09-01-2012, 20:20
Było to pewnego pięknego lata, gdy miałam około 5-ciu lub 6-ciu lat.
Domek na działce, sprzed 2-wojny światowej oczywiście pozbawiony toalety. Z tej racji od zawsze, nasze potrzeby załatwiamy w wychodku. Wychodku drewnianym, pokrytym wszelakim robactwem i świństwem.
Któregoś dnia wynikła pilna potrzeba. Idę, siadam, strach niewyobrażalny przed wszystkich co tam jest, nagle słyszę brzęczenie spod moich czterech liter ... uciekam przez całe podwórko, dając rodzinie widok na to na co nie powinno się patrzeć ... kończę to piękną glebą pod drzewem.
Domek na działce, sprzed 2-wojny światowej oczywiście pozbawiony toalety. Z tej racji od zawsze, nasze potrzeby załatwiamy w wychodku. Wychodku drewnianym, pokrytym wszelakim robactwem i świństwem.
Któregoś dnia wynikła pilna potrzeba. Idę, siadam, strach niewyobrażalny przed wszystkich co tam jest, nagle słyszę brzęczenie spod moich czterech liter ... uciekam przez całe podwórko, dając rodzinie widok na to na co nie powinno się patrzeć ... kończę to piękną glebą pod drzewem.