04-03-2013, 01:11
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-03-2013, 02:22 przez Dark Archon.)
Wszystko zaczęło się od telewizji. Nazywanej pogardliwie "idiot boksem" (w wolnym tłumaczeniu: "pudełkiem generującym idiotów") i uważanej powszechnie za szkodliwą formę pasywnej, bezproduktywnej rozrywki. Przeciwnicy oglądania telewizji nie byli oczywiście ślepi na potencjalne zalety "pudła", ale słusznie (?) zwracali uwagę na fakt, że zabija ona wyobraźnię, pierze dziecięce mózgi tępą papką i deaktywuje fizycznie i intelektualnie najmłodszych w najważniejszym dla nich okresie rozwoju.
Telewizja była i jest jednak w pewnym sensie regulowana. Stacje podlegają ciągłej krytyce widzów, krytyków i konkurencji, są kontrolowane przez odpowiednie instytucje i muszą prezentować pewne standardy, by móc utrzymywać swoje koncesje.
A potem pojawił się Youtube. Jeśli telewizja była "pudełkiem idiotów", internet jest ich "planetą". YouTube to serwis w którym każdy, z pomocą własnoręcznie stworzonego materiału wideo może potencjalnie pojawić się na ekranach milionów widzów. I zrobić im papkę z mózgu. W internecie nie istnieją standardy. Tu mało kogo interesuje, czy mówi, pisze, wyraża się poprawnie. Liczy się wyłącznie przekaz, nie forma. Youtube pozwala zostać guru każdemu. Niezależnie od tego, czy guru ten wie o czym mówi.
Z bólem serca zauważam, że internetowi widzowie są w większości całkowicie niewymagający. Nie zależy im na jakości języka, czy zawartości merytorycznej. Bezmyślnie pochłaniają tylko pustą, nic nieznaczącą rozrywkę.
I jednocześnie utrwalają sobie mimowolnie przekłamania, potworki stylistyczne, ortografy, a czasem nawet całkowite kłamstwo wylewające się z ekranu. Wśród odbiorców zanika powoli jasność przekazu i zdolność do komunikacji. I zaczyna się błędne koło powolnego upadku intelektualnego. Zjawiska, które w standardowych mediach nie ma racji bytu - w gazecie, telewizji, czy filmie każda, nawet najmniejsza gafa zostanie wyłapana, a jej autorzy szykanowani. Dlatego też gazety przechodzą korektę, a programy telewizyjne "idą" z promptera. Bo mimowolnie muszą utrzymywać pewien poziom publikacji. W internecie, z czasem pozwala się każdemu na coraz więcej.
Internetowe ogłupienie, które w dobie "sieciowej telewizji" sięga zenitu zauważyłem już dobrą dekadę temu, gdy w młodym jeszcze komunikatorze Gadu-Gadu pojawiła się emotikona oznaczona jako "żygać". Ten błąd ortograficzny (pisze się "rzygać", młodzi państwo) rozprzestrzenił się wśród użytkowników internetu w kosmicznym tempie i był żywym przykładem na to jak trudno kontrolować informację w sieci. Niezależnie od jej jakości, czy rzetelności. Dziś coraz trudniej jest spotkać użytkownika internetu, który nie tylko potrafi złożyć sensowne zdanie, ale również dąży do tego, by ten stan rzeczy zmienić.
Rośnie nam młode pokolenie zachłyśnięte "bohaterami z wypadku" - vlogerami, którzy może nie mają matury i nie bardzo rozumieją używanych przez siebie słów, ale fajnie [robią coś internetowego]. Ludźmi, którzy uczą nas, że żeby coś osiągnąć, nie trzeba się starać. Że nie liczy się to kim jesteśmy -- ważne, że jesteśmy i konsumujemy, a reszta ułoży się sama.
Z drugiej strony dlaczego ci twórcy mieliby się starać, czy rozwijać? Przecież i tak zombifikująca mentalnie młodzież będzie to oglądać.
