Słowem krótkiego wstępu: Nie robiłem żadnego przygotowywania przed napisaniem tego posta. Opieram się tylko na tym co wyczytałem gdzieś kiedyś i co pamiętam w chwili pisania. No i oczywiście dochodzi do tego wszystko co oglądałem, a choć będziemy tu mówić o serialach to pewnie opierać będę się na różnych mediach, czyli filmach, anime, bądź też czytanych książkach czy komiksach (choć tych jest nad wyraz mało ). Jak ktoś chce mi coś wytknąć – nie ma sprawy, ale niech chociaż dokładnie powie o co mu chodzi miast rzucać inwektywami w moją stronę. Przepraszam też za wszystkie powtórzenia, których na pewno jest mnóstwo.
Seriale bez wątpienia towarzyszą telewizji od dłuższego czasu tak jak serie słuchowisk w radiu czy kolejne części opowiadań w gazetach. Nie będę tu mówić ani o genezie serialowej, ani o serialach starszych (choć jeśli chcecie to nie ma problemu oczywiście), bo najzwyczajniej w świecie się na nich nie znam. Najstarsze tego produkcje jakie mogę wymienić i które kojarzę to seria o McGyverze, Słoneczny Patrol czy Drużyna A. Kładę tu nacisk na słowo ‘kojarzę’. Nie oglądałem ich w dniach premiery, co najwyżej ich powtórki w późnych latach 90. To zresztą w tej dekadzie nastąpił pewien przełom w dziedzinie serialowej za sprawą Twin Peaks (1990).
Choć zapewne petentów do miana czegoś co dzisiaj wpisuje się w te same ramy telewizyjnych produkcji było niewątpliwie więcej (jak chociażby Dr Who zawieszony w 89 i wznowiony 16 lat później) tak ta produkcja od ABC niewątpliwie osiągnęła już status kultowej w swej dziedzinie. Wykraczała ona poza ramy sensacyjnych produkcji czy kryminałów/melodramatów. Łączyła w sobie cechy mrocznego kryminału, serialu obyczajowego dodając temu wszystkiemu niemałą dawke psychologiczną i gamę złożonych postaci. O tym jednak późnie. Nie tylko dzięki ABC możemy cieszyć się dzisiejszą jakością. Niewątpliwie miały w tym swój udział kolejne dwa klasyki od stacji HBO jakimi były Rodzina Soprano (1999) i Kompania Braci (2001)
O Kompani wspomnę jeszcze niżej, gdyż Rodzina S. to przykład na to jak utworzył się pewien schemat. Gdyby nie jakość obrazu i parę detali możnaby pomyśleć że serial miał swą premierę zaledwie 2 czy 3, a nie 15 lat temu. Dostajemy więc wielowątkowość, główny problem który trwa cały parunasto, lub dwudziesto odcinkowy sezon natężając się w drugiej połowie. Mamy rozwiązanie sprawy na końcu i ew. Wprowadzenie kolejnej kontynuowanej w następnej serii. Mamy motyw przewodni (Życie gangstera z problemami psychicznymi w tym wypadku) z bohaterem od którego odchodzi większość wątków. Dostajemy odpowiedni klimat (w tym wupadku raczej dość luźny, wesoły) i gamę postaci (nie rzadko archetypów/stereotypów). W kwestii realizcji serial również nie jest gorszy, zwłaszcza dziś, od filmów. Z tą różnicą że akcja toczy się tu wolniej, bo i autorzy mogą sobie na to pozwolić. Zwalnia niekiedy akcja kosztem rozwinięcia charakteru postaci. Dostajemy też nierzadko charakterystyczne ujęcia i odpowiednie piosenki puszczone w rytm tego co dzieje się na ekranie (składanki piosenek serialowych to nikiedy majstersztyk pokroju tych w filmach Tarantino). To rzekłszy mogę pominąć ten diablo ogólnikowy wstęp i przejść do mojej top listy seriali z lat 1990 – 2014.
Nie sugerujcie się zbyt dosłownie miejscami, można założyć że na 3 seriale przypada jedno miejsce stąd coś co jest na miejscu 1 nie znaczy że jest lepsze od nr 3 czy 4, ale już od numeru 8 owszem. Nie ma tez sensu pytać czemu nie ma X skoro jest Y a X to dużo większy klasyk w tej dziedzinie. Lista jest subiektywna i ma was tylko zachęcić do dyskusji, bądź ewentualnie podrzucić wam ciekawy tytuł do oglądania. Tak więc od 20 do najlepszego:
15. Rodzina Soprano – Klasyk, choć w mojej opinii mocno przeceniony. Tutaj drobna uwaga – zaprzestałem oglądania w środku 3 sezonu z uwagi na fakt, iż motyw który przyciągał przez pierwsze 10 czy 20 odcinków bardzo szybko się zużył i nie był w stanie uciągnąć całej reszty typowej, rodzinnej, obyczajowej dramy. Wciśnięcie w to wszystko przegenialnej kreacji Gandolfiniego i początkowo ciekawego pomysłu rozmów z psychologiem to nie jest coś co wystarczy mi by trzymać się przy tej produkcji dłużej niż tyle, ile udało mi się wytrzymać. Z chęcią wdam sie w polemikę dot. tego tytułu.
