09-11-2013, 00:11
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-11-2013, 00:42 przez van Radwan.)
Hejo.
Po nieokreślonym bliżej upływie czasu poświęconemu temu portalowi, dojrzałem psychicznie do tego, by wcisnąć sakramentalne: "Akceptuję warunki regulaminu", który to z zatrważającym przejęciem wchłonąłem (jak to zazwyczaj bywa) po rejestracji.
Z zamiłowania jestem obibokiem opijającym się kapuczino z mało znanej lokalnej sieciówki sklepów (nie będę robił tu kryptoreklamy i wspominał, że chodzi mi o Tesco). Gdy raz na jakiś czas nastąpi wewnątrz mnie wybuch entuzjazmu związany z wyemanowaniem pokaźnej dawki energii, zabieram się za to, co potrafię jeszcze w miarę dobrze robić, czyli fotografowanie i pisanie.
Zdjęcia strzelam wszystkiemu, co nie jest opisane w podręcznikach od biologii pod terminem "człowiek". Im większa przestrzeń tym lepiej. Jako licencjonowany niepoprawny marzyciel, upodobałem sobie fotografowanie nieba, zaś jak zgorzkniały pesymista na pół etatu, drugim tematem mych zdjęć są uwielbiane przeze mnie pustostany wszelakie.
Jeżeli chodzi zaś o pisanie, lwią część czasu inwestuję w wdrążanie ludzkiego debilizmu w mało znanych, hipsterskich i alternatywnych portalach społecznościowych takich jak facebook (warto wspomnieć, że zazwyczaj jest to inwestycja jednostronna - bez zwrotnego profitu. Przez lata nauczyłem się, że kto idiotą się urodził, idiotą umrze niezależnie od tego, ile się takiej osobie wygarnie. Od momentu, gdy tę prawdę życiową pojąłem, rodzicielka ma ubolewała zawsze nad brakiem mojego zaangażowania w naukę). Gdy zaś nastąpi we mnie wyżej wspomniany wybuch, chwytam się za coś większego - chociażby wylewanie mojej wewnętrznej zgnilizny na kartki książkowe.
Z grami mam tyle wspólnego, co kamienie z czarną trasą na Zawrat - czyli dosyć wiele. Nie jestem może omnibusem w temacie rozrywki elektronicznej i nie przeszedłem wszystkich "must playów", ale trochę tytułów nastukałem. Do tych najmilej wspominanych należy Mafia - the City of Lost Heaven, jakiś Mario (ściślej mówiąc parę Marianów, lecz tyle tego napukali, że tylko będąc fanatycznym epileptykiem bez życia byłbym w stanie wymienić wszystkie, które mi się podobały. Dlatego też określę się do trzech, do których najczęściej wracam: Super Mario World, Super Mario 64 i Mario Galaxy 2), Need for Speed Hot Pursuit 2 i Underground (nie, ani NFS Porsche, ani też Underground 2 nie podbiło tak mego czasu poświęconego na naukę w gimnazjum jak tamte dwa tytuły) i Pokemony (wybierzcie sobie które a potem powiedźcie mi, czemu nie wybraliście Red/Blue). Pewnie moich ulubionych tytułów jest więcej, ale na tę godzinę i na ilość wypitego kapuczino jestem w stanie wypocić tylko te pozycje.
Co do tak zwanych "tasiemców", miłuję tylko Mariana i serię GTA (od dwójki, gdyż w demo jedynki koledzy nie pozwolili mi grać w podstawówce. Nie, nie trzymam już z nimi kontaktu). W CoDa, oprócz dwóch pierwszych części, zagrałem w Modern Warfare. Nie pytajcie mnie w którą część, gdyż dla takiego laika jak ja zmiana cyfry w tytule bez wprowadzenia od groma urozmaiceń nie robi z gry dobrego następcy. Obstawiam jednak, że była to pierwsza ze sławnej trylogii - ta, w której można było podreptać po urozmaiconym krajobrazu Prypeci (patrz -> wzmianka o pustostanach).
Nie trawię za to gier sportowych. Piłki nożne, koszykówki, hokej, tenis, golf, menadżery (mam nadzieję, że nie walnąłem gafy i to też podchodzi pod grę sportową) - wszystko to w moich oczach to ten sam syf przykryty ładniejszym prześcieradłem. Monotonny i nudny. Jeśli zaś zmuszono by mnie do wyboru jakiejkolwiek pozycji z działu sportowego, z czystego sentymentu wybrałbym Fifę 2002 z dodatkiem Mundial Korea Japan (po części też przez intro z remiksem Gorillaz).
Nie pogardzę też dobrym RPGiem. Nie będę się o nich jednak rozpisywał, bo chcę jeszcze dzisiaj iść spać.
