Zdecydowanie Jazz Jackrabbit 2 (+ The Secret Files) oraz pamiętam taki tytuł, bardzo mało znany, ale mnie się bardzo podobał - nazywał się Ancient Conquest. Niestety do tej drugiej gierki nie mam już płyty ani nawet nie mogę jej znaleźć w najciemniejszych zakamarkach pierwszych 5 stron wyszukiwarki Google, więc zgaduję że więcej sobie w nią nie pogram 
Natomiast Jazz Józiokrólik jest jedną z moich ulubionych gier, które posiadam do dzisiaj (choć już nie w postaci płyty, ta już dawno się zniszczyła podczas przeprowadzek i innych kolei losu - przechowywana na pendrivie, te pliki dosłownie pamiętają komputer z 2000 roku
) - i uważam tą grę za wiecznie żywą w szczególności dzięki genialnemu (choć dość nieintuicyjnemu) edytorowi poziomów Jazz Creation Station, w którym jako mały dzieciak z nudów zrobiłem serię poziomów zajmujących niemal 1h życia na ich przejście 
Oprócz tego pamiętam też Eksterminację - grę strategiczną RTS, w której podbijało się coraz to kolejne planety od obcych... bądź ludzi, zależy kim gramy (wyjątkowo lepsze bronie mieli moim zdaniem ludzie
). Niestety nigdy tej gry nie ukończyłem na 100% (była niestety dość mocno zabugowana i crashowała w specyficznych momentach, kilka z tych game breaking bugów udało mi się "obejść" ale i tak nie dało mi to zbyt wiele) i nie posiadam jej już dzisiaj.
Pierwszym, naprawdę "poważnym" tytułem 3D jaki dorwałem to był Need For Speed Underground. W tym momencie miałem fioła na pukncie wszystkiego, co jeździ, i nieważne czy było fajne czy nie (Ford Racing 2, 18 Wheels of Steel, Colin McRae Rally 3) oraz w pewnym momencie zainteresowałem się kosmicznymi strategiami, co zaowocowało najpierw Gwiezdnymi Wilkami, potem Galactic Civilizations, a następnie mały powrót do przeszłości i Homeworld.
Dalej niewiele pamiętam gier z dzieciństwa. Przyszedł rok 2008, nowy, "gamingowy" komputer i Crysis - które przypieczętowały moją miłość co PeCetów, a także pierwsze, prawdziwe rozczarowanie i gorycz (pierwszy raz znalazłem grę, która wkurzała mnie w każdym aspekcie i była zrobiona od stóp do głów źle - to we mnie obudziło prawdziwego gracza z własnym, dość wyszukanym gustem
) - Gwiezdne Wilki 2, które do dzisiaj pozostają najgorszą grą jaką w życiu ogrywałem i największym zawodem jako gracza. I PeCetowym nerdem jestem do dzisiaj - zagrywając się ostatnio w stare tytuły z niebieskim jeżem, którym udało się dostać na Steama. 
Czy miałem "kiepskie" dzieciństwo pod względem ogrywanych tytułów? Nie sądzę. Trochę straciłem, bo nigdy nie miałem w domu żadnej konsoli, ale aż tak źle nie było - kilka klasyków ograne.

Natomiast Jazz Józiokrólik jest jedną z moich ulubionych gier, które posiadam do dzisiaj (choć już nie w postaci płyty, ta już dawno się zniszczyła podczas przeprowadzek i innych kolei losu - przechowywana na pendrivie, te pliki dosłownie pamiętają komputer z 2000 roku
) - i uważam tą grę za wiecznie żywą w szczególności dzięki genialnemu (choć dość nieintuicyjnemu) edytorowi poziomów Jazz Creation Station, w którym jako mały dzieciak z nudów zrobiłem serię poziomów zajmujących niemal 1h życia na ich przejście 
Oprócz tego pamiętam też Eksterminację - grę strategiczną RTS, w której podbijało się coraz to kolejne planety od obcych... bądź ludzi, zależy kim gramy (wyjątkowo lepsze bronie mieli moim zdaniem ludzie
). Niestety nigdy tej gry nie ukończyłem na 100% (była niestety dość mocno zabugowana i crashowała w specyficznych momentach, kilka z tych game breaking bugów udało mi się "obejść" ale i tak nie dało mi to zbyt wiele) i nie posiadam jej już dzisiaj.Pierwszym, naprawdę "poważnym" tytułem 3D jaki dorwałem to był Need For Speed Underground. W tym momencie miałem fioła na pukncie wszystkiego, co jeździ, i nieważne czy było fajne czy nie (Ford Racing 2, 18 Wheels of Steel, Colin McRae Rally 3) oraz w pewnym momencie zainteresowałem się kosmicznymi strategiami, co zaowocowało najpierw Gwiezdnymi Wilkami, potem Galactic Civilizations, a następnie mały powrót do przeszłości i Homeworld.
Dalej niewiele pamiętam gier z dzieciństwa. Przyszedł rok 2008, nowy, "gamingowy" komputer i Crysis - które przypieczętowały moją miłość co PeCetów, a także pierwsze, prawdziwe rozczarowanie i gorycz (pierwszy raz znalazłem grę, która wkurzała mnie w każdym aspekcie i była zrobiona od stóp do głów źle - to we mnie obudziło prawdziwego gracza z własnym, dość wyszukanym gustem
) - Gwiezdne Wilki 2, które do dzisiaj pozostają najgorszą grą jaką w życiu ogrywałem i największym zawodem jako gracza. I PeCetowym nerdem jestem do dzisiaj - zagrywając się ostatnio w stare tytuły z niebieskim jeżem, którym udało się dostać na Steama. 
Czy miałem "kiepskie" dzieciństwo pod względem ogrywanych tytułów? Nie sądzę. Trochę straciłem, bo nigdy nie miałem w domu żadnej konsoli, ale aż tak źle nie było - kilka klasyków ograne.