[Obrazek: Movies_Films_The_Sopranos-wallpaper.jpg]
14. Hannibal – Ten tytuł od Briana Fullera to IMO specyficzny przykład jak stworzyć niesamowicie brutalny serial dla kobiet. Emanuje on całą masą tajemniczości, pięknych wizualiów i pomysłowości dopełniając to wszystko znakomitym Madsem Mikkelsenem i nieco mniej fantastyczną resztą obsady. Z odcinka na odcinek robi się niestety coraz bardziej wydumany, przesadzony stając się na koniec totalnym przerostem formy nad treścią. Psychologicznie jednak i dla osób, które lubią fapać do odwołań do kanonu i najdrobniejszych detali – pozycja obowiązkowa. Mnie trochę zraził po drugim sezonie, nawet mimo tego że z książką współgra bardzo dobrze.
13. Louie – Jeden z tych seriali, po których odczuwam swoją dysforię wieku, ponieważ czuję się jakbym rozumiał głównego bohatera pomimo tego, że nie przeżyłem nawet połowy tego co on. Smutna historia, przeplatana stand-upami komika w którego rolę wciela się koniec końców on sam. Choć Louis CK od początku stwierdził, że serial to luźna wariacja na temat życia jego i jemu podobnych rówieśników, tak ewidentnie widać alegorie do jego życia o którym on sam już nieraz opowiadał. Autentyczne czy nie, większość z przedstawionych tu słodko-gorzkich perypetii rozwodnika z dwójką dzieci ma sporą dozę prawdziwości. Nie umiem mimo wszystko uznać tego jako pełnoprawny serial, a raczej jako projekt, dobrze zrealizowany pomysł. Szczęśliwie nie zostało to rozwleczone więc bez problemu można się tą krótką ideą zainteresować. Jeżeli ktoś lubi Louisa może brać w ciemno.
12. Scrubs – Od razu zaznaczam, że jest to amerykański serial komediowy dystrybuowany m. In. Przez stację Comedy Central. OK skoro już pozbyłem się odsetka normalnych ludzi nie lubiących tego typu produkcji mogę przejść do rzeczy. Mówiąc o, ehm Hożych Doktorach wypowiadam się na temat sezonów 1-6 z uwzględnieniem kilku odcinków sezonu siódmego i ósmego. Seria przypikowała bowiem jakościowo mniej więcej od piątego sezonu. Poza tym jest to bardzo sympatyczna, uderzające w różny typ humoru produkcja z kilkoma ciekawymi bohaterami nieźle zresztą odegranymi. W dodatku nie ma śmiechu z taśmy, a jeśli ktoś lubi czasem posłuchać całkiem nieźle dobranych piosenek radiowych to znajdzie tu tego sporo.
[Obrazek: Cast_of_Scrubs.jpg]
11. Dexter – Hm. HM! Cóż ja mam powiedzieć o serii którą ostro znienawidziłem pomimo tego jak ogromnie się broniłem żeby nie powiedzieć że jest zwyczajnie słaba w sezonach 5-8. Typowy serial, który ucierpiał ze względu na zmęczenie materiału. O czym? Seryjny morderca, psychopata, (Michael C. Hall) który zabija tylko seryjnych morderców. W dodatku pracownik policji w Miami, technik, specjalista od krwi z dostępem do bazy policyjnej. Brutalny tytuł z niesamowitym motywem przewodnim (przez te pierwsze 2 sezony) będący adaptacją raczej średniej książki. Warto obejrzeć dla samych sezonów 1-4, które są świetne.
10. Sons of Anarchy – Stworzona na podstawie Hamleta produkcja opowiadająca o gangu motocyklowym znajdującym się w Californi tytułowych Synach Anarchii. Ot perypetie gangu, przejmowanie terytoriów, strzelaniny, jeżdżenie Dynami i roznoszenie testosteronu po okolicy. Wszystko niestety w PG-13 Ścieżka dźwiękowa idealnie podsumowująca mój gust muzyczny, złożona z mniejszych bądź większych rockowo –bluesowo –country – metalowych kapel. Postacie nierozwinięte, o jednej maksymalnie dwóch cechach na raz. W rolach głównych Ron Perlman, Charlie Hunnam oraz Katey Sagal. Można, ale nic ambitnego.
9. Gra o Tron – Serial fenomen. Jeden z królów dzisiejszej popkultury serialowej. Świetna muzyka i aktorstwo. Zachęcający niewątpliwie do poznania książki, ale chyba jednak nie wystarczająco. Totalnie nie cierpię fandomu serialu-only. Serio nie mogę pojąć zachwycania się ADAPTACJĄ nie przeczytawszy wcześniej książki. Od której zresztą z serii na serię twórcy zdają się coraz bardziej odbiegać. Wkurwia mnie, gdy widzę ‘fanów’ oburzonych spoilerowaniem ich ulubionego serialu albo ci, którzy oceniają go (nieważne jak) bez zapoznania się z oryginałem. Bo jak tu oceniać dobrze cokolwiek poza techniką wykonania? W swoim gatunku adaptacyjnym serial jest jak najbardziej w porządku, choć po 3. serii zaprzestałem jego oglądania z uwagi na pewne odstępstwa od oryginału.
