansu! Błeeeee.... błaaah. ohoh.
16-10-2012, 20:05
Hmmm, musiał to zrobić ktoś w miarę trzeźwy, żeby trzymać nóż i napoić berorna tą dziwną substancją. Możliwe że to była morfina czy coś w tym stylu co podają w szpitalu żeby wywołać śpiączkę u pacjenta. Niestety obu najbardziej podejrzanych wyeliminowaliśmy. Morderca musiał być w miarę obyty z anatomią bo udało mu się dotrzeć praktycznie od razu do serca. Na mnie nie patrzcie, jak mnie wyciągnęliście z pod stołu to dalej byłem pijany. Popatrzcie jeszcze raz na ciało. Oprócz dziury nie ma innych obrażeń. Może to ktoś kto się jeszcze nie wypowiadał?
16-10-2012, 20:07
Cóż, ja uważam, że Sachees jest mordercą. Pamiętam, że popadł w konflikt z supapleksem, więc oczywistą rzeczą jest to, że właśnie jego obrał by za jedną z pierwszych ofiar. Do tego - widzieliście jego zadrapania na ciele? Stawiam, że "zdobył" je podczas dwóch nieudanych zabójstw!
Cytat:kenonon - 13-04-22:00 -- racja gdyby połączyli psnixbl w jednosć wyszło by cos pięknego niczym jezus
16-10-2012, 20:23
To by tłumaczyło napis na ścianie. Grajek jako pierwszy nawoływał do szukania pudła Exe, wiec mi lekko nie pasuję na morderce. Może rzeczywiście był to Sachees i w nocy skorzysta z okazji aby supaplex zasnął snem wiecznym na kanapie?
16-10-2012, 21:22
-przyjaciel Gurgiego Stivi! Słucham Stiviego bo on mni pomógł! Sachees jest mordercą!
16-10-2012, 21:52
Moja śmierć będzie kolejną niesprawiedliwą, ale jak chcecie. Mordercą może być każdy, rozumiem was doskonale. W takim razie żegnam was i życzę śmierci supaplexowi.
16-10-2012, 21:56
To wszystko wymyka się spod kontroli, chcą mnie zabić. Nie mogą tego zrobić, nnnnie mogą...
Słuchajcie... to Sachees, to on zawsze był przeciwko mnie, Wielkiegomatiemu i Knopersowi, od samego początku! A teraz co? Obydwaj nie żyją, zostałem tylko ja. Temu potworowi nie potrzeba było narzędzia aby ich zabić, wystarczyło przekonanie was o ich winie, wiedziałem że do tego dojdzie ale nie widziałem że tak szybko. Jeśli teraz tego nie skończymy to będą ginąć kolejne osoby! Mam nadzieję że nie uwierzycie w jego kłamstwa i postąpicie słusznie.
16-10-2012, 21:57
Gurgie widząc smutnego Sacheesa przytuja się do niego
- Sachees proszę nie bądź zły! Nie bądź zły! Nie płacz nie bądź zły! Przepraszam przepraszam przepraszam! Zamilknął na chwile - Nie przejmuj się Sachees! Tylko dzisiaj na ciebie ja głosuje! Jutro-już-nie! Uśmiecha się
Drogi Grajku, nic nie miałem przeciw Tobie, żeby znaleźć mordercę trzeba poświęcać ofiary.
A Ty, Gurgie... Radziłbym Ci uważać na Stiviego, bo skończysz jak ja.
16-10-2012, 22:00
-Nieprawda Sachees. Stivi dał mi wczoraj cygaro
16-10-2012, 22:01
-Jeśli tak bardzo chcesz, to masz - Wyciąga z za pazuchy flaszkę, którą chciał uczcić śmierć mordercy. - Mi już niepotrzebne.
16-10-2012, 22:04
Bierze flaszkę od Sacheesa i uśmiecha się
-Raz dwa trzy, morderaca to Grajek44 a nie ty!
