Macross to jedna z najpopularniejszych marek science fiction w Japonii, która łączy wszystko, co tamtejsi otaku lubią: wielkie roboty, pojedynki myśliwców, romanse i muzykę pop. I robi to w większości przypadków całkiem nieźle, choć mnie i tak zawsze tam ciągnie najbardziej dla robotów i myśliwców, które już od 30 lat projektuje mój ulubieniec Shoji Kawamori.
Macross doczekał się też całej masy gier z gatunku symulatorów walk powietrznych i w 2013 doczekał się jeszcze jednej na swoją trzydziestą rocznicę powstania: Macross 30 - The Voice That Connects Galaxy.
http://en.wikipedia.org/wiki/Macross_30:...the_Galaxy
Gra nigdy nie wyszła poza granice Japonii, ale przy jej okazji Kawamori stworzył YF-30 Chronosa, kolejny (i z założenia potężniejszy od poprzedników) myśliwiec ze zdolnością przemiany w robota i stalowego kurczaka zagłady, który to firma zabawkarska Bandai postanowiła wciągnąć do naszego świata za pomocą w pełni transformowalnej repliki w skali 1:60.
Przykładowa foto-galeria jest zalinkowana poniżej:
http://blog.livedoor.jp/hacchaka/archives/51925834.html
[Obrazek: fdfaed0d-s.jpg]
[Obrazek: 4d4fc82f-s.jpg]
[Obrazek: f2141de1-s.jpg]
I jak to bywa z współczesnymi replikami myśliwców z tej serii, jest to prawdziwa bestia, która wygląda dobrze w każdej formie (no forma myśliwca wygląda najlepiej przez bardzo opływową sylwetkę) i do tego oddaje nam do dyspozycji wyjątkowo pozowalną jak na tę markę figurkę robota z wielką wyrzutnią rakiet przyczepioną do pleców.
Niestety YF-30 ma dwie wady. Po pierwsze, będąc tak zaawansowaną figurką jest o wiele mniej wytrzymała od normalnej zabawki i trzeba się z nią obchodzić odpowiedzialnie, bo o wiele, wiele łatwiej ją uszkodzić od transformerów które można kupić w naszych lokalnych sklepach.
Druga wada to cena. 20 000 jenów, czyli coś koło 650 zł bez wysyłki. Macrossy nigdy nie są tanie, ale ten jest jednym z tych droższych zrobionych przez Bandai, co w połączeniu z jego raczej limitowanym nakładem czyni go obiektem dostępnym tylko dla niewielu, więc jak ktoś jest w stanie go zdobyć, może uważać się za farciarza.
Mimo wszystko, jako świadectwo współczesnej inżynierii zabawkarskiej, jest to świetny kawałek plastiku i jeśli nie można go mieć, to przynajmniej warto na niego popatrzeć.
Macross doczekał się też całej masy gier z gatunku symulatorów walk powietrznych i w 2013 doczekał się jeszcze jednej na swoją trzydziestą rocznicę powstania: Macross 30 - The Voice That Connects Galaxy.
http://en.wikipedia.org/wiki/Macross_30:...the_Galaxy
Gra nigdy nie wyszła poza granice Japonii, ale przy jej okazji Kawamori stworzył YF-30 Chronosa, kolejny (i z założenia potężniejszy od poprzedników) myśliwiec ze zdolnością przemiany w robota i stalowego kurczaka zagłady, który to firma zabawkarska Bandai postanowiła wciągnąć do naszego świata za pomocą w pełni transformowalnej repliki w skali 1:60.
Przykładowa foto-galeria jest zalinkowana poniżej:
http://blog.livedoor.jp/hacchaka/archives/51925834.html
[Obrazek: fdfaed0d-s.jpg]
[Obrazek: 4d4fc82f-s.jpg]
[Obrazek: f2141de1-s.jpg]
I jak to bywa z współczesnymi replikami myśliwców z tej serii, jest to prawdziwa bestia, która wygląda dobrze w każdej formie (no forma myśliwca wygląda najlepiej przez bardzo opływową sylwetkę) i do tego oddaje nam do dyspozycji wyjątkowo pozowalną jak na tę markę figurkę robota z wielką wyrzutnią rakiet przyczepioną do pleców.
Niestety YF-30 ma dwie wady. Po pierwsze, będąc tak zaawansowaną figurką jest o wiele mniej wytrzymała od normalnej zabawki i trzeba się z nią obchodzić odpowiedzialnie, bo o wiele, wiele łatwiej ją uszkodzić od transformerów które można kupić w naszych lokalnych sklepach.
Druga wada to cena. 20 000 jenów, czyli coś koło 650 zł bez wysyłki. Macrossy nigdy nie są tanie, ale ten jest jednym z tych droższych zrobionych przez Bandai, co w połączeniu z jego raczej limitowanym nakładem czyni go obiektem dostępnym tylko dla niewielu, więc jak ktoś jest w stanie go zdobyć, może uważać się za farciarza.
Mimo wszystko, jako świadectwo współczesnej inżynierii zabawkarskiej, jest to świetny kawałek plastiku i jeśli nie można go mieć, to przynajmniej warto na niego popatrzeć.