8. True Detective – ‘Właśnie’ skończyłem ten serial I przyznam szczerze, że jest to jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń od czasu obejrzenie ‘Zakochanego bez pamięci’. Podchodziłem do tego tytułu jak do jeża. HBO według mnie jechało coraz bardziej na swojej renomie. Nie bardzo lubię Harrelsona, a ogólny hype w okół TD mnie raczej odstręczał w myśl tego, że podobny dotyczy chociażby Gry o Tron. Ale po czołówce, po zapoznaniu się z pierwszym odcinkiem, a potem dla pewności dwoma kolejnymi, stwierdzam że jest to jeden z najlepszych utworów telewizyjnych jakie dane mi było ostatnio oglądać. Inteligentny, z gęstym i typowo dla HBO brudnym klimatem i niesamowicie dobrze zgraną ścieżką dźwiękową powodującymi chęć rozszarpania gołymi rękoma pierwszego lepszego Louisiańskiego krokodyla. Gra aktorska i sposób montażu też na najwyższym poziomie. W dodatku wymiana bohaterów co 'akt' i zamykanie historii w jednym sezonie to dla mnie strzał w dziesiątkę. Brawo.
7. Twin Peaks – Wiele tytułów już widziałem, ale naprawdę mało który miał tak gęsty klimat jak TP. Ta historia dociekania zabójstwa młodej dziewczyny była oglądana przez rzesze osób. Nie ma się co dziwić zresztą, bo bohaterowie są tu dobrze nakreśleni. Fabuła, choć porusza się niesamowicie wolno, wprowadza w pewien oniryczny stan, w którym mimowolnie śledzimy kolejne odcinki. W pewnym momencie niestety robi się nieco zbyt wydumanie Warto mimo wszystko.
6. PitBull – Dla odmiany polska produkcja. Opowiadająca o życiu i pracy w Policji postaci, których profile mocno wzorowane są na autentycznych osobach. Pierwsza seria to ciężka językiem i klimatem podróż ukazująca realia bycia ‘psem’ zza kulis, niezgorzej zresztą z drugą częścią, która dodatkowo bierze pod lupę autentyczne wydarzenia z czerwonych pasków w Polsce z okolic 2005 roku. Znakomici w swoich rolach Gajos, Dorociński oraz Grabowski. Do obejrzenia legalnie i za darmo na stronie TVP
5. Sherlock – To już trzeci ogromny hit BBC po Drze Who oraz Top Gearze. Masa innowacji wprowadzona do sposobu montażu (słowa w prostej czcionce pojawiające się dookoła bohatera sugerujące np. jego myśli) jak i sposobu przedstawiania głównych bohaterów. W końcu (Nie licząc tego od Ritchiego) Sherlock to nie jest postać, która naprawdę nas odrzuca (mimo całego uwielbienia, SH to dupek i żaden ‘fan’ by z nim nie wytrzymał) i która nie wstrzymuje się przed ubrudzeniem sobie rąk. Wszystko takie super, takie nowoczesne, wow. No i jest krótki – 3 sezony po 3 odcinki. Nawet jeżeli się nie lubi warto spróbować, bo wierzcie mi nie stracicie wiele.
[Obrazek: Sherlock-sherlock-on-bbc-one-25900650-1500-1000.jpg]
4. Dr House – Procedural, z tym że medyczny. Socjopata geniusz w roli głównej (to już naprawdę stanowi teraz sporą kliszę, ale wtedy było w miarę nowe) i trzej poddani wraz z przyjacielem i z szefową w rolach drugoplanowych. Sympatyczne serialisko, tym bardziej że sporo odcinków można oglądać oddzielnie, bo wątki główne jak wspomniałem wyżej zawiązują się pod koniec sezonów, a drobne dramy między stałymi postaciami nie wpływają na odbiór. Szkoda że House ‘przeskoczył rekina’ po piątym sezonie, gdzie już praktycznie nie dało się tego oglądać, no ale cóż. Dobrze że W KOŃCU się skończył. Znakomita bardzo amerykańska rola Lauriego (Brytyjczyka) jaki pozostałych członków stałej ekipy. Dobrze zgrane piosenki (choć może jak w przypadku scrubsów nieco zbyt...netrualne? nudne?) z akcją, niezłe wątki główne i parę odbiegających od schematu odcinków. Przyzwoity, mam do niego sentyment, bo to od niego zaczynałem przygodę z serialami.
[Obrazek: -House-MD-Cast-Season-6-Promotional-Phot...80-800.jpg]
3. Breaking Bad – Dramat rodziny, komedia, kryminał i tytuł obyczajowy. Prawdę mówiąc ciężko mi sobie wyobrazić osobę która nie słyszała jeszcze o BrBa. W grubym skrócie: 50. Letni chemik zostaje rozpoznany z rakiem, by nie zostawic rodzinyz niczym decyduje się produkować metaamfetaminę jako partnera mając niezbyt światłego młodzika, wyrzutka społecznego. Momentami po prostu nie mam słów na ten tytuł, jest tak bardzo niesamowity, a kiedy myślę o tym że skończył się (tak jak powinien) zanim cokolwiek złego zdążyło się w nim podziać (w sensie technicznym) to czuję satysfakcję. Oglądałem wszystko już chyba 4 czy 5 razy i niewątpliwie zobaczę jeszcze nie raz. Powtórne obejrzenie polecam zresztą każdemu, pozwala to bowiem dostrzec rację u wszystkich stron konfliktu (tak, nawet u Skyler, która wbrew pozorom ma sporo racji w tym co mówi i robi) jak i całą masę detali (BB czerpie m.in. z Pulp Fiction i symboliki kolorów) poukrywanych przez Vince’a. Dla mnie ten serial to definicja tego czym jest teraz ten gatunek. Przykład dla każdego następcy.