16-10-2012, 22:35
Cały dzisiejszy dzień upłynął mi na rozmyślaniu. Złapały mnie wyrzuty sumienia, chociaż żołnierzy nie powinno to dotyczyć. Jednakże, zabiliśmy całkowicie niewinnego, a raczej zmusiliśmy go do zabicia się. No i serce Berorna... Musimy złapać tego skurwysyna.
Gurgie zachowuje się, jakby grał w jakąś głupią grę, pieprzony niedorozwój. Najchętniej skopałbym mu dupsko. Nienawidzę takich jak on. Mimo, że mam wyrzuty sumienia po wczoraj, głosuję na Sacheesa, bo i tak już nic nie zmienię...
Wejdź na Mangowego bloga: Worek Ryżu!
16-10-2012, 22:49
Akurat zmieniłeś i to bardzo wiele. Wiedz, że dzisiaj będziesz miał kolejną niewinną osobę na sumieniu.
17-10-2012, 06:11
Hej, przepraszam za spóźnienie, ale byłem niedysponowany. Gdybyście wobec tego chcieli przedłużyć fazę nocy, to dajcie znać Faza nocy Sachees jeszcze próbował coś wskórać, podać racjonalne dowody na swoją niewinność, odwoływać do logiki i uczuć, ale nic z tego. Wyrok już zapadł. Grupa współpracujących, coraz lepiej dogadujących się towarzyszy znów zmieniła się w głodny krwi, wściekły tłum, z którym się nie dyskutuje. Sachees widział, że z tej beznadziejnej sytuacji nie będzie wyjścia, był w końcu świadkiem poprzednich samosądów. Dramatyczna sytuacja wymagała równie dramatycznych ruchów. Szybkim ruchem chwycił więc leżącą nieopodal prowizoryczną pochodnię i podpalił ją od zapalniczki, którą chował do tej pory w kieszeni. Zamachnął się płonącą już pochodnią - Wszyscy krok do tyłu! - wrzasnął. - Inaczej podpalę całą tę chałupę i nawet jeśli cudem się uratujecie, to współczuję siedzenia najbliższych dni pod gołym niebem! - W tym momencie za oknem trzasnął piorun, niemal na potwierdzenie tych słów. Grupa posłusznie cofnęła się, co dodało odwagi Sacheesowi. - Niech ktoś tylko zrobi krok do przodu, a nie ręczę za siebie. - powiedział już spokojniejszym tonem, w myślach już głowiąc się, co dalej. Rozkojarzenie okazało się jego najgorszym błędem. Ostatnim. Sachees nie zauważył powiem, że poza zasięgiem jego wzroku, utkwionym w zbitą grupkę lokatorów domu, skradał się Gurgie - zachwycony perspektywą, że na coś się przyda i usatysfakcjonowany propozycją dwóch flaszek od Stiviego, zupełnie bez poczucia strachu, zaszedł Sacheesa od tyłu. Szybkim ruchem trącił jego dłoń, z której wypadła pochodnia, tocząc się po podłodze. - Uratowałem dzień! Uratowałem dzień! Jak Yoko Ono! - krzyczał szczęśliwy Gurgie, jednak reszta grupy nie była tak zachwycona. Pochodnia zatrzymała się pod starymi, pokrytymi kurzem zasłonami, które natychmiast zajęły się ogniem. Zanim zszokowani mieszkańcy zdążyli zareagować, w ogniu znalazła się większa cześć pokoju. Żywioł rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Wszyscy rzucili się do ucieczki. Sachees miał najmniej szczęścia - płonąca belka upadła na niego, przygniatając mu nogi, a ubranie zajęło się ogniem. Nikt nie miał czasu obserwować jego powolnej, bolesnej śmierci w płomieniach, każdy był zajęty ratowaniem własnej skóry. Tylko coraz słabsze wrzaski, błagania o pomoc i przekleństwa opisywały okrutny koniec kolejnego niewinnego człowieka na liście ofiar. Aż w końcu odgłosy ucichły i jedyne, co zdawało się słyszeć poza rzęsistym deszczem na zewnątrz, były buchające płomienie ognia, ogarniające stopniowo całą chatkę... Wynikiem głosowania, zgninął Sachees - gracz
