04-03-2013, 02:09
Do problemu podszedłbym szerzej. Czy to Youtube wpływa na zombifikację młodzieży, czy też młodzież wymusza odsłonami na vlogerach taki stan rzeczy. Jeszcze przed boomem na oglądanie Youtube w internecie byli ludzie (zwykle młodzi), którzy nie interesowali się poprawnością językową ani wartością merytoryczną. I ich nie było wcale tak mało, tylko pozostała część tworzyła swoje nisze, gdzie w wąskim gronie omijali ten fakt. W mojej opinii vlogerzy tylko wpisali się w potrzebę rynkową i ją wykorzystali. Jedni całkiem świadomie, inni trochę mniej.
Ciężko dokładnie określić moment, gdy internet stał się ogólną papką, przynajmniej w Polsce. Jednak sądzę, że wpływ na to miała nie tylko sieć, ale też całe społeczne zachowanie. Dzieci wychowuje się bezstresowo, zapominając, że to wcale nie znaczy, że mogą one robić co chcą. Rośnie też podejście roszczeniowe młodych ludzi, chcą brać jak najwięcej, jak najmniejszym wkładem. Wszystko mają w zasadzie na wyciągnięcie ręki. Chcą właśnie konsumować. W internecie jest Wikipedia do bezkrytycznego szukania "wiedzy", jest Youtube do bezmyślnej rozrywki, jest też Google, który "ma" odpowiedź na każde pytanie. Jeśli chcą iść do sklepu, to mają obok jakiś supermarket, nie muszą nawet myśleć, gdzie iść na zakupy. Chcą film czy książkę, są torrenty. Wszystko jest, niczego nie trzeba szukać.
Wkład nastolatków czy ludzi tuż po dwudziestym roku życia w jakikolwiek projekt jest mniejszy niż starszych, zwłaszcza gdy projekt jest pro publico bono. Gdy organizowałem kilka z nich i potrzebowałem chętnych do pomocy, mało kto okazywał się młodszy ode mnie, natomiast równolatków albo ciut starszych było całkiem sporo. Być może widzimy właśnie zmianę w ludzkim myśleniu, z którą nie musimy się zgadzać. Najważniejsze jest, żeby istniały miejsca, gdzie młody człowiek może jeszcze zostać czegoś nauczony.
Ciężko dokładnie określić moment, gdy internet stał się ogólną papką, przynajmniej w Polsce. Jednak sądzę, że wpływ na to miała nie tylko sieć, ale też całe społeczne zachowanie. Dzieci wychowuje się bezstresowo, zapominając, że to wcale nie znaczy, że mogą one robić co chcą. Rośnie też podejście roszczeniowe młodych ludzi, chcą brać jak najwięcej, jak najmniejszym wkładem. Wszystko mają w zasadzie na wyciągnięcie ręki. Chcą właśnie konsumować. W internecie jest Wikipedia do bezkrytycznego szukania "wiedzy", jest Youtube do bezmyślnej rozrywki, jest też Google, który "ma" odpowiedź na każde pytanie. Jeśli chcą iść do sklepu, to mają obok jakiś supermarket, nie muszą nawet myśleć, gdzie iść na zakupy. Chcą film czy książkę, są torrenty. Wszystko jest, niczego nie trzeba szukać.
Wkład nastolatków czy ludzi tuż po dwudziestym roku życia w jakikolwiek projekt jest mniejszy niż starszych, zwłaszcza gdy projekt jest pro publico bono. Gdy organizowałem kilka z nich i potrzebowałem chętnych do pomocy, mało kto okazywał się młodszy ode mnie, natomiast równolatków albo ciut starszych było całkiem sporo. Być może widzimy właśnie zmianę w ludzkim myśleniu, z którą nie musimy się zgadzać. Najważniejsze jest, żeby istniały miejsca, gdzie młody człowiek może jeszcze zostać czegoś nauczony.