2. The Wire – Klasyk od HBO, choć raczej niezbyt przytaczany kosztem Soprano. No cóż, Rodzina była faktycznie wcześniej, ale niczemu nie umniejszają Prawu Ulicy, bynajmniej nie. Historia o walki policjantów (i to bardziej tych PitBullowych niż super czystych detektywów/grubasów obżerających się pączkami) z ekspansją murzyńskich gett. Produkcja, która pokazuje co może zrobić grupka młodych ludzi wobec rozrastającej się mafii mając w zanadrzu osobiste problemy. Od alkoholowych, po socjalne, rodzinne czy zdrowotne. TW pokazuje nam też dogłębnie drugą stronę konfliktu: Metody działania dealerów, wspinanie się po szczeblach kryminalnych rang, walka o swoje... A wszystko to z niesamowitą obsadą (w tym prawdziwi kryminaliści) zawarte w 5 niesamowitych sezonach. Czas wrócić do Baltimore po 3 latach nieobecności.
1. Kompania Braci i Pacyfik – Arcydzieła. Zwłaszcza Kompania. Te mini – seriale, mające po 10 odcinków zwarte w sobie historie to nie tyle adaptacje książki, co odwzorowanie prawdziwych historii żołnierzy z Kompanii E w okresie drugiej wojny światowej po 44. Zagrali tu dosłownie wszyscy dziś opiewani aktorzy brytyjscy z pierwszych stron gazet (Hardy, Fassbender, Pegg, McAvoy) jak i krocie innych niesamowitych w swoich rolach aktorów. To istny Szeregowiec Ryan (Ci sami twórcy zresztą – T.Hanks i Spielberg) w 10 ani trochę niedłużących się odcinkach. Mało tu humoru, jeśli jest to dość gorzkawy, dramatu tu od groma choć raczej nie tego miłosnego. Niemniej jest tu akcji i ukrytych smaczków dla fanów zarówno militariów jak i historii kompanii E (przykładowo historia z listem, który omyłkowo w pierwszym odcinku znajduje jeden z żołnierzy jest autentyczna). Naprawdę wstydem byłoby się z tym nie zapoznać. Niemniej dobry jest Pacyfik... no może troszkę, minimalnie rzekłbym. Mamy tu mniej bohaterów i troszkę więcej dramatów osobistych ponad typową wojnę, ale z drugiej strony czym jest typowa wojna jeśli nie opisem chociażby PTSD? Warto po dziesięciokroć.
Wyróżnienia i przemyślenia.
Dr Who – Legenda, parędziesiąt lat tradycji i stałe wpisanie się na karty popkultury. Wyróżniam, bo choć nie oglądam (nie licząc paru odcinków) grzechem byłoby o nim nie wspomnieć.
House of Cards – Widziałem tylko parę odcinków, ale z góry mogę stwierdzić, że choć to serial dość hermetyczny, to wnosi powiew świeżości polityczną tematyką. Świetny główny bohater i Kevin w jego roli.
Fargo – Uwielbiam film. Serial stanowi ładny suplement, choć osobiście uważam że nie zaszkodziłoby mu gdyby miał jakieś 4 odcinki mniej. W każdym razie nie plami wizerunku oryginału i nie ma powodów do wstydu.
Rzym, Boardwalk Empire i Deadwood – Te trzy serie łączy parę rzeczy. Nieźle oddają rzeczywistość, opierają się na rzeczywistych osobach z przeszłości i mają niesamowite główne role. Choć Rzym i DW zostały na nieszczęście przedwcześnie zakończone, to obowiązkiem jest się zapoznać z co najmniej dwoma tytułami z ww. Chcąc uznawać się za serialowego fana.
Polskie seriale PRLu – Troszkę inaczej niż powyższe, ale również na swój sposób kultowe Alternatywy 4, 40 – Latek czy 4 Pancerni/Janosik/07 zgłoś się. Wielu się na nich wychowało i prawdę mówiąc w miarę przetrwały one próbę czasu (może poza Pancernymi).
[Obrazek: z4309853Q,-Czterej-pancerni-i-pies-.jpg]
Kowboj Bebop – Robię nadzwyczajny wyjątek umieszczając tu anime, albowiem jest to chyba najbardziej ‘zachodnia’ produkcja japońska jaką widziałem. Masa odwołań do filmów sensacyjnych, noir czy westernów. Świetne postacie i fillery których nie chce się pomijać. Super klimat i kreska, dobra muzyka i WOW jakaż to niesamowita produkcja.
[Obrazek: 5407034162_9035de81b8.jpg]
Psychopatia w serialach, antybohaterowie – Seriale mają tendencję do obsadzania w roli głównej socjo/psychopaty i mimo tego starania się nie zrobienia z tej postaci anty-bohatera. Z powyższej listy główni bohaterzy z tymi dysfunkcjami psychicznymi stanowią dobrze ponad połowę. Czy to świadczy o mnie (że takie przedstawienie bohaterów mi się podoba) czy o ww produkcjach?