A może się mylę? Może mam po prostu do czynienia z bardzo niereprezentatywną częścią internetu? Lub zwyczajnie nie mam racji i taki stan rzeczy jest wynikiem jakiegoś skrzywionego spojrzenia na rzeczywistość? A jeśli się nie mylę, to czy tę degrengoladę da się powstrzymać? Co się stało z ideałami, ambicjami i potencjałem młodych?
Telewizja była i jest jednak w pewnym sensie regulowana. Stacje podlegają ciągłej krytyce widzów, krytyków i konkurencji, są kontrolowane przez odpowiednie instytucje i muszą prezentować pewne standardy, by móc utrzymywać swoje koncesje.
A potem pojawił się Youtube. Jeśli telewizja była "pudełkiem idiotów", internet jest ich "planetą". YouTube to serwis w którym każdy, z pomocą własnoręcznie stworzonego materiału wideo może potencjalnie pojawić się na ekranach milionów widzów. I zrobić im papkę z mózgu. W internecie nie istnieją standardy. Tu mało kogo interesuje, czy mówi, pisze, wyraża się poprawnie. Liczy się wyłącznie przekaz, nie forma. Youtube pozwala zostać guru każdemu. Niezależnie od tego, czy guru ten wie o czym mówi.
Z bólem serca zauważam, że internetowi widzowie są w większości całkowicie niewymagający. Nie zależy im na jakości języka, czy zawartości merytorycznej. Bezmyślnie pochłaniają tylko pustą, nic nieznaczącą rozrywkę.
I jednocześnie utrwalają sobie mimowolnie przekłamania, potworki stylistyczne, ortografy, a czasem nawet całkowite kłamstwo wylewające się z ekranu. Wśród odbiorców zanika powoli jasność przekazu i zdolność do komunikacji. I zaczyna się błędne koło powolnego upadku intelektualnego. Zjawiska, które w standardowych mediach nie ma racji bytu - w gazecie, telewizji, czy filmie każda, nawet najmniejsza gafa zostanie wyłapana, a jej autorzy szykanowani. Dlatego też gazety przechodzą korektę, a programy telewizyjne "idą" z promptera. Bo mimowolnie muszą utrzymywać pewien poziom publikacji. W internecie, z czasem pozwala się każdemu na coraz więcej.
Internetowe ogłupienie, które w dobie "sieciowej telewizji" sięga zenitu zauważyłem już dobrą dekadę temu, gdy w młodym jeszcze komunikatorze Gadu-Gadu pojawiła się emotikona oznaczona jako "żygać". Ten błąd ortograficzny (pisze się "rzygać", młodzi państwo) rozprzestrzenił się wśród użytkowników internetu w kosmicznym tempie i był żywym przykładem na to jak trudno kontrolować informację w sieci. Niezależnie od jej jakości, czy rzetelności. Dziś coraz trudniej jest spotkać użytkownika internetu, który nie tylko potrafi złożyć sensowne zdanie, ale również dąży do tego, by ten stan rzeczy zmienić.
Rośnie nam młode pokolenie zachłyśnięte "bohaterami z wypadku" - vlogerami, którzy może nie mają matury i nie bardzo rozumieją używanych przez siebie słów, ale fajnie [robią coś internetowego]. Ludźmi, którzy uczą nas, że żeby coś osiągnąć, nie trzeba się starać. Że nie liczy się to kim jesteśmy -- ważne, że jesteśmy i konsumujemy, a reszta ułoży się sama.
Z drugiej strony dlaczego ci twórcy mieliby się starać, czy rozwijać? Przecież i tak zombifikująca mentalnie młodzież będzie to oglądać.
A może się mylę? Może mam po prostu do czynienia z bardzo niereprezentatywną częścią internetu? Lub zwyczajnie nie mam racji i taki stan rzeczy jest wynikiem jakiegoś skrzywionego spojrzenia na rzeczywistość? A jeśli się nie mylę, to czy tę degrengoladę da się powstrzymać? Co się stało z ideałami, ambicjami i potencjałem młodych?
Dokonałem pewnej nieznaczącej dla kontekstu zmiany w tekście i oznaczyłem ją kursywą. Z jakiegoś powodu wstawienie słów "let's play" i "Minecraft" do tekstu robi ludziom z mózgu sieczkę.