08-04-2014, 23:51
Metal Gear - pomimo ponad 2 dekad na karku to naprawdę solidna, grywalna pozycja. W pierwszej części Kojima nieco przypadkiem objawił światu, że skradanie może być równie (jeśli nie bardziej!) satysfakcjonujące od radosnego naparzania do każdego ruchomego piksela. Archaiczna oprawa przestaje mieć znaczenie po kilku minutach zabawy, a pełen znakomitych pomysłów gameplay czy walki z bossami wynagradzały wszystko. Aż dziw, że tak mało ludzi zna "jedynkę".
Metal Gear 2 - ta pozycja powinna być lekturą obowiązkową dla każdego, kto twierdzi, jakim to wielkim objawieniem był gameplay pierwszego Metal Gear Solid. Nie drodzy państwo, nie był, bo wiele tutejszych pomysłów Kojima zwyczajnie przeniósł w trzeci wymiar bez większych zmian. Sama "dwójka" przyniosła sporo poprawek względem pierwowzoru: była trudniejsza, dłuższa, lepiej skonstruowana pod względem fabuły i śmiało można powiedzieć, że ukształtowała takiego Solid Snake'a, jakiego znamy z pierwszych MGS-ów. To po prostu solidny, growy plaster miodu, wraz z MG1 cichy bohater MGS 3: Subsistence/MGS: HD Collection czy Legacy Collection.
Uncharted 2: Among Thieves - sequel od pierwszych minut pompuje w żyły adrenalinę, poprawiając praktycznie każdy element Drake's Fortune - od strzelania po rozmach samej historii. Więcej broni, więcej przeciwników, więcej groteskowych scen i motywów. Nie przeczę, że w charakterze growego fast fooda sprawdza się rewelacyjnie, ale trafiło się kilka ultragłupich rozwiązań, nawet na tutejsze standardy, jak kosiarki pokroju miniguna czy sklep, kompletnie niszczący ideę zdobywania trofeów. Całość uzupełnia smaczne, niezbyt rozbudowane multi, które podobało mi się zdecydowanie bardziej, niż sieciowa kobyła z "trójki". Dodam jeszcze, że grałem z oryginalnym, angielskim dubbingiem (w Oszustwo Drake'a również) i nie bardzo rozumiem powszechne zachwyty nad polskim Boberkiem i spółką - absolutnie nie mają startu do Northa i reszty. Bogu niech będą dzięki za pojemność płyt BD.
Uncharted 3: Oszustwo Drake'a - fabularnie podobało mi się bardziej, niż poprzednie części, głównie ze względu na nieco mroczniejszy klimat, spokojniejszy początek i czarne charaktery - nadal nie wychodzące poza kliszę, ale przynajmniej mniej oklepane, niż gangster/zbrodniarz wojenny. Zresztą przyjęta konwencja chroni tę serię przed krytyką - nie ma sensu doszukiwać się w niej logiki czy rozpatrywać konkretne sceny, bowiem samo Naughty Dog potrafi wyśmiać swój własny, durny pomysł sprzed kilkudziesięciu sekund. Wkładając do napędu płytę z Uncharted trzeba się rozluźnić i przygotować na popcorniaka, który smakuje całkiem nieźle i szybko wylatuje z pamięci. Aż mi szkoda, że tak śliczne lokacje służą za dekoracje dla third person cover shootera, a nie czegoś ambitniejszego, co dałoby więcej czasu na ich podziwianie. Cóż, teraz już wiem, co potrafi ND i mam otwartą drogę do The Last of Us.
Brothers in Arms: D-Day - pierwsza gra, jaką przeszedłem na PSP, należąca dodatkowo do lubianej przeze mnie serii. Pod względem zawartości to synteza najciekawszych zdaniem twórców etapów z Road to Hill 30 oraz Earned in Blood, choć moim zdaniem dało się wybrać jeszcze lepiej. W każdym razie, abstrahując od całkiem dobrego wojennego dramatu, port na PSP wywleka na wierzch i potęguje wszystkie wady oryginałów za sprawą sterowania (w końcu ten handheld ma tylko 1 gałkę analogową) i koszmarnej optymalizacji (kilku fryców i towarzyszy na ekranie daje kompletnie niegrywalny pokaz slajdów). Jeśli ktoś chce poznać tę serię, a nie dysponuje anielską cierpliwością, polecam trzymanie się z daleka od D-Daya i kupno poszczególnych części na PC.