Brud HBO i komiksowość innych stacji – Ostatnio odnoszę silne wrażenie, iż jakikolwiek tytuł nie od HBO jak bardzo realistycznie przedstawiony by nie był zawsze wyraźnie kreuje barierę między fikcją a rzeczywistością. Czy to kwestia techniczna czy bohaterów? A może tego i tego? W każdym razie odnoszę wrażenie, że wszystko ze stajni HBO jest bardziej realistyczne (może to teatralność) niż cała reszta.
Seriale bez wątpienia towarzyszą telewizji od dłuższego czasu tak jak serie słuchowisk w radiu czy kolejne części opowiadań w gazetach. Nie będę tu mówić ani o genezie serialowej, ani o serialach starszych (choć jeśli chcecie to nie ma problemu oczywiście), bo najzwyczajniej w świecie się na nich nie znam. Najstarsze tego produkcje jakie mogę wymienić i które kojarzę to seria o McGyverze, Słoneczny Patrol czy Drużyna A. Kładę tu nacisk na słowo ‘kojarzę’. Nie oglądałem ich w dniach premiery, co najwyżej ich powtórki w późnych latach 90. To zresztą w tej dekadzie nastąpił pewien przełom w dziedzinie serialowej za sprawą Twin Peaks (1990).
Choć zapewne petentów do miana czegoś co dzisiaj wpisuje się w te same ramy telewizyjnych produkcji było niewątpliwie więcej (jak chociażby Dr Who zawieszony w 89 i wznowiony 16 lat później) tak ta produkcja od ABC niewątpliwie osiągnęła już status kultowej w swej dziedzinie. Wykraczała ona poza ramy sensacyjnych produkcji czy kryminałów/melodramatów. Łączyła w sobie cechy mrocznego kryminału, serialu obyczajowego dodając temu wszystkiemu niemałą dawke psychologiczną i gamę złożonych postaci. O tym jednak późnie. Nie tylko dzięki ABC możemy cieszyć się dzisiejszą jakością. Niewątpliwie miały w tym swój udział kolejne dwa klasyki od stacji HBO jakimi były Rodzina Soprano (1999) i Kompania Braci (2001)
O Kompani wspomnę jeszcze niżej, gdyż Rodzina S. to przykład na to jak utworzył się pewien schemat. Gdyby nie jakość obrazu i parę detali możnaby pomyśleć że serial miał swą premierę zaledwie 2 czy 3, a nie 15 lat temu. Dostajemy więc wielowątkowość, główny problem który trwa cały parunasto, lub dwudziesto odcinkowy sezon natężając się w drugiej połowie. Mamy rozwiązanie sprawy na końcu i ew. Wprowadzenie kolejnej kontynuowanej w następnej serii. Mamy motyw przewodni (Życie gangstera z problemami psychicznymi w tym wypadku) z bohaterem od którego odchodzi większość wątków. Dostajemy odpowiedni klimat (w tym wupadku raczej dość luźny, wesoły) i gamę postaci (nie rzadko archetypów/stereotypów). W kwestii realizcji serial również nie jest gorszy, zwłaszcza dziś, od filmów. Z tą różnicą że akcja toczy się tu wolniej, bo i autorzy mogą sobie na to pozwolić. Zwalnia niekiedy akcja kosztem rozwinięcia charakteru postaci. Dostajemy też nierzadko charakterystyczne ujęcia i odpowiednie piosenki puszczone w rytm tego co dzieje się na ekranie (składanki piosenek serialowych to nikiedy majstersztyk pokroju tych w filmach Tarantino). To rzekłszy mogę pominąć ten diablo ogólnikowy wstęp i przejść do mojej top listy seriali z lat 1990 – 2014.
Nie sugerujcie się zbyt dosłownie miejscami, można założyć że na 3 seriale przypada jedno miejsce stąd coś co jest na miejscu 1 nie znaczy że jest lepsze od nr 3 czy 4, ale już od numeru 8 owszem. Nie ma tez sensu pytać czemu nie ma X skoro jest Y a X to dużo większy klasyk w tej dziedzinie. Lista jest subiektywna i ma was tylko zachęcić do dyskusji, bądź ewentualnie podrzucić wam ciekawy tytuł do oglądania. Tak więc od 20 do najlepszego:
15. Rodzina Soprano – Klasyk, choć w mojej opinii mocno przeceniony. Tutaj drobna uwaga – zaprzestałem oglądania w środku 3 sezonu z uwagi na fakt, iż motyw który przyciągał przez pierwsze 10 czy 20 odcinków bardzo szybko się zużył i nie był w stanie uciągnąć całej reszty typowej, rodzinnej, obyczajowej dramy. Wciśnięcie w to wszystko przegenialnej kreacji Gandolfiniego i początkowo ciekawego pomysłu rozmów z psychologiem to nie jest coś co wystarczy mi by trzymać się przy tej produkcji dłużej niż tyle, ile udało mi się wytrzymać. Z chęcią wdam sie w polemikę dot. tego tytułu.
[Obrazek: Movies_Films_The_Sopranos-wallpaper.jpg]
14. Hannibal – Ten tytuł od Briana Fullera to IMO specyficzny przykład jak stworzyć niesamowicie brutalny serial dla kobiet. Emanuje on całą masą tajemniczości, pięknych wizualiów i pomysłowości dopełniając to wszystko znakomitym Madsem Mikkelsenem i nieco mniej fantastyczną resztą obsady. Z odcinka na odcinek robi się niestety coraz bardziej wydumany, przesadzony stając się na koniec totalnym przerostem formy nad treścią. Psychologicznie jednak i dla osób, które lubią fapać do odwołań do kanonu i najdrobniejszych detali – pozycja obowiązkowa. Mnie trochę zraził po drugim sezonie, nawet mimo tego że z książką współgra bardzo dobrze.
13. Louie – Jeden z tych seriali, po których odczuwam swoją dysforię wieku, ponieważ czuję się jakbym rozumiał głównego bohatera pomimo tego, że nie przeżyłem nawet połowy tego co on. Smutna historia, przeplatana stand-upami komika w którego rolę wciela się koniec końców on sam. Choć Louis CK od początku stwierdził, że serial to luźna wariacja na temat życia jego i jemu podobnych rówieśników, tak ewidentnie widać alegorie do jego życia o którym on sam już nieraz opowiadał. Autentyczne czy nie, większość z przedstawionych tu słodko-gorzkich perypetii rozwodnika z dwójką dzieci ma sporą dozę prawdziwości. Nie umiem mimo wszystko uznać tego jako pełnoprawny serial, a raczej jako projekt, dobrze zrealizowany pomysł. Szczęśliwie nie zostało to rozwleczone więc bez problemu można się tą krótką ideą zainteresować. Jeżeli ktoś lubi Louisa może brać w ciemno.
12. Scrubs – Od razu zaznaczam, że jest to amerykański serial komediowy dystrybuowany m. In. Przez stację Comedy Central. OK skoro już pozbyłem się odsetka normalnych ludzi nie lubiących tego typu produkcji mogę przejść do rzeczy. Mówiąc o, ehm Hożych Doktorach wypowiadam się na temat sezonów 1-6 z uwzględnieniem kilku odcinków sezonu siódmego i ósmego. Seria przypikowała bowiem jakościowo mniej więcej od piątego sezonu. Poza tym jest to bardzo sympatyczna, uderzające w różny typ humoru produkcja z kilkoma ciekawymi bohaterami nieźle zresztą odegranymi. W dodatku nie ma śmiechu z taśmy, a jeśli ktoś lubi czasem posłuchać całkiem nieźle dobranych piosenek radiowych to znajdzie tu tego sporo.
[Obrazek: Cast_of_Scrubs.jpg]
11. Dexter – Hm. HM! Cóż ja mam powiedzieć o serii którą ostro znienawidziłem pomimo tego jak ogromnie się broniłem żeby nie powiedzieć że jest zwyczajnie słaba w sezonach 5-8. Typowy serial, który ucierpiał ze względu na zmęczenie materiału. O czym? Seryjny morderca, psychopata, (Michael C. Hall) który zabija tylko seryjnych morderców. W dodatku pracownik policji w Miami, technik, specjalista od krwi z dostępem do bazy policyjnej. Brutalny tytuł z niesamowitym motywem przewodnim (przez te pierwsze 2 sezony) będący adaptacją raczej średniej książki. Warto obejrzeć dla samych sezonów 1-4, które są świetne.
10. Sons of Anarchy – Stworzona na podstawie Hamleta produkcja opowiadająca o gangu motocyklowym znajdującym się w Californi tytułowych Synach Anarchii. Ot perypetie gangu, przejmowanie terytoriów, strzelaniny, jeżdżenie Dynami i roznoszenie testosteronu po okolicy. Wszystko niestety w PG-13 Ścieżka dźwiękowa idealnie podsumowująca mój gust muzyczny, złożona z mniejszych bądź większych rockowo –bluesowo –country – metalowych kapel. Postacie nierozwinięte, o jednej maksymalnie dwóch cechach na raz. W rolach głównych Ron Perlman, Charlie Hunnam oraz Katey Sagal. Można, ale nic ambitnego.
9. Gra o Tron – Serial fenomen. Jeden z królów dzisiejszej popkultury serialowej. Świetna muzyka i aktorstwo. Zachęcający niewątpliwie do poznania książki, ale chyba jednak nie wystarczająco. Totalnie nie cierpię fandomu serialu-only. Serio nie mogę pojąć zachwycania się ADAPTACJĄ nie przeczytawszy wcześniej książki. Od której zresztą z serii na serię twórcy zdają się coraz bardziej odbiegać. Wkurwia mnie, gdy widzę ‘fanów’ oburzonych spoilerowaniem ich ulubionego serialu albo ci, którzy oceniają go (nieważne jak) bez zapoznania się z oryginałem. Bo jak tu oceniać dobrze cokolwiek poza techniką wykonania? W swoim gatunku adaptacyjnym serial jest jak najbardziej w porządku, choć po 3. serii zaprzestałem jego oglądania z uwagi na pewne odstępstwa od oryginału.
8. True Detective – ‘Właśnie’ skończyłem ten serial I przyznam szczerze, że jest to jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń od czasu obejrzenie ‘Zakochanego bez pamięci’. Podchodziłem do tego tytułu jak do jeża. HBO według mnie jechało coraz bardziej na swojej renomie. Nie bardzo lubię Harrelsona, a ogólny hype w okół TD mnie raczej odstręczał w myśl tego, że podobny dotyczy chociażby Gry o Tron. Ale po czołówce, po zapoznaniu się z pierwszym odcinkiem, a potem dla pewności dwoma kolejnymi, stwierdzam że jest to jeden z najlepszych utworów telewizyjnych jakie dane mi było ostatnio oglądać. Inteligentny, z gęstym i typowo dla HBO brudnym klimatem i niesamowicie dobrze zgraną ścieżką dźwiękową powodującymi chęć rozszarpania gołymi rękoma pierwszego lepszego Louisiańskiego krokodyla. Gra aktorska i sposób montażu też na najwyższym poziomie. W dodatku wymiana bohaterów co 'akt' i zamykanie historii w jednym sezonie to dla mnie strzał w dziesiątkę. Brawo.
7. Twin Peaks – Wiele tytułów już widziałem, ale naprawdę mało który miał tak gęsty klimat jak TP. Ta historia dociekania zabójstwa młodej dziewczyny była oglądana przez rzesze osób. Nie ma się co dziwić zresztą, bo bohaterowie są tu dobrze nakreśleni. Fabuła, choć porusza się niesamowicie wolno, wprowadza w pewien oniryczny stan, w którym mimowolnie śledzimy kolejne odcinki. W pewnym momencie niestety robi się nieco zbyt wydumanie Warto mimo wszystko.
6. PitBull – Dla odmiany polska produkcja. Opowiadająca o życiu i pracy w Policji postaci, których profile mocno wzorowane są na autentycznych osobach. Pierwsza seria to ciężka językiem i klimatem podróż ukazująca realia bycia ‘psem’ zza kulis, niezgorzej zresztą z drugą częścią, która dodatkowo bierze pod lupę autentyczne wydarzenia z czerwonych pasków w Polsce z okolic 2005 roku. Znakomici w swoich rolach Gajos, Dorociński oraz Grabowski. Do obejrzenia legalnie i za darmo na stronie TVP
5. Sherlock – To już trzeci ogromny hit BBC po Drze Who oraz Top Gearze. Masa innowacji wprowadzona do sposobu montażu (słowa w prostej czcionce pojawiające się dookoła bohatera sugerujące np. jego myśli) jak i sposobu przedstawiania głównych bohaterów. W końcu (Nie licząc tego od Ritchiego) Sherlock to nie jest postać, która naprawdę nas odrzuca (mimo całego uwielbienia, SH to dupek i żaden ‘fan’ by z nim nie wytrzymał) i która nie wstrzymuje się przed ubrudzeniem sobie rąk. Wszystko takie super, takie nowoczesne, wow. No i jest krótki – 3 sezony po 3 odcinki. Nawet jeżeli się nie lubi warto spróbować, bo wierzcie mi nie stracicie wiele.
[Obrazek: Sherlock-sherlock-on-bbc-one-25900650-1500-1000.jpg]
4. Dr House – Procedural, z tym że medyczny. Socjopata geniusz w roli głównej (to już naprawdę stanowi teraz sporą kliszę, ale wtedy było w miarę nowe) i trzej poddani wraz z przyjacielem i z szefową w rolach drugoplanowych. Sympatyczne serialisko, tym bardziej że sporo odcinków można oglądać oddzielnie, bo wątki główne jak wspomniałem wyżej zawiązują się pod koniec sezonów, a drobne dramy między stałymi postaciami nie wpływają na odbiór. Szkoda że House ‘przeskoczył rekina’ po piątym sezonie, gdzie już praktycznie nie dało się tego oglądać, no ale cóż. Dobrze że W KOŃCU się skończył. Znakomita bardzo amerykańska rola Lauriego (Brytyjczyka) jaki pozostałych członków stałej ekipy. Dobrze zgrane piosenki (choć może jak w przypadku scrubsów nieco zbyt...netrualne? nudne?) z akcją, niezłe wątki główne i parę odbiegających od schematu odcinków. Przyzwoity, mam do niego sentyment, bo to od niego zaczynałem przygodę z serialami.
[Obrazek: -House-MD-Cast-Season-6-Promotional-Phot...80-800.jpg]
3. Breaking Bad – Dramat rodziny, komedia, kryminał i tytuł obyczajowy. Prawdę mówiąc ciężko mi sobie wyobrazić osobę która nie słyszała jeszcze o BrBa. W grubym skrócie: 50. Letni chemik zostaje rozpoznany z rakiem, by nie zostawic rodzinyz niczym decyduje się produkować metaamfetaminę jako partnera mając niezbyt światłego młodzika, wyrzutka społecznego. Momentami po prostu nie mam słów na ten tytuł, jest tak bardzo niesamowity, a kiedy myślę o tym że skończył się (tak jak powinien) zanim cokolwiek złego zdążyło się w nim podziać (w sensie technicznym) to czuję satysfakcję. Oglądałem wszystko już chyba 4 czy 5 razy i niewątpliwie zobaczę jeszcze nie raz. Powtórne obejrzenie polecam zresztą każdemu, pozwala to bowiem dostrzec rację u wszystkich stron konfliktu (tak, nawet u Skyler, która wbrew pozorom ma sporo racji w tym co mówi i robi) jak i całą masę detali (BB czerpie m.in. z Pulp Fiction i symboliki kolorów) poukrywanych przez Vince’a. Dla mnie ten serial to definicja tego czym jest teraz ten gatunek. Przykład dla każdego następcy.