Czas pomiędzy traceniem dnia na siedzeniu przy komputerze a epizodycznymi wypadami do łazienki, tudzież kuchni, trwonię na dokarmianie zwierząt takich jak rak przy okazji puszczenia dymka. O dziwo - i nie, nie jest to sarkazm - uchodzę za duszę towarzystwa, co wiąże ze sobą ciągłe upominania i próby wyciągnięcia mnie sprzed monitora do bardziej światowych miast naszego kraju - byleby tylko zanurzyć myśli przez pryzmat Mokrego Władcy Umysłu, którego moi znajomi nazywają potocznie piwem.
Na forach siedzę już ładnych paręnaście lat. Nie będę wspominał na jakich i które stanowiska odklepywałem, bo to nie jest festiwal porównywania penisów. Dążę do tego, że jakieś tam doświadczenie w netykiecie mam i pomimo tego, że zazwyczaj oscyluję na granicach ostrzeżeń, zawsze staram się dobitnie pokazać, dlaczego ktoś nie ma racji. Jeśli komuś kiedyś podpadnę, trudno. Będę z tym żył.
Czemu się zarejestrowałem akurat tego dnia? Bez powodu. Czemu wybrałem ten serwis? Lejąc ciepłym moczem na wszystkie ciche oskarżenia o wazeliniarstwo - serwis ten w moich oczach jest najbardziej profesjonalnym w tej dziedzinie patrząc przez pryzmat polskiego internetu. Do prowadzenia wideło blogów i wideło recenzji, moim zdaniem, trzeba mieć przede wszystkim głos. Nie usypiający, nie irytujący. Wyważony, rzeczowy i budzący zainteresowanie. Tutaj spotkałem co najmniej jednego redaktora, który spełnił te warunki (nie będę wskazywał palcem o kogo dokładnie chodzi, by nie dać pretekstu do podśmiechujek w moim kierunku. Nie, nie nadaję na innych falach. Jestem tró men - nie jem miodu, tylko żuję pszczoły. Całe pasieki z pszczołami).
Wysoki, cyniczny i nieznacznie arogancki - to ja. Witam więc wszystkich współforumowiczów i współczuję, że dopisał się do Waszej listy taki zrzędliwy pierdziel jak ja.
Mój wybuch energii właśnie się wyczerpał. Kończę więc.
Tyle.
Pozdrowionka.
Po nieokreślonym bliżej upływie czasu poświęconemu temu portalowi, dojrzałem psychicznie do tego, by wcisnąć sakramentalne: "Akceptuję warunki regulaminu", który to z zatrważającym przejęciem wchłonąłem (jak to zazwyczaj bywa) po rejestracji.
Z zamiłowania jestem obibokiem opijającym się kapuczino z mało znanej lokalnej sieciówki sklepów (nie będę robił tu kryptoreklamy i wspominał, że chodzi mi o Tesco). Gdy raz na jakiś czas nastąpi wewnątrz mnie wybuch entuzjazmu związany z wyemanowaniem pokaźnej dawki energii, zabieram się za to, co potrafię jeszcze w miarę dobrze robić, czyli fotografowanie i pisanie.
Zdjęcia strzelam wszystkiemu, co nie jest opisane w podręcznikach od biologii pod terminem "człowiek". Im większa przestrzeń tym lepiej. Jako licencjonowany niepoprawny marzyciel, upodobałem sobie fotografowanie nieba, zaś jak zgorzkniały pesymista na pół etatu, drugim tematem mych zdjęć są uwielbiane przeze mnie pustostany wszelakie.
Jeżeli chodzi zaś o pisanie, lwią część czasu inwestuję w wdrążanie ludzkiego debilizmu w mało znanych, hipsterskich i alternatywnych portalach społecznościowych takich jak facebook (warto wspomnieć, że zazwyczaj jest to inwestycja jednostronna - bez zwrotnego profitu. Przez lata nauczyłem się, że kto idiotą się urodził, idiotą umrze niezależnie od tego, ile się takiej osobie wygarnie. Od momentu, gdy tę prawdę życiową pojąłem, rodzicielka ma ubolewała zawsze nad brakiem mojego zaangażowania w naukę). Gdy zaś nastąpi we mnie wyżej wspomniany wybuch, chwytam się za coś większego - chociażby wylewanie mojej wewnętrznej zgnilizny na kartki książkowe.
