08-03-2016, 16:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-03-2016, 16:52 przez Snorlax Benio.)
Ciężko pisać o grze roku w momencie kiedy większość z tytułów przytoczonych przez moich przedmówców znajduje się jeszcze na liście "do ogrania" (m.in. Bloodborn) albo została świadomie pominięta (Fallout 4, AC czy seria Uncharted). No nic, "co się odwlecze..." i tak dalej. Skupmy się zatem na tym co udało mi się ograć.
Zacznijmy od kategorii "Fajne gry, które jakoś mi nie siadły". Tytuły, w które gra/grało mi się przyjemnie jednak czułem, że albo im czegoś brakuje albo to nie moja bajka.
Splatoon
Zdaję sobie sprawę, że na moją ocenę bardzo mocny wpływ ma to jak podszedłem do tego tytułu. Od kiedy miałem okazję ograć ją na PGA2014 złapałem strasznego hajpa. Gra wyszła i jakby z balonu szybko zaczęło uchodzić powietrze. Sam pomysł był dla mnie na tyle szalony, że to mogło się udać. Sieciowa strzelanka, w której dwie czteroosobowe drużyny stworzonek umiejących na przemian zmieniającego się z dzieciaka w kałamarnicę za cel mają zamalowanie jak największego obszaru mapy w określonym czasie. Coś co na innych platformach byłoby uznane za produkcję robioną podczas narkotykowego tripu u Nintendo było tylko kolejnym innowacyjnym pomysłem. Od strony graficznej nie mam się do czego przyczepić, tryb fabularny też daje radę. Największą bolączką był dla mnie mały wybór map i długi czas szukania drużyny w trybie sieciowym. Do tego stopnia ostudzało to mój zapał, że przy grze spędzałem maksymalnie godzinę czasu po czym zmieniałem ją na inną. Tym sposobem jakoś od września nie robi nic poza zbieraniem kurzu. Kto wie, może kiedyś dam jej jeszcze szansę.
Life is Strange
Deka bardzo ładnie opisał to co najważniejsze w tej produkcji, więc nie ma co powtarzać. Zgadzam się ze zdaniem, że Max nie da się nie lubić. Podoba mi się możliwość sprawdzenia większości wyborów i ich natychmiastowych konsekwencji z możliwością wybrania sobie tego, który nam najbardziej pasuje (choć nie zawsze). Eksploracja była chwilami irytująca. Nie przeszkadzało mi przysłowiowe lizanie ścian ale takie szukanie butelek na złomowisku czy brak możliwości zrobienia fotki mimo stania w odpowiednim miejscu, lokacji i rozdziale tylko dlatego, że przez przypadek pchnęliśmy główną fabułę lekko do przodu trochę podniosła mi ciśnienie. Mieszane uczucia mam co do postaci. Niby sztampa i stereotypy, które aż walą gracza po pysku jednak znalazły się jednostki umiejące zagrać mi na emocjach. Fabularnie wszystko wygląda bardzo porządnie przez rozdziały od 1 do 4. Nawet udane wyważenie scen emocjonalnych z tymi, w których gra daje nam złapać oddech. Może tych drugich jak na mój gust było trochę za dużo bo chwilami się trochę nudziłem. No i przychodzi rozdział 5, mój największy problem z tym tytułem. Jest cholernie nie równy, chwilami odrealniony czy powtarzalny a zakończenia z cyklu wybór między czarnym a białym tylko to pogarsza. W dodatku w obu przypadkach wszystkie poboczne decyzje zostają totalnie olane. Niby wszystko jest uzasadnione fabularnie ale po prawdzie oczekiwałem czegoś innego po grze, której rozgrywka przez cały czas opierała się na wybranych decyzjach i związanych z nimi konsekwencjami. Dla mnie to trochę za mało, a może najzwyczajniej w świecie jestem nieczuły?
Moim prywatnym GOTY2015 jest:
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Dlaczego? Powody podał już wcześniej Chmuro. Sam jestem zaskoczony jak mocno mnie ta gra wciągnęła i wielokrotnie budziła we mnie skrajne emocje względem części postaci. Tym bardziej, że ani nie czytałem wcześniej twórczości A.Sapkowskiego, ani nie miałem styczności z poprzednimi częściami. W pewnym momencie zabierałem się za każde zlecenie czy zadanie poboczne tylko po to by choć kilka chwil dłużej zostać w tym świecie. Teraz czas nadrobić Serca z kamienia, wyczekiwać Krew i wino i odebrać na Pyrkonie drugą część przygód Geralta do Linka
I pomyśleć, że początkowo przy zakupie PS4 w jego miejsce miałem brać Fallouta 4
Teraz cieszę się, że coś mnie wtedy tknęło.