2. The Wire – Klasyk od HBO, choć raczej niezbyt przytaczany kosztem Soprano. No cóż, Rodzina była faktycznie wcześniej, ale niczemu nie umniejszają Prawu Ulicy, bynajmniej nie. Historia o walki policjantów (i to bardziej tych PitBullowych niż super czystych detektywów/grubasów obżerających się pączkami) z ekspansją murzyńskich gett. Produkcja, która pokazuje co może zrobić grupka młodych ludzi wobec rozrastającej się mafii mając w zanadrzu osobiste problemy. Od alkoholowych, po socjalne, rodzinne czy zdrowotne. TW pokazuje nam też dogłębnie drugą stronę konfliktu: Metody działania dealerów, wspinanie się po szczeblach kryminalnych rang, walka o swoje... A wszystko to z niesamowitą obsadą (w tym prawdziwi kryminaliści) zawarte w 5 niesamowitych sezonach. Czas wrócić do Baltimore po 3 latach nieobecności.
1. Kompania Braci i Pacyfik – Arcydzieła. Zwłaszcza Kompania. Te mini – seriale, mające po 10 odcinków zwarte w sobie historie to nie tyle adaptacje książki, co odwzorowanie prawdziwych historii żołnierzy z Kompanii E w okresie drugiej wojny światowej po 44. Zagrali tu dosłownie wszyscy dziś opiewani aktorzy brytyjscy z pierwszych stron gazet (Hardy, Fassbender, Pegg, McAvoy) jak i krocie innych niesamowitych w swoich rolach aktorów. To istny Szeregowiec Ryan (Ci sami twórcy zresztą – T.Hanks i Spielberg) w 10 ani trochę niedłużących się odcinkach. Mało tu humoru, jeśli jest to dość gorzkawy, dramatu tu od groma choć raczej nie tego miłosnego. Niemniej jest tu akcji i ukrytych smaczków dla fanów zarówno militariów jak i historii kompanii E (przykładowo historia z listem, który omyłkowo w pierwszym odcinku znajduje jeden z żołnierzy jest autentyczna). Naprawdę wstydem byłoby się z tym nie zapoznać. Niemniej dobry jest Pacyfik... no może troszkę, minimalnie rzekłbym. Mamy tu mniej bohaterów i troszkę więcej dramatów osobistych ponad typową wojnę, ale z drugiej strony czym jest typowa wojna jeśli nie opisem chociażby PTSD? Warto po dziesięciokroć.
Wyróżnienia i przemyślenia.
Dr Who – Legenda, parędziesiąt lat tradycji i stałe wpisanie się na karty popkultury. Wyróżniam, bo choć nie oglądam (nie licząc paru odcinków) grzechem byłoby o nim nie wspomnieć.
House of Cards – Widziałem tylko parę odcinków, ale z góry mogę stwierdzić, że choć to serial dość hermetyczny, to wnosi powiew świeżości polityczną tematyką. Świetny główny bohater i Kevin w jego roli.
Fargo – Uwielbiam film. Serial stanowi ładny suplement, choć osobiście uważam że nie zaszkodziłoby mu gdyby miał jakieś 4 odcinki mniej. W każdym razie nie plami wizerunku oryginału i nie ma powodów do wstydu.
Rzym, Boardwalk Empire i Deadwood – Te trzy serie łączy parę rzeczy. Nieźle oddają rzeczywistość, opierają się na rzeczywistych osobach z przeszłości i mają niesamowite główne role. Choć Rzym i DW zostały na nieszczęście przedwcześnie zakończone, to obowiązkiem jest się zapoznać z co najmniej dwoma tytułami z ww. Chcąc uznawać się za serialowego fana.
Polskie seriale PRLu – Troszkę inaczej niż powyższe, ale również na swój sposób kultowe Alternatywy 4, 40 – Latek czy 4 Pancerni/Janosik/07 zgłoś się. Wielu się na nich wychowało i prawdę mówiąc w miarę przetrwały one próbę czasu (może poza Pancernymi).
[Obrazek: z4309853Q,-Czterej-pancerni-i-pies-.jpg]
Kowboj Bebop – Robię nadzwyczajny wyjątek umieszczając tu anime, albowiem jest to chyba najbardziej ‘zachodnia’ produkcja japońska jaką widziałem. Masa odwołań do filmów sensacyjnych, noir czy westernów. Świetne postacie i fillery których nie chce się pomijać. Super klimat i kreska, dobra muzyka i WOW jakaż to niesamowita produkcja.
[Obrazek: 5407034162_9035de81b8.jpg]
Psychopatia w serialach, antybohaterowie – Seriale mają tendencję do obsadzania w roli głównej socjo/psychopaty i mimo tego starania się nie zrobienia z tej postaci anty-bohatera. Z powyższej listy główni bohaterzy z tymi dysfunkcjami psychicznymi stanowią dobrze ponad połowę. Czy to świadczy o mnie (że takie przedstawienie bohaterów mi się podoba) czy o ww produkcjach?
Brud HBO i komiksowość innych stacji – Ostatnio odnoszę silne wrażenie, iż jakikolwiek tytuł nie od HBO jak bardzo realistycznie przedstawiony by nie był zawsze wyraźnie kreuje barierę między fikcją a rzeczywistością. Czy to kwestia techniczna czy bohaterów? A może tego i tego? W każdym razie odnoszę wrażenie, że wszystko ze stajni HBO jest bardziej realistyczne (może to teatralność) niż cała reszta.
Death is nothing to us, since when we are, death has not come, and when death has come, we are not. - Epicurus