Metal Gear 2 - ta pozycja powinna być lekturą obowiązkową dla każdego, kto twierdzi, jakim to wielkim objawieniem był gameplay pierwszego Metal Gear Solid. Nie drodzy państwo, nie był, bo wiele tutejszych pomysłów Kojima zwyczajnie przeniósł w trzeci wymiar bez większych zmian. Sama "dwójka" przyniosła sporo poprawek względem pierwowzoru: była trudniejsza, dłuższa, lepiej skonstruowana pod względem fabuły i śmiało można powiedzieć, że ukształtowała takiego Solid Snake'a, jakiego znamy z pierwszych MGS-ów. To po prostu solidny, growy plaster miodu, wraz z MG1 cichy bohater MGS 3: Subsistence/MGS: HD Collection czy Legacy Collection.
Uncharted 2: Among Thieves - sequel od pierwszych minut pompuje w żyły adrenalinę, poprawiając praktycznie każdy element Drake's Fortune - od strzelania po rozmach samej historii. Więcej broni, więcej przeciwników, więcej groteskowych scen i motywów. Nie przeczę, że w charakterze growego fast fooda sprawdza się rewelacyjnie, ale trafiło się kilka ultragłupich rozwiązań, nawet na tutejsze standardy, jak kosiarki pokroju miniguna czy sklep, kompletnie niszczący ideę zdobywania trofeów. Całość uzupełnia smaczne, niezbyt rozbudowane multi, które podobało mi się zdecydowanie bardziej, niż sieciowa kobyła z "trójki". Dodam jeszcze, że grałem z oryginalnym, angielskim dubbingiem (w Oszustwo Drake'a również) i nie bardzo rozumiem powszechne zachwyty nad polskim Boberkiem i spółką - absolutnie nie mają startu do Northa i reszty. Bogu niech będą dzięki za pojemność płyt BD.
Uncharted 3: Oszustwo Drake'a - fabularnie podobało mi się bardziej, niż poprzednie części, głównie ze względu na nieco mroczniejszy klimat, spokojniejszy początek i czarne charaktery - nadal nie wychodzące poza kliszę, ale przynajmniej mniej oklepane, niż gangster/zbrodniarz wojenny. Zresztą przyjęta konwencja chroni tę serię przed krytyką - nie ma sensu doszukiwać się w niej logiki czy rozpatrywać konkretne sceny, bowiem samo Naughty Dog potrafi wyśmiać swój własny, durny pomysł sprzed kilkudziesięciu sekund. Wkładając do napędu płytę z Uncharted trzeba się rozluźnić i przygotować na popcorniaka, który smakuje całkiem nieźle i szybko wylatuje z pamięci. Aż mi szkoda, że tak śliczne lokacje służą za dekoracje dla third person cover shootera, a nie czegoś ambitniejszego, co dałoby więcej czasu na ich podziwianie. Cóż, teraz już wiem, co potrafi ND i mam otwartą drogę do The Last of Us.
Brothers in Arms: D-Day - pierwsza gra, jaką przeszedłem na PSP, należąca dodatkowo do lubianej przeze mnie serii. Pod względem zawartości to synteza najciekawszych zdaniem twórców etapów z Road to Hill 30 oraz Earned in Blood, choć moim zdaniem dało się wybrać jeszcze lepiej. W każdym razie, abstrahując od całkiem dobrego wojennego dramatu, port na PSP wywleka na wierzch i potęguje wszystkie wady oryginałów za sprawą sterowania (w końcu ten handheld ma tylko 1 gałkę analogową) i koszmarnej optymalizacji (kilku fryców i towarzyszy na ekranie daje kompletnie niegrywalny pokaz slajdów). Jeśli ktoś chce poznać tę serię, a nie dysponuje anielską cierpliwością, polecam trzymanie się z daleka od D-Daya i kupno poszczególnych części na PC.