Zacznijmy od kategorii "Fajne gry, które jakoś mi nie siadły". Tytuły, w które gra/grało mi się przyjemnie jednak czułem, że albo im czegoś brakuje albo to nie moja bajka.
Splatoon
Zdaję sobie sprawę, że na moją ocenę bardzo mocny wpływ ma to jak podszedłem do tego tytułu. Od kiedy miałem okazję ograć ją na PGA2014 złapałem strasznego hajpa. Gra wyszła i jakby z balonu szybko zaczęło uchodzić powietrze. Sam pomysł był dla mnie na tyle szalony, że to mogło się udać. Sieciowa strzelanka, w której dwie czteroosobowe drużyny stworzonek umiejących na przemian zmieniającego się z dzieciaka w kałamarnicę za cel mają zamalowanie jak największego obszaru mapy w określonym czasie. Coś co na innych platformach byłoby uznane za produkcję robioną podczas narkotykowego tripu u Nintendo było tylko kolejnym innowacyjnym pomysłem. Od strony graficznej nie mam się do czego przyczepić, tryb fabularny też daje radę. Największą bolączką był dla mnie mały wybór map i długi czas szukania drużyny w trybie sieciowym. Do tego stopnia ostudzało to mój zapał, że przy grze spędzałem maksymalnie godzinę czasu po czym zmieniałem ją na inną. Tym sposobem jakoś od września nie robi nic poza zbieraniem kurzu. Kto wie, może kiedyś dam jej jeszcze szansę.
Life is Strange
Deka bardzo ładnie opisał to co najważniejsze w tej produkcji, więc nie ma co powtarzać. Zgadzam się ze zdaniem, że Max nie da się nie lubić. Podoba mi się możliwość sprawdzenia większości wyborów i ich natychmiastowych konsekwencji z możliwością wybrania sobie tego, który nam najbardziej pasuje (choć nie zawsze). Eksploracja była chwilami irytująca. Nie przeszkadzało mi przysłowiowe lizanie ścian ale takie szukanie butelek na złomowisku czy brak możliwości zrobienia fotki mimo stania w odpowiednim miejscu, lokacji i rozdziale tylko dlatego, że przez przypadek pchnęliśmy główną fabułę lekko do przodu trochę podniosła mi ciśnienie. Mieszane uczucia mam co do postaci. Niby sztampa i stereotypy, które aż walą gracza po pysku jednak znalazły się jednostki umiejące zagrać mi na emocjach. Fabularnie wszystko wygląda bardzo porządnie przez rozdziały od 1 do 4. Nawet udane wyważenie scen emocjonalnych z tymi, w których gra daje nam złapać oddech. Może tych drugich jak na mój gust było trochę za dużo bo chwilami się trochę nudziłem. No i przychodzi rozdział 5, mój największy problem z tym tytułem. Jest cholernie nie równy, chwilami odrealniony czy powtarzalny a zakończenia z cyklu wybór między czarnym a białym tylko to pogarsza. W dodatku w obu przypadkach wszystkie poboczne decyzje zostają totalnie olane. Niby wszystko jest uzasadnione fabularnie ale po prawdzie oczekiwałem czegoś innego po grze, której rozgrywka przez cały czas opierała się na wybranych decyzjach i związanych z nimi konsekwencjami. Dla mnie to trochę za mało, a może najzwyczajniej w świecie jestem nieczuły?

Moim prywatnym GOTY2015 jest:
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Dlaczego? Powody podał już wcześniej Chmuro. Sam jestem zaskoczony jak mocno mnie ta gra wciągnęła i wielokrotnie budziła we mnie skrajne emocje względem części postaci. Tym bardziej, że ani nie czytałem wcześniej twórczości A.Sapkowskiego, ani nie miałem styczności z poprzednimi częściami. W pewnym momencie zabierałem się za każde zlecenie czy zadanie poboczne tylko po to by choć kilka chwil dłużej zostać w tym świecie. Teraz czas nadrobić Serca z kamienia, wyczekiwać Krew i wino i odebrać na Pyrkonie drugą część przygód Geralta do Linka


[url=http://facebook.com/TypowySnorlax][/url]