17-10-2012, 14:54
Faza dnia
Nie było rzeczą łatwą wydostać się z płonącej chatki, która co rusz odcinała jakąś drogę ucieczki - a to jakimś walącym się meblem, a to nową ścianą ognia, która pojawiała się niemal znikąd. Ostatecznie jednak, usmoleni, spoceni i poparzeni mieszkańcy pojedynczo wydostawali się wszelkimi możliwymi sposobami z gorącej pułapki i z ulgą padali na ziemię, chłodzeni padającym deszczem. W chatce został jednak ktoś jeszcze. Supaplex gorączkowo szukał jakiegoś przejścia, jednak każda opcja wydawała się póki co samobójcza. W końcu, prawie tracąc dech, dotarł do okna prowadzącego na tyły domu. Ostatkiem sił otworzył je i już miał się wygramolić na zewnątrz, kiedy ktoś pociągnął go z powrotem do środka. Napastnik nabrał powietrza, korzystając z otwartego okna, wyciągnął nóż i zaczął się zbliżać do leżącego supapleksa. Ten podniósł głowę i zobaczył twarz mordercy. - Hm, wiec to jest nasz oprawca. Nie spodziewałbym się, szczerze mówiąc. - Gdy dokończył to zdanie, morderca podniósł go za fraki i rzucił o ścianę. Supaplex chwiejąc się, próbował podnieść na nogi, jednak dotarł tylko do pozycji na czworaka, kiedy otrzymał potężnego kopniaka pod żebra. Przetoczył się po podłodze. Adrenalina i perspektywa utraty życia zrobiła swoje i ból nie był aż tak nieznośny, jak powinien być. Gdy morderca znów zbliżył się do niego, Supaplex z całej siły kopnął go w goleń. Morderca upadł, a zaraz potem dostał kilka mocnych ciosów w brzuch i twarz. Krztusząc się krwią, zdołał wyprowadzić kontratak i posłać cios w twarz supaplexa, a następnie poprawić kopniakiem. Korzystając z chwili czasu, sięgnął po swój nóż. Zataczająca się ofiara nie widziała dobrze, co się dzieje, zamroczona uderzeniem i coraz większymi oparami dymu, kłębiącego się w pomieszczeniu, kiedy napastnik zadał cios. Ostrze noża wbiło się gładko pod żebra i zaraz potem z rany zaczęła lać się krew. Supaplex szybko pozbył się grymasu bólu z twarzy i zaśmiał się gorzko. Upadł na kolana. - Widzisz, taki biznesmen jak ja, ma kupę czasu na rożne dziwne hobby. - Powiedział, plując krwią. Wyciągnął przed siebie palec wskazujący, następnie zanurzył go we własnej ranie, mamrocząc coś pod nosem. Umoczonym w krwi palcem namalował sobie niedbale niezrozumiały symbol na czole, następnie, powoli tracąc siły, powtórzył to na podłodze. Niemal martwymi już oczami spojrzał na swojego oprawcę. - Zginiesz straszliwą śmiercią, psie. Każde życie, jakie odesłałeś z tego świata, powróci, by odebrać swoją rekompensatę. Lepiej zabij się sam... - Kończąc to zdanie, zamknął oczy i osunął się w kałużę krwi. Morderca obserwował tę scenkę, ale sam nie wiedział, czy ma być rozbawiony tym bełkotem, czy może jednak zaniepokojony. W końcu udał się w stronę okna, z trudem przelazł przez nie na zewnątrz i czekając, aż deszcz obmyje krew i rany, poczłapał do reszty grupy. Nikt nie zauważył, kiedy przyszedł, więc usiadł z boku i miał nadzieję, że nikt nie zauważy nic podejrzanego w jego obrażeniach ani zachowaniu następnego dnia... Ten nocy zginął supaplex - gracz |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości