05-05-2013, 19:37
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-05-2013, 19:39 przez guy_fawkes.)
Niedawno, w drodze do RAGE'a, poznałem dodatek Team Arena do Quake'a III. Byłem zaskoczony ilością zmian, choć nie da się ukryć, że bardzo dobrze świadczą o... Unreal Tournamencie, skoro taki gigant, jak id Software, wcześniej faworyzujące przede wszystkim indywidualistów, stworzyło rozszerzenie dla fanów zmagań drużynowych. Z nowych (a właściwie w większości nowych-starych) trybów najbardziej spodobał mi się One Flag CTF, gdzie oba zespoły walczą o jedną flagę.
Poza tym dostałem kluczyk do Strike Suit Infinity, kolejnej po Strike Suit Zero gry studia Born Ready Games, biorącego na warsztat kosmiczne strzelanki. Niby tę część wyzuto z fabuły, ale w zamian ma 3x niższą cenę, zaś w kwestii gameplaya oferuje praktycznie to samo - epickie bitwy, w których gracz pilotuje myśliwiec zdolny do transformacji w mecha. Co prawda Strike Suit nawet nie leżał obok symulacji (ich fani wciąż powinni czekać przede wszystkim na Star Citizena), ale oferuje ok. 10 h naprawdę przyjemnego, zręcznościowego latania z drobnymi wtrętami strategicznymi w postaci zarządzania posiłkami, asystującymi w kolejnych misjach. Uważam, że za 6 € to znakomita propozycja.
Obecnie gram zaś w Medal of Honor: Warfighter. Po pierwszych kilku misjach mam ochotę wywalić na zbity pysk nie tylko Johna Riticello (który zresztą już sam podał się do dymisji), ale każdego pajaca w EA i Danger Close, który zabrał tej utytułowanej, szanowanej serii jej tożsamość, sprowadzając do narzędzia bezczelnego ataku na portfel masowego gracza, takiej kserokopii CoD-a odbitej na rozlatującej się powielarce. Misje to skrypt na skrypcie, w dodatku nie oferującego niczego, czego bym już nie widział. To naprawdę głupie uczucie widzieć te wszystkie wręcz walące po oczach zapożyczenia od konkurencji - tu samouczek z MW2, tam scena z MW3... Ludzie narzekają, że flagowa seria Activision stoi w miejscu, ale ona przynajmniej goni swój własny ogon, a nie czyjś. Przede mną jeszcze co najmniej kilka misji, ale szczerze wątpię, by coś się poprawiło.
Poza tym dostałem kluczyk do Strike Suit Infinity, kolejnej po Strike Suit Zero gry studia Born Ready Games, biorącego na warsztat kosmiczne strzelanki. Niby tę część wyzuto z fabuły, ale w zamian ma 3x niższą cenę, zaś w kwestii gameplaya oferuje praktycznie to samo - epickie bitwy, w których gracz pilotuje myśliwiec zdolny do transformacji w mecha. Co prawda Strike Suit nawet nie leżał obok symulacji (ich fani wciąż powinni czekać przede wszystkim na Star Citizena), ale oferuje ok. 10 h naprawdę przyjemnego, zręcznościowego latania z drobnymi wtrętami strategicznymi w postaci zarządzania posiłkami, asystującymi w kolejnych misjach. Uważam, że za 6 € to znakomita propozycja.
Obecnie gram zaś w Medal of Honor: Warfighter. Po pierwszych kilku misjach mam ochotę wywalić na zbity pysk nie tylko Johna Riticello (który zresztą już sam podał się do dymisji), ale każdego pajaca w EA i Danger Close, który zabrał tej utytułowanej, szanowanej serii jej tożsamość, sprowadzając do narzędzia bezczelnego ataku na portfel masowego gracza, takiej kserokopii CoD-a odbitej na rozlatującej się powielarce. Misje to skrypt na skrypcie, w dodatku nie oferującego niczego, czego bym już nie widział. To naprawdę głupie uczucie widzieć te wszystkie wręcz walące po oczach zapożyczenia od konkurencji - tu samouczek z MW2, tam scena z MW3... Ludzie narzekają, że flagowa seria Activision stoi w miejscu, ale ona przynajmniej goni swój własny ogon, a nie czyjś. Przede mną jeszcze co najmniej kilka misji, ale szczerze wątpię, by coś się poprawiło.