Z grami mam tyle wspólnego, co kamienie z czarną trasą na Zawrat - czyli dosyć wiele. Nie jestem może omnibusem w temacie rozrywki elektronicznej i nie przeszedłem wszystkich "must playów", ale trochę tytułów nastukałem. Do tych najmilej wspominanych należy Mafia - the City of Lost Heaven, jakiś Mario (ściślej mówiąc parę Marianów, lecz tyle tego napukali, że tylko będąc fanatycznym epileptykiem bez życia byłbym w stanie wymienić wszystkie, które mi się podobały. Dlatego też określę się do trzech, do których najczęściej wracam: Super Mario World, Super Mario 64 i Mario Galaxy 2), Need for Speed Hot Pursuit 2 i Underground (nie, ani NFS Porsche, ani też Underground 2 nie podbiło tak mego czasu poświęconego na naukę w gimnazjum jak tamte dwa tytuły) i Pokemony (wybierzcie sobie które a potem powiedźcie mi, czemu nie wybraliście Red/Blue). Pewnie moich ulubionych tytułów jest więcej, ale na tę godzinę i na ilość wypitego kapuczino jestem w stanie wypocić tylko te pozycje.
Co do tak zwanych "tasiemców", miłuję tylko Mariana i serię GTA (od dwójki, gdyż w demo jedynki koledzy nie pozwolili mi grać w podstawówce. Nie, nie trzymam już z nimi kontaktu). W CoDa, oprócz dwóch pierwszych części, zagrałem w Modern Warfare. Nie pytajcie mnie w którą część, gdyż dla takiego laika jak ja zmiana cyfry w tytule bez wprowadzenia od groma urozmaiceń nie robi z gry dobrego następcy. Obstawiam jednak, że była to pierwsza ze sławnej trylogii - ta, w której można było podreptać po urozmaiconym krajobrazu Prypeci (patrz -> wzmianka o pustostanach).
Nie trawię za to gier sportowych. Piłki nożne, koszykówki, hokej, tenis, golf, menadżery (mam nadzieję, że nie walnąłem gafy i to też podchodzi pod grę sportową) - wszystko to w moich oczach to ten sam syf przykryty ładniejszym prześcieradłem. Monotonny i nudny. Jeśli zaś zmuszono by mnie do wyboru jakiejkolwiek pozycji z działu sportowego, z czystego sentymentu wybrałbym Fifę 2002 z dodatkiem Mundial Korea Japan (po części też przez intro z remiksem Gorillaz).
Nie pogardzę też dobrym RPGiem. Nie będę się o nich jednak rozpisywał, bo chcę jeszcze dzisiaj iść spać.
Czas pomiędzy traceniem dnia na siedzeniu przy komputerze a epizodycznymi wypadami do łazienki, tudzież kuchni, trwonię na dokarmianie zwierząt takich jak rak przy okazji puszczenia dymka. O dziwo - i nie, nie jest to sarkazm - uchodzę za duszę towarzystwa, co wiąże ze sobą ciągłe upominania i próby wyciągnięcia mnie sprzed monitora do bardziej światowych miast naszego kraju - byleby tylko zanurzyć myśli przez pryzmat Mokrego Władcy Umysłu, którego moi znajomi nazywają potocznie piwem.
Na forach siedzę już ładnych paręnaście lat. Nie będę wspominał na jakich i które stanowiska odklepywałem, bo to nie jest festiwal porównywania penisów. Dążę do tego, że jakieś tam doświadczenie w netykiecie mam i pomimo tego, że zazwyczaj oscyluję na granicach ostrzeżeń, zawsze staram się dobitnie pokazać, dlaczego ktoś nie ma racji. Jeśli komuś kiedyś podpadnę, trudno. Będę z tym żył.
Czemu się zarejestrowałem akurat tego dnia? Bez powodu. Czemu wybrałem ten serwis? Lejąc ciepłym moczem na wszystkie ciche oskarżenia o wazeliniarstwo - serwis ten w moich oczach jest najbardziej profesjonalnym w tej dziedzinie patrząc przez pryzmat polskiego internetu. Do prowadzenia wideło blogów i wideło recenzji, moim zdaniem, trzeba mieć przede wszystkim głos. Nie usypiający, nie irytujący. Wyważony, rzeczowy i budzący zainteresowanie. Tutaj spotkałem co najmniej jednego redaktora, który spełnił te warunki (nie będę wskazywał palcem o kogo dokładnie chodzi, by nie dać pretekstu do podśmiechujek w moim kierunku. Nie, nie nadaję na innych falach. Jestem tró men - nie jem miodu, tylko żuję pszczoły. Całe pasieki z pszczołami).
Wysoki, cyniczny i nieznacznie arogancki - to ja. Witam więc wszystkich współforumowiczów i współczuję, że dopisał się do Waszej listy taki zrzędliwy pierdziel jak ja.
Mój wybuch energii właśnie się wyczerpał. Kończę więc.
Tyle.
Pozdrowionka.
"Kto nie chce kiedy może, ten nie będzie mógł, kiedy będzie chciał."